wtorek, 2 grudnia 2014

Schyłkowy PRL oczami dziesięciolatka

Nie tak znowu dawno, bo niecałe trzydzieści lat temu, w jednej z kamienic na warszawskim Grochowie mieszkał sobie pewien chłopiec. Spośród gromady innych chłopców wyróżniał go nieprzeciętny wzrost i z tego powodu zyskał sobie z angielska brzmiący przydomek "Longin". Mieszkanie było niewielkie, więc Longin musiał rezydować w kuchni - tato, który miał smykałkę do majsterkowania wydzielił mu tam niewielki kąt za lodówką, w którym mieściło się łóżko i opuszczany blat przy którym można było odrabiać lekcje. Kiedy go poznajemy Longin jest uczniem czwartej klasy, za szkołą nie przepada, ale już lepsze lekcje niż siedzenie w domu z młodszym braciszkiem Sebastianem...
Pewnego dnia mama prosi Longina, aby powiesił pranie na strychu i ta, błaha z pozoru, czynność wprowadza ogromne zmiany w życiu chłopca. Na strychu poznaje bowiem swojego rówieśnika Alberta, z którym szybko się zaprzyjaźnia, a nawet zaprasza go do swojego mieszkania. I tu czeka go ogromna niespodzianka - nikt poza Longinem nie widzi Alberta...

Marcin Prokop to znany i lubiany dziennikarz telewizyjny. Wraz z Dorotą Wellman stanowili przez kilka lat chyba najbardziej rozpoznawalną parę prowadzących rozmaite programy na antenie TVP2, a od 2008 roku wraz z Szymonem Hołownią prowadzi program "Mam talent" emitowany przez stację TVN. Jest, również z Szymonem Hołownią, współautorem dwóch książek skierowanych do dorosłego czytelnika, natomiast w ostatnich tygodniach pojawiło się jego najnowsze dzieło, skierowana tym razem do dzieci opowieść "Jego wysokość Longin".

W swojej książce Marcin Prokop opowiada o dzieciństwie, które przypadło na ostatnie lata PRL-u. Przed sklepami stoją jeszcze kolejki, bo akurat rzucili jakiś atrakcyjny towar, w pokoju rodziców króluje telewizor marki "rubin", dziadek robi zapasy cukru i papieru toaletowego na wypadek wojny, a tato pędzi w domu bimber. Chłopcy grają w piłkę, ścigają się na rowerach, zbierają papierki z gumy "Donald", kolekcjonują resoraki, tworzą podwórkowe bandy i ani im w głowach siedzenie w domu przed telewizorem (inna rzecz, że w telewizji jest tylko dwa programy, w których prawie wcale nie ma audycji dla dzieci). W niektórych domach pojawiają się atari, czyli konsole do gier, ale dzieciaki rzadko są do nich dopuszczane, bo to kosztowna zabawka - tata Longina wydał na swoje atari całą "trzynastkę".

Książka Marcina Prokopa to ciepła i pełna humoru opowieść o świecie, którego już nie ma. Chociaż przeznaczona jest dla rówieśników tytułowego Longina, to moim zdaniem docenią ją przede wszystkim dorośli, zwłaszcza ci, których dzieciństwo i młodość przypadały na drugą połowę lat osiemdziesiątych. Dla współczesnych nastolatków wiele z opisywanych sytuacji będzie zupełnie niezrozumiałych, bo np. który dzieciak dzisiaj wie co to Wyścig Pokoju i gra w kapsle? Niektóre sytuacje, które wywołają uśmiech na twarzy dorosłego dla dzieci nie będą wcale zabawne, inne może i będą śmieszyć, ale z zupełnie różnych powodów. Ale jedno jest pewne - dzięki tej książce nasze dzieci mają szansę dowiedzieć się jak wyglądało nasze dzieciństwo...

Serdecznie zachęcam do poznania tej książki. Bo jestem niemal pewna, że polubicie Longina tak samo jak ja :)

4 komentarze:

  1. Urodziłam się w ubiegłym stuleciu, moje dzieciństwo przypadło na PRL ( szkoła podstawowa ) - właśnie dotarło do mnie, że jestem stara(wa). A książkę muszę koniecznie przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tam stara... Nie liczy się metryka tylko to na ile lat się czujemy - ja w PRL-u zdążyłam jeszcze zdać maturę :)
      A książkę naprawdę warto przeczytać.

      Usuń
  2. Wiem, że nie liczy się metryka i na co dzień zupełnie nie pamiętam o swoim wieku, ale są momenty, kiedy sobie to uświadamiam i przeżywam szok, że to już tyle :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moje wspomnienia... Może jestem parę lat młodsza od autora, ale to o czym wspominasz jest mi dość bliskie. Z wielką chęcią zabiorę się za tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)