wtorek, 28 marca 2017

Dwie biografie - jedna świetna, druga nie

Raz na kilkanaście lat dopada mnie choroba - taka, że domowe sposoby nie wystarczają i trzeba się udać do lekarza. Tym razem synek mój kochany sprzedał mi wyjątkowo uciążliwe zapalenie oskrzeli i zafundował mamusi półtora tygodnia zwolnienia lekarskiego.Doskonała okazja, żeby nadrobić czytelnicze zaległości - plon ostatnich kilku dni to cztery kryminały, dwie obyczajówki i dwie biografie. Nieźle, co?
Te dwie biografie to przykład jak się powinno i nie powinno pisać o życiu znanych osób. Jedna bowiem, napisana arcyciekawie, dotyczyła osoby średnio interesującej i przeczytałam ją niemal jednym tchem, druga zaś, co do której miałam ogromne oczekiwania, była zwyczajnie nudna, chociaż bohaterka była jedna z najznakomitszych pisarek XX wieku.

Przez kilka piątkowych wieczorów wróciłam do oglądania telewizji, a to za sprawą biograficznego serialu o początkach panowania królowej Wiktorii. Ponieważ serial bardzo mi się spodobał (już czekam na drugą serię, która ma się ponoć pojawić jesienią) postanowiłam rozejrzeć się za jakąś biografią angielskiej władczyni. Jeden z moich ulubionych biografów, George Bidwell, napisał takową, więc wybór był prosty: czytam "Wiktorię żonę Alberta".
Już sam tytuł sugeruje jak wyglądało królewskie stadło - Wiktoria była władczynią całego imperium, ale w domu pierwsze skrzypce grał Albert. To on narzucił swój styl, pedanterię i drobiazgowość (bardziej naturalne dla rodziny mieszczańskiej niż królewskiej) swojej chimerycznej małżonce. To on, nawet po swojej przedwczesnej śmierci, był tym, z którego opiniami królowa liczyła się najbardziej. Wiktoria jaką znamy bez Alberta by nie istniała...
Można by odnieść wrażenie, że autor nie przepada za swoją bohaterką - Wiktoria z książki Bidwella to osoba o bardzo przeciętnej inteligencji, uparta i samowolna, której obca jest sztuka dyplomacji. Pomimo iż od samego początku wiadomo było, że zasiądzie natronie Zjednoczonego Królestwa nie odebrała należytego wykształcenia, otaczała się Niemcami oraz, co szczególnie przysporzyło jej niechęci poddanych, wyszła za mąż za Niemca i dosyć jawnie popierała niemieckie interesy.
Wiktorią dosyć łatwo było sterować, jeśli tylko darzyła sympatią swojego mentora - początkowo był to lord Melbourne, później Albert a po jego śmierci dwóch premierów - Palmerston i Disraeli.
Patrząc na wieloletnie panowanie Wiktorii trzeba przyznać rację autorowi książki - faktycznie królowa nie przysłużyła się jakoś szczególnie ani swojej ojczyźnie ani światu. Jest to tym bardziej widoczne poprzez porównanie jej życia do historii innej kobiety - młodszej o rok Florence Nightingale, która mając o wiele mniejsze możliwości zasłużyła się ludzkości nieporównywalnie bardziej niż Wiktoria Hanowerska.

++++++++++++++++++++++++++

Astrid Lindgren to jedna z najbardziej znanych pisarek XX wieku. Niewiele jest chyba na świecie dzieci, które nie znałyby chociażby jednej z jej książek. Dzieci z Bullerbyn, Fizia Pończoszanka, bracia Lwie Serce czy Ronja córka zbójnika to znani i lubiani bohaterowie dziecięcych lektur.
Biorąc do ręki książkę "Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości", której autorką jest Margareta  Strömstedt miałam nadzieję na fascynującą podróż literacką, tym bardziej, że obie panie znały się dobrze a nawet przyjaźniły.
Niestety srodze się zawiodłam. Książka jest nudna, większą jej część stanowi interpretacja poszczególnych powieści Lindgren - szukanie pierwowzorów bohaterów, rozkładanie na czynniki pierwsze "co autor miał na myśli"oraz doszukiwanie się przekazu społecznego. Owszem, Astrid Lindgren pchnęła literaturę dziecięcą na całkiem nowe tory - odeszła od wszechobecnego w połowie XX wieku moralizatorstwa, jej bohaterowie są ciekawi, spontaniczni i często zwariowani. W swoich utworach promuje tezę, że dziecko to też człowiek, tylko mały, więc należą mu się takie same względy jak dorosłemu. To wszystko prawda, ale przecież w biografii chodzi chyba o coś innego.

