niedziela, 20 marca 2011

10 minut od centrum

Z pisarstwem Izabeli Sowy spotkałam się już jakiś czas temu, była to Seria owocowa („Smak świeżych malin”, „Herbatniki z jagodami” i „Cierpkość wiśni”) oraz „Zielone jabłuszko” -  książeczki lekkie, łatwe i przyjemne, które miło mi się czytało ale jakoś specjalnie w pamięć nie zapadły. Kilka miesięcy temu, troszkę z przyczyn około zawodowych, przeczytałam „Agrafkę” książkę o gimnazjalistach dla gimnazjalistów i muszę powiedzieć, że dała mi trochę do myślenia i każdemu nastolatkowi ale i jego rodzicowi poleciłabym jej lekturę bo porusza kilka bardzo ważnych problemów z którymi borykają się dzisiaj młodzi ludzie. No ale nie o tym miało być.
W ramach powstałego w naszej Gminnej Bibliotece Klubu Książki przeczytałam powstały w 2006 roku zbiór opowiadań tej autorki pt. „10 minut od centrum”. Akcja opowiadań toczy się w ciągu jednego lipcowego tygodnia w Krakowie. Jednak nie w tych miejscach które większość z nas zna z wycieczek szkolnych, kolorowych folderów czy ilustracji w podręcznikach historii. Jak sugeruje tytuł są to miejsca oddalone o kilka lub kilkanaście minut jazdy tramwajem lub rowerem centrum miasta. Bohaterowie opowiadań to ludzie urodzeni i żyjący w „nieciekawych” dzielnicach – Nowej Hucie, Podgórzu, Kozłówce czy Dębnikach (bardzo  przepraszam wszystkich krakowian za takie zaszufladkowanie, tym bardziej, że sama przez kilka lat na krakowskich Dębnikach mieszkałam i bardzo miło ten okres wspominam).  Te tytułowe 10 minut to nie tylko odległość geograficzno-czasowa to również, a może nawet przede wszystkim odległość mentalna pomiędzy mieszkańcami obrzeży miasta, egzystującymi w anonimowych blokowiskach, nie mającymi większych szans na jakiś ogromny sukces zawodowy czy spektakularną zmianę w życiu a tymi którym udało się do tego centrum dotrzeć i wygodnie się tam zainstalować.
W czasie lektury po raz kolejny doszłam do wniosku, że nie ma co w życiu szukać sprawiedliwości i że w większości przypadków sukces nie staje się udziałem tych którzy na niego zasługują a także pomimo górnolotnych zapewnień naszego systemu społecznego nie istnieje coś takiego jak równość obywateli. Jeśli ktoś miał nieszczęście znaleźć się na początku swojego życia o te 10 minut od centrum bardzo rzadko zmniejsza te odległość. I nieważne czy z powodu braku talentu czy ambicji, ze strachu czy może z powodu braku wiary we własne siły i ogólnego marazmu i beznadziei.
Ale mam jeszcze jedną refleksję – może to życie z dala od centrum to nic złego? Bo kiedy porównuję bohaterów tej książki – tych z centrum i tych z obrzeży to moja sympatia jest zdecydowanie po stronie tych drugich. Bo może nie mają markowych ciuchów i kosmetyków ani nowocześnie urządzonych apartamentów, jeżdżą tramwajem czy starym maluchem a nie wypasioną terenówką, fascynują ich latynoskie seriale a nie wspólczesne kino irańskie ale kiedy spojrzą w lustro mogą zobaczyć ludzką twarz a nie wypielęgnowaną, zabotoksowaną a przede wszystkim fałszywą bo wykreowaną z pozorów maskę.




8 komentarzy:

  1. Mam z biblioteki :)
    Czeka na swoją kolej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... a wiesz, że w końcu nie udało mi się przeczytać tej pozycji? miałam ją z biblio ale termin gonił i oddałam :/ coś mi się wydaje, że jak znów będę w bibliotece to jej poszukam, bo lubię powieści Pani Sowy

    OdpowiedzUsuń
  3. znam tylko pierwszą część owocowej serii bo zaraz po jej wydaniu (i przeczytaniu) wyjechałam z kraju i już nie miałam jak kupować książek. Teraz jest inaczej, ale dla mnie pani Sowa to raczej literatura dobra do wypożyczenia, a takiej możliwości nie mam

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno to czytałam, ale treści nie pamiętam. Pani Swoa jest z moich okolic, ale mimo wszystko do jej twórczości mam średnie uwielbienie. Przesadza dla mnie z pesymizmem. Ja wiem, że życie jest podłe

    OdpowiedzUsuń
  5. Sabinka - to ja czekam na Twoją opinię:)

    Archer - przeczytaj, bo może trochę dołująca jest, ale warto:)

    Kasia.eire - to zupełnie inna bajka niż owocowa seria, znacznie poważniejsza.

    Kasiek - no niestety masz rację, ale pomimo ogólnego pesymizmu zawsze jakaś iskierka nadziei z jej książek błyska:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Anuś powiem Ci w sekrecie, że dołujące książki zdecydowanie nie są dla mnie, ja ostatnio potrzebuję czegoś mocno optymistycznego, wesołego i podnoszącego na duchu

    OdpowiedzUsuń
  7. Archer - to może sobie w takim razie odpuść teraz a sięgnij kiedyś w przyszłości:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyznam, że nie słyszałam o tej serii ;)Ciekawe czy będzie u mnie w bibliotece...

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)