poniedziałek, 31 października 2011

Szczegółowe wyniki "Złotej Zakładki"



Pozwalam sobie skopiować ze strony "Złotej Zakładki" szczegółowe wyniki głosowania blogerów, którego autorką jest Enga. Dziękujemy Agnieszko:)


Kategoria “Najlepsze czytadło”:
1. Cukiernia pod Amorem. Zajezierscy – Małgorzata Gutowska-Adamczyk – 153 punkty,
2. Rok w Poziomce – Katarzyna Michalak – 98 punktów,
3. Ksiądz Rafał – Maciej Grabski – 97 punktów,
4. Stowarzyszenie Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek - Mary Ann Shaffer, Annie Barrows – 96 punktów,
5. Pod kopułą – Stephen King – 77 punktów,
6. Zakręty losu – Agnieszka Lingas -Łoniewska – 73 punkty,
7. Stokrotki w śniegu – Richard Paul Evans – 65 punktów,
8. Zmyślona – Katarzyna Michalak - 65 punktów,
9. Rozkosze nocy – Sherrilyn Kenyon – 52 punkty,
10. Ogród wiecznej wiosny – Christina Lopez Barrio – 48 punktów,
11. Uroczysko – Magdalena Kordel – 48 punktów,
12. Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Wschód-Zachód – Robert M. Wegner  - 40 punktów,
13. Kuchnia Franceski – Peter Pezzelli – 39 punktów.

Kategoria “Najbardziej poruszająca książka”:
1. Dzisiaj narysujemy śmierć – Wojciech Tochman – 96 punktów,
2. Krucha jak lód – Jodi Picoult - 92 punkty,
3. Służące – Kathryn Stockett – 83 punkty,
4. Oczyszczenie – Sofi Oksanen – 80 punktów,
5. Wojna nie ma w sobie nic z kobiety – Swietłana Aleksijewicz – 78 punktów,
6. Stokrotki w śniegu – Richard Paul Evans – 69 punktów,
7. Dom tysiąca nocy – Maja Wolny – 60 punktów,
8.  Nikt nie widział, nikt nie słyszał … – Małgorzata Warda – 56 punktów,
9. Kukułka – Antonina Kozłowska – 54 punkty,
10. Samotność liczb pierwszych – Paolo Giordano – 51 punktów,
11. Bez przebaczenia – Agnieszka Lingas – Łoniewska – 46 punktów,
12. Suma naszych dni – Isabel Allende – 42 punkty,
13. Uciec przed cieniem – Ewa Kopsik – 39 punktów,
14. Kasika Mowka – Katarzyna T. Nowak – 33 punkty,
15. Trafiona zatopiona – Anna Fryczkowska – 33 punkty,
16. Świat według psa – Dorota Sumińska – 32 punkty,
17. Smakowanie raju – Icek Erlichson – 13 punktów.

Kategoria “Najlepsza intryga”:
1. Erynie - Marek Krajewski – 74 punkty,
2. Nocna zamieć – Johan Theorin – 73 punkty,
3. Łąka umarłych – Marcin Pilis – 64 punkty,
4. Lilith – Olga Rudnicka – 55 punktów,
5. Pancerne serce –  Jo Nesbo – 47 punktów,
6. Pod napięciem – Jeffery Deaver – 42 punkty,
7. Niewypowiedziany – Mari Jungstedt – 41 punktów,
8. Koniec wszystkiego – Megan Abbott – 37 punktów,
9. Mucha – Jacek Skowroński – 24 punkty,
10. Podejrzenia pana Whichera. Morderstwo w domu na Road Hill – Kate Summerscale – 23 punkty.


Kategoria “Najlepsza książka non-fiction”:
1. Zrób sobie raj – Mariusz Szczygieł – 104 punkty,
2. Dzisiaj narysujemy śmierć – Wojciech Tochman – 87 punktów,
3. Wojna nie ma w sobie nic z kobiety – Swietłana Aleksijewicz – 74 punkty,
4. Samsara. Na drogach, których nie ma – Tomek Michniewicz – 70 punktów,
5. Zabójca z miasta moreli. Reportaże z Turcji – Witold Szabłowski – 58 punktów,
6. RockMann czyli Jak nie zostałem saksofonistą – Wojciech Mann – 56 punktów,
7. Toast za przodków – Wojciech Górecki – 41 punktów,
8. Uśmiech Pol Pota – Peter Fröberg Idling – 31 punktów,
9. Najstarszy zawód świata. Historia prostytucji – Marek Karpiński – 22 punkty,
10. Obrazy z życia na Wschodzie – Anna Neumanowa – 18 punktów.