Czego mi w takim razie zabrakło w tej historii?
Otóż przede wszystkim codzienności pisarki, która przecież przez duża część swojego życia nie tylko pisała książki, ale również pracowała zawodowo i wychowywała dzieci. Jak udawało się jej to wszystko pogodzić? Czy nigdy nie miała chwili zwątpienia? Czytając tę książkę można odnieść wrażenie, że Lindgren to dziecko szczęścia - wszystko czego się tknie zamienia się w sukces. 
Dalej - na początku książki autorka wspomina, że Astrid była silnie związana z rodzicami i rodzeństwem. Tymczasem o jej siostrach i bracie nie ma tu prawie nic. O najbliższej przyjaciółce też jest tylko kilka zdań pomimo, że Astrid poznała ją w szkole a znajomość trwała nieprzerwanie przez kilkadziesiąt lat.
W tej biografii po prostu nie ma Astrid. Jest tylko jej twórczość - fakt, że wspaniała, godna uwagi i cały czas aktualna, ale to tylko książki, a ja chciałam poznać człowieka, który za nimi stoi.

Tak więc z przykrością, ale raczej nie polecam :(

wtorek, 14 marca 2017

Lotta jest uparta jak kozioł

Jonas, Mia-Maria i Lotta to rodzeństwo mieszkające wraz rodzicami w niewielkim domku usytuowanym przy ulicy Garncarzy. Jednak ich tatuś twierdzi, że dzieciaki robią taki harmider, że należałoby zmienić nazwę na ulicę Awanturników.

"Przygody dzieci z ulicy Awanturników" to zbiorowe wydanie dwóch książek Astrid Lindgren przeznaczonych dla najmłodszych, a mianowicie "Dzieci z ulicy Awanturników" oraz "Lotta z ulicy Awanturników".
Chociaż książka opowiada o całej trójce młodych Nymanów to jednak bohaterką pierwszoplanową jest najmłodsza z rodzeństwa, czteroletnia Lotta. Dziewczynka jest dosyć uparta i stara się zawsze postawić na swoim, chociaż często obraca się to przeciwko niej. Na szczęście rodzeństwo jest ze sobą silnie związane, i nawet jeśli starszą dwójkę irytują wybryki Lotty, to jednak jej wybaczają, bo, jak często powtarza Mia, "Ona jest taka słodka".

Podobnie jak w innych książkach Astrid Lindgren dorośli stanowią postacie drugoplanowe. Rodzice oraz sąsiadka pani Berg raczej nie wtrącają się w zabawy dzieci, ale gdy wymaga tego potrzeba mali Nymanowie mogą na nich liczyć. Widać to szczególnie w drugiej części książki, kiedy Lotta postanawia odejść z domu i zamieszkać u pani Berg. Starsza pani bez zmrużenia oka przyjmuje czterolatkę pod swój dach, daje jej pokoik w którym dziewczynka będzie mogła zamieszkać i w żaden sposób nie namawia jej na powrót do domu - Lotta sama dochodzi do wniosku, że jednak chce wrócić do rodziców. Podobnie rodzice - dają dziewczynce swobodę (tym bardziej, że u sąsiadki nic jej nie grozi), pozwalają przeżyć pierwszy poważny bunt i samodzielnie zadecydować o swoim losie. W tym fragmencie wyraźnie uwidaczniają się poglądy samej autorki, która przez całe swoje dorosłe życie była orędowniczką tezy, że dzieciom należy się taki sam szacunek jak dorosłym. Bo dziecko to taki sam człowiek jak dorosła osoba.

