Wiele lat temu, jeszcze jako licealistka przeczytałam dwie niesamowite powieści "Wichrowe Wzgórza" oraz "Dziwne losy Jane Eyre" - szczególnie ta druga zapadła mi gdzieś głęboko w serce. Muszę z ogromnym wstydem przyznać, że przez długi czas byłam przekonana, że obydwie książki wyszły spod pióra jednej i tej samej osoby. Dopiero kiedy kilka lat później wzbogaciły one moją domową biblioteczkę dotarło do mnie, że pisarki są dwie, tylko noszą to samo nazwisko. Poszukałam informacji na ich temat (to były jeszcze czasy sprzed Wikipedii i Google'a) i dowiedziałam się, że Charlotta i Emilia były siostrami, oraz, że jest jeszcze jedna autorka nosząca to samo nazwisko Brontë - ich najmłodsza siostra Anna.
Później jeszcze kilkakrotnie wracałam i do "Jane Eyre" i do "Wichrowych Wzgórz" - w międzyczasie dotarła do mnie wielkość jedynego dzieła Emilii oraz obejrzałam jego ekranizację z niesamowitym Ralphem Fiennesem w roli Heathcliffa. Cały czas byłam jednak ciekawa jaka była rodzina w której wzrastały tak niezwykłe, jak na ich czasy, pisarki. Moja ciekawość została zaspokojona dopiero w ostatnich tygodniach, a to za sprawą biograficznej pracy Anny Przedpełskiej - Trzeciakowskiej pt. "Na plebanii w Haworth. Dzieje rodziny Brontë".
Miałam niejasne wrażenie, że już spotkałam się z nazwiskiem autorki, ale za nic w świecie nie mogłam sobie uprzytomnić w jakich to było okolicznościach. Ale od czego wujek Google - kilka kliknięć i już wiem: pani Anna przetłumaczyła na polski wiele powieści amerykańskich i angielskich, w tym wszystkie książki mojej ukochanej Jane Austen. To jeszcze bardziej wzmogło moją ciekawość - jak, świetna skądinąd, tłumaczka da sobie radę z biografią?
Od razu powiem - poszło jej doskonale. "Na plebanii w Haworth" to praca niezwykle drobiazgowa, oparta na materiale źródłowym, zawierająca masę informacji biografia, którą czyta się jak powieść. Autorka odwiedziła starą, położoną wśród wrzosowisk plebanię, która stała się jednym z najsłynniejszych (po szekspirowskim Stratfordzie) miejsc na literackiej mapie Wielkiej Brytanii, chodziła ścieżkami po których wędrowali jej lokatorzy, mogła zobaczyć pamiątki, listy, wiersze i inne rękopisy, które wyszły spod pióra utalentowanego rodzeństwa.
Przyszłe pisarki dotarły do Haworth kiedy Charlotta miała lat cztery, Emilia - dwa, a najmłodsza Anna zaledwie trzy miesiące. Ich ojciec objął tamtejszą plebanię i miał tam pozostać do końca swojego życia. Również jego dzieci przez większość życia nie opuszczały Haworth i wszyscy, za wyjątkiem Anny, spoczywają na miejscowym cmentarzu.
Dzieciństwo panien Brontë obfitowało w tragiczne wydarzenia - najpierw zmarła ich matka, a niedługo później dwie starsze siostry Maria i Elżbieta. Pozostała czwórka (dziewczynki miały jeszcze brata Branwella) była ze sobą niezwykle silnie związana, a ponieważ życie na plebanii było bardzo jednostajne więc nic dziwnego, że obdarzone niezwykłą wyobraźnią dzieci zaczęły tworzyć własne światy, które stanowiły odskocznie od nudy i codzienności.
Autorka biografii przedstawia życiowe drogi, które prowadzą Charlottę, Emilię i Annę do kanonu światowej literatury a ich niemniej utalentowanego brata do tragicznego końca, ukazuje przy okazji codzienne życie w wiktoriańskiej Anglii, oraz kreśli obraz angielskiego kościoła - religia była wszak niezwykle ważna w życiu córek anglikańskiego pastora.
Na szczególna uwagę zasługuje fakt, że siostry Brontë tworząc swoje dzieła opierały się na własnych przeżyciach i obserwacjach - zdecydowana większość postaci z ich dzieł miała swój realny prototyp. I chyba to jest najważniejszy powód, że powstałe przed ponad 150 laty książki zyskały sobie od razu uznanie i zachwyt czytelników, i że do dnia dzisiejszego ten zachwyt nie słabnie.
Ma ta książka jednak jedną zasadniczą wadę - aż się prosi o nieco większy materiał fotograficzny - te kilka zdjęć to zdecydowanie zbyt mało. Ale tu znowu na pomoc przyszedł nieoceniony wujek Google...
Ta książka to pozycja obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli talentu sióstr Brontë. A i dla tych, którzy ich jeszcze nie znają też może być ciekawa - może zachęci do poznania dorobku córek prowincjonalnego pastora?
Warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńMam, mam! I chcę przeczytać, nawet w tym życiu jeszcze (chociaż biorąc pod uwagę zaległości, to pewności nie mam).
OdpowiedzUsuńNa razie mam też przed sobą większość powieści sióstr, w tym "Wichrowe wzgórza", więc może najpierw zapoznam się z nimi, a potem sięgnę po biografię?
Podobno drugie wydanie ma więcej zdjęć. Ja czytałam pierwsze - ale i tak oceniłam wysoko, świetna lektura, mnóstwo informacji, znakomicie podanych.
OdpowiedzUsuń