Kategoria “Najzabawniejsza książka”:
1. Dożywocie – Marta Kisiel – 105 punktów,
2. Niewidoczni akademicy – Terry Pratchett – 73 punkty,
3. Klub Matek Swatek – Ewa Stec – 71 punktów,
4. Sezon na cuda – Magdalena Kordel – 56 punktów,
5. Jak to robią twardzielki … – Mariola Zaczyńska – 54 punkty,
6. Mucha – Jacek Skowroński – 41 punktów,
7. Brak wiadomości od Gurba – Eduardo Mendoga – 38 punktów,
8. Gryź, mała, gryź… – Christopher Moore – 33 punkty,
9. Tak trudno być mną! – Dagmara Półtorak – 26 punktów,
10. Kochanowo i okolice – Przemek Jurek – 17 punktów,
11. Jak niczego nie rozpętałem – Harosław Jaszek  - 16 punktów.

Kategoria “Najciekawszy świat powieści”:
1. Cukiernia Pod Amorem Zajezierscy – Małgorzata Gutowska-Adamczyk – 110 punktów,
2. Cukiernia Pod Amorem. Cieślakowie – Małgorzata Gutowska-Adamczyk – 99 punktów,
3. 1Q84, tom 1 – Haruki Murakami – 95 punktów,
4. Dożywocie – Marta Kisiel – 79 punktów,
5. Ksiądz Rafał – Maciej Grabski – 77 punktów
6. Wicked. Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu – Gregory Maguire – 76 punktów,
7. Niewidoczni Akademicy – Terry Pratchett – 71 punktów,
8. Gdzie Indziej – Gabrielle Zevin – 64 punkty,
9. Chmurdalia – Joanna Bator – 49 punktów,
10. Rzeka bogów - Ian McDonald – 40 punktów,
11. Opowieści z meekhańskiego pogranicza Wschód – Zachód – Robert M. Wegner – 39 punktów,
12. Pustynna Włócznia: Księga I – Peter V. Brett – 38 punktów,
13. Hiszpański smyczek – Andromeda Romano-Lax – 25 punktów,
14. Miasto i miasto – China Mieville – 15 punktów.

Kategoria “Najbardziej wciągająca książka”:
1. Cukiernia Pod Amorem. Zajezierscy – Małgorzata Gutowska-Adamczyk – 119 punktów,
Cukiernia Pod Amorem. Cieślakowie – Małgorzata Gutowska-Adamczyk – 102 punkty,
3. 1Q84, tom 1 – Haruki Murakami – 83 punkty,
4. Dożywocie – Marta Kisiel – 72 punkty,
5. Służące – Kathryn Stockett – 70 punktów,
6. Pod kopułą – Stephen King – 66 punktów,
7. Ksiądz Rafał – Maciej Grabski – 64 punkty,
8. Samsara. Na drogach, których nie ma – Tomek Michniewicz – 58 punktów,
9. Cheri – Colette – 54 punkty,
10. Niewidoczni Akademicy – Terry Pratchett – 54 punkty,
11. Oczyszczenie – Sofi Oksanen – 54 punkty,
12. Zakręty losu – Agnieszka Lingas-Łoniewska – 51 punktów,
13. Kamieniarz – Camilla Laeckberg – 50 punktów,
14. Zbieracz Burz – tom 1 – Maja Lidia Kossakowska – 43 punkty,
15. Rzeka bogów - Ian McDonald – 38 punktów,
16. Opowieści z meekhańskiego pogranicza.  Wschód – Zachód – Robert M. Wegner – 35 punktów,
17. Willa - Magdalena Zimniak – 28 punktów,
18. 47 samuraj – Stephen Hunter – 26 punktów,
19. Pustynna Włócznia: Księga I – Peter V. Brett – 18 punktów,
20. Gra w kości – Elżbieta Cherezińska 14 głosów.

Kategoria “Najlepsza książka dla dzieci”:
1Toliny. Wystrzałowe opowieści dla dzieci – Conn Iggulden – 65 punktów,
2. Rymobranie – Agnieszka Frączek – 38 punktów,
3. Tupcio Chrupcio. Kapryśna Myszka – E. Piotrowska – 31 punktów,
4. Baranek Bronek – Rob Scotton – 17 punktów.

