wtorek, 18 grudnia 2012

1 mini-relacja, 2 ogłoszenia, 2 malutkie opinie czyli "Post na 5"

W niedzielę 16 grudnia odbyło się ostatnie w tym roku spotkanie biblionetkowe w Krakowie. Z przyczyn obiektywnych byłam tylko godzinę, ale i tak wyniosłam torbę książek... Mąż mój Robert, który mi towarzyszył, już nawet za bardzo nie protestuje jak kolejne tomy do domu przynoszę, bo wreszcie do niego dotarło, że mogłaby mu się trafić baba z gorszym świrem;) 
Gdybym tak na ten przykład była wielbicielką chomików (to jedyne zwierzę, którego Robert nie dotknie nawet kijem od miotły), albo miłośniczką punk rocka to by miał dopiero przechlapane. A tak książki karmić nie trzeba, butów nie ogryzie, cicho i spokojnie na półeczce sobie leży... 

A wracając do spotkania - jak zwykle wesoło, gwarnie, książkowo. W tym roku w Krakowie odbyło się osiem spotkań + impreza po Targach Książki. Całkiem nieźle, tym bardziej, że dopiero się rozkręcamy;)

Stosy, stosiska i stosiki...


Tyle wyniosłam ze spotkania;)
Oprócz pozycji, które widać na powyższym zdjęciu (a które w zdecydowanej większości są do oddania) przywiozłam z Krakowa jeszcze jedną książkę, a mianowicie trochę spóźniony prezent mikołajowy w postaci "Wiśniowego Dworku" Katarzyny Michalak.

***********************************

A teraz ogłoszenia:

Ogłoszenie nr 1

Rusza kolejna wymianka organizowana przez Sabinkę. Tym razem coś dla miłośników romantycznych historii:



Po szczegóły odsyłam TUTAJ


Ogłoszenie nr 2



Już za kilka tygodni odbędzie się kolejny finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. W tym roku również wielbiciele słowa pisanego mogą dołożyć swoją cegiełkę na szczytny cel, bowiem organizowana jest Wielka Orkiestra Książkowej Pomocy, firmowana m.in. przez naszą koleżankę blogerkę Agnieszkę Taterę. O szczegółach akcji można sie dowiedzieć TU

**********************************************

I jeszcze słów kilka o dwóch książkach przeczytanych w ostatnim czasie - jedna podobała mi się bardzo, a druga...
Ale do rzeczy.

Najbardziej chyba ogranym motywem jeśli chodzi o wszelkiego rodzaju kryminały są zwłoki, które zjawiają się w bibliotece. Ciekawe, dlaczego akurat to pomieszczenie kojarzy się twórcom tak morderczo?
Tym razem "szczęśliwym" znalazcą zostaje emerytowany wojskowy, pułkownik Bantry, którego wczesnym rankiem służąca informuje, że w bibliotece znajdują się jakieś młode damskie zwłoki. Denatka jest nieco zmaltretowana, bowiem została uduszona, ale z całą pewnością nikt z domowników jej nie zna. Sensacyjna wiadomość szybko rozprzestrzenia się po okolicy a miejscowe plotkarki rozkoszują się snuciem domysłów na temat mordercy i jego motywów. Dosyć szybko powstaje teoria, że sprawcą jest sam pułkownik - co prawda do tej pory cieszył się nieposzlakowaną opinią, ale... Jego żona, oburzona tymi plotkami postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, a do pomocy wzywa starą przyjaciółkę, pannę Jane Marple.

To moje drugie spotkanie z miss Marple, ale pierwsze w "pełnym wymiarze", jako, że w czytanym przeze mnie kilka miesięcy temu "Zatrutym piórze" pojawiła się tylko w niewielkim epizodzie.  I muszę się przyznać, że chociaż podziwiam niezmiennie intelekt Herculesa Poirot, to jakoś nie potrafię go polubić. Tymczasem w przypadku Jane Marple zaiskrzyło od pierwszej chwili - prawdziwa wiktoriańska dama, z zasadami, ale niezwykle sympatyczna. 

Intryga jak zawsze zawikłana, jak zwykle nie udało mi się zgadnąć kto jest sprawcą, ale bardzo miło spędziłam z tą książką trzy sobotnie godziny. 
I już się rozglądam za kolejnym tomem pani Christie:)


Druga książka, na temat której chciałam coś niecoś napisać to "Kamienica przy Kruczej", najnowsza powieść Marii Ulatowskiej.
Jest to historia domu przy ulicy Kruczej 48 w Warszawie, od lat 30-tych ubiegłego wieku do czasów współczesnych. 

