Powstanie Warszawskie nie od wczoraj budzi liczne kontrowersje. 63 dni walki to z jednej strony niespotykany heroizm i patriotyzm mierzony krwią powstańców, z drugiej to śmierć setek żołnierzy i cywili zamieszkujących miasto, a i Warszawa stała się morzem gruzów.
Gdyby zapytać samych powstańców (niewielu już ich niestety zostało...) co dzisiaj, po latach sądzą o tamtych letnich dniach 1944 roku to większość z nich pewnie powiedziałaby, że tak było trzeba. I to pomimo tego, że właściwie od początku wiadomo było, że będzie trudno, a po kilku dniach nadzieja na zwycięstwo zaczęła się ulatniać z dymem kolejnych burzonych przez Niemców domów.
Wśród powstańców było wiele dziewcząt - pełniły obowiązki pielęgniarek i łączniczek, przenosiły meldunki, opatrywały rany, trzymały za rękę umierających żołnierzy, niektóre walczyły z bronią w ręku. Dziennikarka Anna Herbich, autorka "Dziewczyn z powstania" dotarła do kilkunastu z nich i namówiła na wspominki dotyczące tamtych wydarzeń. Jedną z powstańczych dziewczyn występujących w książce jest Irena z Wilgów Herbich, babcia autorki.
Bohaterki książki pochodzą z różnych środowisk, mają różną sytuację rodzinną, niektóre są w konspiracji, inne próbują normalnie żyć i przetrwać w tych nienormalnych czasach. Każda z nich trochę inaczej widzi tamte dni: Halina na kilka godzin przed wybuchem powstania urodziła syna, Jacuś, synek Ireny miał dopiero cztery miesiące - obydwie były gotowe zrobić wszystko aby uratować dzieci; Jadwiga do Warszawy przedziera się z Kresów gdzie już rozpoczęły się rządy władzy ludowej; Anna, pochodząca z jednej z najważniejszych rodzin II Rzeczpospolitej trafia do radzieckiej niewoli, która jest jeszcze gorsza niż walka w zniszczonej stolicy, a jeszcze Sławka, Zosia, Teresa... Tym co je łączy jest siła i wola przetrwania.
"Dziewczyny z powstania" opisane przez Annę Herbich to tak naprawdę normalne, zwykłe młode kobiety, które chciały kochać i być kochane, które cieszyły codzienne drobiazgi i chwile spędzane z najbliższymi. Wojna im to zabrała, a one stanęły w powstańczym szeregu aby odzyskać to co straciły - jeśli nie dla siebie, to dla swoich dzieci i wnuków. I my, pokolenie ich wnuków i prawnuków nie możemy o tym zapomnieć, nie ważne jaki mamy osobisty stosunek do powstania i tych, którzy go wywołali.
Czytałam, bardzo przypadła mi do gustu. Warto czasem sięgnąć po jakieś takie historyczne książki.
OdpowiedzUsuńZapisuje na listę pozycji do przeczytania.
OdpowiedzUsuńnie wyobrażam sobie co ludzie musieli czuć w tamtym czasie
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe informacje. Czekam na kolejny wpis.
OdpowiedzUsuń