wtorek, 6 sierpnia 2013

Lektury dla mamy i dla dziecka

Nie wiem jak to wygląda gdzie indziej, ale u nas w Małopolsce grzeje niemiłosiernie... Prawie nie wychodzimy z domu, wentylator szumi przez cały czas, nawet nasze domowe ZOO (trzy psy i chomik) nie wykazuje prawie żadnej aktywności. Tak sobie leżymy z Piotrkiem w domu i czytamy - właśnie skończyliśmy "Przygody Guliwera". O tej książce za chwilę, a teraz o  ciekawej promocji w Merlinie:


Obrazek mówi sam za siebie, prawda? Dodam tylko, że promocja startuje dzisiaj i potrwa 7 dni.
A o tej i innych promocjach więcej znajdziecie TUTAJ.

*****************************************************

Guliwer pochodził z hrabstwa Nottinghamshire, był trzecim spośród pięciu braci, jego ojciec miał niewielki folwark z którego starał się utrzymać i wykształcić tę dosyć liczną gromadkę. Chociaż Guliwer był chłopcem zdolnym i pracowitym studiował w Cambridge tylko przez rok, a następnie ojciec umieścił go u znanego londyńskiego chirurga, aby od niego uczył się zawodu. Medycyna okazała się życiową pasją Guliwera, pracował u boku swojego mistrza, ożenił się i nieźle mu się wiodło. Niestety, po kilku latach szczęście się od niego odwróciło i aby móc utrzymać rodzinę musiał przyjąć posadę lekarza okrętowego. Pływał na różnych okrętach, aż w końcu trafił na "Antylopę" i ten rejs stał się początkiem jego niezwykłych przygód...

Historia literatury zna całe rzesze autorów, którzy stworzyli w swoim życiu wiele książek, ale tak naprawdę znani są z powodu jednego, dwóch dzieł. 
Taki los stał się udziałem irlandzkiego pisarza Jonathana Swifta. Jego bibliografia obejmuje niemal 20 tytułów jednak dla współczesnego czytelnika jest on autorem tylko jednej książki, a mianowicie "Podróży Guliwera". Co więcej, najczęściej znamy tylko część tego dzieła przeznaczoną dla dzieci (skróconą do dwóch podróży, w czasie których odwiedził kraj Liliputów oraz wyspę na której żyli olbrzymi) i mocno ocenzurowaną, w której najważniejszy jest wątek przygodowo-fantastyczny. Tymczasem w pełnej wersji jest to powieść satyryczna, ukazująca w krzywym zwierciadle społeczeństwo angielskie z przełomu XVII i XVIII wieku, ówczesny dwór królewski oraz brytyjską politykę zagraniczną. 

Tak w państwie Liliputów jak i w zamieszkanym przez olbrzymy Brobdignag Guliwer jest kimś wyjątkowym i budzącym sensację, aczkolwiek ze skrajnie różnych powodów. Warunki fizyczne stanowią jego największy atut ale też stają się największą słabością - aż ciśnie się na usta popularne powiedzenie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Nad Liliputami górował Guliwer wzrostem i siłą, gdyby przyszła mu ochota bez większych problemów mógł doszczętnie zniszczyć ich państwo a króla nosić w kieszeni surduta, natomiast gdy trafił do olbrzymów sam znalazł się w sytuacji karzełka, osobliwości pokazywanej na jarmarku, zabawki noszonej w fartuszku przez małą dziewczynkę.

"Podróże Guliwera" powstały w okresie oświecenia i ich bohater jest wzorcowym przedstawicielem swoich czasów - ciekawy świata, nie unika nowych doświadczeń, chętnie dzieli się własną wiedzą i stara się być użytecznym obywatelem państwa Liliputów, jednak kiedy król chce wykorzystać jego siłę do zniszczenia sąsiedniego Blefusku odmawia, uznając, że każdy naród ma prawo do wolności i życia według własnych reguł. Z kolei pobyt u olbrzymów stanowi dla Guliwera sprawdzian cierpliwości i umiejętności przystosowania się do niesprzyjających okoliczności tak by zachować własną godność.

Książka oprócz rozrywki ma również walor edukacyjny - postawa prezentowana przez Guliwera może stać się świetnym punktem wyjścia do przedyskutowania z dzieckiem wielu problemów, np. tolerancji, asertywności czy poczucia własnej wartości.

Najnowsza edycja tej opowieści (Wyd. Skrzat, 2013) jest kolejnym tomem serii "Klasyka z Feniksem", autorką tłumaczenia jest Cecylia Niewiadomska, natomiast niebanalne ilustracje wyszły spod ręki Surena Vardaniana. Książka jest bardzo starannie wydana, ma duży druk ułatwiający czytanie. Jeżeli dodać do tego gruby papier i twardą okładkę to otrzymamy piękną i trwałą ozdobę niejednej dziecięcej biblioteczki.




8 komentarzy:

  1. ojej... przypomniałąś mi, że miała Guliwera na kasetach magnetofonowych... z chęcią przeczytałabym książkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. miało być miałam,przepraszam :)

      Usuń
    2. To nowe wydanie jest bardzo ładne:)

      Usuń
    3. słyszałam już o tym, trzeba byłoby się rozejrzeć...
      pozdrawiam serdecznie ;)

      Usuń
  2. Mam to samo wydanie Guliwera, ale u nas poczeka aż Elwirka podrośnie. Na razie czytamy krótsze formy, nawet jeśli czytamy "w odcinkach" ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My z Piotrkiem też lektury pochłaniamy w odcinkach, tym bardziej, że przy okazji Młody ćwiczy czytanie i od czasu do czasu to on jest lektorem:)

      Usuń
  3. Po wpisie u bodajże montgomerry oglądałam w księgarni zastanawiając się, czy zainteresuje moich siostrzeńców, tymczasem zapomniałam o tym, o czym napisałaś, iż to nie tylko powieść dla dzieci i rzeczywiście pamiętam jedynie dwie podróże (te z dziecięcej wersji Guliwera). Tak więc kupuję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta wersja jest akurat dla dzieci, chociaż jak czytaliśmy z Piotrkiem to każde z nas zwracało uwagę na coś innego;)

      Kiedyś przez przypadek trafiła mi w ręce pełna wersja Guliwera i... no cóż, inna jest...
      Niektóre fragmenty budziły mój niesmak, ale może XVIII-wiecznego czytelnika nie raziły np. drobiazgowe opisy czynności fizjologicznych?

      Usuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)