Kategoria “Najlepsza książka dla młodzieży”:
1. Książę Mgły – Carlos Ruiz Zafon – 129 punktów,
2. Szeptem – Becca Fitzpatrick – 99 punktów,
3. Gone. Faza druga: Głód – Michael Grant – 62 punkty,
4. Miasto szkła – Casandra Clare – 62 punkty,
5. Dziewczyny z Hex Hall – Rachel Hawkins – 56 punktów,
6. Zwiadowcy. Okup za Eraka – John Flnagan – 53 punkty,
7. Badyl na katowski wór – Alan Bradley – 51 punktów,
8. Ja, diablica – Katarzyna Berenika Miszczuk – 49 punktów.

A już niedługo rozpocznie się dyskusja przed drugą odsłoną naszej współnej nagrody:)

sobota, 29 października 2011

TOP 10 - najlepsze okładki

Oj te okładki... Często o niebo lepsze niż zawartość. Chociaż staram się nie oceniać książki po okładce to te szczególnie kolorowe rzucają się w oczy pierwsze, kiedy przechadzamy się wśród półek w księgarni.
W mojej 10 znalazło się kilka książek, których okładka bardzo mi przypadła do gustu, natomiast treść już niekoniecznie:(



Córka kata

Okładka mnie urzekła a tekst tylko umocnił moje wrażenia. Świetna grafika i stylizowane liternictwo - brawo dla autora :)



Diuna

Świetna surrealistyczna okładka do wspaniałej książki. Cała seria "Kronik Diuny" zresztą ma okładki w tym stylu - miodzio:))



Mucha

Lubię takie minimalistyczne okładki - nie męczą wzroku, nie odkrywają wszystkiego a tylko coś sugerują."Oficynka" ma sporo takich okładek.



Opowieści orsiniańskie

Śliczna okładka, zapowiada coś z fantastyką na pierwszym miejscu a w środku kika opowiadań obyczajowych...
Nijak się ma ta okładka do treści:(



Ostre cięcie

Tylko jedno słowo - psychodelia...



Rok w Poziomce

Okładki książek Katarzyny Michalak są prześliczne i pewnie z nich samych stworzył by się ten zestaw - wybrałam więc tylko jedną -  tę, która moim zdaniem jest najpiękniejsza.



Strażnik marzeń

To chyba największe okładkowe rozczarowanie - klimatyczne zdjęcie, nawiązujące do wspaniałego filmu "Easy rider" z 1969 roku z P. Fondą, D. Hopperem i J. Nicholsonem w rolach głównych a w środku gniot jakich mało:((



Toliny

Okładki książek dla dzieci przechodzą szczególnie dokładne testy - dzieciaki to wzrokowcy (przynajmniej mój Piotrek tak ma) i jak im się okładka nie spodoba to do lektury ciężko zachęcić. Tu piękny czerwony kolor, jeden duży obrazek i wytłoczone detale zdały egzamin na piątkę:)



Wichry archipelagu

Okładki książek fantastycznych dają ich autorom duże pole do popisu. I niestety często się zdarza, że są po prostu kiczowate:(
Tu na szczęście grafik darował sobie roznegliżowane dziewoje (chociaż w treści takowe jak najbardziej występują) skupił się za to na statkach powietrznych budowanych przez Lądowców. Podziwiam wyobraźnię autora:)



Zawsze przy mnie stój

Okładka mnie zachwyciła, bo uwielbiam kolor niebieski we wszystkich odcieniach. Z treścią było już gorzej - pomimo fajnego i niebanalnego pomysłu nie porwała mnie ta książka...

piątek, 28 października 2011

Stosy dwa

Zanim o nowych nabytkach będzie to pozwolę sobie zamieścić krótką informację.

Zapewne wielu z Was wzięło udział w pierwszej edycji plebiscytu "Złota Zakładka" - dla niewtajemniczonych - to nagroda blogerów książkowych dla tych książek i autorów, którzy zrobili na nas, czytelnikach największe wrażenie. W ubiegłą sobotę, 22 października, w czasie Targów Książki w Katowicach nagrody zostały wręczone. Zapraszam na blog Złotej Zakładki na fotorelację z tego wydarzenia, dokładne wyniki w poszczególnych kategoriach oraz na dyskusję na temat przyszłorocznej edycji naszej wspólnej nagrody:)

A teraz to co tygrysy lubią najbardziej, czyli nowe książki w moim domu:

