Simona Kossak miała być chłopcem i (po pradziadku Juliuszu, dziadku Wojciechu i ojcu Jerzym) czwartym malarzem w rodzinie. Niestety, urodziła się dziewczynka (jak głosi rodzinna legenda, na wieść, że zamiast upragnionego syna urodziła się trzecia córka Jerzy Kossak miał strzelić do wiszącego na ścianie ryngrafu z Matką Boską) i jak się wkrótce okazało zupełnie pozbawiona talentu plastycznego. Jeśli nie malarka to może, biorąc przykład z trzech słynnych ciotek (Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Magdalena Samozwaniec, Zofia Kossak-Szczucka), pisarka? Niestety, Simona w latach szkolnych nie objawiała również talentu literackiego. Prawdę mówiąc nie objawiała żadnych ponadprzeciętnych zdolności...
Po maturze panna Kossak nadal nie bardzo wiedziała co zrobić ze swoim życiem - próbowała swych sił na egzaminie do Szkoły Teatralnej, zdawała na historię sztuki, dostała się na polonistykę, ale po pierwszym semestrze zrezygnowała i poszła do pracy w Instytucie Zootechniki w podkrakowskich Balicach. I ta decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Simona podjęła studia w Instytucie Biologii UJ, a jako specjalizację wybrała sobie psychologię zwierząt. Po ukończeniu studiów szukała pracy w jakimś odludnym miejscu, marzyły jej się Tatry lub Bieszczady, ale los rzucił ją na drugi koniec Polski, do Białowieży. Plan był taki, że popracuje tam jakiś czas, a kiedy znajdzie się miejsce w ukochanych górach, to wtedy przeniesie się na południe. los miał jednak swoje plany co do Simony - Białowieża stała się jej domem na resztę życia...
Anna Kamińska, autorka biografii Simony Kossak jest dziennikarką i wydawcą telewizyjnym, napisała też dwie książki: "Odnalezieni. Prawdziwe historie adoptowanych" oraz "Miastowi. Slow food i aronia losu". Materiały do swojej najnowszej pracy pt. "Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak" zbierała przez kilka lat. Przejrzała wiele dokumentów, wywiadów i publikacji naukowych, zapoznała się z dosyć bogatym materiałem radiowym (uczona przez kilka lat miała swoją codzienną audycje w Radio Białystok), jednak najważniejszą część jej pracy stanowiły rozmowy z ludźmi znającymi zmarłą w 2007 profesor Simonę Kossak.
Z tych rozmów wyłania się obraz kobiety, która całe życie walczyła - najpierw o akceptację swojej osoby, później o spełnienie życiowych planów, wreszcie (i to była jej najważniejsza batalia) o dobro Puszczy Białowieskiej i zamieszkujących ją zwierząt. Pani Kossak nie była jakimś zwariowanym ekologiem, rozumiała konieczność prowadzenia planowej gospodarki leśnej, jednak jeśli uważała, że puszczy lub jej mieszkańcom dzieje się krzywda była nieprzejednana. W kąt szły więzi przyjaźni, potrafiła zaryzykować swoją karierę naukową, a nawet w ekstremalnych przypadkach własne bezpieczeństwo - przyroda była najważniejsza. Co ważne, Simona Kossak nie chroniła przyrody zza biurka. Owszem, pracowała w Instytucie Badań Leśnych, jednak punktem centralnym jej egzystencji była leśniczówka "Dziedzinka". Był to drewniany budynek w środku lasu, bez prądu i bieżącej wody, w którym oprócz gospodyni mieszkały przeróżne zwierzęta - właściwie można powiedzieć, że to Simona mieszkała kątem u swoich zwierzaków.
Książka Anny Kamińskiej podzielona jest na dwie części noszące tytuł "Kraków" i "Białowieża". Autorka starała się o zachowanie chronologii w swojej pracy - zdarzają się co prawda jakieś dygresje, jednak opowieść mocno trzyma się ram czasowych.
Ponieważ Simona Kossak była naukowcem, czytelnik znajdzie w tej książce sporo informacji na temat jej badań - jednak "Simona" to przede wszystkim biografia nietuzinkowej kobiety. Anna Kamińska stara się odtworzyć klimat "Dziedzinki", opisać codzienność jej mieszkańców (leśniczówka miała jeszcze jednego stałego lokatora - Lecha Wilczka, znanego fotografika, autora licznych albumów ze zdjęciami zwierząt), ich pasje, radości i smutki. Trzeba przyznać, że autorka ma wyjątkowy talent gawędziarski, książka wręcz sama się czyta, w tekście jest sporo anegdot, są też fragmenty budzące wzruszenie, a wszystko to napisane piękna, poprawną polszczyzną. Tekst ilustrowany jest pięknymi zdjęciami, które pokazują (oczywiście oprócz głównej bohaterki) piękno białowieskiej przyrody, o którą tak zapamiętale walczyła Simona Kossak.
Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą książką - moim zdaniem to wymarzona letnia lektura.
