Gemma Jericho jest lekarką i pracuje na ostrym dyżurze w jednym z nowojorskich szpitali. Mieszka z nastoletnią córką Olivią i kotem imieniem Sindbad, a na niedzielne obiady jeździ do matki. Ojciec Olivii odszedł zanim dziewczynka się urodziła, a rodzaj pracy Gemmy nie sprzyjał nawiązywaniu romantycznych znajomości. Był co prawda w jej życiu pewien aktor, ale wspomnienia o nim są dla pani doktor zbyt bolesne.
Gemma jest Amerykanką w trzecim pokoleniu, bo jej dziadkowie przybyli do Nowego Jorku z niewielkiej wsi w Toskanii. I właśnie teraz, po prawie pięćdziesięciu latach do matki Gemmy przychodzi list z rodzinnej wioski. Miejscowy proboszcz, który od kilku lat poszukiwał śladów jej rodziny pisze, że w Bella Piacere oczekuje na nich spadek. Starsza pani postanawia jechać do starego kraju, a w podróż zabiera córkę i wnuczkę. Lato spędzone wśród wzgórz Toskanii wywróci ich życie do góry nogami...
Elisabeth Adler jest autorką kilkunastu książek i jedną z bardziej rozpoznawanych autorek tzw. "literatury kobiecej" na świecie. Parę lat temu miałam "fazę" na jej powieści, przeczytałam wszystko co było dostępne w naszej bibliotece i dosyć miło wspominam te lektury, bowiem to romanse, ale nie do końca typowe.
Oczywiście para głównych bohaterów przyciąga się od pierwszego wejrzenia ale po drodze muszą pokonać różnorakie trudności aby wreszcie żyć długo i szczęśliwie. Jednak oprócz tych romantycznych perypetii w książkach Adler jest coś jeszcze - czasem kryminał, czasem sensacja, albo, jak w przypadku "Lata w Toskanii", podróż po najpiękniejszych zakątkach Europy.
Gemma początkowo chce się wykręcić od podróży do Włoch, ale wreszcie ulega matce i zakochuje się w tym kraju od pierwszego wejrzenia. Rzym, Florencja, toskańskie wioski i miasteczka, wreszcie wybrzeże Amalfi na południe od Neapolu - Gemma, a my razem z nią, podziwia piękno przyrody i zabytki, oraz poznaje prawdziwą włoską kuchnię pachnącą świeżą bazylią, rozmarynem i dojrzewającymi w gorącym słońcu pomidorami.
"Lato w Toskanii" to lekka, sprawnie napisana opowieść. Zakończenie jest przewidywalne, bo to w końcu romans, ale zanim Gemma i jej "Michał Anioł z Long Island" powiedzą sobie sakramentalne "TAK" czeka ich sporo perturbacji.
Chociaż zasadniczo romansów nie czytuję, to akurat Elizabeth Adler lubię i mogę polecić z całą odpowiedzialnością.
Ja również zasadniczo romansów nie czytam, ale skoro ten ma w sobie coś innego, może kiedyś się skuszę. ;)
OdpowiedzUsuńCzasami dobry romans nie jest zły! W ramach odprężenia i przegonienia smutków dobrze się sprawdza. Nazwisko coś kojarzę, a okładka... woła do siebie. Śpiewająco: Do lata, do lata piechotą będę szła...
OdpowiedzUsuńPotwierdzam, że autorka pisze "inne" romanse. Wprawdzie czytałam tylko jeden tytuł, ale bardzo mi się spodobał "Kobiety rządzą światem" - do tej pory pamiętam główną ideę książki i zaskakujące zakończenie. A czytałam jak Pati miała ze 3-4 miesiące, czyli 4 lata temu
OdpowiedzUsuń