poniedziałek, 5 grudnia 2011

Co zrobić z nietypowym znaleziskiem

Czy macie jakieś ulubione zwierzątko? 
Głupie pytanie zadaję - przecież wiem, że jest tu całkiem spora grupa wielbicieli kotów, jest całkiem pokaźna frakcja psiarzy, ja na ten przykład uwielbiam konie (chociaż się ich trochę boję) a i zafascynowani innymi, mniej popularnymi przedstawicielami fauny też się pewnie trafią.
A gdyby tak to pytanie dotyczyło zwierząt fantastycznych? 
Stawiam moją półroczną pensję (więcej nie, bo jednak muszę za coś żyć gdyby się okazało, że nie mam racji), że największą popularnością cieszą się smoki. Co swoją drogą trochę mnie dziwi, bo biorąc pod uwagę jedynego polskiego przedstawiciela tej rasy, zamieszkującego niegdyś grotę pod Wawelem, to nie mamy chyba zbyt dobrych skojarzeń...
I jeszcze jedno ostatnie pytanie - co byście zrobili, gdyby jakimś cudem dostało się w wasze ręce jajo smoka?
No tu już można puszczać wodze fantazji aż miło...
Nie mam pojęcia co bym zrobiła w takiej sytuacji, ale o jednym z możliwych rozwiązań przeczytałam kilka dni temu w książce Christophera Paoliniego pt. "Eragon".

Tytułowy bohater to młody wiejski chłopak, sierota wychowywany przez wuja w niewielkiej osadzie u podnóża gór zwanych Kośćcem. Pewnego dnia Eragon znajduje piękny niebieski kamień, który jak się okazuje jest jajem smoka. Po kilku dniach jajo pęka i wychodzi z niego mały smok. Eragon ukrywa swoją nową przyjaciółkę (okazuje się bowiem, że smok jest dziewczynką) w lesie a sam stara się dowiedzieć czegoś o tych mitycznych stworzeniach. Z pomocą przychodzi mu wiejski bajarz Brom, który zadziwiająco dużo wie o smokach, elfach i innych stworach. Jak się okazuje ta wiedza w niedługim czasie bardzo się przyda chłopcu - w poszukiwaniu smoczego jaja na farmę trafiają dwa złowrogie potwory Ra'zacowie. Eragona szczęśliwym trafem nie ma w domu ale jego wuj Garrow umiera po spotkaniu z nimi.
Eragon przysięga zemstę i opuszcza rodzinne strony razem ze swoją smoczycą Saphirą oraz Bromem. Wędrując w poszukiwaniu Ra'zaców przygotowuje się do starcia z nimi - Brom uczy go szermierki oraz zapoznaje z tajnikami magii. Najważniejsze jednak zmiany zachodzą w samym Eragonie. W czasie podróży chłopiec dojrzewa emocjonalnie, uczy się opanowania i odpowiedzialności za swoje czyny.
I ma oczywiście masę niebezpiecznych przygód...

Książka, jak zdążyłam się zorientować, ma bardzo różne, często skrajne opinie. Ja ze swojej strony mogę powiedzieć, że czytało mi się ją bardzo dobrze. Historia mnie wciągnęła, bohaterowie zyskali w większości moją sympatię a po zakończeniu lektury szybciutko postarałam się o następny tom tego cyklu, bowiem "Eragon" jak pewnie większość wie ma kontynuację.

Ma ta opowieść jednak kilka wad. Przede wszystkim autor w kilku miejscach jest nie do końca konsekwentny - prości chłopi posługujący się sztućcami, krawężniki przy błotnistych drogach, myśliwy kupujący mięso u rzeźnika i pewnie jeszcze kilka takich kwiatków by się znalazło. Wiem, że Paolini pisząc "Eragona" był nastolatkiem więc pewnie od czasu do czasu wkradały mu się do świata fantastycznego takie współczesne wtręty, aczkolwiek od książki okrzykniętej bestsellerem wymagałoby się jednak jakiejś spójności czasu i miejsca.
Druga rzecz coś, co być może jest pochodną tego, że jakiś czas temu widziałam ekranizację (nie najlepszą) tej powieści. Mianowicie nie bardzo mogę wyobrazić obie Broma jako starego człowieka, a w taki sposób przedstawia go Paolini - najprostsza rzecz - w jaki sposób staruszek może przez kilkadziesiąt minut walczyć na miecze z młodym chłopakiem, chociażby nie wiem jak niedoświadczonym? Ja w każdym razie czytając te opisy szkolenia Eragona miałam przed oczami Jeremiego Ironsa, który w filmie wcielał się w postać Broma a nie kogoś o wyglądzie nieco młodszego świętego Mikołaja.
I jeszcze jeden zarzut to pewna rozwlekłość w opisach, szczególnie miejsc - podziwiam fantazję, która wykreowała ten baśniowy świat, ale czasem za daleko poszła ona w szczegóły. O ile jeszcze ten szczegół ma znaczenie dla dalszej akcji to rozumiem, że trzeba o nim wspomnieć, ale generalnie są opisy, które tylko i wyłącznie służą temu, żeby pokazać jakie autor ma bogate słownictwo i plastyczną wyobraźnię.

