Cień kończy właśnie kilkuletnią odsiadkę w więzieniu stanowym i marzy o powrocie do domu i ukochanej żony Laury. Niestety los postanowił inaczej - na kilka dni przed końcem wyroku Laura ginie w wypadku i Cień zostaje wypuszczony przed czasem, aby zająć się jej pogrzebem.
W drodze do domu spotyka tajemniczego mężczyznę, który proponuje mu pracę kierowcy. Cień początkowo odmawia, ale kiedy dowiaduje się o okolicznościach śmierci Laury, przyjmuje propozycję pana Wednesdey'a. Razem wyruszają w podróż po Stanach Zjednoczonych w poszukiwaniu sojuszników przed mającą wybuchnąć lada dzień walką...
Cień to główny bohater książki "Amerykańscy bogowie" Neila Gaimana. Wrażliwy i nieco naiwny mężczyzna dostaje się w sam środek niesamowitej historii - Amerykanie nie zdają sobie sprawy z tego, że ich kraj stanie się areną bitwy. Bitwy na śmierć i życie pomiędzy starymi i nowymi bogami. Bo Ameryka to kraj jedyny w swoim rodzaju - kraj do którego przez wieki przybywali ludzie z różnych stron świata, aby się tam osiedlić. Przywozili ze sobą nie tylko rodziny i dobytek, ale również swoją tradycję, kulturę oraz religię - nawet jeśli byli to chrześcijanie, to w ich legendach i opowieściach przetrwali starzy, pogańscy bogowie. I tak na amerykańskiej ziemi osiedliły się bóstwa afrykańskie, azjatyckie i europejskie. Żyły w zgodzie z bóstwami indiańskimi, niestety w pewnej chwili sielanka się skończyła - świat ostro ruszył do przodu, legendarni bogowie poszli w zapomnienie, a ludzie zaczęli sobie tworzyć nowych idoli - bogów postępu. Miejsce Odyna, Ozyrysa czy Wisznu zajęła Telewizja, Internet i Mechanizacja.
Pod nazwiskiem Wednesdey kryje się Wodan, jedno z wcieleń normańskiego Odyna. Próbuje zebrać wokół siebie innych weteranów - ma do tego pewne prawo, bo pierwszymi Europejczykami na amerykańskim lądzie byli przecież średniowieczni Wikingowie. Cień wozi go po kraju, poznaje obie strony konfliktu i musi podjąć decyzję po której stronie stanąć.
Neil Gaiman stworzył niezwykle barwną, wielowątkową opowieść, którą, pomimo jej objętości, czyta się wręcz jednym tchem. Duża w tym zasługa ciekawych, niejednoznacznych bohaterów, odrobiny grozy i tajemniczości oraz zwrotów akcji i cudownych przypadków - w tym wypadku całkiem uzasadnionych, bo kto może czynić cuda jeśli nie bogowie? Tak przy okazji - Gaiman przedstawia starych bogów w dosyć oryginalny sposób: to nie są potężni, niezniszczalni i nieśmiertelni tytani, ale starzy, raczej ubodzy ludzie (?), którzy mają co prawda pewną moc, ale można ich bez problemu pozbawić życia, chociażby w wypadku drogowym. Tak poza wszystkim - "Amerykańscy bogowie" to świetne studium przemijania i odchodzenia w niebyt...
Serdecznie polecam lekturę tej książki, nie tylko wielbicielom fantastyki. A na mojej półce czekają już "Chłopaki Anansiego" tego autora. I też mam nadzieję na dobrą zabawę.
Cień to główny bohater książki "Amerykańscy bogowie" Neila Gaimana. Wrażliwy i nieco naiwny mężczyzna dostaje się w sam środek niesamowitej historii - Amerykanie nie zdają sobie sprawy z tego, że ich kraj stanie się areną bitwy. Bitwy na śmierć i życie pomiędzy starymi i nowymi bogami. Bo Ameryka to kraj jedyny w swoim rodzaju - kraj do którego przez wieki przybywali ludzie z różnych stron świata, aby się tam osiedlić. Przywozili ze sobą nie tylko rodziny i dobytek, ale również swoją tradycję, kulturę oraz religię - nawet jeśli byli to chrześcijanie, to w ich legendach i opowieściach przetrwali starzy, pogańscy bogowie. I tak na amerykańskiej ziemi osiedliły się bóstwa afrykańskie, azjatyckie i europejskie. Żyły w zgodzie z bóstwami indiańskimi, niestety w pewnej chwili sielanka się skończyła - świat ostro ruszył do przodu, legendarni bogowie poszli w zapomnienie, a ludzie zaczęli sobie tworzyć nowych idoli - bogów postępu. Miejsce Odyna, Ozyrysa czy Wisznu zajęła Telewizja, Internet i Mechanizacja.
Pod nazwiskiem Wednesdey kryje się Wodan, jedno z wcieleń normańskiego Odyna. Próbuje zebrać wokół siebie innych weteranów - ma do tego pewne prawo, bo pierwszymi Europejczykami na amerykańskim lądzie byli przecież średniowieczni Wikingowie. Cień wozi go po kraju, poznaje obie strony konfliktu i musi podjąć decyzję po której stronie stanąć.
Neil Gaiman stworzył niezwykle barwną, wielowątkową opowieść, którą, pomimo jej objętości, czyta się wręcz jednym tchem. Duża w tym zasługa ciekawych, niejednoznacznych bohaterów, odrobiny grozy i tajemniczości oraz zwrotów akcji i cudownych przypadków - w tym wypadku całkiem uzasadnionych, bo kto może czynić cuda jeśli nie bogowie? Tak przy okazji - Gaiman przedstawia starych bogów w dosyć oryginalny sposób: to nie są potężni, niezniszczalni i nieśmiertelni tytani, ale starzy, raczej ubodzy ludzie (?), którzy mają co prawda pewną moc, ale można ich bez problemu pozbawić życia, chociażby w wypadku drogowym. Tak poza wszystkim - "Amerykańscy bogowie" to świetne studium przemijania i odchodzenia w niebyt...
Serdecznie polecam lekturę tej książki, nie tylko wielbicielom fantastyki. A na mojej półce czekają już "Chłopaki Anansiego" tego autora. I też mam nadzieję na dobrą zabawę.
Trochę niedobrze, że najpierw przeczytałaś „Amerykańskich bogów”. Z doświadczenia wiem, że czytający oczekują prostej kontynuacji, a tak nie jest :-) „Chłopaki Anansiego” to równie świetna powieść (czy Gaiman pisze inne?;-)) i zyskuje na odbiorze jak się na czas czytania „zapomni” o „Amerykańskich bogach”.
OdpowiedzUsuńW każdym razie obie książki są świetne i jak to określił pewien mój znajomy - „przeczytałem je prawie od razu ponownie, bo tak mi się zaczęło zdawać, że za pierwszym razem za mało myślałem przy czytaniu, miałem rację ;-)”
Niestety nie miałam wpływu na kolejność czytania;(
UsuńAle po lekturze 4 książek Gaimana, każdą następną biorę w ciemno - rzadko się zdarza, żeby autor równocześnie pisał dobrze dla dorosłego jak i małoletniego czytelnika.
Lubię Gaimana. Czytałam jego trzy książki i jestem pod wrażeniem jego wyobraźni i umiejętności prowadzenia akcji. Wpisuję na listę i muszę poszukać "Amerykańskich bogów", bo brzmi rewelacyjnie :)
OdpowiedzUsuńCzytałam cztery jego książki i wszystkie świetne. Tak, wyobraźni mu nie brakuje:)
Usuń