Dawno już nie miałam takiego mętliku w głowie jak po przeczytaniu książki Jakuba Ćwieka pt. "Liżąc ostrze". Skończyłam ją wczoraj, dałam sobie 24 godziny na przemyślenie i... dalej nie wiem co o niej sądzić. Bo ja generalnie takich książek nie lubię a tę przeczytałam z zainteresowaniem. Cóż albo mnie się gusta zmieniają albo to zasługa świetnego autora, znanego mi do tej pory tylko ze słyszenia.
Zaczyna się jak powieść sensacyjno-kryminalna. Główny bohater, Kacper Drelich, to policjant rozpracowujący gang handlujący bronią. Akcja kończy się porażką a sam Kacper trafia do swoistego "pokoju przesłuchań" skąd udaje mu się jednak wydostać. W czasie ucieczki zabija przesłuchującego go bandytę, jednak kiedy na miejscu pojawiają się inni policjanci nie znajdują zwłok a jedynie wypalony ślad w kształcie ludzkiego ciała. Tymczasem brutalnie pobity Kacper trafia do szpitala, a po opatrzeniu obrażeń kolega odwozi go do domu gdzie czekają na niego żona i synek. Szybko okazuje się, że oprócz siniaków odczuwa jeszcze inne skutki swojej przygody, mianowicie koszmarne halucynacje i sny. Kacper początkowo bierze je za objaw działania narkotyków, którymi naszprycowano go aby wydobyć informacje potrzebne gangowi. Jednak zwidy nie mijają, co więcej, zaczynają mieć znamiona proroczych snów i mężczyzna jest coraz bliższy szaleństwa. Jakby tego było mało w mieście pojawia się psychopatyczny morderca, kryjący sie za maską fauna i coraz więcej śladów wskazuje na to, że Kacper odgrywa kluczową rolę w jego działaniach.
Początek powieści jest taki sobie, jednak w miarę rozwoju akcja wciąga na całego i bardzo trudno jest się od książki oderwać.
Świat przedstawiony przez Jakuba Ćwieka jest w jakiś sposób nierzeczywisty. Pomijając już fakt, że nie wiadomo gdzie toczy się akcja (w tekście jest wzmianka o statkach i o dokach, więc można założyć, że to jakieś portowe miasto jest), to i o życiu głównych bohaterów niewiele wiemy. I nie tylko my - Kacper tak naprawdę nie ma żadnych wspomnień sprzed 19-tych urodzin, zupełnie jakby znalazł się na ziemi znikąd, jako dorosły mężczyzna. Coś na temat jego przeszłości wie ksiądz Jan, jezuita, który pomagał mu zanim Kacper stanął na nogi, dostał się do policji i założył rodzinę. Być może zrozumienie tego co się dzieje tu i teraz będzie możliwe dopiero wtedy, kiedy Drelich odkryje tajemnicę swojego pochodzenia. Tymczasem psychodeliczne wizje przeplatają się coraz częściej ze światem rzeczywistym i w pewnej chwili przestaje być jasne czy coś się dzieje naprawdę, czy to tylko projekcja kacprowej wyobraźni.
"Liżąc ostrze" to powieść z pogranicza kryminału i horroru, choć w pewnym momencie dosyć wyraźnie skręca w stronę fantastyki. Można odnieść wrażenie, że autor nie do końca wiedział co chce stworzyć i dlatego pomieszał gatunki literackie. I ta mieszanina, chociaż nieco ryzykowna, okazała się całkiem ciekawa - do tego stopnia, że ja, będąc zdeklarowaną przeciwniczką horrorów, przeczytałam tę książkę niemal jednym tchem. I wreszcie zrozumiałam dlaczego tak mnie drażni zapach papierosów mentolowych...
No widzisz, jakich mamy świetnych pisarzy :) Dzięki polskiemu autorowi przekonujesz się do horrorów :) Poczytaj jeszcze Stefana Dardę i wsiąkniesz.
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Ćwiek z czasem obniżył loty. Kłamca numer 4 był bardzo słaby :(
OdpowiedzUsuń