Że dział fantastyki pod nazwą "science fiction" to zupełnie nie moje klimaty wiem od dawna. Z tego powodu wszelkich obcych, podróże w hiperprzestrzeni, inteligentne roboty i tym podobne omijam łukiem szerokim. Aliści dnia pewnego moja niechęć do s-f wzięła sobie chyba wolne, bo tylko tym można wytłumaczyć fakt, że oisaj zaproponował mi lekturę jednej ze swoich ulubionych książek, a ja wiedząc co zacz (to, że nie czytuję s-f nie oznacza, że nie znam ze słyszenia najważniejszych autorów i tytułów zaliczanych do tego gatunku) propozycję przyjęłam. I z tego miejsca chcę gorąco podziękować za pożyczkę, bo dzięki temu przeczytałam wspaniałą książkę:)
W związku z grożącym Ziemi przeludnieniem większość państw przyjęła prawo zezwalające rodzinom na posiadanie dwójki dzieci. Rodzinna Wigginów otrzymuje od władz pozwolenie na posiadanie trzeciego dziecka i na świat przychodzi Andrew Wiggin, nazywany przez wszystkich Enderem. Zezwolenie nie zostało wydane ot, tak sobie - testy i badania genetyczne przeprowadzone na dwójce starszych dzieci wykazały, że Trzeci może stać się tym, który ocali ludzkość w zbliżającej się wojnie z Robalami.
Kilkadziesiąt lat wcześniej udało się co prawda przetrzymać dwie inwazje, ale dla rządzących nie jest tajemnicą, że Robale są inteligentną rasą i wyciągnęły wnioski z dotychczasowych zmagań, więc na czele ziemskiej armii musi stanąć ktoś wyjątkowy, perfekcyjnie wyszkolony i błyskotliwy.
Proces przygotowania Endera do tej odpowiedzialnej misji rozpoczyna się niemal od chwili jego urodzenia, chłopiec ma wszczepiony specjalny czujnik rejestrujący każdą sekundę jego życia, a wszystkie jego poczynania są dogłębnie analizowane. Kiedy kończy sześć lat trafia do Szkoły Bojowej a jego szkolenie nadzoruje pułkownik Graff. Czy uda mu się zrobić idealnego dowódcę z małego chłopca? Czy Ender wytrzyma szkolenie? I najważniejsze - czy zdąży sie wyszkolić zanim nadejdzie prawdziwe niebezpieczeństwo?
Książkę czytałam niemal z zapartym tchem - autor stworzył ciekawą, dynamiczną opowieść, nie przesadził z opisami, a i terminologia techniczno-naukowa jest zrozumiała dla laika. Jednak przygotowania do nieuchronnej walki, symulacje bitew i mordercze ćwiczenia to tylko tło, na którym toczy się najważniejszy proces - transformacja jakiej poddawany jest Ender. Chłopiec od samego początku jest manipulowany przez dorosłych, umiejętnie izolowany od innych dzieci, nie ma przyjaciół, inni kadeci szanują go lub się go boją, a niektórzy wręcz nienawidzą. Jeżeli tylko przyzwyczai się do jakichś reguł te zostają natychmiast zmienione, w życiu Endera nie ma stabilizacji, musi żyć w ciągłym napięciu co stymuluje jego mózg do wysiłku, który grozi wręcz samozniszczeniem.
Bardzo ważna w szkoleniu Endera jest gra komputerowa, w którą gra w czasie wolnym. Wydawać by się mogło, że to zwyczajna, gra strategiczna, jednak nie jest to do końca prawdą. Chłopiec pokonując kolejne poziomy poznaje tak naprawdę siebie, swoje lęki i niedoskonałości, bywa, że świat wirtualny przenika do realnego a powodowane grą senne koszmary mogłyby pokonać nawet dorosłego - to również służy rozwojowi Endera, można by powiedzieć, że jego życiem kieruje dewiza autorstwa Nietzschego "Co nas nie zabije o nas wzmocni". Kres ludzkich możliwości to chyba najbardziej nieoznaczony moment i niewiele trzeba aby przekroczyć tę niezwykle cienką linię pomiędzy tym co możliwe a tym co nieosiągalne, nauczyciele Endera przez cały okres jego szkolenia balansują na tej linii chcąc stworzyć superstratega.
Książkę dedykuję wszystkim miłośnikom gatunku, nie miłośnikom również (mój przykład świadczy, że im też "Gra Endera" może się spodobać) oraz, trochę przewrotnie, nadambitnym rodzicom i nauczycielom - pomyślcie co robicie swojemu dziecku/uczniowi stawiając przed nim zbyt duże przrszkody.
Gra Endera - książka moejej młodości :) Przed laty zrobiła na mnie ogromne wrażenie (choć przez jej kontynuacje nie przebrnęłam), muszę koniecznie do niej wrócić i to przed ekraniazacją.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja jestem mocno ciekawa tej ekranizacji.
UsuńDo tej pory z s-f miałam podobnie jak Ty, a bardzo mi brakuje czegoś wciągającego. Niestety, ostatnio mało czytam i trafiam na same przeciętne tytuły. Widzę, że książka jest dość wiekowa. Ciekawe jak z jej dostępnością.
OdpowiedzUsuń"Gry" u mnie w bibliotece nie było, ale to wieś jest i sporo rzeczy nie mamy. W mieście może łatwiej będzie dostać:)
UsuńPewnie masz rację, chociaż ja już nie pamiętam kiedy ostatnio w bibliotece byłam. Jakoś oduczyłam się wypożyczania. Muszę czytać swoje. :)
Usuńw bibliotekach często można dostac stare wydania Carda :)
UsuńAle się porobiło sentymentalnie: na Dowolniku o audiobooku 'Mówcy Umarłych' (kontynuacja 'Gry') u ciebie Ender himself... normalnie chyba sobie wypożyczę dalsze części, chociaż podobno to już nie to.
OdpowiedzUsuńNo i tyle lat czekania na ekranizację... skandal!
Pozdrawiam
Sporo się tych lat uzbierało - ale miejmy nadzieję, że warto było czekać. Ja w każdym razie bardzo jestem ciekawa jak "Gra" będzie wyglądać na ekranie.
UsuńCieszę się, że książka przypadła do gustu :). A co do kolejnych części, to ZDECYDOWANIE nie polecam.
OdpowiedzUsuńoj tam, "Mówca umarłych", choć totalnie inny, też ma swoją Cardowską magię ;))
UsuńO, świetna książka. "Mówca umarłych" też mi się podoba - i to BARDZO.
OdpowiedzUsuńCzytałam Twoją recenzję - wygląda jakbyśmy sie umówiły na Endera:)
UsuńPo przeczytaniu Twojej nabrałam ochoty na odświeżenie sobie "Gry Endera", w wersji audio :)
UsuńPolecałem ci "Grę Endera" daaaawnooo temu... :P
OdpowiedzUsuńAle dopiero ja ją namówiłem :)
UsuńFenrir - polecałeś, prawdę mówisz. Tyle, że u nas w bibliotece nie było, a i pożyczyć też nie bardzo od kogo.
UsuńAle najważniejsze, że przeczytałam i zachwyt wyraziłam:)
Oisaj - namówiłeś i co najważniejsze pożyczyłeś, więc już nie mogłam się zasłaniać brakiem dostępu;)