Jedną z ulubionych książek mojego dzieciństwa była baśniowa opowieść "O królu Arturze i rycerzach Okrągłego Stołu". Nie pomnę już kto był autorem tego dzieła, pamiętam za to cudownie kolorowe ilustracje stylizowane na średniowieczne miniatury, które przedstawiały wspaniały Camelot, rycerskiego Artura, piękną Ginewrę, złotowłosego Lancelota, młodziutkiego Galahada, brodatego Merlina, Persivala, Gaweina i innych legendarnych bohaterów. Chyba się nie pomylę twierdząc, że Artur i jego rycerze to jeden z popularniejszych tematów wykorzystywanych przez rozmaitych twórców - od dzieł literackich, poprzez sztuki plastyczne na teatrze, operze i filmie kończąc. Przez szereg lat Camelot i jego mieszkańców prezentowano jako niezwykle kulturalne środowisko, bardziej przypominające renesansowy pałac niż wczesnośredniowieczny gród, sam zaś król miał być niezwykle odważny, prawy i sprawiedliwy - wizja tyleż piękna co nierealna. Dopiero ostatnimi czasy zaczęły się pojawiać utwory przedstawiające legendę arturiańską w nieco innym świetle - jako świat krwawych walk plemiennych, zniszczeń, najazdów barbarzyńców i drastycznych praktyk religijnych. Taką właśnie wizję Brytanii przedstawił nam Wojciech Zembaty w swojej debiutanckiej książce pt. "Koniec pieśni".
Król Artur czasy swojej największej świetności ma już za sobą - to sterany życiem, chory człowiek. Jego kraj nękają sascy najeźdźcy, Merlin opuścił go już kilka lat wcześniej, Ginewra jest zamknięta w klasztorze a resztki drużyny Okrągłego Stołu błąkają się po świecie w poszukiwaniu Świętego Graala. Władcą opiekuje się Bedevir, młodzieniec, którego znęciła legenda Camelot i jego rycerzy - niestety to już przeszłość, a on sam zamiast rycerskich czynów musi pielęgnować umierającego króla. Artur po raz ostatni zbiera siły i staje do walki z Sasami, jednak ginie w bitwie pod Kamlann. Bedevir zaś wynosi z pola walki niezwykłą i cenną rzecz - Ekskalibur, legendarny miecz Artura. Ponieważ nie ma po co wracać do Camelot wyrusza w drogę do rodzinnego domu.
We współczesnej Warszawie do szkolnego psychologa Łukasza Klimeckiego zgłasza się młody chłopak - Igi, którego dręczą niezwykle realistyczne koszmary - do tego stopnia, że na jego ciele pojawiają się rany odniesione w starciach z sennymi widziadłami. Co więcej w ręce Igiego dostaje się tajemniczy artefakt - tork, naszyjnik nasycony niezwykle silna magią. Łukasz początkowo nie traktuje zbyt poważnie swojego pacjenta, jednak sytuacja się zmienia, kiedy ktoś bestialsko morduje całą rodzinę Igiego a on sam staje się głównym podejrzanym. W niewinność chłopaka wierzy tylko Alina, jego dziewczyna.
Jak potoczą się losy Bedevira i Igiego? Czy zdołają unieść brzemię odpowiedzialności, która na nich spadła? I wreszcie czy można zmienić bieg historii? To tylko część pytań po odpowiedź na które odsyłam do książki.
Z debiutami literackimi różnie bywa, więc biorąc książkę do ręki trochę się obawiałam jednak wystarczyło kilkanaście stron aby moje obawy się rozwiały a lektura pochłonęła mnie całkowicie. Autor stworzył spójną i dopracowaną wizję Brytanii w VI wieku po Chrystusie, ukazał zderzenie kultury celtyckiej z barbarzyńskimi Sasami, okrasił to wszystko magią i tajemnicą uzyskując barwną i ciekawą opowieść. Fragmenty współczesne są zarysowane równie ciekawie, a bohaterowie, nawet epizodyczni, zapadają w pamięć. Nie ustrzegł się Wojciech Zembaty pewnych potknięć, ale nie są to jakieś rażące błędy, więc można je złożyć na karb nie do końca ukształtowanego warsztatu artystycznego.