STOS nr 1 - biblioteczny


Patrząc od dołu:
  • "Kobieta na krańcu świata" M. Wojciechowskiej - kocham Cejrowskiego, Pawlikowska mnie nudzi, zobaczymy jak będzie z Martynką:)
  • "Nieodparta miłość" K. Ranney - dla mamy, ale może i ja zajrzę;
  • "Lawendowe pola" J. Greene - zauroczyła mnie okładka, poza tym sąsiednią wieś, z której pochodzi mój mąż już od jakiegoś czasu regionalne media okrzyknęły, ze względu na lawendowe plantacje, "Polską Prowansją" więc nie mogłam nie zabrać:)
  • "Słomiana wdowa" I. Czarkowska - a w sumie nie wiem czemu, ale pani w bibliotece poleciła...
  • "Biblioteka umarłych" B Cooper - książka z biblioteką w tytule... Musiałam zabrać;)
  • "Trzepot skrzydeł" K. Grochola - kolejna lektura w DKK.
STOS nr 2 - własny


Tu będzie od góry:
  • "Strzeż się psa" I. Szolc - recenzyjna od Oficynki, recenzja jest TUTAJ
  • "Zapach spalonych kwiatów" M. De La Cruz - recenzyjna od Znak literanova - już jest OPINIA
  • "Haker"K. Poulsen - j.w.
  • "Królewska krew. Wieża elfów" M.J. Sullivan - do recenzji od Prószyńskiego - czytam i nieźle się zaczęło;
  • "Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" M. Pagnol - nagroda za udział w plebiscycie "Złota Zakładka"
  • "Wyprawa po tajemnice Inków" C. Gudelius - wygrana na blogu u Hiliko
  • "Seans filmowy" D. Gilmour - wymiana na LC.
Bogata jesień tego roku:)




czwartek, 27 października 2011

Melisso De La Cruz - zdobyła pani moje serce...

Nie pierwszy raz (i zapewne nie ostatni) wykazałam się całkowitą beztroską i bezmyślnością przy wyborze lektury - nie sprawdziłam jaki gatunek uprawia zupełnie mi nie znana autorka i najprościej mówiąc o czym pisze.
I szczerze mówiąc dobrze zrobiłam, że do tych informacji nie dotarłam, ponieważ po ich lekturze skreśliłabym tę książkę na samym początku. Albowiem Melissa De La Cruz, autorka "Zapachu spalonych kwiatów" jest uznaną autorką książek dla młodzieży i dorosłych a sławę przyniósł jej cykl powieściowy "Błękitnokrwiści" traktujący o współczesnych wampirach. A ja mam na wampiry daleko posuniętą alergię i omijam autorów piszących na ten temat szerokim łukiem.

Tak więc książkę zamówiłam, po kilku dniach odebrałam od listonosza i przyjrzawszy się dokładnie okładce coś mnie tknęło - ta bladość i krwistoczerwone usta nie wróżyły nic dobrego. Przeczytałam opis na okładce - no nie... Wyszło mi z niego jakieś gorące romansidło, za którymi też nie przepadam niemal na równi z wampirami.
Ostatni test - oryginalny tytuł, bo naszym tłumaczeniom już od dawna nie wierzę. Moja znajomość angielskiego jest szczątkowa, ale obyło się bez słownika. Ale tu już moja dusza jęknęła potężnie, bo oryginalny tytuł to "Czarownice z East Endu". No to klapa...
Ale, że staram się z podjętych zobowiązań wywiązywać, więc ułożywszy dziecię i męża do snu zrobiłam sobie mocną kawę i zasiadłam do czytania nastawiając się na drogę przez mękę...
Pierwszy rozdział - niezły, drugi, trzeci - zaczęło mnie wciągać... Kawa stygła, ja czytałam, czas płynął... 
O drugiej nad ranem przestałam kojarzyć co czytam i z żalem odłożyłam książkę, bo zostało mi tylko 80 stron do końca. Wzięłam książkę do pracy i udało mi się ją skończyć w czasie, kiedy moja klasa pisała test - swoją drogą albo super uczciwi, albo zupełne cielęta - nie zwracałam na nich zupełnie uwagi, a po pobieżnym przejrzeniu ich prac to parę jedynek będzie niestety...
A teraz całkiem świadomie i dobrowolnie potwierdzam to co napisałam w tytule tego posta - zawojowałaś moje serce Melisso De La Cruz:)

