poniedziałek, 6 sierpnia 2012

O dojrzewaniu w latach 60-tych

Hanna Bakuła - malarka, autorka scenografii, kostiumolog, jakiś czas temu głośno było o jej nieudanych eksperymentach z chirurgią plastyczną.  Na pierwszy rzut oka jeszcze jedna blond celebrytka...

Na temat malarstwa pani Hanny się nie wypowiadam, bo akurat tego typu sztuka do mnie zupełnie nie przemawia, ale w ostatnim czasie przekonałam się, że jest utalentowaną pisarką. W ramach akcji "Włóczykijka" dotarła do mnie bowiem wspomnieniowa książka Hanny Bakuły pt. "Hania Bania. Tornado seksualne". Jest to trzecia z cyklu książek o Hani - dwie pierwsze opisują dzieciństwo i czasy szkoły podstawowej, natomiast "Tornado" dotyczy czasów licealnych głównej bohaterki. A dorastać przyszło Hani w drugiej połowie lat 60-tych - mamy więc w tle towarzysza Gomółkę, pochody pierwszomajowe, tajnych współpracowników SB, huczne obchody rocznicy rewolucji październikowej a wreszcie antyżydowską nagonkę z 1968 roku. To wszystko ma oczywiście wpływ na życie Hani, jej tato jest wojskowym a mama pracuje w ministerstwie, ale najważniejsze są zmiany jakie zachodzą w niej samej. Poznajemy ją jako grubiutką trzynastolatkę, nieco rozpaczliwie marzącą o posiadaniu świetnej figury i własnego chłopca. I na naszych oczach z niezdarnego podlotka wyrasta młoda kobieta, co prawda nie najszczuplejsza, ale mająca w sobie to "coś" co przyciąga mężczyzn. 
Ale to tylko jedno oblicze Hani. Bo oprócz zainteresowania chłopakami, modą i muzyką rozrywkową dziewczynka czytuje Manna i Dostojewskiego, ma wyczucie jeśli chodzi o poezję, uwielbia muzykę klasyczną i teatr, interesuje się filozofią czy też potrafi być równorzędną partnerką do rozmowy dla takiej sławy polskiej literatury jak Antoni Słonimski.

"Hania Bania. Tornado seksualne" to powieść o dojrzewaniu. I po jej lekturze doszłam do wniosku, że nie ważne w jakich czasach przyjdzie nam dziewczynom dorastać to mamy takie same problemy - nie do końca akceptujemy swój wygląd, kochamy się w najmniej odpowiednich chłopakach, staramy się nadążyć za modą (często przy pomocy maminej garderoby), obawiamy się ośmieszenia z powodu własnego braku doświadczenia i wszystko przeżywamy trzy razy mocniej niż na to zasługuje...
Tak było z Hanią, która wiekowo należy do pokolenia mojej mamy, tak było ze mną i tak samo dzisiaj jest z moją 13-letnią siostrzenicą - nic się właściwie nie zmieniło. No prawie nic - ja w przeciwieństwie do Hani wiedziałam, że od jednego pocałunku nie można zajść w ciążę;)

To było moje pierwsze spotkanie z pisarstwem Hanny Bakuły, ale mam nadzieję, że nie ostatnie...
A książkę serdecznie polecam:)

4 komentarze:

  1. Ojej, ale okładka straszna. I nawet gdyby książka była super-cudo-i-ekstra, to okładka odstrasza.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam, a właściwie słuchałam pierwszej książki z tej serii, czyli Hania-Bania, byłam zachwycona. Sięgnij, nie zawiedziesz się.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no, jasne, że nie należy książki po okładce osądzać, ale - okładka jest tragiczna.
    Bakułę znam do tej pory jedynie z gazet. Z felietonów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okładka to collage autorstwa Hanny Bakuły, w środku jest więcej tego typu ilustracji - nie mnie o nich opiniować, ale... no jakoś nie w moim stylu są.

      Usuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)