W Krakowie właśnie zakończyły się kolejne Targi Książki.
Podobnie jak w ubiegłym roku byłam na nich z moimi gimnazjalnymi dzieciakami. Na szczęście są już na tyle duże, że mogłam ich puścić samopas (chociaż co jakiś czas spotykaliśmy się i dzielili wrażeniami) i coś samej też zobaczyć.
Kto raz był na Targach ten wie jak to jest - duszno, ciasno i gorąco, tłumy ludzi, wąziutkie alejki i inne tego typu przyjemności. Ale pomimo tych wszystkich niedogodności co roku wracam bo to przecież Targi - niesamowita atmosfera, tysiące książek, które tylko czekają żeby je wziąć do ręki i czytać, czytać, czytać...
I tylko jedna rzecz nurtuje mnie już od trzech lat - jakim trzeba być mózgowcem, żeby budynek w którym odbywa się taka impreza zlokalizować na takim zadupiu, bez dojazdu (bo tę uliczkę to trudno nazwać dojazdem) i z parkingiem mniejszym niż pod byle marketem. Aż strach pomyśleć co by się działo gdyby wybuchł pożar czy jakiś inny wypadek się przydarzył.
Po raz drugi towarzyszył mi mój syn - głównie ze względu na Ewę Wachowicz, która jest jego ulubioną telewizyjną kucharką. Ale ogólnie młody załapał w ubiegłym roku bakcyla więc nawet gdyby pani Ewy nie było to i tak na Kraków by pojechał.
Wyjazd z młodzieżą ma jeden niezaprzeczalny plus - jechaliśmy autokarem, więc dojechaliśmy pod samą halę. Chwilę poczekaliśmy, a wiatrzysko było ogromne, i weszliśmy do budynku. I tu pierwsza niespodzianka - ochrona sprawdziła nasze bagaże, pani wpuszczająca nas do budynku pokrzyczała (do nas, nie na nas) a moje dzieciaki tak skołowało, że jak karnie stały w parach do kontroli tak później równie karnie i w parach podeszły do szatni a następnie bez szmeru (i dalej w parach...) ruszyły w kierunku hali Wisła. Chyba trzeba coś takiego w szkole wprowadzić...
Same wędrówki po sali to wiadomo jak wyglądają, ale na szczęście byliśmy z Piotrkiem świetnie przygotowani - spisane w domu godziny dyżurów autorskich i numerów stoisk ułatwiły nawigację między stoiskami. Jak było widać na zdjęciach:
|
Gimnazjaliści spokojnie jak baranki stoją parami w kolejce do szatni ;) |
|
"Groch z kapustą" kupiliśmy w czerwcu aż w Pelplinie i wlekliśmy tę cegłę przez pół Polski do domu. Ale się opłaciło - pani Elżbieta była szczerze zdziwiona, że to mamy, bo książka aktualnie właściwie nie do zdobycia. |
|
Nie dotykać Zenka! |
|
Renata Piątkowska podpisuje swoją książkę. Będzie prezentem dla mojej siostrzenicy. |
|
Książka Wiesława Drabika również powędruje do Uli. |
|
Państwa Kuźmińskich udało mi się zaskoczyć egzemplarzem jednej z ich najstarszych książek czyli "Klątwy Konstantyna" |
|
Po sali krążyły rozmaite maskotki. |
|
Przypadkowe spotkanie zaowocowało nabyciem książki i autografem Davida Gaboriauda |
|
Zdjęcie z Gandalfem to targowa tradycja |
|
Moje chłopaki (syn i siostrzeniec) zaskoczyli pana ze stoiska znajomością historii misia Wojtka |
|
Taki kapelusz ponoć pomaga podróżować w czasie |
|
I wydało się - Thor tak naprawdę jest dziewczyną... |
|
To spotkanie było już od dawna marzeniem Piotrka |
|
Jeden z ulubionych bohaterów dzieciństwa |
|
A to już Ulka z przywiezioną z Targów książeczką |
Ależ zazdroszczę możliwości bycia na Targach. :)
OdpowiedzUsuńTargi mają niesamowitą atmosferę, wynagradzającą niedogodności :)
OdpowiedzUsuńZa rok zmienimy chyba na stolicę. Choć pewnie, jak znam życie, obskoczymy obydwie imprezy :P Fajna fotorelacja :) Ja w tym roku na żywioł, za to Starszy ze skrupulatnie realizowanym planem :)
OdpowiedzUsuń