wtorek, 4 października 2016

Chyłka, Zordon i Trybunał Konstytucyjny

Na Podhalu spadł śnieg, a u mnie na blogu mróz. O przepraszam - Mróz. Remigiusz Mróz.

Chyłka powraca do pracy w kancelarii Żelazny & McVay, co więcej zostaje w niej partnerem. Co prawda jej awans obwarowany jest pewnymi warunkami, jednak pani adwokat nie zamierza się tym przejmować. Tym bardziej, że jej zażyłość z tequilą, tudzież innymi napojami wysokoprocentowymi trwa w najlepsze. 
Kordian pilnuje swoją byłą patronkę, jednak nie ma możliwości towarzyszyć jej przez 24 godziny na dobę, poza tym musi przecież pracować i przygotowywać się do egzaminu adwokackiego...

Najnowszy tom serii o Chyłce i Zordonie nosi tytuł "Immunitet" i przenosi nas w świat wielkiej polityki. 
Oto Sebastian Sendal - najmłodszy w historii sędzia Trybunału Konstytucyjnego, człowiek popierany przez partię rządzącą, akceptowany również przez opozycję, autor kilku opracowań, jednym słowem człowiek sukcesu. I oto cała jego kariera staje pod znakiem zapytania - prokuratura oskarża go o zabicie człowieka, a koledzy sędziowie postanawiają uchylić broniący go przed odpowiedzialnością prawną immunitet. Sebastian zwraca się o pomoc do swojej koleżanki ze studiów Joanny Chyłki...

Wydawać by się mogło, że sprawa jest prosta - zabójstwa dokonano kilka lat wcześniej w Krakowie a Sendal oświadcza, że pod Wawelem był tylko raz, w zupełnie innym czasie, a jego alibi potwierdza żona. Sędzia nie znał też swojej domniemanej ofiary, więcej - nie miał z denatem żadnych wspólnych znajomych ani zainteresowań, obracali się w zupełnie odmiennych kręgach.
O co więc chodzi? Spisek w kręgach władzy? Mafijne porachunki? A może jednak sędzia Sendal nie jest tak kryształowy jak się wydaje?

O ile w poprzednim tomie wiodącą postacią była Chyłka, o tyle w "Immunitecie" ciężar bycia główną postacią spadł na Zordona. To on (co prawda z mecenasem Bucheltem) reprezentuje Sendala w sądzie, to na nim spoczywa budowanie linii obrony, nawet wbrew swojemu klientowi, to wreszcie on musi się zmierzyć z ciemną stroną życia pana sędziego. Zordon radzi sobie całkiem nieźle, widać że szkoła Joanny przynosi efekty, jednak chwilami sprawa go przerasta - ma gorsze momenty, daje się zaskoczyć czy źle interpretuje niektóre fakty. Na szczęście może liczyć na Joannę.  Oczywiście jeśli przypadkiem pani adwokat nie przedawkuje procentów.

Jak już wspomniałam na początku "Immunitet" to czwarta powieść z serii. Można się pokusić o stwierdzenie, że autorowi właściwie udało się utrzymać poziom, książka jest ciekawa, akcja trzyma w napięciu a rozwiązanie sprawy wcale nie jest oczywiste i zaskakuje czytelnika. Właściwie to wszystko prawda...
Otóż to - kluczowe jest tu słowo "właściwie". Bo pomimo tych wszystkich wymienionych przeze mnie wyżej określeń (które są jak najbardziej adekwatne dla tej powieści) nie miałam przy lekturze szybszego bicia serca, nie zarywałam nocy (no dobrze, tu akurat zadziałały kłopoty ze wzrokiem), nie podczytywałam książki w czasie smażenia naleśników (co miało miejsce przy okazji "Kasacji") - ogólnie zeszło mi z tym "Immunitetem" ponad tydzień, gdzie normalnie taką powieść łykam w dwa, góra trzy, wieczory. 
Zastanawiałam się dlaczego tak się stało i mam wrażenie, że miejscami jest ta powieść zwyczajnie przegadana, bohaterowie, szczególnie Zordon i Kormak chadzają gdzieś opłotkami głównego wątku i trochę to dezorientuje.
Myślę, że nie wykorzystał też autor do końca wątku ojca Joanny - "Cymelium Chyłki" nieźle mną potrząsnęło i czekałam co będzie dalej, a tu właściwie nic... No chyba, że w kolejnym tomie się coś podzieje - bo temat jak najbardziej rozwojowy jest.

I jeszcze jedno - zakończenie jest takie, że człowiek już zaczyna odliczać dni do kolejnego tomu. Autorze drogi tak się nie robi!!!

5 komentarzy:

  1. Dzięki za recenzję. :) A wątek jak najbardziej na przyszły tom – inaczej musiałbym poszerzyć Immunitet o minimum sto stron... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo jestem ciekawa jak się potoczą dalsze losy Chyłki. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach czytelniczych i to bliskich :)

    OdpowiedzUsuń
  4. W zasadzie Twoją opinię mogłabym w całości skopiować i napisać u siebie :) Książka jest dobra, ale nie na tyle by czytać na jednym wdechu, mało tego, w samym środku jest za dużo o co najmniej 100 stron - przegadanych i wkurzających (pewnie wiesz, o jakich mówię). Może to celowe zagranie autora, jednak jestem zwolenniczką bardziej skondensowanych powieści. Oczywiście wszystko to nie zmienia faktu, że czekam niecierpliwie na kolejny tom.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgadzam się z Tobą w 100%, też miałam takie same spostrzeżenia:) do książki wracałam 3 razy...

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)