poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Książka do torebki

Gdyby komuś wpadło do głowy zrobić wśród osób które mnie znają sondę pt. „Wymień jedną rzecz, którą Ania ma na pewno w swojej torebce” to podejrzewam, że znakomita większość odpowiedziałaby, że książkę. Faktycznie jest to jedyny stały element mojego osobistego bagażu bowiem klucze, pieniądze, karty bankomatowe i telefon noszę najczęściej w kieszeniach albo beztrosko zapominam zabrać z domu.

Te książki przydają się po to żeby nie tracić czasu na przerwie w szkole, zająć czymś oczy na klasówce, coby młodzieża mogła skorzystać z „pomocy naukowych”, nie nudzić się na zebraniu, odseparować się od narzekających współtowarzyszy niedoli w poczekalni u lekarza i w wielu jeszcze innych sytuacjach. Większość z wymienionych przeze mnie sytuacji związana jest z pewnym brakiem ciszy i spokoju więc w związku z tym idealna „torebkowa” książka to taka, której akcja nie jest zbyt zawiła, bohaterów jest rozsądna ilość, nie jest nadmiernie wzruszająca (mam oczy na tzw. mokrym miejscu i zdarza mi się popłakać sobie przy lekturze) i najlepiej, żeby była pisana prostym językiem, bo na słownik wyrazów obcych w moim torebkowym bałaganie nie ma miejsca.

Idealną książką do tego celu w ciągu ostatnich dwóch tygodni  był „Portret w bieli” Nory Roberts. Jest to pierwsza część cyklu „Kwartet weselny”, który opowiada o czterech przyjaciółkach prowadzących firmę organizującą śluby. Bohaterką tego tomu jest Mackensie Elliott, przez przyjaciół nazywana Mac, będąca ślubnym fotografem. Mac panicznie boi się poważnych związków gdyż jej rodzice rozwiedli się gdy była małą dziewczynką a później jeszcze kilkakrotnie zawierali związki małżeńskie. A tymczasem na jej drodze staje Carter Maguire, brat jednej z klientek, który kiedyś w latach szkolnych podkochiwał się w Mac. Czy Mac podejmie ryzyko i zwiąże się z Carterem i jaki wpływ na tę znajomość będzie miała jej toksyczna matka – no, nie odpowiem na te pytania bo nie będę Wam odbierała przyjemności przy czytaniu tej książki.

Bardzo lubię Norę Roberts, szczególnie jej futurystyczne kryminały pisane pod pseudonimem J.D. Robb, ale i po inne książki też chętnie sięgam. Może to nie jest literatura na miarę literackiego Nobla, ale przecież sama autorka do takich zaszczytów nie pretenduje. Jej powieści pokochało miliony kobiet na świecie i nie jest to tylko tani chwyt reklamowy. Zamówiłam sobie już w bibliotece kolejne tomy kwartetu, ale kolejka do nich jest długa i kręta…

A co od jutra będzie królować w mojej torebce? Jeszcze nie wiem, ale jak się już zdecyduję i przeczytam to z pewnością kilka słów o tej książce napiszę. 

22 komentarze:

  1. Bardzo chciałam przeczytać tą serię, mam nadzieję że w końcu mi się uda.
    Ja też w torbie ZAWSZE mam książkę, żeby się nie zanudzać podczas godzinnej jazdy tramwajem i autobusem:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, nie ma jak N. Roberts :)
    ja też zawsze tacham książki :)
    albo hafty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie też w torebce królują książki i kalendarz :) a seria "Kwartetu" czeka na swoją kolej :) kiedyś myślę, że czas się na to znajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nic nie czytałam Nory Roberts, ale za to lubię Twoje recenzje i chyba na razie tak zostanie, choć nie mówię, nie. Jak mi wpadnie w ręce, to kto wie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Z chęcią przeczytam:). Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Izuś - nauczyłam się noszenia przy sobie jakiejś czytanki w czasach liceum, właśnie przy okazji korzystania z komunikacji miejskiej w Krakowie:)

    Sabinka - no nie ma:) Ja rękodzieła nie noszę, bo jako osoba leworęczna nigdy się porządnie nie nauczyłam tych różnych robótkowych sztuczek...

    Archer - życzę Ci, żebyś ten czas znalazła jeszcze przed emeryturą. Ale teraz będziesz miała zmasowany atak "Włóczykijki" więc Roberts nie ma co liczy na Twoje zainteresowanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Znam ten syndrom książki torebkowej. Mój Luby doszedł już do tego, żejeśli tylko moja torebka wyda mu się za ciężka lub zbyt kanciasta (czyli prawie codziennie;)) przeprowadza dochodzenie pod tytułem: "Jakie to znowu opasłe tomiszcze tachasz i czy nie było w domu nic mniejszego?";) Chociaż akurat za panią Roberts nie przepadam, więc raczej "Portretu w bieli" nie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Patrycja - zarumieniłam się:)

