Jest rok 1956. W Liverpoolu kilku nastolatków zakłada zespół skifflowy pod nazwą "The Quarrymen". Chłopcy grywają gdzie się da - w przypadkowych lokalach, na festynach, na prywatkach, w pubach. Pierwszy płatny występ miał miejsce w klubie "The Cavern" - omal nie stał się przy okazji ostatnim, bowiem, pomimo wyraźnego zakazu właściciela, chłopcy zagrali rockową piosenkę. W 1960 roku zespół zmienia nazwę oraz rodzaj granej muzyki - ostatecznie porzuca skiffle na rzecz rock'a'rolla. Przez kilka lat skład zespołu ewoluuje, aż w końcu w 1962 ustala się ostatecznie: John Lennon, Paul McCartney, George Harrison oraz Ringo Starr czyli "The Beatles".
Świat ogarnia beatlemania, a rynek muzyczny po obydwu stronach Atlantyku przez kolejne lata zostaje zdominowany przez czwórkę z Liverpoolu.
Tim Riley jest amerykańskim krytykiem muzycznym. W 2011 roku wydana została opracowana przez niego biografia Johna Lennona pt. "Lennon. Człowiek, mit, muzyka", której polska edycja ukazała się kilka tygodni temu.
Monumentalne dzieło (ponad 700 stron) to niezwykle drobiazgowa historia jednego z najważniejszych muzyków XX wieku, wzbogacona o szerokie tło obyczajowe i społeczne. Autor wykonał ogromną pracę rekonstruując niemal dzień po dniu czterdzieści lat życia Lennona. Opierał się oczywiście na bogatym materiale źródłowym, oraz na wspomnieniach osób z otoczenia muzyka - w tekście znajdziemy sporo anegdot o Johnie i jego zespole, analizę jego utworów wreszcie omówienie problemów osobowościowych, które nękały go właściwie od dzieciństwa.
Przyznam się, że kiedy zobaczyłam opasłe tomiszcze to aż westchnęłam z zachwytu - lubię piosenki Beatlesów, podziwiam geniusz kompozytorski tandemu Lennon - McCartney i zwyczajnie byłam ciekawa jak chłopak z robotniczej dzielnicy staje się ikoną kultury i uznawanym autorytetem.
Cała biografia podzielona jest na trzy części, odpowiadające trzem etapom w życiu Lennona - "Przed Beatlesami", "Z Beatlesami" i "Po Beatlesach". Początek lektury nastrajał optymistycznie - historia rodziców Johna, brak stabilizacji, dzieciństwo i młodość spędzona w domu ciotki, pierwsze próby muzyczne, spotkanie z Georgem i Paulem, występy w Hamburgu, wreszcie ostateczne ukształtowanie się zespołu - autor może i dosyć często odchodził od głównego bohatera, ale z drugiej strony to rodzina i środowisko ukształtowały przyszłą gwiazdę.
Jednak im dalej tym było gorzej. W drugiej części Tim Riley poszedł już na całość i biografia jednego człowieka przekształciła się w monografię zespołu, a miejscami w opracowanie dotyczące całej brytyjskiej i amerykańskiej sceny muzycznej lat 60-tych. W takim nawale mniej lub bardziej istotnych informacji Lennon zwyczajnie zginął i bywało, że przedzierałam się przez kilka a nawet kilkanaście stron tekstu zupełnie nie związanych z bohaterem publikacji.
Riley jest krytykiem muzycznym, nic więc dziwnego, że ważna jest dla niego analiza utworów, które wyszły spod ręki Lennona. I nie tylko jego - w książce znajdzie czytelnik również sporo fachowych uwag o kompozycjach McCartneya (co jest jeszcze ewentualnie zrozumiałe) oraz Dylana, Presleya, Beach Boys, Rolling Stones i jeszcze kilku innych (co już nie do końca jest związane z tematem). Tymczasem dla przeciętnego wielbiciela Beatlesów (a do takich się zaliczam) szczegóły techniczne powstawania kompozycji stanowią sprawę drugorzędną, najważniejszy jest tekst i muzyka. Pomijając, że duża część tych wywodów dla laika jest po prostu mało zrozumiała. I tak już do końca, z tą tylko zmianą, ze trzecia część książki zdominowana jest przez Yoko Ono...
