poniedziałek, 25 marca 2013

Podwójna dawka Virginii Wolff

Dwa miesiące temu pisałam TU o "Godzinach", książce Michaela Cunninghama inspirowanej życiem i twórczością Virginii Wolff. Dzięki uprzejmości Agnes miałam możliwość obejrzeć film nakręcony według tej książki.


Nicole Kidman jako Virginia Wolff
Do film podchodziłam z dużymi oczekiwaniami i nie zawiodłam się. 
Że Meryl Streep wielką aktorką jest wiedziałam już dawno - to jedna z najwybitniejszych artystek naszych czasów. 
Julianne Moore jakoś nigdy mnie nie przekonywała i tym razem też jej kreacja do mnie nie przemówiła - jakaś taka sztuczna, nieprawdziwa ta jej Laura. Ogólnie te fragmenty dotyczące wątku Laury niespecjalnie mi się podobały. 
Oczarowała mnie natomiast zupełnie Nicole Kidman jako Virginia. Od charakteryzacji rozpoczynając - w życiu bym nie powiedziała, że to ona jest... Patrząc na nią widziałam nie aktorkę grającą jakąś postać a prawdziwą osobę, ogarniętą nieuleczalną chorobą, nie potrafiącą sobie radzić w realnym świecie, a równocześnie mającą świadomość swoich problemów i przerażoną tym co się z nią dzieje. 
Podobała mi się też bardzo ścieżka dźwiękowa, która współgrała z obrazem i jeszcze potęgowała emocje. 
Film nie najłatwiejszy w odbiorze (podobnie jak książka) ale z pewnością do niego wrócę. 

***********************************************

"Godziny" ściśle związane są z najbardziej chyba znaną powieścią Virginii Wolff, mianowicie z "Panią Dalloway". W dniu, który przedstawiony jest w "Godzinach" Virginia zaczyna pisać tę akurat książkę, dla Laury jej lektura stanowi impuls do podjęcia ważnych życiowych decyzji, a losy Clarissy to współczesna wersja dziejów jej powieściowej imienniczki. Dostęp do owej osławionej "Pani Dalloway" jest dosyć utrudniony, jednak dzięki pewnej dobrej duszy udało mi się tę książkę przeczytać.

Akcja powieści zamyka się w jednym czerwcowym dniu w 1923 roku. To jeden z wielu zwyczajnych dni, kiedy nic specjalnego się nie dzieje - ulicami przelewają się tłumy ludzi, w parku niańki pilnują swoich bawiących się podopiecznych, politycy dyskutują nad nowymi przepisami prawnymi a znajomi podczas lunchu omawiają najnowsze nowinki.
Klarysa Dalloway wydaje wieczorem w swoim domu przyjęcie, jej mąż Ryszard został zaproszony na lunch do lady Bruton, z Indii przyjeżdża Piotr Walsh, przyjaciel Klarysy z lat młodości, Recja i Septimus Warren Smith spacerują w parku, panna Kilman odwiedza Elżbietę, córkę pani Dalloway - to tylko kilka osób, które los lub przypadek zetknął ze sobą w ten ciepły londyński dzień.
Ale ta zwyczajność to tylko cienka wierzchnia warstwa pod którą kłębią się uczucia i emocje, mogące w każdej chwili wybuchnąć i zniszczyć ustabilizowany, wydawałoby się, świat. Wizyta Piotra wyzwala w Klarysie falę wspomnień z ich wspólnej przeszłości, daje impuls do pewnego podsumowania dotychczasowego życia. Dla Piotra spotkanie z dawną ukochaną również stanowi punkt wyjścia do analizy własnych wyborów i uzmysławia mu, że jego życie dalekie jest od ideału. Septimus Warren Smith zapada coraz głębiej w swoje psychotyczne wizje, jego żona Lukrecja pomimo starań nie jest mu w stanie pomóc, a wizyta antypatycznego lekarza wyzwala walczące w młodym mężczyźnie demony. .Chociaż świat Klarysy i świat Septimusa to dwie diametralnie różne sprawy to jednak mają ze sobą styczność i nawzajem na siebie oddziaływają - można je porównać do bilardowych kul, które potrącają się nawzajem, pozostają w chwilowej styczności a następnie każda biegnie swoim torem.

Atmosferę powieści buduje sposób w jaki Virginia Wolff prowadzi swoich bohaterów. Autorka zastosowała tu technikę zwaną strumieniem świadomości - opis przeżyć, myśli, wspomnień, skojarzeń bohaterów powieści przeplatają się nawzajem dając z jednej strony całościowy obraz postaci, ale z drugiej strony podkreślają swego rodzaju chaos jaki wprowadzają w ich życie pozornie błahe wypowiedzi, gesty czy skojarzenia.
Większość czytelników, którzy przebrnęli przez tę książkę (a nie jest to najłatwiejsza lektura) zachwyca się światem wykreowanym przez angielską pisarkę. U mnie wywołała ona może nie zachwyt, ale uważam, że jest to jedna z lepszych książek jakie zdarzyło mi się czytać.

2 komentarze:

  1. Ja polecam Tobie ekranizacje innej powieści i innej autorki. Mam na myśli "Dom dusz" Isabel Allende. Graja Meryl Streep, Jeremy Irons, Glenn Close, Antonio Banderas i Wiona Ryder.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nikole Kidman faktycznie swietnie zagrala w tym filmie, ale ksiazka ciagle jeszcze przede mna, ma nadzieje, ze rowniez mi sie spodoba.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)