piątek, 25 sierpnia 2017

Lato z kryminałem

Upał nieziemski, żar leje się z nieba, wentylator nie wyrabia a najchłodniejsze miejsce w domu czyli piwnica zajęte przez węgiel na zimę... W takich warunkach trudno wziąć się za coś poważniejszego, bo mózg zwyczajnie nie przyswaja poznawanych treści. Co więc czytać?
Kryminały, proszę państwa, kryminały! Z tym, że też raczej sobie należy darować mroczną Skandynawię a postawić na nasze rodzime historie komediowo - kryminalne. Ze swej strony proponuję książki Olgi Rudnickiej, Joanny Szarańskiej oraz Maryli Szymiczkowej.

"Życie na wynos" to najnowsza powieść autorstwa Olgi Rudnickiej. Jej główną bohaterką jest znana z "Granat poproszę" powieściopisarka Emilia Przecinek. Emilia zdołała się już otrząsnąć z traumy jaką zafundował jej były małżonek, przyzwyczaiła się również do stałej obecności w swoim domu dwóch seniorek - matki oraz teściowej (ta szanowna dama twierdzi, że Emilia rozwiodła się z jej synem a nie z nią...) wydawać by się mogło, że wszystko się wyprostowało. Życie nie znosi jednak próżni i oto pewnego pięknego popołudnia Emilia schodząc do piwnicy po ogórki znajduje w niej męskie zwłoki.
Szybko okazuje się, że zwłoki w żaden sposób nie są związane z zamieszkiwanym przez panią pisarkę apartamentowcem - denat nie jest mieszkańcem kamienicy, a żaden z sąsiadów nie przyznaje się do znajomości z nim. Policja rozpoczyna żmudne śledztwo, ale matka i teściowa Emilii nie ufając organom ścigania postanawiają wziąć sprawy w swoje ręce. Będzie się działo...
Jak to zwykle u Olgi Rudnickiej bywa akcja toczy się wartko, bohaterowie popadają w coraz to nowe tarapaty a policja, tylko dzięki niebywałej cierpliwości, znajduje rozwiązanie zagadki, którą domorośli detektywi gmatwają do granic możliwości. Pomimo, że główna bohaterką jest Emilia, to na pierwszy plan wysuwają się seniorki. Adela (mama) i Jadwiga (teściowa) wpadają na iście szatański pomysł - ponieważ niemal każdy z sąsiadów ma mniejsze lub większe grzeszki na sumieniu, należy ich skłócić: tu szepnąć słówko, tam rzucić jakąś dwuznaczną uwagę i kiedy wszyscy będą podejrzewać wszystkich morderca się znajdzie. Bo starsze panie co do jednego mają pewność - za śmierć tajemniczego mężczyzny odpowiada ktoś z mieszkańców domu.

"Życie na wynos" to idealna książka na lato - lekka, z poczuciem humoru i sympatycznymi bohaterami, bowiem nawet dwie wścibskie staruszki dają się lubić. A jeśli dodać do tego romansowe perypetie Emilii, która postanawia poznać nową miłość przy pomocy portalu randkowego - dobra zabawa gwarantowana.

*****************************************

Kalina Radecka to bohaterka cyklu "Kalina w malinach" autorstwa Joanny Szarańskiej. Po raz pierwszy spotkałam się z nią rok temu przy okazji lektury "I że ci nie odpuszczę".W ostatnich dniach przeczytałam tom drugi pt. "Kocha, lubi, szpieguje" a na półce czeka kolejna, już trzecia, odsłona cyklu.

Kalina przebolała już nieudany związek z niewiernym Patrykiem, tym bardziej, że w jej życiu pojawił się ktoś nowy. Marka poznała w czasie pierwszej wizyty w Kamionkach i wygląda na to, że jest to ten jedyny.
Pewnej soboty, kiedy Marek pracuje (prowadzi własne biuro detektywistyczne) Kalina wyjeżdża do Kamionek. Spontaniczny wyjazd kończy się katastrofą - w dworku zostaje popełnione morderstwo a dziewczyna jest jedną z podejrzanych. Sytuacji nie poprawia przyjazd Marka - z jakiegoś powodu osobisty detektyw Kaliny staje po stronie jej przeciwników...