Niestety, z przykrością stwierdzam, że mocno mnie ta książka wymęczyła. Myślę, że gdyby ją "odchudzić" o 1/3, wyrzucić fragmenty zupełnie niezwiązane z Lennonem i Beatlesami, a nawet część informacji o zespole (bo pisanie o tym gdzie George jeździł na wakacje to już za dużo szczęścia jak na jeden raz...) to byłoby to z zyskiem dla całej publikacji.
I jeszcze jedno - zupełnie nie wiem komu tę książkę polecić. Bo zagorzały fan raczej nie znajdzie tu nic nowego, a ktoś, kto dopiero chce zasilić grono wielbicieli Johna Lennona i The Beatles może polec przygnieciony tą książkową cegiełką. No chyba, że rozłoży sobie lekturę na kilka miesięcy, a przy czytaniu będzie się wspomagał nieśmiertelną muzyką chłopców z Liverpoolu. Książka podana w ten sposób ma szansę się spodobać.
Niestety, z przykrością stwierdzam, że mocno mnie ta książka wymęczyła. Myślę, że gdyby ją "odchudzić" o 1/3, wyrzucić fragmenty zupełnie niezwiązane z Lennonem i Beatlesami, a nawet część informacji o zespole (bo pisanie o tym gdzie George jeździł na wakacje to już za dużo szczęścia jak na jeden raz...) to byłoby to z zyskiem dla całej publikacji.
I jeszcze jedno - zupełnie nie wiem komu tę książkę polecić. Bo zagorzały fan raczej nie znajdzie tu nic nowego, a ktoś, kto dopiero chce zasilić grono wielbicieli Johna Lennona i The Beatles może polec przygnieciony tą książkową cegiełką. No chyba, że rozłoży sobie lekturę na kilka miesięcy, a przy czytaniu będzie się wspomagał nieśmiertelną muzyką chłopców z Liverpoolu. Książka podana w ten sposób ma szansę się spodobać.
Nie jestem fanka tego typu ksiazek, wole posluchac sobie ich muzyki, aczkolwiek ciekawy post ! Zapraszam do siebie, jestem tu nowa ! : http://66blackholestreet.blogspot.be/
OdpowiedzUsuńTwoja opinia jest kolejną opinią nie zachęcającą do sięgnięcia po tę pozycję. Dziękuję za ostrzeżenie, bo lubię i biografię i tę serię wydawniczą i pewnie gdyby nie wasze opinie i ja męczyłabym się nad książką. Pogodnych i spokojnych Świąt życzę
OdpowiedzUsuńWolę posłuchać piosenek Lennona, zwłaszcza "Yesterday". Za biografiami nie przepadam.
OdpowiedzUsuńBiografie jakoś mnie nie kręcą. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie lubię tej serii. Zraziłam się (kilka razy).
OdpowiedzUsuńTroszkę Cię pomęczę - http://setna-strona.blogspot.com/2015/04/jedenascie-bardzo-trudnych-pytan.html
I tym sposobem odwiedziona zostałam od przeczytania tej książki, zresztą, ta seria nie miała dobrych recenzji (np Słonimski). Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńNie należę do fanek zespołu, mimo moich dobrych chęci, więc ta książka raczej nie dla mnie :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Nie jestem fanką zespołu, więc raczej nie sięgnę, niemniej recenzja rzetelna, więc będę Cię odwiedzać. Obserwuję :)
OdpowiedzUsuńja również nie jestem ich fanką, ale książkę może przeczytam jeśli wpadnie w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie:
http://books-jewellery-leisure.blogspot.com/
Już w kilku recenzjach przeczytałam, że autor tej książki chciał w niej za dużo przekazać i wyszła mu publikacja trochę o Lennonie, trochę o Beatlesach i trochę o latach 60., czyli o niczym.
OdpowiedzUsuń