Neil Gaiman to jeden z najpopularniejszych współczesnych pisarzy fantasy, autor licznych powieści, opowiadań i komiksów, z których kilka doczekało się ekranizacji (co jeszcze zwiększyło jego popularność). W ubiegłym roku ukazały się w Polsce dwie jego książki - "Na szczęście mleko..." (recenzja TUTAJ) przeznaczone dla najmłodszych czytelników oraz "Ocean na końcu drogi" dla nieco starszych wielbicieli literatury. Narratorem i zarazem głównym bohaterem tej drugiej książki jest czterdziestoletni mężczyzna, który wspomina wydarzenia, które miały miejsce niedługo po jego siódmych urodzinach.
Domek gdzieś na prowincji, a w nim rodzina - siedmioletni chłopiec, dwa lata młodsza siostra, mama i tato. Nie bogato, ale i nie biednie, tato pracuje, mama zajmuje się domem, chłopiec chodzi do szkoły. Jeden z pokoi jest wynajmowany, bo każdy grosz się przyda - aktualny lokator to górnik opali, który wrócił do kraju po kilkuletnim pobycie za granicą. Pewnego dnia lokator kradnie samochód taty i odjechawszy kilkaset metrów od domu popełnia w nim samobójstwo. Ta śmierć stanie się początkiem niesamowitych wydarzeń, w których niepoślednią rolę odegrają trzy tajemnicze mieszkanki farmy leżącej nad niewielkim stawem przy końcu wiejskiej drogi.
Powieść Gaimana tylko na pierwszy rzut oka wydaje się prostą historią - chłopiec przypadkowo umożliwia pradawnej bestii przejście do naszego świata, a następnie staje z nim do walki, aby uchronić swoją rodzinę (i oczywiście cały świat przy okazji). Jednak oprócz typowo baśniowych motywów jest w tej książce coś jeszcze. Główny bohater jest dzieckiem niezwykle wrażliwym i bardzo samotnym. Posunęłabym się nawet do stwierdzenia, że jego rodzina jest dysfunkcyjna: dominujący i posuwający się do przemocy ojciec, uległa matka, faworyzowana siostrzyczka - to wszystko sprawia, że kiedy nadchodzi godzina próby, chłopiec musi stawić czoło nie tylko tajemniczemu potworowi, ale również najbliższym. Walczy z własnym strachem, przeżywa chwile zwątpienia, ale się nie poddaje, stara się naprawić zło, które wyrządził.
"Ocean na końcu drogi" to piękna, choć bardzo smutna baśń o samotności i poświęceniu, o dojrzewaniu i podejmowaniu wyzwań, o odpowiedzialności i odwadze, o jasnych i ciemnych stronach naszego serca. To magiczna opowieść (choć samej magii jest w niej niewiele) z krainy marzeń i fantazji dla wszystkich tych, którzy mają w sobie dziecięcą wiarę w to, że każde zło można naprawić.
Zapraszam do lektury.
Gdy wzięłam tę książkę do ręki wiedziałam, że będzie to świetna podróż. Długo po przeczytaniu jej towarzyszyła mi w myślach. Coś pięknego! Dopieszczona literacko, jak mało która książka. Piękna historia, przesłanie. Ja jestem pod wielkim wrażeniem i polecam tę książkę każdemu, komu się da ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam język Gaiman - niby prosty, ale jednak chwytający za serce i rozruszający szare komórki.
OdpowiedzUsuńOjej, brzmi magicznie. pragnę jej.
OdpowiedzUsuńFenomenalna okładka. Poza tym "domek gdzieś na prowincji" i wszystko jasne. Moje ulubione miejsce akcji. Kupuję (prawie) wszystko, co dzieje się na prowincji.
OdpowiedzUsuńMimo, że to nie mój typ literatury, to Gaimanem się muszę zainteresować. Coś mi się wydaje, że ten jego magiczny świat by mnie wciągnął.
OdpowiedzUsuń