Do książek Terrego Pratchetta nie trzeba mnie specjalnie przekonywać. To taka fantastyka jaką lubię najbardziej - trochę magii, trochę przygód, nietuzinkowi bohaterowie i niesamowite poczucie humoru autora sprawiają, że z dziką radością poznaję kolejne odsłony Świata Dysku. O tym, że Terry Pratchett pisze również powieści z zakresu fantastyki naukowej wiedziałam, ale jakoś nie mnie do nich nie ciągnęło, tym bardziej, że za s-f nie przepadam. Na całe szczęście (bez zastanowienia i z rozpędu) zapisałam się w biblionetkowej "wędrującej książce" na dwie pozycje pana Terrego, które okazały się fantastyką naukową, ale taką raczej lekką i, co może być nieco zaskakujące, pochłonęłam niemal jednym tchem.
Pierwsza z tych książek to tom o dramatycznym tytule "Tylko ty możesz uratować ludzkość". Powieść to pierwszy tom przygód dwunastolatka imieniem Johnny i przeznaczona jest dl młodego czytelnika, ale i dorosłym można ją polecić.
Johnny to przeciętny chłopak: chodzi do szkoły, ma kilku najbliższych przyjaciół, a jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu są gry komputerowe. Szczególnie lubi te spod znaku wojen z kosmitami, więc łatwo zrozumieć jego zaskoczenie kiedy okazuje się, że najnowsza gra, którą dostał od kolegi nie działa. To znaczy działa, ale nie tak jak powinna - na ekranie komputera, zamiast floty obcych najeźdźców z kosmosu pojawia się informacja, że kosmici się poddają, a Johnny, który przyjmuje ich kapitulację, bierze na siebie obowiązek (dziwnym trafem kosmici wiedzą coś na temat konwencji genewskich) opieki nad jeńcami i przeprowadzenia ich bezpiecznie do granicy światów (naszego i ich).
Książka lekka, łatwa i przyjemna. Autor puszcza oko do czytelnika - pełno w niej nawiązań do klasyki, nie tylko literackiej. Ja akurat wyłowiłam te najbardziej charakterystyczne dzieła - "Gwiezdne wojny", "Obcy", "Star Trek" czy "Gra Endera". Osoby bardziej siedzące w temacie pewnie znajdą wiele innych wątków.
Na uwagę zasługuje kreacja głównego bohatera - Johnny jest tak doskonale przeciętny, że wręcz niezauważalny w grupie innych nastolatków. Wyzwanie przed którym staje zmusza go do podjęcia działań, często niekonwencjonalnych, i wyjścia z bezpiecznego azylu własnego pokoju. Chłopiec ma jednak pewną bardzo ważną umiejętność, której niestety rak nie tylko ludziom młodym. Otóż Johnny potrafi słuchać -kosmici wysłali swoją wiadomość o poddaniu się do wszystkich użytkowników gry, jednak tylko on na nią zareagował. Johnny w ciągu kilku dni przechodzi szybki kurs odpowiedzialności za swoje decyzje, ale również za tych, których los spoczywa w jego rękach.
Tak jak pisałam wyżej - książka przede wszystkim dla młodszej młodzieży. Świetna rozrywka, ale i materiał do przemyślenia.
Druga książka Terrego Pratchetta, którą miałam okazję przeczytać w niedalekiej przeszłości to "Długa Ziemia" napisana wespół ze Stephenem Baxterem, znanym autorem książek fantastyczno-naukowych.
Na początek takie pytanie - co można zrobić z ziemniaka? Oczywiście pierwsze odpowiedzi będą zapewne kulinarne - frytki, chipsy, placki ziemniaczane, zalewajkę, ruskie pierogi. No ewentualnie alkohol, ale to długo by trwało, bo zacier i takie tam... Co jeszcze? Hmm... Ziemniaki można przeznaczyć na paszę dla zwierząt gospodarskich. I chyba tyle...
Okazuje się, że nie do końca. Otóż mili państwo z ziemniaka, niewielkiego pudełka oraz kilku drucików można sobie zrobić krokera. Co to takiego? Ano, to takie ustrojstwo przy pomocy którego można sobie wędrować do światów równoległych. A takowych jest niezliczona ilość. Te najbliższe są bardzo podobne do tego który znamy - oczywiście bez żadnych śladów ingerencji człowieka, te dalsze oferują już całkowicie nieznane na "podstawowej Ziemi" rośliny, zwierzęta, formacje geologiczne i... niebezpieczeństwa.
Joshua Valiente to jeden z nielicznych ludzi, który ma zdolność wędrówki pomiędzy światami bez konieczności używania krokera. Wraz z tajemniczym Lobsangiem przemierza na specjalnym sterowcu kolejne światy - ich celem jest dotarcie do krańców Ziemi. Prowadzą obserwacje, zbierają próbki, od czasu do czasu ingerują w sytuację którą zastają na kolejnych miejscach postoju, ale przede wszystkim rozmawiają i uczą się od siebie - to swego rodzaju paradoks, bowiem Lobsang jest sztuczną inteligencją i teoretycznie jego wiedza jest nieograniczona. Tymczasem po raz kolejny okazuje się, że człowiek jest istotą nieprzewidywalną i Lobsang, który początkowo próbuje narzucić Joshui swój punkt widzenia, musi wziąć na to poprawkę i zacząć traktować mężczyznę jako równorzędnego partnera.
Książka całkiem niezła, powstała już jej kontynuacja pt. "Długa wojna" i chyba szykuje się następna. Kontynuacja znaczy się szykuje. Czy polecam? Właściwie tak, chociaż mało tu "cukru w cukrze", żeby zacytować pewnego klasyka. Ten kto będzie chciał tu znaleźć typowy styl i język Pratchetta będzie zawiedziony niestety...
Ja nie przepadam za książkami Pratchetta. Kilka razy próbowałam, ale bardzo szybko odkładałam, bo mnie po prostu męczyły. Jedynie udało mi się przeczytać "Trzy Wiedźmy", które rzeczywiście mi się podobały ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Pratchetta, szczególnie serię Świat Dysku. Tych dwóch utworów jeszcze nie czytałam, muszę nadrobić zaległości:)
OdpowiedzUsuńPratchetta bardzo lubię, choć czytałam jak na razie tylko początkowe części "Świata Dysku". Fajny humor, brytyjski to coś, co lubię, a zainteresowanie tymi dziwnymi, kolorowymi książkami zapoczątkował u mnie mój tata. :D
OdpowiedzUsuń"Długiej ziemi" jeszcze nie czytałam, bo z początku nieco niepewnie podchodziłam do tej serii, ale postaram się nadrobić. :)
Uwielbiam Pratchetta, ma niesamowity dar do pisania książek - nieodwracalnie zauroczył mnie swoim błyskotliwym stylem pisania pełnym humoru, ale nie idiotycznego jak w wielu przypadkach. Ma w sobie "to coś", co mnie niezaprzeczalnie przyciąga do niego. Pierwszej książki nie miałam okazji czytać, drugą już tak - mogę powiedzieć, że spodobała mi się bardzo. Nie mogę tego powiedzieć o dalszej części "Długiej wojnie", bo była bardzo słabiutka, niestety. Ale mimo tego wszystkiego dalej go uwielbiam i z niecierpliwością czekam na kolejne książki oznaczone jego nazwiskiem. :)
OdpowiedzUsuń