Mam nadzieję, że autor nie każe zbyt długo czekać na kolejną swoją książkę, bo szkoda by było gdyby się taki potencjał zmarnował...
Król Artur czasy swojej największej świetności ma już za sobą - to sterany życiem, chory człowiek. Jego kraj nękają sascy najeźdźcy, Merlin opuścił go już kilka lat wcześniej, Ginewra jest zamknięta w klasztorze a resztki drużyny Okrągłego Stołu błąkają się po świecie w poszukiwaniu Świętego Graala. Władcą opiekuje się Bedevir, młodzieniec, którego znęciła legenda Camelot i jego rycerzy - niestety to już przeszłość, a on sam zamiast rycerskich czynów musi pielęgnować umierającego króla. Artur po raz ostatni zbiera siły i staje do walki z Sasami, jednak ginie w bitwie pod Kamlann. Bedevir zaś wynosi z pola walki niezwykłą i cenną rzecz - Ekskalibur, legendarny miecz Artura. Ponieważ nie ma po co wracać do Camelot wyrusza w drogę do rodzinnego domu.
We współczesnej Warszawie do szkolnego psychologa Łukasza Klimeckiego zgłasza się młody chłopak - Igi, którego dręczą niezwykle realistyczne koszmary - do tego stopnia, że na jego ciele pojawiają się rany odniesione w starciach z sennymi widziadłami. Co więcej w ręce Igiego dostaje się tajemniczy artefakt - tork, naszyjnik nasycony niezwykle silna magią. Łukasz początkowo nie traktuje zbyt poważnie swojego pacjenta, jednak sytuacja się zmienia, kiedy ktoś bestialsko morduje całą rodzinę Igiego a on sam staje się głównym podejrzanym. W niewinność chłopaka wierzy tylko Alina, jego dziewczyna.
Jak potoczą się losy Bedevira i Igiego? Czy zdołają unieść brzemię odpowiedzialności, która na nich spadła? I wreszcie czy można zmienić bieg historii? To tylko część pytań po odpowiedź na które odsyłam do książki.
Z debiutami literackimi różnie bywa, więc biorąc książkę do ręki trochę się obawiałam jednak wystarczyło kilkanaście stron aby moje obawy się rozwiały a lektura pochłonęła mnie całkowicie. Autor stworzył spójną i dopracowaną wizję Brytanii w VI wieku po Chrystusie, ukazał zderzenie kultury celtyckiej z barbarzyńskimi Sasami, okrasił to wszystko magią i tajemnicą uzyskując barwną i ciekawą opowieść. Fragmenty współczesne są zarysowane równie ciekawie, a bohaterowie, nawet epizodyczni, zapadają w pamięć. Nie ustrzegł się Wojciech Zembaty pewnych potknięć, ale nie są to jakieś rażące błędy, więc można je złożyć na karb nie do końca ukształtowanego warsztatu artystycznego.
Mam nadzieję, że autor nie każe zbyt długo czekać na kolejną swoją książkę, bo szkoda by było gdyby się taki potencjał zmarnował...
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości wydawnictwa
Znak literanova
To prawda - były potknięcia, ale debiut Zembatego bardzo udany. Książka mi się podobała i mam nadzieję, że autor już pracuje nad kolejną ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Jak wynika z recenzji książka ciekawa i z kręgu moich zainteresowań :)
OdpowiedzUsuńKsiążka jak najbardziej dotyka tematyki, która lubię. No i mam coś wspólnego z bohaterem - jak walczę po nocach z zombiakami w snach też zostają mi nie raz ślady :D hahah
OdpowiedzUsuńBardzo lubię historie wywodzące się z legendy o Królu Arturze ;) Z chęcią chwycę za pozycję, jeśli tylko wpadnie mi w ręce ;)
OdpowiedzUsuńO, znów Artur! Mam właśnie na tapecie trylogię arturiańską Cornwella, po Zembatego na razie nie sięgam, bo mi się całkiem pomiesza :)
OdpowiedzUsuń