Z pisarstwem Anny Łaciny spotkałam się już po raz kolejny. Ponieważ wcześniejsze lektury przypadły mi do gustu, to po "Dziką jabłoń" sięgnęłam właściwie bez zastanowienia. I po raz kolejny się nie zawiodłam.
Ten Sylwester miał być niezapomniany. Wiktoria robiła wszystko aby tak własnie było - starannie dobrana kreacja, fryzjer, kosmetyczka, ale przede wszystkim pewność, że oto rozpocznie się kolejny rok jej związku z Kacprem. Tymczasem wszystko poszło nie tak - Kacper jakby zapadł się pod ziemię, Zuza, jej najlepsza przyjaciółka również nie dotarła na imprezę a Wiktoria tylko siłą woli przetrwała te kilka godzin w rozbawionym towarzystwie. Jednak to czego dowiedziała się kilka dni później okazało się sto razy gorsze od zepsutej zabawy.
Zrozpaczona Wiktoria pod wpływem impulsu decyduje się na wyjazd w nieznane - musi przemyśleć to co ją spotkało i znaleźć siły aby dalej normalnie funkcjonować. Na dworcu wsiada w pociąg do Wałbrzycha...
Tropem Wiktorii wyrusza jej starsza siostra Marta. Jej też bardzo się przyda kilka dni w nowym środowisku, chociaż z całkiem innych powodów - młoda kobieta jest coraz mniej usatysfakcjonowana ze związku z Marcinem. W ich kontakty wkradła się nuda, a poza tym okazuje się, że Marta i Marcin mają zupełnie inne priorytety - coraz więcej ich dzieli, a to co zachwycało na początku znajomości teraz drażni i stawia pod znakiem zapytania sensowność bycia razem.
Problemy Marty i Wiktorii, chociaż odmienne, mają swoje źródło w tym samym miejscu - obydwie dziewczyny nie potrafią otwarcie mówić o swoich potrzebach, o tym co dla nich jest ważne. Zresztą nie tylko one - nie robi tego również Zuza (co staje się przyczyną tragedii jaka spotkała Wiktorię), ani ich rodzice. Gdy przypadkiem zostaje odkryta pewna tajemnica rodzinna okazuje się, że Marta i Wiktoria tak naprawdę nie wiedza nic o swoich rodzicach...
Na koniec chciałabym wspomnieć o pewnym dodatkowym bonusie - akcja książki w większości toczy się w urokliwych miejscowościach leżących u podnóża Sudetów (np. w Kamiennej Górze), więc razem z bohaterkami powieści mamy możliwość wędrówki turystycznymi szlakami - mnie np. najbardziej zaciekawił "Projekt Arado" - rekonstrukcja podziemnych hitlerowskich laboratoriów. I jeśli kiedyś zdarzy się być w okolicy to postaram się zobaczyć to na własne oczy.
Jeśli ktoś zna prozę Anny Łaciny, to nie trzeba go zachęcać do sięgnięcia po tę książkę. Ale jeśli nie zna to serdecznie zachęcam :).
Nie znam, ale chętnie poznam.Bardzo ciekawa fabuła.
OdpowiedzUsuńZnam, czytałam 2 powieści i miałam okazję poznać panią Anię
OdpowiedzUsuń