Ostatnie spotkanie z prokuratorem Teodorem Szackim - szkoda, bo chociaż nie należy on do najmilszych bohaterów literackich zdążyłam go polubić...
Po świetnym "Uwikłaniu", jeszcze lepszym "Ziarnie prawdy" przyszła pora na "Gniew" Zygmunta Miłoszewskiego. Jeszcze przed lekturą miałam duże oczekiwania w stosunku do tej powieści, a rozmaite znajome czytelnicze dusze, które już książkę znały, nie szczędziły zachwytów. A teraz po przeczytaniu owego dzieła mam trochę mieszane odczucia. Ale do rzeczy.
Teodor Szacki po raz kolejny zmienia miejsce pracy i zamieszkania - tym razem trafia do Olsztyna, którego to miasta szczerze i serdecznie nie lubi. Nie lubi swojej pracy, nie przepada za zwierzchnikami ani współpracownikami, nawet ze swoją aktualną kobietą nie ma jakichś gorących relacji. Co więcej, razem z nim w Olsztynie wylądowała jego córka, i nawet z nią nie potrafi się porozumieć.
Pewnego dnia zostaje wezwany do, zdawałoby się, rutynowej sprawy - w czasie prac budowlanych natrafiono na szkielet, najprawdopodobniej z czasów II wojny światowej. Przepisy wymagają zawiadomienia prokuratury, więc Szacki udaje się na miejsce budowy. Szybko załatwia papierkową robotę i sądzi, że na tym sprawa się zakończy.
Tak się nie dzieje - okazuje się, że znalezione kości są znacznie młodsze niż przypuszczano, a ich właściciel jeszcze kilka tygodni wcześniej cieszył się dobrym zdrowiem.
Jaki był powód jego śmierci, i co ważniejsze, w jaki sposób zginął?
A co gorsza szybko się okazuje, że zabójca może uderzyć po raz kolejny...
Tak jak pisałam na początku miałam co do tej książki duże oczekiwania, które nie do końca się spełniły. Owszem dużo się dzieje, czytelnik jest wciąż zaskakiwany nagłymi zwrotami akcji, językowo jest bez zarzutu, ale bohaterowie... Szackiego się już raczej nie da zepsuć, całkiem nieźle wyszła Miłoszewskiemu Helena Szacka - nastolatka wyrwana z naturalnego środowiska, która z Warszawy musi przenieść się na prowincję, dorastająca "córeczka tatusia" obwiniająca ojca o caałe zło świata tego i trochę podświadomie zazdrosna o jego pracę i to by było na tyle. Reszta jest jakaś płaska, jednowymiarowa, przerysowana - nie wiem, może taki był zamysł autora, ale mnie to nie przekonało.
A już zupełnie rozłożyło mnie zakończenie - nie nie zdradzę co się stało z Szackim na ostatniej stronie, ale nie do końca rozumiem koncepcje pana Miłoszewskiego...
Gdybym miała ustawić kolejne części trylogii o Teodorze Szackim na sportowym podium to zdecydowanie wygrałoby "Ziarno prawdy", drugie miejsce przypadłoby "Uwikłaniu", natomiast "Gniew" zająłby miejsce trzecie.
Co by nie powiedzieć - seria o Szackim autorstwa Zygmunta Miłoszewskiego to literatura godna polecenia.
Też tego nie ogarniam, no i ja się nie mogę pogodzić, że nie będzie już nic nowego z Szackim
OdpowiedzUsuńJednak to jest fascynujące, jak można różnie odbierać bohatera powieści.:D Właśnie skończyłam "Ziarno prawdy", (zgadzam się,że to świetny utwór), ale ostatnie, co powiedziałam bym o Szackim, to to, że jest miły. Jest bardzo dobrze napisaną postacią - przyciągającym uwagę, interesującym bucem.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Małgorzata
Aby komentować należy jednak się wyspać. Przeczytałam, że Szacki jest najmilszym z bohaterów :D i się zdziwiłam. Przepraszam za zamieszanie.
OdpowiedzUsuńMałgorzata.
Jeszcze tylko GNIEW pozostał do przeczytania. Czekam na wakacje. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze "Gniewu", ale po kolejnej nie najlepszej opinii nie wiem czy mam na niego ochotę...chyba tylko by po prostu mieć za sobą cały cykl o Szackim.
OdpowiedzUsuń"Ziarno prawdy" zdecydowanie najlepsze.