wtorek, 26 lutego 2013

Wątpliwości Smoczego Jeźdzca

Był już smok niebieski, był czerwony - teraz przyszła kolej na złotego. Takiego bowiem koloru gad spogląda na mnie z okładki trzeciego tomu cyklu "Dziedzictwo" autorstwa Christophera Paoliniego.

"Bisingr" rozpoczyna się od mocnego akcentu - Eragon i Roran odnajdują kryjówkę Ra'zaców i likwidują obydwa potwory. (Swoją drogą trochę to dziwne, że udaje im się to zrobić bez większego problemu i strat własnych, gdy do tej pory Ra'zacowie byli postrachem dla całych wsi i miast.) A później mamy bitwy, potyczki, wędrówki w tę i w tamtą stronę, uczty i rokowania, i znów bitwy i potyczki, udowadnianie przy pomocy ekstremalnych prób, kto jest najgodniejszym stanowiska przywódcy, wpływanie na politykę sojuszników, i znów bitwy i potyczki...

Przewrotnie powiem, że widać w tej części, że autor w międzyczasie dojrzewa i na pewne sprawy patrzy już trochę inaczej niż przy pisaniu poprzednich tomów. Bo chyba tylko tym można wytłumaczyć wątpliwości, które nagle zaczynają targać Eragonem. Dopiero teraz zaczyna przeżywać konieczność zabijania, ma koszmary związane z żołnierzami, których jest zmuszony uśmiercić - choć bardziej logiczne byłyby tego rodzaju rozterki po pierwszych starciach w których przyszło mu uczestniczyć. 
Idzie też Paolini trochę na skróty - jego bohaterowie nagminnie używają magii (Eragon na ten przykład goli się przy jej pomocy) i właściwie gdzieś ginie ekscytacja na temat "czy jej/jemu się uda?", bo wiadomo, że w krytycznym momencie magia pomoże...

Uff... Przeczytałam tę książkę trochę siłą rozpędu - "Eragon" mi się raczej podobał, "Najstarszy" już trochę mniej, natomiast "Brisingr"...
No cóż, czyta się dosyć sprawnie, choć fajerwerków nie ma. Akcja płynie sobie spokojnie i szeroko jak Wisła w okolicach Torunia. Namnożyło się autorowi wątków i miał chyba potężne problemy z ich w miarę gładkim zakończeniem - do tego stopnia, że powstał jeszcze tom czwarty (i to w dwóch częściach), który pewnie przeczytam, chociażby z ciekawości jak to się wszystko skończy.
Ale raczej nie będę szukać ostatniego tomu z obłędem w oczach...

5 komentarzy:

  1. Te wszystkie Eragony to nie dla mnie, nie odnajduję się w takiej literaturze zupełnie, ekranizację 1 tomu oglądałam - no niestety, tez nie pasuje. Ale zdecydowanie wolę o smokach niż o wampirach.
    Tylko ja nie o tym chciałam, a o tym, że dowiedziałam się mimochodem, że będzie wydany prequel Endera, pamiętam, że podobała Ci się "Gra...". Ja co prawda nie znam tego, i wątpię, że poznam, bo też nie moje klimaty, ale jak tylko wpadła mi w oko informacja o książce Orsona Carda (o ile dobrze piszę), pomyślałam o Tobie ;-)

    Pozdrawiam smoczo! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja traktuję Eragona trochę jak Zmierzch (chociaż lepiej napisany... ;>), takie lekkie czytadło, a na dodatek są smoki, elfy i krasnoludy. Ogólnie nie zastanawiam się jakoś specjalnie nad fabułą itp. itd. po prostu czytam, a jak na razie wszystkie tomy mnie mocno wciągnęły :)
    Ostatniego tomu nie czytałam- cena mnie zatrzymuje. Jednorazowe wydanie 40 zł jest ok, ale kupowanie dwóch tomów w takiej cenie, gdzie mogli to spokojnie wydać w jednym... Wciąż czekam na okazyjną cenę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Eragorna kiedyś czytałem, nawet był ok, ale po kontynuację chyba już nie sięgnę. Już z tego wyrosłem. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkie pięć tomów czeka na półce!

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)