środa, 25 września 2013

Drużyna Rogu czyli ostatnie spotkanie z Riyrią

Prawie dwa lata temu spotkałam się po raz pierwszy ze złodziejskim duetem Riyria czyli Hadrianem Blackwater'em i Royce'm Melborne'm a dzisiaj, wraz z ostatnią stronicą "Pradawnej stolicy" przyszło nam się pożegnać...

Poprzedni tom sagi ("Zdradziecki plan") przyniósł zasadnicze zmiany jeśli chodzi o sprawy wewnętrzne Imperium - regenci zostali ostatecznie odsunięci od rządów a Modina stała się samodzielną, mądrą i odpowiedzialną władczynią, uwielbianą przez poddanych. Czekało ją jeszcze wiele pracy aby w jej kraju zapanował spokój i sprawiedliwość, ale wydawało się, że młoda władczyni ze wszystkim sobie poradzi. Niestety szybko okazało się, że czeka ją jeszcze jedna próba - potężna armia elfów przekroczyła granicę i niszcząc wszystko po drodze zbliża się do Aquesty. Jedyną nadzieją na ratunek jest odnalezienie rogu - starożytnego artefaktu który zaginął przed wiekami, a nieliczne źródła mówią, że znajduje się on w ruinach Percepliquisu, pierwszej stolicy imperium. Problem w tym, że miasto dosłownie zapadło się pod ziemię...
Modina tworzy swoistą drużynę marzeń w skład której wchodzą nasi dobrzy znajomi z poprzednich tomów - oprócz Royce'a i Hadriana na poszukiwanie rogu wybierają się: król Alric z Melengaru, jego siostra Arista, oraz najbliższy przyjaciel hrabia Mauvin Pickering; Degan Gaunt, przywódca nacjonalistów, uznawany za prawdziwego spadkobiercę Nevrona; wytrawni żeglarze Wayatt  i Elden; Myron, mnich z fotograficzną pamięcią oraz, nie całkiem z własnej woli, krasnolud Magnus. Muszą się spieszyć, bo armię elfów od stolicy dzieli zaledwie kilka dni marszu...

Czytając ten po raz kolejny łapałam się na porównaniach z tolkienowską "Drużyną Pierścienia" - grupa wędrowców reprezentujących wszystkie rasy zamieszkujące ziemię, obecność czarodzieja (w tym wypadku czarodziejki), zaginiony władca, który wraca do swojego królestwa, starożytny artefakt od którego zależy ocalenie świata - wszystko to znamy z pierwszego tomu "Władcy pierścieni". 
Na szczęście Sullivan wykorzystując sprawdzony szablon wypełnia go własną treścią a jego bohaterowie nie są kalką Gandalfa i spółki. Pomiędzy członkami zespołu występują silne antagonizmy, w ekstremalnych warunkach ujawniają się przeróżne cechy charakteru, a kolejne przeszkody zmuszają bohaterów do zaufania współtowarzyszom i złożenia w ich ręce własnego życia. Przy okazji czytelnik dowiaduje się wreszcie czegoś więcej na temat dzieciństwa i młodości Royce'a oraz pierwszych lat jego współpracy z Hadrianem.

Ta książka, jako że ostatnia z cyklu, przynosi rozwiązanie wszystkich wątków i problemów narastających od  pierwszego tomu. Mnie szczególnie ciekawiło kto naprawdę jest spadkobiercą Nevrona, a kiedy już się tego dowiedziałam dotarło do mnie, że rozwiązanie zagadki było cały czas na wyciągnięcie ręki - wystarczyło tylko logicznie pomyśleć... Drugi wątek, na rozwiązanie którego czekałam, może nie z zapartym tchem, ale z dużym zainteresowaniem to sprawy pomiędzy Hadrianem i Aristą - bo ostateczny happy end był prawie pewny, ale ciekawość mnie zżerała jak też autor poprowadzi losy tej dwójki. Hmm... Poprawnie ale bez fajerwerków. 

Wydaje mi się, że zarówno "Pradawna stolica" jak i cały cykl "Odkryć Riyrii" to kawałek całkiem dobrej fantastyki - ciekawie zarysowani, ewoluujący bohaterowie, szybka akcja, spektakularne sceny walki oraz spora dawka dobrego humoru dała mieszankę wybuchową, której nie oprą się żadne mury i umocnienia. Hadrian i Royce wdarli się na moją półkę z ulubionymi książkami i mają całkiem realna szansę na zajęcie tam stałego miejsca.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)