Pomimo tych niedociągnięć uważam, że książkę warto przeczytać. Mnie samej dostarczyła kilka godzin niezłej rozrywki, za którą serdecznie dziękuję pewnemu Bartkowi z klasy IIIA.

13 komentarzy:

  1. Chyba sprezentowałabym takiego smoka Hagridowi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie się tam podobało. A w Sama-wiesz-którym miejscu ryczałam strasznie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojj, czytałam ją dobrych kilka lat i pamiętam, że spowodowała moje zarwanie nocy:P
    A teraz już 4 część czeka na półce i nie mogę się doczekać aż po nią sięgnę;D
    Polecam całą serię!:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam "Eragona" już jakiś czas temu i bardzo mi się podobał, jednak czasem denerwowała mnie masa opisów.

    OdpowiedzUsuń
  5. Już od dłuższego czasu ta książka za mną chodzi. Raz się przybliża, raz oddala, a ja wciąż nie miałam okazji po nią sięgnąć. Zawsze coś. Mimo to, jako osoba, która pierwsze litery składała na Tolkienie, Sapkowskim i Rowling, wydaje mi się, iż i ta pozycja powinna być przeze mnie zjedzona z iście smoczym apetytem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakoś nie potrafię się przemóc i sięgnąć po Eragona :/:/

    OdpowiedzUsuń
  7. Znalezienie smoczego jaja było moim największym marzeniem już od wczesnego dzieciństwa.^^

    Cóż, jeśli chodzi o "Eragona" to dla mnie jest on takim średniakiem dla młodszej młodzieży, dopiero zaczynającej z fantastyką (byw. czytałam kiedyś na jakimś przypadkowo odwiedzonym forum straszną kłótnie fan "Eragona" vs. reszta świata, gdzie rzeczony fan zarzucał Le Guin, że ściągała pomysły od Paoliniego; argumenty, że "Czarnoksiężnik z Archipelagu" powstał prawdopodobnie przed urodzeniem Paoliniego jakoś do fana nie trafiały). Kupa błędów, ale na nudny zimowy wieczór się nada.:)

    P.S. Co do myśliwych kupujących u rzeżnika, to akurat nie było takie głupie. Zakładam, że chodzi Ci o sceny początkowe, a tam było wyraźnie zaznaczone, że Eragonowi polowania już od wielu dni się nie udawały - więc dziczyzny brak, a coś jeść trzeba.

    P.S. 2. Ja byłam cwańsza od filmowców, bo jeszcze przed ekranizacją wyobrażałam sobie Broma jako plus minus Ironsa.;) Z tymi jego opisami to z tego, co pamiętam w ogóle ciekawa sprawa, bo pisze się o nim jak o zgrzybiałym dziadku, ale jego czyny sugerują pana po czterdziestce. Może to wynika z faktu, że dla szesnastolatka każdy osobnik 40+ to antyk?;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Agata Adelajda - podejrzewam, że Hagrid byłby Ci dozgonnie wdzięczny:)

    Zorija - mnie też łezka w oku błysnęła...

    Scathach - mam już w domu "Najstarszego" a i pozostałe dwa tomy też namierzyłam i mam zaklepane:)

    Deana - no właśnie... Trochę za dużo tych opisów jest.

    Dwojra - :)

    Fuzja - a tam, przecież nie ma obowiązku;)

    Kasiek - wydaje mi się, że warto:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Moreni - mnie do lektury tej książki namówili moi uczniowie, czyli młodzież jak najbardziej;) Tak sobie czasem doradzamy - ja im a oni mnie.

    Poza tym nawet ze względu na skrajne opinie jakie się o tej książce pojawiały byłam jej ciekawa.

    No własnie ten powieściowy Brom mi chyba najbardziej nie pasował, natomiast filmowy jak najbardziej:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiele, wiele lat temu czytałam tę książkę, kiedy jej autor prezentowany był jako młody geniusz... i w sumie prawie jej nie pamiętam - jakoś mnie nie zniechęciła, ale do następnych części już nie wracałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja tam cały cykl lubię z sentymentu ;)
    A co do nieścisłości kiedyś na nie nie zwracałam uwagi, zobaczymy jak będzie za kilka miesięcy ;) Opisy mi się podobały :P

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam 3 tomy. Podobały mi się.
    Trochę za dużo opisów. Został mi jeszcze jeden.
    Na pewno przeczytam.
    Ania

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)