    Kasandra - :o)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moreni - mnie zasadniczo o sam fakt noszenia przy sobie książek chodziło - tytuł był dziełem przypadku:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Roberts jeszcze nic nie czytałam, ale muszę w końcu przeczytać jakąś jej książkę, bo jest tak zewsząd zwykle polecana, że wstyd nie spróbować ;) Ja również mam syndrom targania ze sobą wszędzie jakiejś książki w torebce. Może mi nie starczyć miejsca w torebce na jakieś inne rzeczy, ale książka musi się znaleźć tak, czy siak ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kwartety przeczytałam trzy, bo tez lubię książki Nory Roberts. Ale nie te JJ Robb-owe. I nie te o wampirach... Najbardziej te jednotomowe i trylogie irlandzkie... :)

    A w torebkach noszę czasem i dwie książki. Ale ja mam duże torebki...

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Daria - jeżeli nie czytałaś nic Nory Roberts to ja proponuję "Niebo Montany" - to wg mnie najlepsza książka tej autorki.

    Dabarai - nawet nie wiedziałam, że o wampirach też pisała... Ja oprócz wspomnianych w tekście kryminałów najbardziej lubię takie dwie trylogie "Klucze" i "W ogrodzie". Zresztą inne też...

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja też zawsze ze sobą brałam i biotę książki ;)
    Tylko, że zawsze biorę to co czytam no i ludzie często na mnie dziwnie patrzyli ;)

    Książka wydaje się być ciekawa więc będę na nią polować ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Po Norę Roberts w ciemno sięgam i się jeszcze nie zawiodłam, w przeciwieństwie do tych co są na miarę literackiego Nobla :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Bujaczek - ja nie zawsze mogę wziąć to co aktualnie czytam, bo nie umiem się całkiem wyłączyć od otaczającego świata a nie każdą książkę da się czytać z narzekającą hipochondryczką nad głową... Zresztą ja zawsze czytam kilka książek równocześnie:)

    Toska - głupio to zabrzmi, bo blog jakby nie było literacki jest - ale z powojennych noblistów zaliczyłam w miarę udane spotkanie (najczęściej jednorazowo) z twórczością 6 na 67 - w tej szóstce jest Miłosz i Szymborska... Przez innych niestety nie przebrnęłam...

    OdpowiedzUsuń
  16. W mojej torebce też zawsze, ale to zawsze jest książka. Mogę nie wiąć kluczy, notatek na uczelnię, dowodu, legitymacji studenckiej, baaa nawet karty miejskiej przez co ostatnio musiałam zapłącić mandat kanarowi, ale książka zawsze jest i znajduje się tam chyba automatycznie ;)
    Czytałam kilka książek Nory Roberts i zapamiętałąm je jako miłe romansidła :) Akurat dla rozrywki i złapania oddechu.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  17. I w mojej torebce zawsze znajdzie się książka. Staram się rozdzielać, - opasłe tomy do czytania w domu, coś lżejszego w treści i objętości biorę ze sobą.
    Kiedyś się nie powstrzymałam, upchałam "Pod kopułą" King`a, ponad 900 stron :)

    Norę Roberts bardzo lubię, czytałaś może Cykl "W ogrodzie"? Jeśli nie, polecam :)

    OdpowiedzUsuń
  18. książka w torebce to jakiś must have u mnie:) dlatego nie wiem co to mini torebeczki, tylko zawsze mi szkoda okładek oryginalnych więc opakowuję czytane książki w swoje robione okładki:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Może nie zawsze noszę ze sobą książkę, ale na podróż zabieram obowiązkowo - coś lekkiego (i pod względem wagi i gatunku). Nory Roberts jeszcze nic nie czytałam, tak się czaję jakoś.

    OdpowiedzUsuń
  20. Przyjemnostki - czyli rozumiemy się w 100%

    Kinga - "W ogrodzie" czytałam i bardzo mi się podobało. Ale 900-stronnicową książkę upchnąc, no, no można sobie kręgosłup od ciężaru skrzywić...

    Kaś - w mojej "torebce" oprócz własnego bałaganu często noszę jeszcze po kilka zeszytów lub ćwiczeniówek moich uczniów - mąż doradza mi zakup takiego alpinistycznego plecaka, to wtedy już wszystko mi się zmieści...

    Agnesto - w podróż też biorę książkę, ale tylko do pociągu, bo niestety w samochodzie odzywa się choroba lokomocyjna...
    A Nora Roberts fajna jest...

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam Norę Roberts - i je romansy i thrillery no i serię o Eve Dallas. A co do zawartości torebki ... przy zakupie kolejnej zawsze pierwszy warunek - pakowność, bo nawet najładniejsza na nic się mi przyda gdy jednej, a zazwyczaj więcej, książek nie pomieści.

    OdpowiedzUsuń
  22. Wyłamuję się. Nie noszę książek w torebce. Za to zawsze mam zeszyt i długopis, jakbym chciała zapisać jakieś przemyślenia czy machnąć opinię na temat dzieła właśnie przeczytanego.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)