niedziela, 4 stycznia 2015

Wejść na Dach Świata

Mount Everest, Czomolungma, Sagarmatha, Góra Gór, Trzeci Biegun, Dach Świata - najwyższy szczyt na Ziemi (8848 m n.p.m.), marzenie i cel życia setek himalaistów, ale również amatorów, którzy mając w sobie wiele samozaparcia (a w kieszeni bardzo zasobny portfel) podejmują trud i ogromne ryzyko przy próbie jego zdobycia...
Polacy zapisali się na stałe w historii wejść na Everest - do 2006 roku zdobyło go 14 naszych rodaków, w tym Wanda Rutkowska, która weszła na  niego jako pierwsza Europejka oraz Leszek Cichy i Krzysztof Wielicki którzy dokonali pierwszego zimowego wejścia na szczyt.
Wiosną 2006 roku ruszyła kolejna polska wyprawa w Himalaje, w skład której weszła Martyna Wojciechowska, która swoje przeżycia i obserwacje z tej wyprawy zawarła w książce "Przesunąć horyzont".

Jak to się stało, że popularna dziennikarka i prezenterka telewizyjna, znana z takich programów jak "Big Brother", "Dzieciaki z klasą", "Automaniak" czy "Misja Martyna" porywa sie na tak ekstremalną wyprawę? Czy to kolejny stopień w karierze zawodowej, poszukiwanie adrenaliny, sposób na promocję własnej osoby? A może kaprys gwiazdy, której uderza do głowy woda sodowa, do tego stopnia, że chce zdobyć coś, co udało się nielicznym? I czy amatorka jeśli chodzi o wspinanie się w wysokich górach da sobie radę w Himalajach? Czy nie będzie tylko ciężarem dla bardziej doświadczonych członków wyprawy?
Na te i jeszcze inne pytania i wątpliwości znajdziecie odpowiedź w "Przesunąć horyzont". Książka powstała na podstawie dziennika Martyny, więc znajdziecie w niej autentyczne emocje, opisy poszczególnych etapów trwającej półtora miesiąca wyprawy, chwile euforii i wątpliwości, które targały autorką, jej zmaganie się z własnymi ograniczeniami i słabością. Bo dopiero w sytuacjach ekstremalnych dowiadujemy się prawdy o sobie. Bycie osobą publiczną  nie pomaga w chwilach słabości, kiedy płucom brakuje tlenu, mózg funkcjonuje na zwolnionych obrotach, a postawienie kolejnego kroku stanowi niewyobrażalny wysiłek. Góry uczą człowieka ogromnej pokory, a mieszkanie przez kilka tygodni z inną osobą w niewielkim namiociku odziera z jakiejkolwiek intymności...

Martyna weszła na Everest, sprawdziła się, przesunęła swój horyzont. Prawdą jest, że miała przy tym ogromne szczęście, bowiem wielu wspinaczy nigdy nie wraca z gór (w czasie pobytu polskiej ekipy w Himalajach zginął wspinacz z Czech), inni wracają poturbowani i chorzy, a sporej grupie, pomimo ogromnego wysiłku, nie udaje się zdobyć szczytu. Ale nawet największy fart nie pomógłby, gdyby nie ciężka praca i wiara w końcowy sukces.

Warto przeczytać tę książkę. I może warto pomyśleć o przesunięciu własnego horyzontu?

PS. W książce jest masa przepięknej urody zdjęć :) 

8 komentarzy:

  1. Lubię inne książki Martyny, ich lektura pozwala przenieść się w rejony, które zwiedza autorka, poczuć te wszystkie zapachy i smaki. W tym przypadku myślę, że udałoby mi się poczuć chłód, łzy zmęczenia i bezsilności, a kto wie, może nawet euforię po zdobyciu szczytu?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O z pewnością.
      Tym bardziej, że autorka nie pozuje na superwomen, nie wstydzi się przyznać do chwil zwątpienia czy słabości. A przy okazji potrafi w prosty sposób pisać o otaczającym ją świecie i ludziach.

      Usuń
  2. Martynę Wojciechowską biorę w ciemno, nie zawiodłam się na ani jednej z jej lektur, które miałam okazję przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytałam jeszcze "Kobieta na krańcach świata". I też mi przypadła do gustu.

      Usuń
  3. Czytałam, cudna książka, polecam. Zdjęcia robią wspaniałe wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie - dla samych zdjęć warto sięgnąć po tę książkę.

      Usuń
  4. Na Mount Everest się nie porywam, ale książkę chciałabym przeczytać - lubię Martynę i jej programy. I jestem ciekawa, jak w jej przypadku wyglądało wejście na szczyt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Da się zrobić - od czasu do czasu bywam w Krakowie, to mogę pożyczyć :)

      Usuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)