wtorek, 29 października 2013

W kuchni z bohaterkami Katarzyny Michalak

Zdarza mi się bardzo często (a podejrzewam, że i innym czytelnikom również), że kiedy odkładam jakąś książkę od razu rodzi się pytanie: "Ciekawe jak potoczą się dalsze losy osób opisanych w tej powieści?". Niektórzy autorzy też chyba tak mają, dlatego często wracają do swoich bohaterów i fundują nam kolejną, i kolejną powieść z naszymi ulubieńcami - pozostaje mieć nadzieję, że kolejne tomy dorównają, lub nawet przewyższą oryginał.

Nie jest tajemnicą, że bardzo lubię powieści Katarzyny Michalak. Mam je wszystkie na swojej półce i jak się tylko jakaś nowa pojawi to się w nią zaopatruję - i tak kilkanaście dni temu dotarł do mnie "Przepis na szczęście", kolejna książka, która zdecydowanie odbiega od tego do czego w ciągu kilku poprzednich lat pisarka przyzwyczaiła swoje czytelniczki.

Na czym polega nowatorstwo? A chociażby na tym, że po raz pierwszy próbuje Katarzyna Michalak krótkiej formy literackiej, czyli opowiadania. Bohaterkami czterech historii są kobiety znane z poprzednich książek tej autorki: Lilianna z "Nadziei", Bogusia ze "Sklepiku z niespodzianką", Danusia z "Wiśniowego Dworku" i Ewa z "Roku w Poziomce". Wszystkie starają się prowadzić w miarę ustabilizowane życie, choć raczej nie można powiedzieć, żeby to było bajkowe "i żyli długo i szczęśliwie" - miewają kłopoty, czują się osamotnione, nie wszystko toczy się po ich myśli, ale starają się patrzeć na świat z optymizmem i nadzieją. I oto każda z nich przeżywa coś co zmieni ich życie - Liliana musi zdecydować czy jest gotowa na nowy związek, Bogusia zaangażuje się w rodzinne kłopoty jednej ze swoich przyjaciółek, Danusia będzie walczyć o szczęśliwą przyszłość pewnej małej dziewczynki, a Ewa... Cóż, Ewa przy całym swoim szaleństwie będzie musiała wreszcie dojrzeć i  porzucić nierealne mrzonki, aby zachować rzecz najcenniejszą - przyjaźń.

Myliłby się jednak ten, kto po tych kilku zdaniach doszedłby do wniosku, że książka składa się li tylko z tych czterech opowiadań. Co więcej, powiem, że owe opowiadania stanowią zaledwie niewielką część "Przepisu na szczęście", natomiast głównym tematem są przepisy kulinarne. Tak, tak moje drogie panie - Katarzyna Michalak popełniła książkę kucharską...

Przepisy podzielone są na cztery części, zgodnie z porami roku i produktami sezonowymi. Znajdziemy tam dania proste w wykonaniu, ale również takie, które wymagają już trochę więcej kuchennej praktyki; potrawy nadające się na śniadania, obiady i kolacje ale też ciasta, napoje i desery; potrawy, których przygotowanie trwa kilka dni, ale też i takie, które zrobimy w ciągu kilku minut - czyli dla każdego coś fajnego. Z większością potraw wiążą się jakieś prywatne wspomnienia autorki - część przepisów pochodzi od jej rodziny i przyjaciół, niektóre są jej własnym dziełem a jeszcze inne zdobyła w czasie wędrówek po Polsce, goszcząc w różnych hotelach i pensjonatach. Powstał w ten sposób zbiór sprawdzonych receptur, które z pewnością zainspirują niejedną panią domu. 
Bo wyobraźcie sobie taki obrazek: na dworze ciemno i zimno, a my w domu przy kominku (wersja ekskluzywna), zapalonej lampie (wersja podstawowa) lub świeczce (wersja energooszczędna) rozkoszujemy się sernikiem z konfiturą morelową, popijamy rozgrzewającą płynną czekoladę i czytamy książkę naszej ulubionej autorki. Hmm... Może "Ogród Kamili"?

Smacznego:)

Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję Księgarni Gandalf


3 komentarze:

  1. Nie przekonałam się do tej książki oraz do całej twórczości Katarzyny Michalak.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chętnie dowiedziałabym się co słychać u moich ulubionych bohaterek:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anek, bardzo się cieszę, że "Przepis na szczęście" podobał Ci się. :)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)