czwartek, 6 sierpnia 2015

Wakacyjne podróże: po raz kolejny z Wikingami - tym razem po Bałtyku

Wszystko co dobre kiedyś się kończy... I moja przygoda z Broniszem i Helgą, bohaterami "Sagi o Jarlu Broniszu" też dobiegła końca - za mną trzeci tom powieści Władysława Jana Grabskiego noszący tytuł "Rok tysiączny".

Zbliża się koniec pierwszego tysiąclecia chrześcijaństwa. Wielu duchownych jak i świeckich obawia się, że może nastąpić koniec świata. Jednym z nielicznych, którym ta graniczna data nie spędza snu z powiek jest polski książę Bolesław. Ponieważ urzędujący papież Sylwester II postanowił kanonizować biskupa Wojciecha, Bolesław chce ten fakt wykorzystać dla swoich celów - wszak szczątki nowego świętego spoczywają w Gnieźnie. Bolesławowi marzy się własna organizacja kościelna niezależna od niemieckiej. I chociaż biskupi niemieccy mocno się temu sprzeciwiają to polski władca zyskuje potężnego sprzymierzeńca w osobie młodziutkiego cesarza Ottona III, który nie tylko popiera jego starania ale postanawia udać się z pielgrzymką do grobu Wojciecha. W związku z tym wydarzeniem planowany jest zjazd monarchów z całej chrześcijańskiej Europy, a Bronisz jako zaufany człowiek Bolesława do spraw pomorskich wyrusza w kolejną podróż, tym razem z zaproszeniami na gnieźnieński dwór...

Chociaż Bronisz jest głównym bohaterem sagi, to jednak w tym tomie jego sprawy prywatne potraktowane są nieco "po macoszemu" - owszem bierze wreszcie ślub z ukochaną Helgą, sprowadza ją do swojego Cisowa a wkrótce małżonkowie spodziewają się pierwszego dziecka. Helga musi przyzwyczaić się do miejscowych obyczajów, trapią ją wątpliwości czy zdoła sprostać pozycji żony jednego z najznamienitszych polskich rycerzy i dyplomatów,  nie do końca radzi sobie z nowymi obowiązkami (Bronisz jest w ciągłych rozjazdach i sprawy majątku pozostają wyłącznie na jej głowie) a jakby tego było mało postanawia umacniać wśród cisowskich ludzi chrześcijaństwo - nie wszyscy są ochrzczeni, a i ci co już wyznają Chrystusa niejednokrotnie postępują całkiem sprzecznie z nową wiarą. 
Jednak wszystkie te sprawy zajmują ledwie niewielki ułamek tekstu - autor zwyczajnie musiał jakoś zakończyć watek romantyczny. Natomiast głównym tematem tego tomu są dwa wielkie wydarzenia, które miały miejsce w owym tysiącznym roku - wspomniany już wyżej zjazd gnieźnieński oraz wielka bitwa morska u wybrzeży wyspy Rugii, w której połączone siły duńskie-szwedzkie wraz z Jomsborczykami pokonały flotę Olafa Tryggvasona.

Władysław Jan Grabski pisząc całą sagę (a III tom w szczególności) opierał się na źródłach, m.in. na kronikach Thietmara oraz Adama z Bremy, na sagach nordyckich oraz na dostępnych mu opracowaniach - książka powstała w czasie wojny, więc sprawiło mu to sporo trudności. Do tekstu dodane jest posłowie, w którym autor ustosunkowuje się do wykorzystanych przez siebie pozycji, przedstawia krótkie biogramy najważniejszych postaci historycznych występujących w książce oraz wyjaśnia w jaki sposób tworzył postać Bronisza, aby królewski namiestnik był jak najbardziej prawdopodobny. 
To posłowie powinno być świetnym uzupełnieniem i źródłem wiedzy, szczególnie dla osób nie do końca zorientowanych w zawiłościach dziejów średniowiecznej Skandynawii. Niestety ma ten tekst dosyć poważny mankament - autor cytuje obszernie teksty łacińskie i angielskie w oryginale, bez tłumaczenia. Tak więc część wywodu jest dla przeciętnego czytelnika niezrozumiała. Sporo też w nim literówek, błędów gramatycznych i językowych, które przeszkadzają w czytaniu, tym bardziej, że jest to tekst popularnonaukowy... Ponieważ nigdzie nie znalazłam informacji na temat korekty i redakcji, mogę tylko przypuszczać, że posłowie zostało żywcem przedrukowane z wydania na którym się obecna edycja książki opiera - PAX, 1968.

"Saga o Jarlu Broniszu" to ciekawa, wielowątkowa opowieść o historii ludów zamieszkujących w X wieku wybrzeże Bałtyku. Czytelnik znajdzie w niej wielką historię, przygodę, romans, wreszcie bogaty opis ówczesnych zwyczajów, wierzeń i obrzędów. Autor starał się jak najdokładniej odtworzyć świat Normanów i Wenedów (tak ludy północy nazywały Słowian) i pomimo, że od premiery książki minęło już prawie 70 lat to myślę, że powinna przypaść do gustu współczesnym wielbicielom opowieści o wikingach.

3 komentarze:

  1. Musze sprawdzić w swej bibliotece, czy mają tę sagę sprzed lat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam sporo lat temu i zaliczyłam książkę do ulubionych.
    Może ja powtórzę bo nabyłam sobie stare wydanie.....

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam, jak wiesz, jednak oceniam nie tak przychylnie jak Ty :) Co nie zmienia faktu, że dla wielbicieli Wikingów pozycja naprawdę dobra.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)