Książeczka jest pięknie wydana - twarda okładka, gruby papier, kolorowe ilustracje autorstwa Ilon Wikland sprawią. że może być ozdobą niejednej dziecięcej biblioteczki.
Książka skierowana jest do dzieci w wieku 5-9 lat, a ponieważ napisana jest dosyć dużą czcionką a rozdziały są raczej krótkie może stanowić doskonałą propozycję do samodzielnej lektury dla dziecka.

Serdecznie polecam.

piątek, 10 marca 2017

Damski marzec: Baśka się odchudza

Baśka to typowa trzydziestokilkuletnia kobieta - mężatka, matka dwójki dzieci, pracuje w biurze, na finanse nie narzeka (co prawda nie stać jej na wakacje na Bali, ale w kolejce do MOPS-u też nie stoi), na zdrowie również, czyli średnia krajowa. Baśka ma jednak pewien kłopot, który od kilku lat spędza jej sen z powiek - otóż po dzieciach (a właściwie po ciążach) pozostała jej pamiątka w postaci kilkukilogramowej nadwagi. Stosowała już wszystkie możliwe diety i żadna nie przyniosła efektu. Ten fakt jeszcze bardziej potęguje jej stres, a wiadomo, że najlepszym lekarstwem na zmartwienia jest porcja słodyczy - w przypadku Baśki krówki w ilościach hurtowych...

"Od jutra dieta!" to najnowsza powieść Małgorzaty Mroczkowskiej, autorki m.in. "Angielskiego lata" i "Zanim zrozumiem". Podtytuł "Zapiski niedoskonałej pani domu" doskonale oddaje to co w książce jest najważniejsze. 
Baśce bowiem do doskonałości jest bardzo daleko - ma problemy z ogarnięciem własnego domu, charakteryzuje ją tzw. słomiany zapał, nie bardzo potrafi się dogadać z matką i siostrą, nie ma wyższych aspiracji jeśli chodzi o pracę zawodową, wreszcie, nie potrafi się zdobyć na przeorganizowanie własnego życia pomimo, że zdaje sobie sprawę z tego co powinna zmienić.

Baśka, a wraz z nią jej koleżanki z biura, wypróbowuje na sobie wszystkie możliwe diety, niestety bez większego efektu. Nawet jeśli uda się jej coś tam zrzucić, to na krótko, a potem waga wraca do poprzedniego stanu. Kobieta jest tak pochłonięta odchudzaniem, że nie bardzo ma czas na coś innego - obowiązki domowe nie są jej najmocniejszą stroną, przypalone garnki, przepełniony kosz na śmieci, przeterminowane produkty w lodówce czy pranie trzymane w pralce przez trzy dni to niestety częsty widok w jej mieszkaniu.
Tak przy okazji: dzieci Baśki są już w wieku szkolnym i nie mają żadnych obowiązków, mama ścieli ich łóżka, sprząta pokój, zbiera brudne skarpetki, itp. Mąż właściwie też nie kwapi się do żadnej pomocy, no ewentualnie dokręci obluzowany karnisz po kilku miesiącach przypominania mu o tym. Jak dla mnie sytuacja nie do przyjęcia...

Czy Baśce uda się wreszcie zmienić siebie i swoje nastawienie do świata, a także stosunki panujące w jej rodzinie? Bo tak naprawdę jej kłopoty w dużej mierze wynikają z niskiej samooceny, braku oparcia w najbliższych i przytłoczenia codziennością - Baśka dała się wcisnąć w stereotyp kury domowej i nie wie jak z tego wybrnąć. Od samego początku trzymałam za nią kciuki, żeby się udało, żeby któraś dieta wreszcie zaskoczyła.

Książka jest bardzo przyjemna w odbiorze, dowcipna i napisana pięknym językiem. Myślę, że zdecydowana większość czytelniczek (bo to jednak literatura dla kobiet - facet nie zrozumie dylematów głównej bohaterki) będzie mogła się identyfikować z Basią i to stanowi najważniejszy atut tej książki. A jeśli znajdziecie na jej kartach receptę na własne problemy to będzie to stanowiło dodatkowy bonus.

Serdecznie polecam :)