niedziela, 11 listopada 2018

Byłam sekretarką Marszałka, czyli Kazimiery Iłłakowiczówny wspomnienia o Piłsudskim

Dzisiejsze święto przywodzi na myśl tych, którzy stali się architektami naszej niepodległości, a wśród nich na czoło wysuwa się Józef Piłsudski. Jego nazwisko padało dzisiaj wielokrotnie w czasie rozmaitych wieców, spotkań i akademii. Na temat Komendanta powstało wiele opracowań i artykułów a swoje wspomnienia o nim przelało na papier całe grono mu współczesnych - tak przyjaciół i współpracowników jak i antagonistów.

Jedną z osób, które zechciały się podzielić swoimi przeżyciami związanymi z osobą Piłsudskiego była Kazimiera Iłłakowiczówna, znana i ceniona poetka, która przez dziewięć lat (1926 -1935) była jego osobistą sekretarką. 
Poetka poznała przyszłego Marszałka w czasach przedwojennych, kiedy mieszkał w Krakowie a ona sama studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Jej starsza siostra Barbara wynajmowała pokój u państwa Piłsudskich a Kazia ją tam odwiedzała. Później przyszła wojna, drogi Iłłakowiczówny i Piłsudskiego się rozeszły, aby spleść się ponownie po wydarzeniach przewrotu majowego. Pani Kazimiera pracowała wtedy w Ministerstwie Spraw Zagranicznych a Józef Piłsudski zrezygnowawszy z prezydentury (Zgromadzenie Narodowe wybrało go na to stanowisko 31 maja 1926 r.) stanął na czele Ministerstwa Spraw Wojskowych. Wtedy przypomniał sobie o egzaltowanej panience, która w międzyczasie wydała kilka tomików poezji i stawała się jedną z najważniejszych przedstawicielek literatury polskiej okresu międzywojennego. Zaproponował jej stanowisko osobistej sekretarki, a Iłłakowiczówna, pomimo początkowych oporów propozycję przyjęła i stała przy boku Marszałka aż do jego śmierci.
Napisana w 1936 roku "Ścieżka obok drogi" to wspomnienia poetki z tamtego okresu.

Muszę się przyznać, że książka Iłłakowiczówny to jeden z najdłużej leżakujących u mnie "połkowników"- czekała prawie 30 lat...
Do jej lektury podchodziłam z pewną rezerwą, bowiem Piłsudski, pomimo swoich niepodważalnych zasług, do moich ulubieńców nie należy niestety. Tymczasem spotkałam się z opinią, że wspomniana książka to pochwalny pean na jego cześć więc nie do końca wiedziałam czego oczekiwać. 

Okazało się, że faktycznie uwielbienie dla Marszałka jest bardzo widoczne, pisarka omija pewne niewygodne fakty z jego biografii (chociażby rozwód i powtórne małżeństwo) ale tak naprawdę Piłsudskiego jest w tej opowieści niewiele...
Autorka pisze głównie o swoich odczuciach, o ludziach z którymi miała styczność w czasie pracy (miło wypowiada się na ten przykład o Wieniawie, natomiast do Becka czuje wyraźną niechęć), opowiada o realiach urzędu czy swoich obowiązkach, wspomina jakieś nie bardzo istotne szczegóły (np. rozwodzi się nad serwisem do herbaty który Piłsudski odziedziczył po swoim poprzedniku w ministerstwie) i, co mi szczególnie zgrzytało, dydaktyzuje i napomina na potęgę, ocierając się niekiedy o banał. 
Tak więc gdyby ktoś chciała się dowiedzieć z tej książki jakichś istotnych szczegółów dotyczących Piłsudskiego srodze się rozczaruje.

Tym co ratuje tę książkę jest język,którym została napisana - Iłłakowiczówna faktycznie jest mistrzynią słowa. Chociaż zdecydowanie wolę jej wiersze niż tę akurat prozę.

1 komentarz:

  1. Podzielam Twój brak uwielbienia do marszałka, ale mam ochotę na taką międzywojenną lekturę. Chyba poszukam na allegro

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)