niedziela, 23 października 2016

Kiedy wali się świat trzeba wziąć sprawy w swoje ręce

To przedpołudnie było dla Emilii Przecinek, autorki poczytnych romansów, nadzwyczaj pechowe - po pierwsze w łazience znalazła test ciążowy (na szczęście z negatywnym wynikiem), który musiała wykonać jej szesnastoletnia córka (innych kobiet w wieku produkcyjnym w domu nie było); po drugie: dyrektor technikum do którego uczęszczał jej siedemnastoletni syn poinformował ją, że chłopak zostanie relegowany ze szkoły ze skutkiem natychmiastowym, a jakby tego było mało mąż, co do którego sądziła, że jest w delegacji, zadzwonił z informacją, że znalazł sobie nową miłość i odchodzi. 
Co może zrobić nieszczęsna istota na którą spada tyle kłopotów? Popełnić samobójstwo albo zalać się w pesteczkę. Emilia, zasadniczo abstynentka, wybiera to drugie rozwiązanie...

Najnowsza książka Olgi Rudnickiej pt. "Granat poproszę" rozpoczyna się od takich rewelacji, ale nie myślcie, że to wszystkie kamienie, które los rzuca pod nogi głównej bohaterce. Nic z tych rzeczy. Kiedy tylko Emilia upora się z kacem gigantem dowiaduje się, że Cezary, jej mąż, nie zapłacił trzech rat kredytu za mieszkanie (bagatela, prawie 10 tysięcy), że od jakiegoś czasu na wspólne konto wpływają tylko jej zarobki oraz, że musi zmienić koncepcję swojej najnowszej powieści, żeby lepiej wpisać się w oczekiwania czytelniczek. Prawdziwa polka zacznie się jednak, kiedy na pomoc porzuconej i zdesperowanej kobiecie przybędzie jej agentka Wiesława, mama Adela oraz teściowa Jadwiga. Takiej drużynie nie dałby rady zaprawiony w boju komandos, a co dopiero mówić o małej (w sensie dosłownym) kobietce...

"Granat poproszę!" to kolejna komedia kryminalna w której przestępstwo (a nawet kilka przestępstw) są punktem wyjścia do stworzenia zwariowanej historii, skrzącej się dowcipnym językiem (zarówno w dialogach jak i w narracji) i pełnej humoru sytuacyjnego. 
Jak zwykle u pani Olgi w powieści pojawia się całkiem spore grono ciekawych i oryginalnych bohaterów. 
Postacią pierwszoplanową jest w zasadzie Emilia, bo w końcu to jej świat zawalił się na głowę, jednak pierwsze skrzypce grają dwie starsze panie czyli Adela i Jadwiga. Panie się nie lubią do tego stopnia, że wspólnie zapraszane są tylko na wigilię i obydwie (co prawda z różnych powodów, ale jednak) nie przepadają za Emilią. Nieszczęście jakie spotkało córkę jednej a synową drugiej oraz ich wspólne wnuki doprowadza do zawieszenia broni i zespołowego działania, co prowadzi do wielu zabawnych nieporozumień. 
Młode pokolenie reprezentują dzieci Emilii i Cezarego, czyli Klemens i Krystyna, przez wszystkich nazywane Kropeczkiem i Kropką. To typowe nastolatki, nie pozbawione jednak zmysłu praktycznego i inteligencji. Muszą sobie poradzić z zaistniałą sytuacją oraz z nadaktywnymi babciami - szczególnie Kropeczek ma przechlapane, bowiem obydwie panie uznają, że bez przysłowiowej "męskiej ręki" chłopak stoczy się, zacznie pić, palić albo nawet, o zgrozo, zostanie gejem. Co prawa porzuconym sierotą Kropeczek został ledwie kilka dni wcześniej, ale babcie bardzo poważnie biorą się za prostowanie wnuczkowego charakteru.

Olga Rudnicka po raz kolejny udowadnia, że potrafi pisać ciekawe i zabawne książki. Tym razem wątek komediowy wziął co prawda górę nad tym kryminalnym, ale myślę, że fanom pisarki w żaden sposób nie będzie to przeszkadzać.

Serdecznie polecam :) 

7 komentarzy:

  1. Jak zawsze po lekturze książki tej Autorki uśmiech nie schodzi z twarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Liczę na to, że i ja się będę dobrze bawić. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo wysoko postawiłam poprzeczkę poprzedniej książce, czyli "Były sobie świnki trzy" i niestety zawiodłam się. Jednak tak interesująco napisałaś o tej nowości, że chyba sięgnę po nią szybciej, niż planowałam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że przypadnie ci do gustu. Jedno jest pewne - jest całkiem inna niż "Świnki".

      Usuń
  4. Świnki były świetne, tę książkę też przeczytam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)