czwartek, 14 kwietnia 2011

Miłość w jeszcze dawniejszym Paryżu - "Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux"

 
Jakiś czas temu recenzowałam na tym blogu powieść Aleksandra Dumasa syna pt. „Dama kameliowa”. Dosyć istotną rolę w tej książce pełni XVIII-wieczny romans księdza Antoniego Prevosta „Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux”. Kiedy odkryłam, że w mojej gminnej bibliotece jest ta książka postanowiłam ją przeczytać.
Zanim przejdę do treści książki wypadałoby powiedzieć kilka słów o autorze, którego życie mogłoby być fabułą nie jednego a kilku romansów. Urodzony pod koniec XVII wieku w szlacheckiej rodzinie, ukończył kolegium jezuickie i postanowił zostać księdzem. Dosyć szybko jednak zmienia plany i wstępuje do wojska. Tam również nie zagrzewa długo miejsca, wraca do klasztoru, znów z niego ucieka do wojska gdzie zdobywa patent oficerski aby wreszcie zdecydować się ostatecznie na karierę duchowną. Niestety jego przełożeni nie do końca mu ufają, tak, że w wyniku nieporozumienia ksiądz Prevost ucieka do Anglii a stamtąd przeprawia się do Holandii, gdzie wydaje swoje pierwsze dzieła. Z powodu skandalu opuszcza Holandię i przez Anglię wraca do Francji gdzie udaje mu się uzyskać przebaczenie dawnych grzechów. Jego awanturnicza natura daje jeszcze raz znać o sobie i po raz kolejny musi opuścić ojczyznę. Po kilkuletnim pobycie w Brukseli i Frankfurcie wraca, tym razem już ostatecznie, do Francji, zostaje przeorem w Saint-Georges-de-Gesne gdzie w spokoju pędzi ostatnie lata swego życia.

Antoni Prevost napisał kilkadziesiąt powieści, jednak najsłynniejszym jego dziełem jest „Historia Manon Lescaut i kawalera des Grieux”. Narratorem jest tytułowy kawaler, opowiadający historię swej tragicznej miłości do pięknej acz płochej Manon. Autor wyposażył swojego bohatera w pewne szczegóły swojej biografii – des Grieux planuje bowiem karierę duchowną z której rezygnuje po poznaniu Manon, razem z kochanką i jej bratem prowadzi rozrywkowe życie w Paryżu, a gdy w sakiewce zaczyna brakować pieniędzy zdobywa je przy karcianym stoliku. Bezgraniczna miłość jaką Manon ponoć darzy swojego kawalera nie przeszkadza jej w poszukiwaniu zamożniejszego protektora. Jej odejście załamuje kochanka, który jednak dosyć szybko wybacza niewiernej i już w zupełnej zgodzie i harmonii planują jak oszukać bogatego wielbiciela wdzięków dziewczyny. Dalsze losy Manon i kawalera to ciąg wzlotów i upadków, które zmierzają do tragicznego finału.

Książka napisana jest pięknym, barwnym językiem. Autor nie ustrzegł się niestety przed nadmierną egzaltacją – te wszystkie omdlenia, potoki łez, tkliwe uczucia i najszczersza przyjaźń ze strony osób widzianych po raz pierwszy w życiu mogą być dla współczesnego czytelnika śmieszne, jednak w czasach kiedy powieść powstała były czymś zupełnie normalnym. Powieść ma wartką  akcję, bohaterowie ciągle pakują się w nowe kłopoty, jesteśmy świadkami pojedynków, ucieczek z więzienia i gwałtownych rodzicielskich interwencji.
I jedyne co mnie drażniło to ten nieszczęsny kawaler – przecież on zwyczajnie się prosił, żeby go robić w konia. Manon nie jest szczególnie inteligentna ale okłamuje go na każdym kroku a ten fajtłapa przyjmuje wszystkie jej krętactwa za dobrą monetę. Wie, że dziewczyna go zdradza i zamiast machnąć na nią ręką leje strumienie łez i tylko czeka żeby do niego wróciła. Książka ujrzała światło dzienne w 1731 roku a więc 280 lat temu. Mimo wszystko jednak jakoś nie mogę uwierzyć, że ówczesne kobiety mogły szaleć za mężczyznami pokroju kawalera des Grieux…

 Czytając zastanawiałam się czy Manon go kiedykolwiek kochała i doszłam do wniosku, że może na początku znajomości była oczarowana nim i jego uwielbieniem ale dość szybko jej przeszło. Pięknymi słowami i najgorętszymi nawet zapewnieniami miłości nie można się najeść, pięknie ubrać czy zabawić a to było dla Manon najważniejsze. Bo tak naprawdę to panna Lescaut kochała siebie i tylko siebie.

4 komentarze:

  1. Kiedyś polecano mi tę książkę, potem jej tytuł umknął pomiędzy innymi, ale teraz już go sobie zapisałam

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki nie czytałam, uprzedzę od razu. Ale odniosę się do tego fajtłapy - my jesteśmy z boku, czytelnicy, wiemy lepiej:) Ale bohaterowie mocą autora są zaślepieni miłością. Jak choćby Sinuhe. Jestem w stanie to zrozumieć :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kasia - :)

    Agnes - pewnie masz rację:) "Egipcjanin Sinuhe" grzecznie czeka na półce na swoją kolej...

    OdpowiedzUsuń
  4. No to jak się doczeka, zobaczysz, jakie ten facet znosił głupoty popełniane przez kobiety, jak baranek potulnie... :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)