W 1890 roku na obrzeżach ówczesnego Krakowa, przy końcu ulicy Długiej, otwarto Dom Ubogich, którego fundatorami byli Ludwik i Anna Helclowie. Instytucja prowadzona była przez zakon szarytek, a jej głównym zadaniem było zapewnienie godziwej starości najbiedniejszym mieszkańcom miasta. Większość pensjonariuszy faktycznie stanowiła biedota, jednak część budynku przeznaczona była dla osób zamożniejszych,wymagających, najczęściej z powodu choroby, stałej opieki, której nie mogła lub nie chciała zapewnić rodzina.
Przez jakiś czas Dom Helclów funkcjonował bez zarzutu, jednak wkrótce wszystko się zmieniło - najpierw zaginęła jedna z pacjentek, a kilka dni później inna została znaleziona uduszona we własnym łóżku. Na mieszkańców i personel domu padł blady strach...
"Tajemnica domu Helclów" której autorstwo przypisuje się niejakiej Maryli Szymiczkowej (za tym pseudonimem kryje się spółka autorska: Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński) przenosi nas do Krakowa końca XIX wieku. Jest połowa października 1893 roku. Nad monarchią austro-węgierską panuje miłościwie cesarz Franciszek Józef I, krakowska socjeta z niecierpliwością oczekuje otwarcia nowego Teatru Miejskiego, pospólstwo dla odmiany ekscytuje się przedstawieniami cyrku Sidolego, Tadeusz Żeleński studiuje medycynę na Uniwersytecie Jagiellońskim, a skłócony z Radą Miasta Jan Matejko odmawia ewentualnego pochówku w krypcie zasłużonych na Skałce. I faktycznie, kiedy niespodziewanie umiera dwa tygodnie później jego trumna zostaje złożona w rodzinnym grobowcu na Rakowicach.
Jednak te wszystkie wydarzenia bledną wobec tego co dzieje się u Helclów. Na szczęście dla zabieganych sióstr i przestraszonych pensjonariuszy w Domu Ubogich pojawia się ONA - Zofia z Glodtów profesorowa Szczupaczyńska.
O problemach z ginącymi pacjentami pani Zofia dowiaduje się przypadkowo, ale jako wielbicielka opowiadań kryminalnych szybko postanawia rozwiązać tę zagadkę. Oj, będzie miał się z pyszna każdy, kto stanie jej na drodze...
Zofia Szczupaczyńska stanowi wręcz wzorcową krakowską matronę - pobożna (choć bez przesady), oszczędna (momentami wręcz skąpa) i gospodarna, trochę snobka (w końcu jej mąż jest profesorem Uniwersytetu), zajęta działalnością charytatywną (właśnie organizuje loterię na rzecz dzieci skrofulicznych) i uwielbiająca plotki. Chociaż chwilami przypomina inną słynną krakowiankę, a mianowicie panią Anielę Dulską, ma nad nią niewątpliwą przewagę - Zofia jest osobą inteligentną i potrafi całkiem nieźle kojarzyć fakty. I pomimo różnych swoich wad jest dosyć sympatyczna...
"Tajemnica domu Helclów" to powieść kryminalna, trochę w stylu (przynajmniej moim zdaniem) Agathy Christie a profesorowa Szczupaczyńska ma wiele cech wspólnych z panną Marple. Jednak tym co mnie w powieści szczególnie urzekło nie jest sam wątek fabularny, ale obraz Krakowa sprzed 120 lat. Autorzy włożyli niemało pracy w odtworzenie klimatu i historii miasta. W powieści występuje całkiem spore grono osób, które mieszkały w tamtym okresie w Krakowie, opisane są również wydarzenia historyczne: spory przy pracach budowlanych na placu Św. Ducha, otwarcie Teatru Miejskiego (dzisiejszy Teatr im. Juliusza Słowackiego), pogrzeb Jana Matejki czy, ciągle żywe we wspomnieniach ówczesnych, wydarzenia rabacji galicyjskiej z 1846 roku. Wnikliwy czytelnik znajdzie tu również masę różnego rodzaju anegdot, jak chociażby wspomnienie całkiem nieudanego małżeństwa Henryka Sienkiewicza z Marią Romanowską czy problemów zaistniałych w czasie pogrzebu Adama Mickiewicza.
Bohaterowie fikcyjni to pokaźna galeria typowych krakowskich postaci znanych chociażby z komedii Bałuckiego, dramatów Zapolskiej czy pism Tadeusza Boya-Żeleńskiego. Profesorstwo Szczupaczyńscy, ich krewni i znajomi sportretowani są w sposób ironiczny, co nieco złośliwy, jednak nie pozbawiony sympatii. Wydaje się, że autorzy książki świetnie się bawili przy jej pisaniu. A ja jako czytelnik świetnie się bawiłam przy jej lekturze.
Serdecznie polecam tę książkę, a na koniec kilka fotografii przedstawiających obiekty opisane w książce.
Dom Ubogich ufundowany przez Ludwika i Annę Helclów |
Teatr Miejski w Krakowie |
Grobowiec Jana Matejki na Cmentarzu Rakowickim |
Ach! Ten Kraków w roli bohatera kusi mnie bardzo! No i nazwiska autorów same w sobie są marką. Cieszę się, że książka ma dobre recenzje, bo znaczy to, że warto się wybrać po nią do księgarni :)
OdpowiedzUsuńSzczególnie, ze to Kraków na przełomie XIX i XX wieku. A, i dla Ciebie, jako wielbicielki wielkiej Agathy, jeszcze raz podkreślę - profesorowa ma sporo z panny Marple. Przynajmniej moim zdaniem. Może nie jest tak sympatyczna jak bohaterka Christie (bo charakterkiem to się trochę w Dulska wdała) ale metoda obserwacyjno-plotkowo-wnioskująca super działa ;)
UsuńMetoda obserwacyjno-plotkująco-wnioskująca? Lubię to! Efekt współpracy Dehnela i Tarczyńskiego to jedno z najciekawszych wydawnictw ostatnich miesięcy.
Usuń