środa, 30 września 2015

Marple - Poirot 1:0:

Kończy się wrzesień, który z założenia miał być "Wrześniem z kryminałem" - nie do końca się udało (chociaż jakieś kryminałopodobne lektury były...), więc niech chociaż końcówka będzie z przytupem ;)
A kto jest najlepszym kryminalistą? No cóż... Tylko Agatha :)

W czasie weekendu udało mi się przeczytać dwie jej książki, a mianowicie "Wielką czwórkę" z Poirotem oraz "Trzynaście zagadek" gdzie prym wiedzie panna Marple. Tym razem zdecydowanie wygrywa Jane Marple :)

**********************************************

Panna Marple mieszka co prawda w niewielkiej wiosce jednak uważa, że obserwacje poczynione wśród jej mieszkańców dają jej obraz całego świata. Bo chociaż dekoracje mogą być różne to natura ludzka raczej się nie zmienia... Co więcej, opierając się na owych obserwacjach panna Marple potrafi rozwiązać najbardziej zagmatwane zagadki kryminalne...

"Trzynaście zagadek" to właściwie zbiór opowiadań, których głównym motywem są takie właśnie historie opowiadane w gronie znajomych. Opowiadający musi znać rozwiązanie, a pozostali uczestnicy zabawy mogą na podstawie podanych szczegółów próbować odkryć sprawcę zbrodniczego czynu. Głównym atutem tej książki jest jej różnorodność - omawiane zdarzenia to nie tylko spektakularne morderstwa, ale również historie, które na pierwszy rzut oka nie zawierają w sobie żadnego przestępstwa.

Domorośli detektywi to ludzie rozmaitych profesji, ale znający całkiem nieźle naturę ludzką - pisarz, duchowny, sędzia, lekarz, emerytowany policjant. Panowie posługują się logiką natomiast panie (bo w grze biorą udział również kobiety) stawiają na emocje. Ze wstydem trzeba przyznać, że początkowo wszyscy traktują pannę Marple z pewną pobłażliwością - ot, trochę staroświecka, śmieszna staruszka. 
Tylko jej udało się rozwiązać pierwszą zagadkę? Cóż, szczęście debiutanta. 
To samo za drugim razem? Zdarzają się takie fuksy. 
Trzecia, czwarta, piąta zagadka? No, no może i panna Marple jest staroświecka, ale intelektu i przenikliwości nie można jej odmówić...

**********************************************

Światem trzęsie miedzynarodowa organizacja przestępcza określana jako Wielka Czwórka. 
Numerem Pierwszym jest niezwykle bogaty chiński mandaryn. Numer Drugi to wpływowy amerykański biznesmen. Numer Trzeci to Francuzka - wybitna uczona, rywalka samej Marii Skłodowskiej-Curie. Numer Czwarty... O nim  niewiele wiadomo - najprawdopodobniej jest to Anglik o dosyć przeciętnym wyglądzie i niesamowitych zdolnościach aktorskich.

Poirot wie o istnieniu tej organizacji, jednak dopiero przypadek sprawia, że zaczyna się zajmować tą sprawą. I wreszcie trafia na godnego siebie przeciwnika, który wciąż jest pół kroku przed nim... Tym razem małe szare komórki nie wystarczą i trzeba się będzie posiłkować podstępem.

"Wielka Czwórka" to jedna z pierwszych powieści Agathy Christie - powstała w 1927 roku. Moim zdaniem jest ona dosyć nierówna, początkowo akcja się wlecze niemiłosiernie, a w pewnej chwili nabiera tempa iście piekielnego i pędzi do finału niczym Pendolino: nie ma jednej sprawy tylko kilka, które, siłą rzeczy, traktowane są po łebkach (tym bardziej, że czytelnik od początku ma świadomość, że stoi za tym Wielka Czwórka); Herkules jest wyjątkowo drętwy i nadęty, natomiast jego przyjaciel Hastings... No ten bohater się wyjątkowo w tej powieści nie udał. Piszę "w tej", bowiem Hastings pojawia się w kilku innych książkach Christie i z tym z "Wielkiej Czwórki" łączy go właściwie tylko nazwisko. Hastings to zasadniczo człowiek na wzór holmesowego sympatycznego doktora Watsona, jednak w omawianej książce jest to narwany, nieodpowiedzialny i mało inteligentny (żeby nie powiedzieć "głupi") osobnik. A do tego zupełnie nie potrafi się niczego nauczyć na własnych błędach...


Cóż, moim zdaniem w dorobku Agathy jest sporo innych o wiele bardziej udanych powieści.

2 komentarze:

  1. Nie czytałam tych dwóch powieści, a przygodę z twórczością Agathy Christie zaczęłam dopiero w tym roku. Po moich doświadczeniach wygrywa Poirot, ale domyślam się, że co książka to i zdanie inne. W jednym zgadzam się w 100%, bo choć dotyczy to innej historii ("A.B.C"), to mam równie niedobre zdanie o przyjacielu detektywa, panu Hastings'ie. Ten bohater jest jakby nie na miejscu, mało rozumiem jego rolę. Może olśni mnie w innych książkach :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pierwszej nie znam, drugą czytałam, ale nie pamiętam. Jednak w tym pojedynku panna Marple- a Herkules P. u mnie zawsze wygrywa panna Marple. :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)