"Zapach spalonych kwiatów" to opowieść o niezwykłych kobietach z rodu Beauchamp. Jest ich trzy: gospodyni domowa Joanna oraz jej dwie córki - starsza Ingrid, kierowniczka miejskiej biblioteki i młodsza Freya, barmanka w miejscowym pubie. Mieszkają w niewielkim miasteczku North Hampton na wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych.
Freya właśnie się zaręczyła z niezwykle przystojnym i bogatym Branem Gardinerem. W czasie przyjęcia zaręczynowego poznaje Killiana, młodszego brata swojego narzeczonego i popada wręcz w obsesję na jego punkcie. Bardzo szybko staje się jasne, że bracia nieźle namieszają w rodzinie Frei a problemy z nimi związane to tylko niewielka część kłopotów z jakimi będą się musiały zmierzyć w ciągu kilku letnich miesięcy.
Joanna, Ingrid i Freya należą do przedwiecznego rodu czarowników, są nieśmiertelne i... mają zakaz uprawiania magii wydany przez Wielką Radę. Jednak kilkuwiekowe powstrzymywanie się od czarów zaczyna im już ciążyć i najpierw nieśmiało a następnie coraz śmielej zaczynają łamać warunki kary. Używając swoich umiejętności pomagają mieszkańcom miasteczka w ich mniejszych i większych kłopotach i nie chcą pamiętać jak podobna ich działalność skończyła się wiele lat temu w małym miasteczku Salem w stanie Massachusetts...

Oczywiście North Hampton to nie tylko panie Beauchamp. Autorka umieszcza w swojej powieści kilka postaci i wątków drugoplanowych, robi to jednak w bardzo klarowny sposób i nie ma problemu z ogarnięciem akcji powieści. Przy okazji muszę pochwalić styl autorki - prosty i bez udziwnień, nawet sceny erotyczne, choć sugestywne nie są męczące, jest ich niewielka ilość i wszystkie mają uzasadnienie w fabule. I za to należą się autorce ukłony, bo udało się jej stworzyć sympatyczną książkę - takie trochę obyczajowe fantasy (chyba stworzyłam nowy gatunek literacki), które uchroniło się przed byciem paranormal romance.

Czytając książkę miałam przy okazji świetna zabawę wyszukując w niej wszelkie analogie z mitologią skandynawską, bo zbieżność imion między młodą barmanką a nordycką boginią miłości i płodności wcale nie jest przypadkowa.

Pomimo bardzo pozytywnych wrażeń po tej lekturze, raczej daruje sobie "Błękitnokrwistych" (żeby mi się wrażenia nie popsuły) natomiast z pewnością sięgnę po kontynuację "Zapachu spalonych kwiatów" jeśli takowa ujrzy światło dzienne - autorka pozostawiła bowiem otwarte zakończenie co może sugerować, że powstaną dalsze części tej historii.

Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak literanova



wtorek, 25 października 2011

Uważaj, twój pies cię obserwuje...

Poznajcie się - oto Albrecht, dla znajomych Al. Razem z Laurą, właścicielką niewielkiej agencji PR, mieszka w blokhauzie na przedmieściach Warszawy. Erudyta - inteligentny, chętnie posługuje się językiem włoskim i łaciną, zna dzieła filozofów starożytnych,ma własne zdanie na temat kina i literatury z wyższej półki ale przyznaje się również do znajomości książek i filmów z nurtu popularnego. Naturę ma może nieco melancholijną, ale jest ogólnie lubiany, a nawet można się pokusić o stwierdzenie, że jego otoczenie darzy go szacunkiem. To z grubsza byłoby tyle na jego temat...
A przepraszam, zapomniałam o najważniejszej sprawie - Al nie jest jakimś zwykłym facetem, jest czystej krwi (no prawie czystej, bo jedna z prababek zapomniała się swego czasu z mastifem brazylijskim)  bloodhoundem, zwanym w średniowieczu psem św. Huberta.

Al jest beznadziejnie zakochany w swojej pani, ale nie przeszkadza mu to w obserwacji co ponętniejszych suczek zamieszkałych w okolicy. A okolica piękna i przyjazna dla czworonogów - trawniki między blokami gdzie można pobiegać, a na wyciągnięcie łapy las stworzony wręcz do długich spacerów.
Pewnego dnia spokojnym osiedlem wstrząsa makabryczne odkrycie - przy jednej z leśnych ścieżek zostają odnalezione zwłoki dalmatyńczyka Aleksandra. Bliższe oględziny wykazują, że został on uduszony a następnie porzucony w lesie. Na psy jak również na właścicieli pada blady strach a to dopiero początek ich kłopotów.

