niedziela, 28 września 2014

Bardzo miłe zaskoczenie

Czy zastanawialiście się kiedyś jaki jest najczęściej używany motyw we współczesnej literaturze kobiecej? Z moich czytelniczych obserwacji wynika, że duża grupa pań parających się piórem na swoje bohaterki wybiera kobiety w okolicy czterdziestego roku życia, którym owo życie się rozpada, a one otrząsają się z kłopotów i budują nową przyszłość z nowym facetem u boku. Dobrze, może się trochę wyzłośliwiam, ale coś na rzeczy jest ;)

Na okładkę książki Karoliny Kubilus "Szczęście w kolorze burgunda" trafiłam na blogu Pisaninki - rzuciła mi się w oczy, ale po przeczytaniu opisu jakoś nie wzbudziła mojego zainteresowania. Czemu? Ano temu, że wszystko tam było "typowe" dla przeciętnego babskiego czytadła...
Magda ma prawie czterdzieści lat, męża Bogusia i dwójkę nastoletnich dzieci. Ich życie jest poukładane i, co tu dużo mówić, nieco nudnawe - obydwoje pracują, od czasu do czasu spotykają się z przyjaciółmi, w domu każdy zajmuje się swoimi sprawami, a rozmowy sprowadzają się najczęściej do wymiany zdawkowych komunikatów. Jednak pewnego dnia coś się zmienia - Magda dochodzi do wniosku, że mąż ją zdradza... Nie ma co prawda żadnych wiążących dowodów, jednak zachowanie Bogusia zaczyna ją coraz bardziej irytować. O swoich problemach rozmawia z przyjaciółkami, jednak ani Majka ani Dorka nie są w stanie jej pomóc. Pierwsza zmaga się z zazdrosnym mężem, który w każdym znajomym żony widzi jej potencjalnego kochanka, druga, której mąż pracuje i mieszka za granicą, podejmuje decyzję o wyjeździe całej rodziny do Anglii. A jakby tego było mało Magda zaczyna dostawać SMS-y od jakiegoś tajemniczego wielbiciela.

Na sami przyznajcie czytadło jak nic... I pewnie bym po tę książkę nie sięgnęła jeszcze długo (albo i wcale) gdyby nie okoliczności rodzinne, które sprawiły, że szukałam czegoś lekkiego na poprawę nastroju. I tak oto w moje ręce wpadła książka Karoliny Kubilus, a ja zaliczyłam miłe zaskoczenie przy jej lekturze. I będę teraz rekomendować kobiecą literaturę. A co!

Po pierwsze - niech nikt się nie sugeruje rozlewiskopodobną okładką, bowiem ma się ona do treści jak przysłowiowa pięść do nosa... Akcja powieści rozpoczyna się w sylwestra a kończy na przełomie lutego i marca, rzecz dzieje się w jakimś mieście bardziej na północy niż południu Polski oraz w Zakopanem (dzieci mają ferie, więc trzeba z nimi gdzieś wyjechać), a jeśli chodzi o tytułowy trunek to Magda marzy o "kąpieli w toni burgunda" a nie o jego degustacji. Tak, że okładka może i "słitaśna", ale całkiem od czapy.

Po drugie bohaterki - autorka stworzyła bardzo wiarygodne postacie, zróżnicowane, z wadami i zaletami, takie, w których czytelniczki mają szansę odnaleźć cząstkę siebie. Magda i jej przyjaciółki nie są jednoznaczne, ich zachowanie niejednokrotnie zaskakuje - powiem szczerze, że  w dalszym ciągu (pomimo, że książkę skończyłam czytać już kilka dni temu) nie potrafię sie zdecydować czy lubię tę Magdę czy nie.

Po trzecie - nieszablonowe rozwiązanie intrygi. Podczas lektury starałam się zgadnąć jak się książka skończy i nie udało mi się to. Tak, że pewnie zdradzę za dużo, ale oświadczam uroczyście, że nie ma co liczyć na typowe zakończenie ;)

Po czwarte - przecudnej urody teściowie Magdy. To znaczy nie chodzi mi o ich wygląd, ale o całokształt. Szanowna mamusia to kwintesencja teściowej z dowcipów: ciekawska, bywa że nietaktowna, zakochana w swoim synusiu, tolerująca synową, udzielająca zbawiennych rad na każdy temat, kiedy trzeba nieporadna, ale równocześnie terroryzująca najbliższych, gadatliwa i denerwująca. I pomimo tego wszystkiego budząca sympatię. Dla odmiany teść, czule przez żonę zwany Kazieńkiem to typ małomówny, spokojny, nieco safandułowaty, zdominowany przez rezolutną małżonkę - podświadomie czekałam, kiedy ryknie niczym Felicjan Dulski  "A niech was wszyscy diabli!". Czy ryknął? A tego już nie zdradzę, dowiecie się kiedy przeczytacie książkę.

Po piąte - książka napisana jest po polsku. To nie żart - czytając niektóre dzieła rodzimej literatury włos się jeży na głowie, nawet osobie słabiej obeznanej z zawiłościami polskiej gramatyki. Tymczasem tutaj mamy powieść poprawną stylistycznie, w której znajdziemy co prawda elementy mowy potocznej, ale głównie w dialogach, natomiast narracja prowadzona jest w literackiej polszczyźnie.

