W 1932 roku brytyjski pisarz Aldous Huxley wydał swoją najbardziej znaną powieść "Nowy wspaniały świat". Książka szybko stała się światowym bestsellerem (w Polsce wydana po raz pierwszy w 1933 roku) i do dnia dzisiejszego jest jedną z najpopularniejszych powieści fantastyczno - naukowych.
Akcja powieści toczy się w 2540 roku, lub, jeśli przyjąć datowanie używane w książce w 650 AF. Ludzkość żyje w powszechnej szczęśliwości, której wyznacznikami są wspólność, identyczność i stabilność. Wyeliminowane zostały starość, choroby, ból, cierpienie, brud i bieda. Zniknęły również sztuka, religia, uczucia oraz więzy rodzinne. Ludzie "produkowani" są w Ośrodkach Rozwoju i Warunkowania - sztuczne zapłodnienie, klonowanie na poziomie embrionalnym, inżynieria genetyczna to tylko niektóre formy ingerencji w organizmy ludzkie w okresie płodowym. Kiedy już dziecko się urodzi, a właściwie "wybutluje", bowiem płody rozwijają się w specjalnych naczyniach, poddawane jest warunkowaniu poprzez hipnozę, kształtowanie odruchów oraz brak jakiejkolwiek intymności - "każdy jest własnością każdego" - to hasło najlepiej oddaje model więzi społecznej tworzonej w tym świecie przyszłości.
Nie wszędzie jednak dociera cywilizacja - na obrzeżach tego nowoczesnego świata istnieją rezerwaty Dzikich, którzy żyją tak jak społeczeństwa sprzed wieków. Kontakt z tymi rezerwatami jest jednak bardzo utrudniony, aby sie tam dostać trzeba otrzymać specjalne pozwolenie. Co się jednak stanie, jeśli ktoś z "nowego świata" będzie zmuszony żyć w rezerwacie? A jak sobie poradzi mieszkaniec rezerwatu w "nowym wspaniałym świecie"?
"Nowy wspaniały świat" to antyutopia, to wizja świata przyszłości, który opiera się na ograniczaniu prawa jednostki do wolności, do własnych przekonań i do indywidualizmu. Każde, nawet najmniejsze odstępstwo od normy jest tępione w zarodku, a osobniki, które nie potrafią, bądź nie chcą poddać się normatywom są zsyłane "na wyspy", gdzie mogą egzystować nie zakłócając powszechnego porządku.
Do tej pory wydawało mi się, że najlepszą antyutopią jest "Rok 1984" Orwella - opowieść niezwykle mroczna, zahaczająca wręcz o horror. Teraz uważam, że o wiele bardziej przerażająca jest wizja Huxley'a z jej powszechną radością, młodością, pięknem i szczęściem. Bo nawet jeśli ktoś nie jest szczęśliwy znajdzie się na to rada - soma, cudowna substancja, której pół grama wystarczy aby zniknęły wszystkie problemy. Społeczeństwo jest w takim stopniu zniewolone, że zupełnie nie dostrzega swojego niewolnictwa. Dla osoby z zewnątrz jest to szaleństwo w czystej postaci - co więcej taki ktoś nie ma przed sobą praktycznie żadnej alternatywy - albo akceptacja "szaleństwa zbiorowego", albo jego negacja i odrzucenie prowadzące do "szaleństwa samotności". A wszystko to w sterylnych warunkach, przy dźwiękach syntetycznej muzyki, w woni świeżych kwiatów i w towarzystwie szczęśliwych i entuzjastycznie nastawionych do świata współobywateli.
Jeszcze bardziej przerażające jest to, że wizje Huxleya, przynajmniej niektóre, zaczynają się spełniać na naszych oczach...
I niby tyle lat już ma, a wciąż świetnie się czyta.
OdpowiedzUsuń