Po raz pierwszy z Izabelą Szolc, autorką książki "Strzeż się psa" spotkałam się przy okazji zbioru opowiadań pt. "Naga" o których pisałam TUTAJ. Wydawało mi się, że wiem czego się mogę spodziewać i nastawiłam się na literaturę wymagającą i wzbudzającą ogromne emocje. Tymczasem otrzymałam coś zupełnie innego - perełkę skrzącą się dowcipem, z licznymi nawiązaniami do filozofii, literatury, kina i innych dziedzin kultury i nauki. Powieść jest zabawna i wciągająca, psie towarzystwo wykazuje niezwykłe podobieństwo do swoich właścicieli, przyjmując do siebie ludzkie wady i przyzwyczajenia. Pod wątkiem komediowo-kryminalnym kryje się jednak drugie dno. Książka, chociaż na pierwszy rzut oka opowiada o czworonogach, jest niezwykle trafnym studium nas samych, ludzi początku XXI wieku, dla których priorytetem jest sukces zawodowy, angażujących się w krótkotrwałe i mało stabilne związki, chwiejnych emocjonalnie i przede wszystkim bardzo samotnych. Jakże często najbliższą osobą staje się w takiej sytuacji pies - wierny i przywiązany do swojego pana czy pani, ale siłą rzeczy nie będący w stanie zastąpić drugiego człowieka.

Al i jego przyjaciele są bardzo spostrzegawczy i zdarza im się często plotkować o swoich właścicielach oraz ich oceniać. Niestety te oceny rzadko bywają dla nas pozytywne. I przyznam się, że czytając tę historię zastanawiałam się jakie świadectwo wystawiły by mi moje domowe psy...

Serdecznie polecam - książka zapewni wam kilka godzin doskonałej rozrywki w towarzystwie psów i ich właścicieli. A ja tymczasem czekam na kolejną książkę Izabeli Szolc - ciekawe jakie swoje nowe wcielenie nam zaprezentuje?

Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości  

poniedziałek, 24 października 2011

Prawda ukryta w zakamarkach pamięci

Rozmaici psychologowie nie od dzisiaj i nie od wczoraj zastanawiają się nad fenomenem ludzkiej pamięci. Dlaczego jedne wydarzenia, pomimo, że miały miejsce już dosyć dawno temu, pamiętamy z fotograficzną wręcz dokładnością a inne, zdecydowanie bliższe czasowo, zapominamy? Czy nasze najwcześniejsze wspomnienia wynikają z nas samych czy są tylko projekcją tego co opowiadali nam rodzice lub inni świadkowie naszych dziecięcych poczynań? Jaki wpływ na nasze dorosłe życie mają traumatyczne przeżycia z wczesnego dzieciństwa? Nauka pewnie jeszcze długo, a być może nigdy, nie znajdzie jednoznacznej odpowiedzi na te pytania - osobiście sądzę, że takiej reguły po prostu nie ma, a wszystko zależy od konkretnej osoby.

Powieść "Letni domek" autorstwa brytyjskiej pisarki Marci Willett dotyka właśnie problemów pamięci i bolesnych przeżyć z dzieciństwa. Główny bohater Matt to trzydziestokilkulatek, wschodząca gwiazda literatury fantastycznej. Jego pierwsza powieść odniosła międzynarodowy sukces i wszyscy czekają na kolejny bestseller. Tymczasem Matt cierpi na kryzys twórczy na który nakłada się dodatkowo śmierć matki oraz powracające koszmary z dzieciństwa. Ojciec Matta był korespondentem wojennym w Afganistanie i zginął kiedy Matt miał pięć lat a jego siostra Imogene była jeszcze niemowlęciem. Ich matka nie radziła sobie zupełnie ze stratą męża i przypłaciła to alkoholizmem. Szczęściem w nieszczęściu dziećmi zaopiekowała się Lottie, przyjaciółka ojca z wydawnictwa. To właśnie ona i jej szwagier Milo sprawili, że Matt i Im mieli spokojne i w miarę normalne dzieciństwo. 
Matt od zawsze miał wrażenie jakiejś wewnętrznej pustki i poczucie straty czegoś ważnego, nie potrafił jednak określić co lub kogo utracił. Przeglądając po śmierci matki jej rzeczy natrafił na plik swoich fotografii - co dziwne, na żadnej nie było jego siostry, a i on sam nie pamiętał miejsc, ubrań ani zabawek ze zdjęć. Intuicja podpowiedziała mu, że może jeżeli zdoła rozwiązać tajemnicę fotografii to będzie mógł rozprawić się z nękającymi go demonami przeszłości. Matt zostawia swoje londyńskie mieszkanie, kupuje od Milo budynek zwany Letnim Domkiem i tam w otoczeniu najbliższych, na których zawsze mógł liczyć, oraz w scenerii swojego dzieciństwa odbywa podróż w przeszłość. 