Z tych rozmów wyłania się obraz kobiety, która całe życie walczyła - najpierw o akceptację swojej osoby, później o spełnienie życiowych planów, wreszcie (i to była jej najważniejsza batalia) o dobro Puszczy Białowieskiej i zamieszkujących ją zwierząt. Pani Kossak nie była jakimś zwariowanym ekologiem, rozumiała konieczność prowadzenia planowej gospodarki leśnej, jednak jeśli uważała, że puszczy lub jej mieszkańcom dzieje się krzywda była nieprzejednana. W kąt szły więzi przyjaźni, potrafiła zaryzykować swoją karierę naukową, a nawet w ekstremalnych przypadkach własne bezpieczeństwo - przyroda była najważniejsza. Co ważne, Simona Kossak nie chroniła przyrody zza biurka. Owszem, pracowała w Instytucie Badań Leśnych, jednak punktem centralnym jej egzystencji była leśniczówka "Dziedzinka". Był to drewniany budynek w środku lasu, bez prądu i bieżącej wody, w którym oprócz gospodyni mieszkały przeróżne zwierzęta - właściwie można powiedzieć, że to Simona mieszkała kątem u swoich zwierzaków.
Książka Anny Kamińskiej podzielona jest na dwie części noszące tytuł "Kraków" i "Białowieża". Autorka starała się o zachowanie chronologii w swojej pracy - zdarzają się co prawda jakieś dygresje, jednak opowieść mocno trzyma się ram czasowych.
Ponieważ Simona Kossak była naukowcem, czytelnik znajdzie w tej książce sporo informacji na temat jej badań - jednak "Simona" to przede wszystkim biografia nietuzinkowej kobiety. Anna Kamińska stara się odtworzyć klimat "Dziedzinki", opisać codzienność jej mieszkańców (leśniczówka miała jeszcze jednego stałego lokatora - Lecha Wilczka, znanego fotografika, autora licznych albumów ze zdjęciami zwierząt), ich pasje, radości i smutki. Trzeba przyznać, że autorka ma wyjątkowy talent gawędziarski, książka wręcz sama się czyta, w tekście jest sporo anegdot, są też fragmenty budzące wzruszenie, a wszystko to napisane piękna, poprawną polszczyzną. Tekst ilustrowany jest pięknymi zdjęciami, które pokazują (oczywiście oprócz głównej bohaterki) piękno białowieskiej przyrody, o którą tak zapamiętale walczyła Simona Kossak.
Serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą książką - moim zdaniem to wymarzona letnia lektura.
Oczywiście, że przeczytam. Dziękuję za tę recenzję.
OdpowiedzUsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńSimona byla niesamowitą Kobietą naukowcem totalnym oryginałem i przy tym szalenie dobrą..oglądałam na Jej temat dokument, w ktorym wypowiadał się Jej wieloletni Przyjaciel-Partner Lech Wilczek i siostrzenica Joanna .Książ ka jest napewno godna uwagi i chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńSimona byla niesamowitą Kobietą naukowcem totalnym oryginałem i przy tym szalenie dobrą..oglądałam na Jej temat dokument, w ktorym wypowiadał się Jej wieloletni Przyjaciel-Partner Lech Wilczek i siostrzenica Joanna .Książ ka jest napewno godna uwagi i chętnie przeczytam
OdpowiedzUsuńW książce również sporo miejsca zajmują wspomnienia Joanny i Lecha Wilczka. Podziwiam ich, bo pomimo, że Simona miała dosyć trudny charakter stali przy niej murem. Nawet jeśli była na nich obrażona...
UsuńTak dokładnie miala trudny charakter.. ale z tego co mówiła Joanna byla szalenie dobra i Ona miala z Nią lepszy kontakt niż z mamą. Do tego stopnia, że nie jest w stanie pojechać w to miejsce bo jak twierdzi to nie to samo bez Simony.
UsuńZ checia bym ja przeczytala, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńWarto poszukać tej książki - Simona Kossak to niezwykła kobieta.
UsuńO książce opowiadał Michał Nogaś w swojej piątkowej audycji porannej w Trójce i to tak pięknie opowiadał, że miałam ochotę biec do księgarni. Zachwyciła mnie ta historia, nie tylko dlatego, że uwielbiam biografie, ale z Kossakówką mam swoje prywatne przemiłe wspomnienia. Poza tym opowieść o Simonie Kossak to też niejako opowieść o Krakowie.
OdpowiedzUsuńFascynują mnie takie postaci, które nie spełniają oczekiwań, są niedopasowane do wyobrażeń swoich rodziców i środowiska, w którym egzystują. A taka chyba była Simona. Cieszę się, że jej praca, jej dzieło życia zostało wyciągnięte na światło dzienne. To będzie niesamowita lektura!
No dla krakowianki ta książka jest wręcz lekturą obowiązkową :)
UsuńPo przeczytaniu tego wpisu z pewnością sięgnę po tą książkę:) I muszę to zrobić jak najszybciej, bo jestem jej szalenie ciekawa;)
OdpowiedzUsuń