Głównymi bohaterami są Tosia i Piotr. Ona, urodzona w pierwszych miesiącach okupacji w polsko-żydowskiej rodzinie, przygarnięta przez polskie małżeństwo ma szansę na życie pod zmienionym nazwiskiem. On, kilkanaście lat starszy, żołnierz powstania warszawskiego, po wyzwoleniu wraca do Warszawy. Początkowo nie zwracają na siebie uwagi - Tosia jest jeszcze dzieckiem, a Piotr z wojennej tułaczki przywozi ze sobą żonę i syna. Wyburzenie starej kamienicy i przymusowa przeprowadzka rozdziela ich, jednak kilka lat później los po raz kolejny zetknie dorosłą już Tosię z dawnym sąsiadem. 

Książka jest dosyć chwalona, więc chociaż poprzednie powieści pani Ulatowskiej nie do końca przypadły mi do gustu, postanowiłam dać jej drugą szansę. Jedno jest pewne - to już nie taka cukierkowo-miodowo-lukrowana opowiastka jak dwutomowy cykl o Sosnówce (pisałam o nim TUTAJ). I za to plusik dla autorki.
I drugi plus za historię Magdaleny Kornblum, biologicznej matki Tosi. I jeszcze za fragmenty o powstaniu warszawskim.  
Niestety jest sporo minusów...

Po pierwsze warstwa językowa - bohaterowie, nieważne czy to cieć, zmęczony do granic wytrzymałości ranny powstaniec czy towarzysz z PZPR mówią bezbłędną, poprawną polszczyzną, bez śladu gwary, wulgaryzmu czy partyjnej nowomowy. Nie mówię, że od razu "Wiechem powinni lecieć" czy kląć jak przysłowiowy szewc, ale taka poprawność jest zwyczajnie sztuczna i mnie nie przekonuje zupełnie.

Po drugie - w książce pełno jest jakichś wątków pobocznych i informacji zupełnie nieistotnych dla przebiegu akcji, które tylko zajmują miejsce i wprowadzają chaos - może się czepiam, ale jak dla mnie panieńskie nazwisko babci jednego z bohaterów i miejsce urodzenia jego dziadka nic nie wnosi do tematu. Tak samo jak dokładna informacja na co i kiedy ktoś tam zmarł.

Po trzecie - błędy rzeczowe. Przykład pierwszy z brzegu: kiedy Piotr ma zostać przyjęty w szeregi AK odbywa się uroczyste zaprzysiężenie grupy kilku chłopców na które przychodzi ich przyszły dowódca i na dzień dobry przedstawia się z imienia i nazwiska - jeszcze adres powinien dodać i datę urodzenia. Bo jakby się któryś z tych spiskowców dostał w ręce gestapo to nie mógłby podać wszystkich personaliów dowódcy.

Po czwarte - główna bohaterka. To, że niespecjalnie sympatyczna to da się przeżyć - nie ma nakazu, że główne bohaterki muszą być miłe. Ale chwilami miałam wrażenie, że o dwóch różnych osobach czytam - szczególnie gdy chodziło o stosunek Tosi do polityki i tego co się w kraju dzieje. Chwilami jedno zdanie wykluczało drugie. To tak jakby autorka chciała aby jej bohaterka była apolityczna a równocześnie brała udział we wszystkich najważniejszych wydarzeniach powojennej historii Polski. Zdecydowanie lepiej wypada tutaj Piotr, który jest zdeklarowanym członkiem partii i przez długi okres czasu nie daje się przekonać do opuszczenia jej szeregów.

Pewnie znalazłyby się jeszcze inne zarzuty, ale te są najważniejsze. Świetny temat, niestety zmarnowany - mnie w każdym razie lektura się dłużyła bardzo. 

I na koniec taka refleksja - kamienica przy Kruczej miała zdecydowanie mniej szczęścia niż dom przy ulicy Złotej, który stał się bohaterem serialu Jana Rybkowskiego.

