Przyznaję, że zastanawiałam się przez chwilę czy jest sens pisać o książce, którą czytali już niemal wszyscy i o której większość recenzentów wyrażała się z dużym uznaniem - tym bardziej, że i moja opinia się z tego trendu nie wyłamie. Ale z drugiej strony przypominanie o dobrych książkach nie jest niczym zdrożnym - być może znajdzie się jeszcze ktoś, kto rzeczonego tekstu nie czytał i to właśnie moja opinia go do tej lektury zachęci.
Książka o której mowa to kryminalna powieść Stiega Larssona "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" stanowiąca pierwszą część liczącego trzy tomy cyklu "Millenium".
Autor był jednym z bardziej znanych szwedzkich dziennikarzy, zajmował się przede wszystkim skrajnie prawicowymi oraz antydemokratycznymi organizacjami politycznymi i był uznanym specjalistą w tej dziedzinie. Zmarł nagle w 2004roku mając 50 lat niemal w przededniu swojego największego sukcesu jakim było pojawienie się na szwedzkim rynku wydawniczym cyklu "Millenium" (2005). Książka, podobnie jak jej kontynuacja szybko stał się bestsellerem a swój sukces powtórzyła na rynkach europejskich i światowych.
Do Polski trafiła dopiero po czterech latach od szwedzkiej premiery ale podobnie jak w innych krajach zyskała sobie rzesze wielbicieli.
"Millenium" to wydawany w Sztokholmie miesięcznik o tematyce gospodarczej. Może nie jest najpopularniejszym periodykiem ale przynosi swoim właścicielom oprócz oczywiście satysfakcji, nienajgorsze zyski. Niestety główny udziałowiec a zarazem wydawca i dziennikarz Mikael Blomkvist daje się wplątać w intrygę - pisze demaskatorski reportaż o pewnym znanym przedsiębiorcy. Już po publikacji okazuje się, że nie jest w stanie udowodnić opisanych w artykule faktów, zostaje oskarżony o pomówienie i skazany na grzywnę i więzienie. Aby uratować wiarygodność gazety Mikael rezygnuje ze stanowiska w zarządzie. Do bezrobotnego dziennikarza zgłasza się przedstawiciel niejakiego Henrika Vangera i proponuje mu pracę - Mikael ma przeprowadzić śledztwo w sprawie morderstwa sprzed 40 lat a w zamian za to Vanger dostarczy mu dowodów na poparcie tez zawartych w artykule, który pogrążył Blomkvista. Dziennikarz nie bardzo wierzy w sens rozgrzebywania dawnej sprawy, tym bardziej, że wydaje się, że śledztwo policyjne wyczerpało wszystkie możliwości ale w końcu podejmuje wyzwanie.
W dziennikarskim śledztwie Mikaelowi pomaga Lisbeth Salander - dwudziestokilkuletnia pracownica firmy ochroniarskiej. Lisbeth jest genialną researcherką ale też osobą niezwykle tajemniczą i skomplikowaną. Pomiędzy nią i Mikaelem rodzi się coś na kształt zażyłości - z pozoru nudne zadanie staje się coraz bardziej niebezpieczne i zagłębiając się w historię rodziny Vangerów nie przypuszczają nawet jakie tajemnice skrywają jej członkowie.
Od razu powiem, że zabierałam się do tej książki jak przysłowiowy pies do jeża. Zaczynałam lekturę kilkakrotnie i po przeczytaniu kilku kartek odkładałam zachodząc w głowę czym tak naprawdę wszyscy się zachwycają. Mnie wydała się zwyczajnie nudna.
Wreszcie postawiłam sobie i książce ultimatum - czytam do setnej strony i jeśli mnie nie wciągnie to żegnamy się ostatecznie i nieodwołalnie. I kiedy już przebrnęłam przez pierwsze rozdziały sama nie wiem jak i kiedy dotarłam do końca. A co najdziwniejsze nie jestem w stanie napisać co mnie urzekło do tego stopnia, że zaliczyłam nieprzespaną noc z piątku na sobotę, a mój mąż i dziecko musieli przebyć sobotę na suchym prowiancie, bo nie miałam kiedy ugotować obiadu...
Autor stworzył ciekawych bohaterów - Blomkvist to zwykły facet, żaden superbohater, popełnia błędy, daje się kilka razy wywieść w pole ale wzbudza ogromną sympatię. Z kolei Lisbeth początkowo nie zyskała może mojej sympatii ale w miarę lektury coraz lepiej ją rozumiałam.
Ważnym tematem poruszonym w książce jest problem przemocy wobec kobiet oraz działanie opieki społecznej w Szwecji, które to państwo zawsze jawiło mi się jako bardzo przyjazne dla rodziny a książka burzy ten idylliczny obraz.
