czwartek, 9 lipca 2015

Pech gigant

Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że na pytanie o zdrowie, kasę, pracę czy układy rodzinne odpowiadam "Jak na razie wszystko w porządku.". Coraz bogatsze doświadczenie życiowe bowiem udowadnia, że nic w życiu (no może poza głupotą...) nie jest na stałe, i to co dzisiaj stanowi pewnik, jutro może zniknąć jak sen jaki złoty...

Potwierdzenie tej moje domorosłej filozofii znalazłam w książce Anny M. Zawadzkiej pt. "Pudło i inne nieszczęścia". O samej autorce nie udało mi się znaleźć poza tym, że jest to jej druga książka, pierwsza pt. "Miłość, zazdrość i arszenik" ukazała się dwa lata temu, a jej główna bohaterka doktor Ludmiła Groszek pojawia się również i w najnowszej powieści, czyli rzeczonym "Pudle".
Karolina wiedzie ustabilizowane życie przy boku Tomka i pracuje jako handlowiec w firmie zajmującej się dystrybucją zabawek.
Niestety, z dnia na dzień zostaje zwolniona z firmy, po kłótni z Tomkiem wyrzuca go z mieszkania, które to lokum wynajmuje jeszcze tego samego wieczoru przypadkowo poznanemu mężczyźnie. Sama postanawia zamieszkać u starszej krewnej - ciocia potrzebuje opieki, natomiast pieniądze za wynajem mieszkania pozwolą jej spokojnie rozejrzeć sie za nową pracą.
Niestety, jakby tych wszystkich nieszczęść było mało, kiedy Karolina zabiera swoje rzeczy z firmy (a robi to z sobie wiadomych powodów o czwartej nad ranem) w pudle w piwnicy znajduje zwłoki...

"Pudło i inne nieszczęścia" to kryminał z elementami komedii. Karolina to typowa przedstawicielka  pokolenia trzydziestolatków - skończyła studia, pracuje, osiągnęła pewną stabilizację,ma życiowego partnera, wieczory spędza w domu, a raz w tygodniu idzie do klubu z przyjaciółką. Ta rutyna zaczyna jej przeszkadzać, chce coś zmienić w swoim życiu, jednak rzeczywistość ją przerasta. A kiedy się okazuje, że przypadkiem wplątała się w międzynarodową aferę zaczyna być naprawdę niebezpiecznie. 

Anna Zawadzka stworzyła ciekawą książkę, niektóre rozwiązania są dosyć nieszablonowe, jednak nie uniknęła typowego błędu autorów parających się powieściami kryminalnymi - jest bowiem moment kiedy zamotała akcję tak bardzo, że kilkoro pierwszoplanowych bohaterów powinno stracić życie. I tu do akcji wkracza szczęśliwy przypadek - niestety nie jeden. Natężenie tych szczęśliwych przypadków na metr kwadratowy jest tak duże, że pewien warszawski budynek powinien być ogłoszony najfartowniejszym miejscem na świecie ;)
Ale to właściwie jeden zarzut jaki mam do tej książki. Poza tym jest to idealna lektura na urlop, bądź popołudniowy relaks.

3 komentarze:

  1. Ostatnio lubię kryminały z humorem np. "Dracena przerywa milczenie" czy "Fartowny pech". Ta fabuła mnie zaciekawiła, a o autorce nigdy nie słyszałam. Rozejrzę się za książką, dobry czasoumilacz na wakacje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zapraszam Cię do siebie - od dziś u mnie urodzinowy konkurs:
      http://atramentowomi.blogspot.com/2015/07/konkurs-urodziny-u-rodziny.html

      Usuń
  2. O, fajnie się zapowiada, bardzo lubię kryminały o zabarwieniu humorystycznym.

    I jaka okładka fajna! Od razu zwraca uwagę.

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)