Autorka nie skupiła się tylko na problemach Matta, chociaż jest on postacią pierwszoplanową. W czasie kiedy Matt rozgrzebuje swoje wspomnienia jego siostra Im, Lottie, Milo i jego syn Nick przeżywają lepsze i gorsze chwile, które też nie pozostają bez wpływu na Matta. A przeszłość coraz szerzej otwiera swoje wrota...

Biorąc do ręki "Letni domek" nie nastawiałam się na jakąś szczególnie ambitną lekturę. A kiedy przeczytałam co na temat książki ma do powiedzenia wydawca  doszłam do wniosku, że to kolejna lekka książka na jeden wieczór. I tu czekała mnie niespodzianka. Powieść Marci Willett zdecydowani nie jest popołudniowym, lekkim czytadłem, chociaż czyta się ją rzeczywiście szybko. Autorka uniknęła częstego błędu w tego typu literaturze i stworzyła postacie wielowymiarowe - nie ma bohaterów zdecydowanie pozytywnych ani zdecydowanie negatywnych. Wszyscy popełniają jakieś błędy, przeżywają rozterki, bywają samolubni, miewają zły humor ale też nie brak wśród nich przyjaźni i miłości, która jest w stanie powiązać ze sobą obcych ludzi - Matt i jego bliscy tworzą prawdziwą rodzinę, chociaż nie są połączeni więzami krwi.

Serdecznie polecam tę książkę. Ciekawe czy uda się wam odgadnąć zagadkę fotografii przed końcem lektury Mnie się niestety nie udało... Ale to chyba tylko i wyłącznie dobrze świadczy o autorce:)

niedziela, 23 października 2011

TOP10 - ulubione serie książkowe




Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięć ulubionych serii książkowych!


Tworząc dzisiejszy ranking zastanawiałam się od ilu tomów liczy się cykl powieściowy, bo jak zaczęłam spisywać na kartce to mi wyszło ponad 20 serii, które cenię i do których lubię wracać. Wreszcie zdecydowałam się na te liczące ponad trzy tomy - dlatego brakuje tu "Cukierni pod Amorem", "Władcy pierścieni", "Trylogii" czy "Winnetou". Pominęłam też z ogromnym żalem "Przygody Dirka Pitta" Cusslera i "Jacka Ryana" Clancego oraz kryminały A. Christie - nie przeczytałam bowiem jeszcze wszystkich książek z tych serii.



Ania z Zielonego Wzgórza

Zielonooka i rudowłosa Ania Shirley zawładnęła moim sercem już bardzo dawno temu, bo jeszcze w szkole podstawowej. Początkowo przeczytałam tylko trzy tomy (Zielone Wzgórze, Avonlea i Wymarzony domek) bo tyle było w naszej szkolnej bibliotece. Wiele lat później skompletowałam sobie całą serię wydaną przez Naszą Księgarnię. Jeszcze dzisiaj często do niej wracam, bo mówcie co chcecie, ale z Ani się nie wyrasta:)



Harry Potter

Kiedy światem zawładnęła Potteromania byłam już osobą całkowicie dorosłą i pierwsze trzy tomy kupiłam w prezencie imieninowym dla syna koleżanki. A jak już kupiłam to postanowiłam przejrzeć. Skończyło się na kilku zarwanych nocach i postanowieniu zakupu książek do domowej biblioteczki. Ze względów "ekonomicznych" seria stanowi własność mojej siostry, ale mam do niej dostęp w każdej chwili. A może jak Piotrek jeszcze trochę podrośnie to sobie kupimy swój własny domowy komplet?



Jeżycjada

Książki Małgorzaty Musierowicz towarzyszyły mi od wczesnej młodości - jestem bowiem rówieśnicą młodszych Borejkówien. Jakoś najbardziej lubię te starsze części, ale i te współczesne są w porządku. Najulubieńszą postacią z serii jest Gabrysia - uważam, że byłaby świetną przyjaciółką, natomiast jakoś najmniej lubiłam Idę...