Wydaje mi się, że najważniejszą zaletą jest mocne umiejscowienie akcji powieści w realiach. Widać tu rękę dziennikarza, dobrego dziennikarza doskonale znającego świat o którym pisze - począwszy od historii (niezbyt chlubne związki z nazistami, chociaż Szwecja starała się zachować neutralność) poprzez gospodarkę (dzieje imperium Vangerów) na opiniotwórczej roli mediów kończąc.
Czy ma ta książka wady? Pewnie jakieś ma, ale mnie specjalnie nie rzuciły się w oczy. No może odrobina kryptoreklamy, bo faktycznie jeżeli mowa o jakimś sprzęcie elektronicznym to zawsze wymieniana jest marka, podawane są również nazwy istniejących firm czy placówek handlowych ale może w Szwecji takie reklamowanie określonych produktów jest w dobrym tonie?
Jakby nie było na nocnej szafce czeka już drugi tom "Millenium"...
Wreszcie postawiłam sobie i książce ultimatum - czytam do setnej strony i jeśli mnie nie wciągnie to żegnamy się ostatecznie i nieodwołalnie. I kiedy już przebrnęłam przez pierwsze rozdziały sama nie wiem jak i kiedy dotarłam do końca. A co najdziwniejsze nie jestem w stanie napisać co mnie urzekło do tego stopnia, że zaliczyłam nieprzespaną noc z piątku na sobotę, a mój mąż i dziecko musieli przebyć sobotę na suchym prowiancie, bo nie miałam kiedy ugotować obiadu...
Autor stworzył ciekawych bohaterów - Blomkvist to zwykły facet, żaden superbohater, popełnia błędy, daje się kilka razy wywieść w pole ale wzbudza ogromną sympatię. Z kolei Lisbeth początkowo nie zyskała może mojej sympatii ale w miarę lektury coraz lepiej ją rozumiałam.
Ważnym tematem poruszonym w książce jest problem przemocy wobec kobiet oraz działanie opieki społecznej w Szwecji, które to państwo zawsze jawiło mi się jako bardzo przyjazne dla rodziny a książka burzy ten idylliczny obraz.
Wydaje mi się, że najważniejszą zaletą jest mocne umiejscowienie akcji powieści w realiach. Widać tu rękę dziennikarza, dobrego dziennikarza doskonale znającego świat o którym pisze - począwszy od historii (niezbyt chlubne związki z nazistami, chociaż Szwecja starała się zachować neutralność) poprzez gospodarkę (dzieje imperium Vangerów) na opiniotwórczej roli mediów kończąc.
Czy ma ta książka wady? Pewnie jakieś ma, ale mnie specjalnie nie rzuciły się w oczy. No może odrobina kryptoreklamy, bo faktycznie jeżeli mowa o jakimś sprzęcie elektronicznym to zawsze wymieniana jest marka, podawane są również nazwy istniejących firm czy placówek handlowych ale może w Szwecji takie reklamowanie określonych produktów jest w dobrym tonie?
Jakby nie było na nocnej szafce czeka już drugi tom "Millenium"...
Moja droga, to na drugi tom wygospodaruj sobie trochę więcej czasu i od razu przygotuj tom trzeci - gwarantuję, że zechcesz płynnie z "Dziewczyny" przejść do "Zamku" i to chyba w tej serii było dla mnie najgorsze.
OdpowiedzUsuńTo, że Millenium okazało się prawdziwym pożeraczem czasu. W dodatku tak doskonałym pożeraczem!
Przecież zdarzały się nudne fragmenty, ale odchodziły one na plan dalszy, gdy pojawiała się prawdziwa, wartka akcja. "Mężczyźni" wynudzili mnie początkowo piekielnie i wciąż zastanawiałam się, co się tak ludziom podoba. Oczywiście szybko zrozumiałam i teraz, po zakończeniu serii, zaczynam piekielnie się obawiać - że nigdy w życiu nie spotkają mnie już tak świetne powieści...
Pozdrawiam!
Claudette - mam i trzeci tom:)
OdpowiedzUsuńPozwolę sobie wtrącić małą uwagę. Seria ma mnóstwo entuzjastów, niestety moim cierpi na to co większość trylogii, drugi tom jest najsłabszy. Jedynka znakomita, trójka dobra, ale przy dwójce to ja musiałem realizm powiesić na kołku. To co Lisbeth tam wyczynia, to po prostu James Bond i Szklana pułapka momentami
OdpowiedzUsuńCała trylogia jest świetna, chociaż nie zawsze wszystkim się podobała równie mocno, dla mnie była doskonałą lekturą :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam - jak się skończy fala popularności...
