Tancerki wirujące w niekończących się piruetach, drobne kroczki wykonywane na czubkach palców, podskoki, które robią wrażenie zatrzymanych w czasie, zwiewne kostiumy i porywająca muzyka - wiele osób oglądających przedstawienia baletowe nie zdaje sobie sprawy jakim wysiłkiem okupiona jest lekkość i zwiewność, którą obserwujemy na scenie.
Ania Bednarek, bohaterka książki "Przyjaciółki ze Staromiejskiej", której autorką jest Anna Mulczyńska jest gwiazdą zespołu baletowego w Toronto - primabaleriną, żeby użyć fachowego określenia. Wiele lat ciężkiej pracy, ćwiczeń i wyrzeczeń zaczęło przynosić wyczekiwane efekty - rozpoznawalną twarz, główne role w przedstawieniach i całkiem niezłą sumkę na koncie. Również w życiu prywatnym Ania jest szczęściarą - uwielbiający ją narzeczony i ślub do którego zostało już tylko kilka tygodni to najważniejsze powody do radości.
Niestety los paskudnie zakpił z panny Bednarek - zawaliła ważną premierę, narzeczony odszedł a ona sama z kilkoma walizkami, w które spakowała swoje kanadyjskie życie wylądowała w rodzinnym mieście gdzieś w Polsce. W mieście gdzie nikt właściwie na nią nie czeka - przez kilka lat jej nieobecności wiele się zmieniło, rodzeństwo ma swoje problemy, pani Anastazja, dawna nauczycielka i najbliższa Ani osoba już nie żyje, a dawny ukochany jest w nowym związku. Ania musi sama przeanalizować swoje dotychczasowe życie i podjąć decyzję o tym co będzie robić dalej. A może pomoże jej w tym tajemniczy nieznajomy, którego spotyka co jakiś czas na swojej drodze?
"Przyjaciółki ze Staromiejskiej" to w pewnym sensie kontynuacja "Powrotu na Staromiejską", ale od razu uspokajam - bez problemu można czytać nie znając poprzedniego tomu. Ja w każdym razie nie miałam żadnych problemów z ogarnięciem o co chodzi.
Chociaż główną bohaterką jest Ania to równorzędną rolę wyznaczyła autorka Weronice - aktualnej dziewczynie Edka, byłego narzeczonego Ani. Weronika, pomimo, że jest osobą pewną siebie i przebojową czuje się zagrożona i jej obawy mają pewne uzasadnienie. Ania staje się częścią ich życia i niby od niechcenia udowadnia Weronice, że dla Edka była (a może i nadal jest) kimś ważnym...
Pomimo wątków uczuciowych książka Anny Mulczyńskiej to przede wszystkim powieść obyczajowa, a jej bohaterów zajmują sprawy raczej mało romantyczne: remont spalonej restauracji, poszukiwanie pracy, problemy ze skarbówką, poważna choroba - to tylko kilka z problemów z którymi muszą się borykać.
Autorka miała ciekawy pomysł na tę książkę - oprócz historii obyczajowej zawarła w niej wiele wiadomości na temat baletu (tak techniki tańca jak i fabuły najbardziej znanych dzieł) ale również rękodzieła. Weronika jest bowiem właścicielką sklepiku pod nazwą "Robótkowo" oraz utalentowaną hafciarką opracowującą nowe wzory na potrzeby pewnego branżowego czasopisma. Powrót Ani zbiegł się w czasie z pracą nad kalendarzem z haftami przedstawiającymi najsłynniejsze role baletowe.
Książka ma właściwie tylko jedną, ale dosyć istotną wadę. Nie przekonuje mnie mianowicie kreacja głównej bohaterki. Ania Bednarek to chwilami dwie całkowicie odmienne osoby - rozdwojenie jaźni jak nic... Wiadomo tragiczne przeżycia, utrata pracy i narzeczonego nie pozostają bez wpływu na człowieka, ale chwilami miałam wrażenie, że tą dziewczyną kieruje nie rozpacz, ale czysta, wyrachowana złośliwość. Szczególnie jest to widoczne w jej kontaktach z Weroniką. Poza tym ogólnie nie polubiłam jej, chociaż to akurat nie jest zarzut - trudniej chyba stworzyć główną bohaterkę, której czytelnicy nie będą lubić niż taką, która wzbudza ogólną sympatię.