Królowie przeklęci

Historyczny cykl Maurica Druona trafił w moje ręce zupełnym przypadkiem i niemal od pierwszych stron wzbudził mój zachwyt. Dzieje rządów ostatnich Kapetyngów na francuskim tronie, klątwa templariuszy,  ludzie gotowi posunąć się do najgorszych zbrodni aby zdobyć choćby odrobinę wpływów i tocząca się na tym tle tragiczna historia miłości młodego bankiera Guccio Baglioniego i Marii de Cressay sprawiają, że czyta się ten siedmiotomowy cykl niemal jednym tchem. 



Opowieści z Narnii

Z książkami C.S. Lewisa spotkałam się też stosunkowo późno, bo już będąc w liceum. Udało mi się wtedy kupić cały komplet wydany przez PAX. Wydanie byo takie sobie, papier gruby i lekko bury, ale wszystko to byo nieważne kiedy człowiek przenosił się do Narnii i sąsiadujących z nią królestw. Kilka lat temu kupiłam sobie nowe wydanie "Opowieści" (stare niestety nie wytrzymało nadmiernej eksploatacji), które czytamy sobie z moim Piotrusiem w ramach bajki na dobranoc.



Przygody Pana Samochodzika

Zawsze lubiłam książki przygodowe. Jednym z ulubionych bohaterów młodości był pan Tomasz zwany Panem Samochodzikiem. Książki Nienackiego łączyły w sobie przygodę, historię i kryminał w wydaniu dla małolatów. Kiedy przeczytałam serię ponownie jako osoba dorosła rzuciły się w oczy ideologiczne podteksty, których nie zauważałam wcześniej - cóż to ślad czasów w których książki powstawały. Wpadły mi w ręce kolejne tomy o Panu Samochodziku tworzone przez innych pisarzy już po śmierci Zbigniewa Nienackiego, ale to już nie jest to. A seria Samochodzików wydana jakiś czas temu przez Świat Książki stoi na półce i czeka, aż Piotrek będzie na tyle duży żeby ją przeczytać i być może obdarzyć sympatią tak jak mama...
/Zdjęcie pochodzi z filmu "Pan Samochodzik i templariusze"/



Przygody Joanny

Joannę Chmielewską kocham miłością wielką o czym pisałam w którymś z poprzednich rankingów. Najlepsze wg mnie są jej starsze książki, powstałe w latach 70-tych i 80-tych. A ukochaną postacią jest oczywiście Joanna, która stale wplątuje się w jakieś niesamowite historie, szuka blondyna swojego życia, namiętnie odwiedza kasyna i tory wyścigów konnych. Najlepszym lekarstwem na chandrę jest lektura obojętnie jakiego fragmentu książek Chmielewskiej. Po połowie, góra jednej stronie chichram się jak wariatka. Co więcej, niektóre powieści znam niemal na pamięć ale nadal mnie bawią:)



Przygody Mikołajka

Pierwsze spotkanie z Mikołajkiem zaliczyłam bardzo późno, bo w latach 90-tych, co jest tym dziwniejsze, że ujrzał on światło dzienne na wiele lat przed moim urodzeniem (pierwsze polskie wydanie w 1964 roku). Jakby nie było Mikołajek i jego mali przyjaciele zawładnęli mną dokładnie. Całe szczęście, że moi uczniowie nie są tak kreatywni jak Mikołajek i jego koledzy...



Rodzina Whiteaoków

Dawno temu telewizja polska emitowała serial na motywach sagi Mazo de la Roche. Ja byłam wtedy na nia jeszcze za mała, ale moja mama zachwycała się tym cyklem. Kiedy pod koniec lat 80-tych KAW wydał te 14 książek udało nam się go skompletować (na szczęście znajoma znajomej pracowała w księgarni). Musiało minąć jeszcze kilka lat zanim go przeczytałam. A jak już pochłonęłam całą sagę zrozumiałam zachwyt mojej mamy:)



Saga o Wiedźminie

Moja znajomość fantastyki jest dosyć skromna ale staram się nadrabiać opóźnienia. Wiedźmińską sagę Sapkowskiego przeczytałam mniej więcej w tym samym czasie kiedy telewizja emitowała serial (swoją drogą skopany dokładnie). I niech kto mówi co chce - szacunek dla autora za pomysł i wykonanie.