Owszem ma ta powieść i słabsze momenty - chociażby rozwiązanie konfliktu pomiędzy Majką i jej mężem jest mocno naciągane, ale generalnie jest to całkiem niezła książka. Jak znalazł na coraz dłuższe jesienne wieczory.


15 komentarzy:

  1. Taką literaturę kobiecą, to rozumiem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio przekonałam się do polskich autorów i coraz więcej książek czytam rodzimych pisarzy.. Na powyższą książkę mam jak najbardziej chęć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię polskich autorów, zwłaszcza takich których nie znam... A tej autorki nie znam, chętnie poznam książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mnie określenie "że duża grupa pań parających się piórem na swoje bohaterki wybiera kobiety w okolicy czterdziestego roku życia, którym owo życie się rozpada, a one otrząsają się z kłopotów i budują nową przyszłość z nowym facetem u boku." - nastraja pozytywnie. Panie w wieku 40+ i 50+ to obecnie coraz liczniejsza grupa czytelniczek, a ich problemami nie jest kocha-czy-nie kocha, albo jak w ogóle wyjść za mąż, ale właśnie życiowe zakręty. Ta grupa chce czytać o sobie, a nie problemach z niemowlakami. I ta grupa czytelniczek ma na książki pieniądze oraz jest do czytania przyzwyczajona.
    Już mi wystarczy, że trudno mi znaleźć na rynku czasopismo adresowane do dojrzałej czytelniczki, gdzie nie będzie artykułów o ciążach albo jak pogodzić pracę zawodową z macierzyństwem, żebym jeszcze miała czytać wyłącznie o wchodzących w życie, młodych kobietach.
    Tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby nie było - jestem w wieku 40+ :)
      Owszem masz rację - jest nas czytających dojrzałych kobiet coraz więcej. I racja - wolę przeczytać coś o swojej rówieśniczce, niż o pannicy z korporacji, bo tej ostatniej najzwyczajniej w świecie nie rozumiem... Ale z drugiej strony jeśli już wydaję pieniądze na książkę wolałabym kupić coś wartościowego, a nie banalne romansidło... A niestety księgarnie są pełne takich właśnie błahych historyjek, gdzie najlepszym lekarstwem na wszystkie trudy życia jest znalezienie sobie nowego faceta.
      I z tego właśnie powodu podchodzę nieufnie do nieznanych mi pisarek, a tak było w tym wypadku, ponieważ o pani Karolinie nigdy nie słyszałam, tymczasem okazuje sie, że ona już kilka książek napisała.
      Na szczęście omawiana książka z romansem nie ma wiele wspólnego.

      Usuń
    2. Tu masz rację! Wiele książek spłaszcza problemy i sprowadza jest do roli ploteczki, co niczego nie załatwia, a i nie zawsze jest śmieszne. Do tego różnie bywa z polszczyzną owych powieści. "Rozlewiskowa okładka", jak ją określiłaś, także mnie raczej odstrasza niż zachęca.
      A szkoda, bo z Twojej recenzji wynika, że książka wydaje się być warta zainteresowania.

      Usuń
    3. To razem z "Tajemnicami Luizy Bein" mogę podesłać - za jakieś 2-3 tygodnie, bo wtedy teściowa powinna skończyć czytać :)

      Usuń
    4. Bardzo chętnie :) Dziękuję :)
      Czy mogę odwdzięczyć się jakąś pożyczką?

      Usuń
    5. Książki o kobietach 40+ czytają chętnie nie tylko takie... Osobiście jestem wciąż w fazie 20-, ale dręczą mnie te same problemy przy kupowaniu.
      Chociaż może to wynikać z tego, że moja mama pisze książki właśnie tego typu, więc chcąc nie chcąc - jeśli mam służyć jej opinią i pomocą, muszę być temacie. Chociaż nie powiem, książki tego typu mogą być naprawdę ciekawe :)

      Usuń
  5. To nie jest wyzłośliwianie się, to po prostu stwierdzenie faktu;)
    Rzeczywiście, okładka (pomijając już to, że nie jest zbyt ładna - a przynajmniej mi się nie podoba) zupełnie nie pasuje do treści.
    Wygląda to na miłą odmianę i nieco inne wykorzystanie bardzo popularnego ostatnio motywu. A ostatni punkt, dotyczący poprawności językowej, jest szalenie ważny;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam jeszcze tej książki, ale słyszałam już o niej wiele dobrego...

    OdpowiedzUsuń
  7. Czyli mówisz, żeby dać książce szansę?

    OdpowiedzUsuń
  8. Autorka to doprawdy wspaniała, ciepła, sympatyczna i szczera osoba. W środę byłam na spotkaniu autorskim z nią i cieszę się, że dane było mi poznać ją osobiście. Recenzja świetna. Pozdrawiam Aniu :))))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio czytam coraz więcej polskich autorów i powiem, że skoro sprawa tak wygląda to tylko szukać książki na najbliższych krakowskich targach :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)