Nie od dzisiaj wiadomo, że gry komputerowe bywają bardzo wciągające - niektórzy wręcz tracą poczucie rzeczywistości uczestnicząc w szczególnie ekscytującej rozgrywce. Ale chyba nie ma bardziej wciągającej gry niż "Hyperversum". Przekonała się o tym grupa przyjaciół, których wspólna rozgrywka dosłownie przeniosła w czasie i przestrzeni...
Cecilia Randall jest włoską pisarką, specjalizującą się w powieściach dla młodzieży. Jej debiut to właśnie "Hyperversum", które ujrzało światło dzienne w 2006 roku (polska premiera 2011). Pisarka ma na swoim koncie jeszcze dwie powieści będące kontynuacją jej debiutu (jedna z nich "Hyperversum. Sokół i lew" ukazała się w Polsce w ubiegłym roku), a najnowsza jej książka przenosi czytelnika do Florencji czasów Wawrzyńca Medyceusza.
Ian, Daniel, Jodie, Martin, Carl i Donna rozpoczynając rozgrywkę nie mieli pojęcia, że gra przerzuci ich ze współczesnego Phoenix w stanie Arizona do trzynastowiecznej Francji (trafiają w okolice miasta Arras).
Jest wiosna roku pańskiego 1214 - tereny gdzie trafili młodzi Amerykanie leżą na pograniczu francusko-angielskim, które znajduje się w przededniu wojny pomiędzy Filipem Augustem a Janem Bez Ziemi. Młodzi ludzie zostają rozdzieleni - Ian, Daniel, Jodie i Martin trafiają po licznych perturbacjach pod opiekę możnego feudała Jeana de Ponthieu, natomiast po pozostałej dwójce nie ma śladu. Przyjaciele mają jednak szczęście w nieszczęściu - Ian jest historykiem specjalizującym się w dziejach średniowiecznej Francji, a praca doktorska, którą właśnie przygotowywał dotyczy rodów de Ponthieu i de Montmayeur. Siłą rzeczy ma duże wiadomości na temat tradycji i obyczajów czasów do których trafili, zna łacinę, a ponieważ trenował szermierkę potrafi posługiwać się mieczem. Jego wiadomości, umiejętności oraz siła woli niejednokrotnie ratują życie całej czwórki. Przyjaciele, pomimo, że udaje im się w miarę oswoić w nowych warunkach martwią się losem zaginionej dwójki a także tym jak (i czy w ogóle kiedykolwiek) uda im się wrócić do swoich czasów.
Książka Cecilii Randall reklamowana była jako powieść fantasty i między innymi z tego powodu trafiła na moją półkę. Przeleżała tam stosowny okres czasu, aż wreszcie doczekała się na swoją kolej. I tu spotkała mnie pierwsza niespodzianka - jedyny element fantastyczny to przeniesienie w czasie... Tak więc wielbicieli fantastyki, którzy byliby zainteresowani jej lekturą uczciwie ostrzegam - to nie jest w żadnym wypadku fantasy.
Już wiadomo czym nie jest ta książka, więc może słów parę na temat tego czym jest w rzeczywistości. Otóż "Hyperversum" to świetna powieść historyczno - przygodowa. Wiele osób występujących w książce to postacie historyczne i ich dzieje w omawianym okresie są odtworzone zgodnie z prawdą. Również w zgodzie z prawdą historyczną przedstawione są wydarzenia z wieńcząca powieść bitwą pod Bouvines na czele. Autorka przedstawia w swojej powieści obyczaje tamtych czasów (np. zwyczaje rycerskie, kulturę dworską, stroje, uzbrojenie, itd.), wygląd zamków, miasteczek i wiosek.
Powieść ma wartką akcję, czytelnik nie powinien się nudzić - osadzenie akcji na pograniczu, konflikty pomiędzy feudałami w które wplątują się bohaterowie, zderzenie dwudziestowiecznej mentalności ze średniowiecznymi realiami, wreszcie wątek romansowy sprawią, że kilkanaście godzin, które trzeba poświęcić na lekturę (prawie 750 stron) minie jak z bicza strzelił.
A ja już wiem co sobie zażyczę na urodziny - oczywiście drugi tom "Hyperversum" :)
Książka bierze udział w wyzwaniu "Grunt to okładka"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)