środa, 29 stycznia 2014

Gdzieś na krańcach Europy...

Co jakiś czas, bądź to wśród blogerów, bądź to użytkowników różnego rodzaju portali poświęconych szeroko rozumianej literaturze, pojawiają się nawoływania do czytania dzieł szacownych noblistów. Najczęściej w takich wypadkach eksploatowani są ci w miarę współcześni, co jest poniekąd zrozumiałe - komunikat, że przeczytało się wszystkie dzieła Marqueza będzie robił wrażenie na postronnych, natomiast informacja, że czytam właśnie świetną książkę Halldóra Laxnessa przejdzie raczej bez echa (żeby nie było - sprawdzone na pewnej grupie respondentów z mojego bliższego i dalszego otoczenia). Tymczasem wspomniany Halldór Laxness jest islandzkim pisarzem, który został laureatem Nagrody Nobla w 1955 roku. 
Laxness urodził się w 1902 roku, zmarł w 1998, jest autorem przeszło 50 powieści oraz licznych wierszy i artykułów prasowych. Większość życia spędził na swojej rodzinnej wyspie, tam też osadził akcję swoich utworów.
Na jego trylogię pt. "Dzwon Islandii" ("Dzwon Islandii", "Jasna dziewczyna", "Pożar Kopenhagi") trafiłam trochę przez przypadek i przyznaję, że był to przypadek bardzo miły.

Akcja książki (w moim wydaniu wszystkie trzy części zebrano w jednym tomie) toczy się na przełomie XVII i XVIII wieku. Islandia była wtedy częścią królestwa Danii, jednak władca nie był zainteresowany rozwojem gospodarczym wyspy, przez co mieszkańcy w większości cierpieli biedę. Restrykcyjne przepisy prawa nakazywały Islandczykom odstawianie płodów rolnych tylko do wyznaczonych magazynów, oraz zaopatrywania się w najpotrzebniejsze towary tylko u duńskich kupców, którzy z kolei wykorzystując ten monopol dostarczali na wyspę towar gorszej jakości lub wręcz nienadający się do użytku. Istotnym problemem był też niedobór pewnych towarów, m.in. sznurów z których można było zrobić wędki.
Jednego z trójki głównych bohaterów, Jóna Hreggviðssona poznajemy w chwili, kiedy zostaje uwięziony za kradzież kawałka takiego właśnie sznura. Na skutek niefortunnego zbiegu okoliczności Jón zostaje oskarżony o zabójstwo i, pomimo braku niepodważalnych dowodów skazany na śmierć. Cudem udaje mu się uniknąć wykonania wyroku i przez kolejne lata będzie walczył o sprawiedliwość. Perypetie Jóna stanowią główną treść pierwszej części książki, czyli "Dzwonu Islandii". W części drugiej na pierwsze miejsce wysuwa się Snæfríður, córka sędziego i żona właściciela ziemskiego. Poznajemy tu jej małżeńskie perypetie oraz dalszy ciąg historii Jóna, który walczy o cofnięcie niesprawiedliwego wyroku wydanego przez ojca dziewczyny. Wreszcie głównym wątkiem trzeciej części książki są losy  Arnasa Arnæusa, kochanka Snæfríður, królewskiego przyjaciela, badacza islandzkiej literatury, który po śmierci swojego królewskiego protektora popada w niełaskę i zapomnienie.

Książka napisana jest w konwencji sagi, bohaterowie mówią kwiecistym, poetyckim językiem, a prócz zdarzeń realnych zdarzają się (aczkolwiek niezmiernie rzadko) wydarzenia fantastyczne. Autor bardzo obrazowo i realistycznie odmalował ciężkie warunki życia na Islandii, biedę, która doprowadzała wiele rodzin do tego, że sprzedawały Holendrom niektóre z dzieci, aby z tak uzyskanych pieniędzy utrzymać resztę rodziny. 
Niejako dla kontrastu poznaje czytelnik życie warstw uprzywilejowanych - sędziego, przedstawicieli wyższego duchowieństwa, właścicieli większych gospodarstw. Oni przynajmniej nie cierpią głodu i zimna, ale Duńczycy traktują ich niewiele lepiej niż biedotę.

Cieszę się, że ta książka trafiła w moje ręce - nie tylko dlatego, że mogę odhaczyć kolejnego noblistę (chociaż to może trochę też) ale przede wszystkim dlatego, że to kawał dobrej literatury.

3 komentarze:

  1. No proszę, jaka miła niespodzianka! Czytałem "Dzwon ..." jeszcze w szkole i ciągle zbieram się do powtórki, a teraz czuję się zdopingowany. To jedna z trzech książek, które kojarzę z Islandią obok "Eddy poetyckiej" i ... "Wyprawy do wnętrza ziemi" Verne'a :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. O, dziękuję. Nie słyszałam wcześniej o tym autorze (no co, nie śledzę noblistów), a to, co napisałaś, zachęca. Zwłaszcza, że czytałam ostatnio "Skazaną" - też osadzoną w Islandii. Coś jest w tym kraju, co intryguje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam to samo wydanie, ale jeszcze nie czytałam, parę kartek dopiero. Uderzył mnie styl kojarzący się z baśniami, czas teraźniejszy, wplatanie wierszy, śpiewu w wypowiedzi. W tej pierwszej scenie z zabieraniem dzwonu w pierwszej chwili pogubiłam się kto jest kto :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)