Pomimo tego mankamentu uważam, że powieść Anny Mulczyńskiej to dobra książka, a jeśli ktoś interesuje się baletem albo szuka inspiracji do robótkowych wyzwań to zdecydowanie powinien po nią sięgnąć.
Chociaż główną bohaterką jest Ania to równorzędną rolę wyznaczyła autorka Weronice - aktualnej dziewczynie Edka, byłego narzeczonego Ani. Weronika, pomimo, że jest osobą pewną siebie i przebojową czuje się zagrożona i jej obawy mają pewne uzasadnienie. Ania staje się częścią ich życia i niby od niechcenia udowadnia Weronice, że dla Edka była (a może i nadal jest) kimś ważnym...
Pomimo wątków uczuciowych książka Anny Mulczyńskiej to przede wszystkim powieść obyczajowa, a jej bohaterów zajmują sprawy raczej mało romantyczne: remont spalonej restauracji, poszukiwanie pracy, problemy ze skarbówką, poważna choroba - to tylko kilka z problemów z którymi muszą się borykać.
Autorka miała ciekawy pomysł na tę książkę - oprócz historii obyczajowej zawarła w niej wiele wiadomości na temat baletu (tak techniki tańca jak i fabuły najbardziej znanych dzieł) ale również rękodzieła. Weronika jest bowiem właścicielką sklepiku pod nazwą "Robótkowo" oraz utalentowaną hafciarką opracowującą nowe wzory na potrzeby pewnego branżowego czasopisma. Powrót Ani zbiegł się w czasie z pracą nad kalendarzem z haftami przedstawiającymi najsłynniejsze role baletowe.
Książka ma właściwie tylko jedną, ale dosyć istotną wadę. Nie przekonuje mnie mianowicie kreacja głównej bohaterki. Ania Bednarek to chwilami dwie całkowicie odmienne osoby - rozdwojenie jaźni jak nic... Wiadomo tragiczne przeżycia, utrata pracy i narzeczonego nie pozostają bez wpływu na człowieka, ale chwilami miałam wrażenie, że tą dziewczyną kieruje nie rozpacz, ale czysta, wyrachowana złośliwość. Szczególnie jest to widoczne w jej kontaktach z Weroniką. Poza tym ogólnie nie polubiłam jej, chociaż to akurat nie jest zarzut - trudniej chyba stworzyć główną bohaterkę, której czytelnicy nie będą lubić niż taką, która wzbudza ogólną sympatię.
Pomimo tego mankamentu uważam, że powieść Anny Mulczyńskiej to dobra książka, a jeśli ktoś interesuje się baletem albo szuka inspiracji do robótkowych wyzwań to zdecydowanie powinien po nią sięgnąć.
Balet to raczej nie moje klimaty i jakoś nie przekonuje mnie niespójność głównej bohaterki. Co by nie było wciąż poszukuję dobrych polskich autorów, więc się muszę zastanowić nad lekturą ;)
OdpowiedzUsuńTeż czytałam książkę bez znajomości pierwszego tomu i chyba przez to ci nieco mi brakowało... Ale to i tak dobra lektura
OdpowiedzUsuńAnia chwilami mnie denerwowała a o balecie bardzo przyjemnie mi się czytało, mimo że na żywo nie widziałam nigdy to pięknie wyglądają przecież baleriny :)
Ta seria chodzi za mną od pewnego czasu, zwróciłam uwagę na okładkę, jak zawsze ale i opis fabuły brzmi interesująco. Na pewno w przyszłości przyjrzę się bliżej zarówno "Powrotowi na Saromiejską" jak i "Przyjaciółkom ze Staromiejskiej" :)
OdpowiedzUsuńżałuję, że nie kupiłam pierwszej części jak miałam okazję. Lubię czytać za kolejką...
OdpowiedzUsuńWidziałam niedawno zdjęcie stóp kobiet tańczących balet. Coś koszmarnego. To udowadnia, że balet nie jest taki łatwy, choć piękny. Rozejrzę się za tą książką, choć najpierw za tomem pierwszym. Dawno nie czytałam takiej powieści, aż zaczynam tęsknić. :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciepło wspominam pierwszą część, a już w drugiej opinii dotyczącej części drugiej czytam, że z główną bohaterką jest "coś nie tak", że relacje między paniami Weroniką i Anną są niewiarygodne. Szkoda.
OdpowiedzUsuń