27 komentarzy:

  1. Rzeczywiście są gorsze świrnięcia od książkoholizmu :-)
    Chciałabym przeczytać coś Christie. Nie przepadam za kryminałami, ale każdy twierdzi, że to mi się odmieni przy książkach tej autorki.
    Drugiej zaś nie przeczytac. Nie ma to jak pisać o czymś, o czym nie ma się zupełnie pojęcia. Podlinkuj sobie słowo "tutaj" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Christie jest świetna i lubią ją nawet osoby, które zasadniczo za kryminałami nie przepadają:)

      Usuń
  2. Też czytałam "Noc w bibliotece", z polubieniem panny Marple gorzej, nie to, że nie lubię, ale jakoś się z nią nie oswoiłam, może kilka innych tomików (co jakiś czas) pozwoliłoby mi wyrobić sobie zdanie. Generalnie do Christie się przekonałam, a stosunkowo niedawno sięgnęłam po jej twórczość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też dopiero od niedawna wzięłam się za Christie, chociaż kilka jej książek znam z adaptacji filmowych.

      Usuń
  3. To ja z kolei odwrotnie - Poirota uwielbiam, pannę Marple nie za bardzo, aczkolwiek "Morderstwo odbędzie się" z jej udziałem bardzo mi się podobało.

    Co do Ulatowskiej to jedyne co kojarzę to że to jest ta od "ukucania" i choćby nie wiem co nie mogę tego wrzucić z głowy i podejść do jej książek obiektywnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytałam "Kamienicę" i myślę, że to świetna książka, a Agata Christie należy do moich ulubionych pisarek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odbiór książki to już rzecz gustu jest - każdemu podoba się co innego:)

      Usuń
  5. Marinina, Doncowa, Polakowa - hoho, obłowiłaś się w rosyjską literaturę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden z krakowskich biblionetkowiczów stara się przekonać mnie do rosyjskiego kryminału:)

      Usuń
  6. Dawno nie odzywałam się u Ciebie. Ale w kwestii "Kamienicy przy Kruczej" podzielam Twoje zdanie. Moje wrażenie po lekturze jest takie, jakby autorka wzięła nóż i zanim w drukarni wydrukowali książkę, posiekała całość i powkładała gdzie popadnie. Zbyt dużo informacji, które nie są potrzebne i chaos. "Sosnowe dziedzictwo" było przesłodzone ale polecam Ci "Domek nad morzem". Myślę, że będzie Ci się podobał bo nie jest słodki jak "Sosnowe dziedzictwo" i nie jest takie posiekane jak "Kamienica przy Kruczej".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest ten "Domek" w naszej bibliotece, ale kolejka do niego długa...
      Wpisałam się już jakiś czas temu i czekam;)

      Usuń
    2. Mogę Ci pożyczyć mój egzemplarz bo leży :)

      Usuń
  7. Czemu mąż wielbicielki punk rocka miałby przechlapane?? Mógłby jeszcze gorzej trafić:) I tak w ramach skojarzeń: http://www.youtube.com/watch?v=SSPlWhM6if8

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu raczej o mojego konkretnego męża chodzi, który generalnie rocka nie lubi.
      Jeszcze "Perfect" czy "Budka Suflera" gdzieś tam w domu z odtwarzacza może lecieć (byle nie za głośno) ale już mocniejsze brzmienie odpada.

      A Andrus cudny jest:)

      Usuń
    2. No tak, na prywatne antypatie się nie poradzi:) Andrus cudny:)

      Usuń
  8. miły stos - Dobrego czytania :) ja też bym cha=ciała aby mój mąż przestał marudzić na książki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marudzenie przechodzi z czasem;)
      Wystarczy przeczekać:)

      Usuń
  9. Życzę przyjemnej lektury.

    OdpowiedzUsuń
  10. ja Christie uwielbiam, niezależnie od głównego bohatera :)
    Noc... też czytałam ale sporo temu, teraz piszę recenzję kolejnej książki tej autorki - polecam jej kryminały!
    Ulatowskiej jeszcze nie znam, ale niedługo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam kolejne tomy Christie odłożone - teraz tylko trochę czasu mi potrzeba na ich lekturę...

      Usuń
  11. Zazdroszczę, doprawdy, tych wszystkich wymian książkowych, na których dane Ci było bywać w tym roku. Fajna sprawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo dobra strona BiblioNetki - ludzie się spotykają w realu:)
      Co prawda do Krakowa mam kawałek, ale raz na kilka tygodni bez problemu można czas wygospodarować:)

      Usuń
  12. Pamiętam, że gdy zaczytywałam się w kryminałach Christie, lubiłam zarówno Poirota, jak i pannę Marple :)

    Mogę się pochwalić, że jestem jedną z tych szczęściar, która podziela z mężem pasję czytania i zbieractwa książek :) Naszym największym marzeniem jest wygrana w totka po to tylko, by wpaść do księgarni i brać wszystko, co nam się podoba - bez ograniczeń :)

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)