Lato mamy w pełni i chociaż co nieco się ochłodziło (na ten przykład dzisiaj rano termometr za moim oknem wskazywał zaledwie 10 stopni ciepła) to zapewne większość z nas ma już jakieś wakacyjne plany, spakowane walizki i plecaki i tylko czeka na pierwszy dzień urlopu.
Ja niestety (a może na szczęście) będę spędzać wakacje w domu a wszelkie podróże dalsze i bliższe będą literackie li tylko... I właśnie o jednej z takich literackich podróży chciałabym napisać słów kilka.
Jarosław Kret to znany chyba wszystkim sympatyczny "pan od pogody" - ze swoich kilkuminutowych występów tworzy całe spektakle i nawet jak zapowiada burzę z gradobiciem to robi to w taki sposób, że człowiek jest w stanie ową nawałnicę polubić. Prowadzi również cykl programów "Polska według Kreta" i tu nie mogę się powstrzymać od prywaty: w kwietniu pan Jarek zawitał w moje rodzinne strony, konkretnie do sąsiedniej wsi, która nazywa się Wielkanoc, oraz do mojego powiatowego Miechowa. Jak ktoś ciekawy to TUTAJ można obejrzeć jak u nas na wsi wczesna wiosna wygląda oraz moich gimnazjalistów, którzy się produkowali w legendzie o Wielkanocy.
Niewiele jednak osób wie, że Jarosław Kret z wykształcenia jest egiptologiem. Z racji takiego właśnie kierunku studiów w latach 1987/88 przebywał na rocznym stypendium w Kairze. Pobyt ten zaowocował wielu znajomościami, przyjaźniami, zachwytami orientalną kulturą oraz niesłabnącą sympatią do kraju i ludzi. W późniejszych latach wiele jeszcze razy bywał w kraju faraonów a swoje wspomnienia zamieścił w książce "Mój Egipt".
Każdy z nas ma pewnie jakieś swoje metody na poznawanie nowych kultur. Przy lekturze tej książki odniosłam wrażenie, że Jarosław Kret stosuje metodę słuchowo-smakowo-węchową. Próżno by szukać w jego opowieści opisów najważniejszych zabytków egipskiej cywilizacji, niewiele też znajdziemy opisów przyrody. Dowiemy się za to jak czuje się turysta na egipskim bazarze, gdzie najlepiej się udać aby spróbować przysmaków orientalnej kuchni, w jaki sposób poruszać się po kairskiej ulicy, jak kupować żeby nie przepłacić i wielu jeszcze praktycznych wskazówek, których na próżno by szukać w profesjonalnych przewodnikach.
Książkę czyta się z przyjemnością - autor ma świetny styl (chociaż zdarzyło mu się parę razy zamotać w zbyt obrazowe opisy i porównania), widać, że to o czym pisze jest mu bliskie, swoje wspomnienia doprawia poczuciem humoru oraz autoironią (wszak jego pierwsze kroki na egipskiej ziemi do najłatwiejszych nie należały) a do tego jest tu cała masa zdjęć, które wprowadzają w nastrój targowisk, uliczek, świątyń i sklepików.
Już dawno doszłam do wniosku, że kiedy wybieramy się w jakieś egzotyczne miejsce to należałoby si o nim jak najwięcej dowiedzieć. I to nie z folderów reklamowych czy oficjalnych przewodników ale z takich książek jak ta o której tu piszę - których autorzy opisują swoje własne przeżycia i doświadczenia a także podają pewne wiadomości dzięki którym podróż i pobyt za granicą będzie łatwiejszy i bezpieczniejszy.
Dlatego też zachwalam "Mój Egipt" wszystkim, którzy planują zobaczyć piramidy w realu, ale również tym, którzy podobnie jak ja, będą te dalekie podróże odbywać tylko w wyobraźni.
Ja co prawda za granice na wakacje się nie wybieram, jednak sądzę, że w tym roku będzie wybitnie ciakawie. Najpierw będę terroryzować Bujaczka, a potem grupkę dzieci na obozie konnym ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio dałam się zwieść tego typu książce. A konkretnie "Rwandzie" Piotra Kraśko. Masakra totalna. Odtąd bardzo ostrożnie pochodzę do tego typu publikacji. Ale przeczytawszy Twoją recenzję stwierdzam, że panu Kretowi warto dać szansę. Może chociaż on ma coś odkrywczego do powiedzenia i umie jako tako o tym pisać:) Pozdrawiam ciepło:)
OdpowiedzUsuńZ dystansem podchodzę takich książek i ich autorów, ale ciekawie napisałaś, więc jak się o nią potknę, to przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńAch Egipt... marzenie. Lubie Pana od pogody ;) i za pewne chętnie wczytałabym się w ten przewodnik, tym bardziej że metoda słuchowo-smakowo-węchową jest mi bardzo bliska.
OdpowiedzUsuńU mnie dzisiaj jest całe 11 stopni i leje deszcz, w domu zwały gruzu i obcych osobników płci męskiej ciągle pytających mnie o kielnię, kitex, pakuły i inne cudeńka, więc o wakacjach mogę tylko pomarzyć, ale nie ma tego złego...
Ostatnio wpadły mi w oko pozycje tego autora w formie audiobooka. Nie zwróciłam na nie szczególnej uwagi, bo widząc twarz znaną z telewizji sceptycznie podchodzę do tego czy warto. Dlaczego? Mam na myśli pomysły polskich celebrytów na zaistnienie w literackim świecie: K. Cichopek, K. Ibisz, R. Majdan i pewnie wielu innych, więc z góry zakładam, że nigdy nie sięgnę po takie pozycje.
OdpowiedzUsuńAle w tym przypadku może rzeczywiście warto?
Po pierwsze: kocham czytać o Egipcie. Po drugie przypominam sobie, że książki innej "znanej twarzy" (W. Cejrowski) przypadły mi do gustu.
Mam nadzieję na przeczytanie, ale na początku ocenię, czy warto na podstawie książki o Indiach tego autora :) A, że mam ją na swojej półce, to chyba nieprędko nastąpi, bo zawsze jest coś innego, pożyczonego, które należałoby szybciej przeczytać... ;)
OdpowiedzUsuń