niedziela, 23 grudnia 2012

Podróż drogą, która powoli odchodzi w przeszłość...



Route 66 - jeden z najważniejszych symboli amerykańskiej pop kultury, legendarna droga do sukcesu, świadek najnowszej historii, sceneria wielu słynnych "filmów drogi",  bohaterka piosenek - powoli odchodzi w przeszłość. Wypierają ją wielopasmowe autostrady, jej nawierzchnia niszczeje nie remontowana, a wiele odcinków już nie istnieje - Amerykanie, inaczej niż Europejczycy, nie są zbyt sentymentalni, dla nich liczy się funkcjonalność, wygoda i zyski.

Wojciech Orliński, dziennikarz, pisarz i publicysta, zafascynowany kulturą masową postanowił przemierzyć drogę nr 66, a przynajmniej to co z niej zostało... A swoje wrażenia z podróży zawarł w książce "Route 66 nie istnieje", która ukazała się nakładem wydawnictwa Pascal i stanowi swego rodzaju kontynuację jego poprzedniej publikacji pt. "Ameryka nie istnieje".

Route 66 łączy Chicago z Los Angeles, liczy sobie 2500 mil i przebiega przez tereny Illinois, Missouri, Oklahomy, Teksasu, Nowego Meksyku, Arizony i Kalifornii. Podążając nią będziemy jechać śladem podróżników Lewisa i Clarka, gangsterów (chociażby Ala Capone, Bonnie i Clyde'a czy Jessie Jamesa), wysiedlanych ze swoich terenów Indian, wędrujących w poszukiwaniu lepszego losu zrujnowanych farmerów z czasów Wielkiego Kryzysu, odwiedzimy miejsca znane z  kinowych hitów, będziemy mogli podziwiać przepiękne widoki (na czele z Wielkim Kanionem), a kiedy się zmęczymy możemy poszukać noclegu w którymś z przydrożnych moteli oraz posmakować prawdziwej amerykańskiej kuchni (chociaż wielbiciele McDonald'sa też nie będą pokrzywdzeni). 

Motywem przewodnim swojej książki uczynił Wojciech Orliński już dzisiaj klasyczny utwór Bobby'ego Troupa "(Get your Kicks on) Route 66" - najpopularniejszą chyba piosenkę o drodze nr 66, którą wykonywali m.in. Bing Crosby, Chuck Berry, Depeche Mode i The Rolling Stones i która była również soundtrackiem do superhitu Disney'a "Auta". Kolejne rozdziały noszą tytuły zaczerpnięte z tej kompozycji.

Ogromną rolę w tego typu książkach pełnią zdjęcia - pozwalają chociaż częściowo wczuć się w opisywaną historię, oddają piękno krajobrazu migającego za szybą samochodu, dokumentują miejsca i ludzi. Jeśli chodzi o fotografie zamieszczone w książce Orlińskiego to można do nich mieć tylko jedno zastrzeżenie - chociaż jest ich całkiem sporo, to jednak jak dla mnie jest ich stanowczo za mało...

Książka wydana jest niezwykle starannie, na kredowym papierze, duża część fotografii zajmuje całe stronice,  często nawet dwie i cieszy oczy czytelnika pięknymi, żywymi kolorami. Sprawia, że chciałoby się spakować walizkę, wykupić pierwszy możliwy lot do Chicago, wsiąść w samochód i ruszyć w stronę zachodzącego słońca...

Niestety taka podróż jest całkowicie poza moimi możliwościami, ale udało mi się w sieci znaleźć taki filmik obrazujący podróż szlakiem Route 66.


1 komentarz:

  1. Z chęcią bym przeczytała tą publikację, uwielbiam takie podróżniczo-reportażowe książki, szczególnie o Ameryce :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)