OdpowiedzUsuńPierwsze kilkadziesiąt stron mnie nie zainteresowało. Ale akurat byłam chora jak to czytałam, siedziałam w domu, nie odłożyłam więc książki na bok (szczególnie że słyszałam bardzo wiele pozytywnych opinii i byłam ciekawa jak się akcja rozwinie). I jak "zmęczyłam" ten początek, to później nie mogłam się oderwać. Zgadzam się, że drugi tom jest najsłabszy, ale z drugiej strony kończy się tak, że od razu chce się zacząć czytać trzeci. I w trzecim już nie ma żadnych "dłużyzn" - akcja zaczyna się od pierwszej strony. Zarezerwuj sobie więcej czasu na lekturę :-)
OdpowiedzUsuńJa też nie mogłam się zabrać za tą książkę. Nie dość, że tu u mnie w Niemczech było istne szaleństwo to w Polsce też wszyscy o tym gadali. Aż w końcu będąc któregoś razu w księgarni typu 'tania książka' kupiłam pierwszą część. Pani ekspedientka się zarzekała, żebym od razu wzięła 2 kolejne. Kupiłam książkę i swoje dwa miesiące odczekała, aż pojechała ze mną na wakacje. Oczywiście z wakacji nic nie wyszło, bo ciągle czytałam! A potem mój mąż, potem mama... Szaleństwo. Ja też nie potrafię powiedzieć co jest takiego w tej książce, że nie potrafiłam jej odłożyć.
OdpowiedzUsuńOstrzegam tylko przed drugą częścią. Całkiem spore części przeskakiwałam, bo pachniało mi pseudopisarstwem. Ale za to trzecia część jest fantastyczna i autentycznie płakałam po jej skończeniu, bo wiedziałam, że nie będzie żadnej kontynuacji...
Nie czytałam jeszcze żadnej książki tego autora,ale jak widzę,koniecznie muszę to nadrobić;)
OdpowiedzUsuńwstyd się przyznać, ale ta trylogia wciąż przede mną...
OdpowiedzUsuńTeż sam początek mnie nie zachwycił a później sama nie wiedziałam kiedy wpadłam na dobre :)
OdpowiedzUsuńNa półce czeka drugi tom ale jakoś zabrać się nie mogę, i nie dlatego że boje się że mi się nie spodoba, tylko wiem że muszę mieć na tyle czasu żeby nie zaniedbać innych spraw jak już zacznę czytać :)
Ja nie czytałam i przyznam, że mnie przekonałaś :) Co do pisania o "starociach" - sama dotychczas o takowych piszę i chyba ludzie nie narzekają. Czasem warto zwrócić uwagę na coś, co już było...
OdpowiedzUsuńTeż długo opierałam się tej serii i podchodziłam do niej sceptycznie,a tu czeka już na mnie 3 tom :)
OdpowiedzUsuńanek7, całe szczęście! Miłej lektury wobec tego życzę ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńoisaj, pozwolę się z Tobą nie zgodzić (jak ja uwielbiam łamać stereotypy). Owa zasada trylogii jakoś do tej pory mnie nie dopadła. Czytałam np. trylogię Tolkiena i pierwsze dwa tomy były super, a trzeci beznadziejny. Czytałam też Millenium, ale jakby zupełnie inne od tego co Ty - drugi i trzeci tom są moim zdaniem najlepsze, potrafią wciągnąć, są brutalnie męskie, kipi z nich aż testosteron, ale przy tym wydają się kruche i delikatne. A tom pierwszy jest taki sobie, przy takiej kontynuacji wydaje się leciutkim kryminałkiem na jedno popołudnie :) Pozdrawiam!
Aniu, nie czytałam jeszcze tej trylogii. Przerzuciłam kilka stron gdzieś w księgarni, ale mnie nie wciągnęło. Widać będę musiała dać serii szansę. :-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
@Claudette
OdpowiedzUsuńJedynka ok, trójka ok, ale według mnie akcja z grobem w dwójce całkowicie ją dyskwalifikuje
Książka ma swoje wady, np. Blomkvist, którego zachowanie momentami działało mi na nerwy. POmijając te i inne niedociągnięcia, to trylogia wciąga na maksa. MAm ją w domu i na pewno jeszcze nieraz do niej wrócę.
OdpowiedzUsuńMi sie podobala tylko "1" ze wzgledu na spoleczne aspekty powiesci. Im dalej w las tym ciemniej. "3" to juz wogole; czekalam tylko na ostatnia strone. Gdybym wiedziala jaki poziom reprezentuja soba kolejne czesci, nie tracilabym czasu i pieniedzy na nie.
OdpowiedzUsuńoisaj, przyznam, że była to zaskakująca akcja, ale całkiem realna. Czytałam już o takich przypadkach, o jednym (polskim w Anglii) było głośno nawet parę dni temu. Dlatego też pewnie podeszłam inaczej do tego :)
OdpowiedzUsuńMnie też wciągało i czytałam po nocach. Któryś obiad mąż ugotował. :)
OdpowiedzUsuń