Podobnie jak część pierwsza, tak i ten tom obfituje w zabawne sytuacje, Kalina beztrosko pakuje się w kolejne tarapaty wychodząc ze słusznego skądinąd założenia, że jako osoba całkowicie niewinna nie ma się czego obawiać.
Siłą książek Joanny Szarańskiej są doskonale zarysowane postacie drugoplanowe - miejscowy policjant marzący o sławie, pracujące w SPA Kasia zwana Szparką oraz kucharka Nadzieja, wreszcie mama Kaliny to postacie dodające wyjątkowego kolorytu tej powieści.
Dodam jeszcze, że w powieści pojawia się ktoś, kto ma ogromne szanse wejść na stałe do domu Kaliny i Marka - ktoś, komu życie i ludzie (a właściwie jeden człowiek) dało w kość i teraz rysuje się przed nim całkiem ciekawa przyszłość...

Mam nadzieję, że zachęciłam Was do sięgnięcia po tę książkę - zdecydowanie warto. Tym bardziej, że w kolejce czeka trzecia część przygód Kaliny.

*********************************************

Maryla Szymiczkowa to pseudonim literacki za którym kryje się dwójka autorów - Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński, natomiast "Rozdarta zasłona" to kolejny tom, którego główną bohaterką jest krakowska matrona Zofia Szczupaczyńska. Opinię o pierwszym tomie "Tajemnica domu Helclów" znajdziecie TUTAJ.

Od wypadków opisanych w poprzednim tomie minęło kilkanaście miesięcy, pani profesorowa Szczupaczyńska wróciła do codziennej rutyny ale w głębi duszy marzy jej się kolejna zagadka kryminalna, którą mogłaby rozwiązać.
Przewrotny los spełnił jej marzenie...

Pewnej wiosennej nocy na wiślanym brzegu w krakowskich Dębnikach zostaje znalezione ciało młodej dziewczyny. Policja ustala, że denatka to Karolina Szulcówna - służąca państwa Szczupaczyńskich. Kierujący sprawą komisarz Stanisław Jednoróg dosyć szybko znalazł sprawcę morderstwa, który to sprawca zginął w policyjnym pościgu jeszcze zanim został przesłuchany na okoliczność popełnionego przestępstwa. Śledztwo zostaje zamknięte, jednak pani profesorowa nie jest usatysfakcjonowana jego wynikiem - zbyt wiele w nim niejasności i nieudowodnionych poszlak. Postanawia sama jeszcze raz zbadać okoliczności śmierci Karolci - nie zdaje sobie sprawy, że śledztwo zaprowadzi ją w miejsca w których w innych okolicznościach nigdy by się nie znalazła. Ba, sprawa zahacza o takie rejony krakowskiego światka o których szacowna matrona (a taką oczywiście jest pani profesorowa) w ogóle nie powinna mieć bladego pojęcia...

Podobnie jak w tomie poprzednim tak i tutaj autorzy serwują nam obrazki z życia codziennego Krakowa anno domini 1895 oraz z życia domowego w kamienicy Pod Pawiem. Na kartach powieści obok fikcyjnych bohaterów pojawiają się słynni krakowianie - Tadeusz Żeleński (wówczas student medycyny), młody socjalista Ignacy Daszyński, profesor Odo Bujwid i jego żona działaczka społeczna i jedna z pierwszych polskich feministek Kazimiera Bujwidowa czy wreszcie doktor Stanisław Teodor Kurkiewicz prekursor polskiej seksuologii.

Książkę cechuje piękny  język, inteligentny dowcip, odrobina ironii oraz duża dbałość o szczegóły. Dla miłośników Krakowa oraz literatury w stylu retro jest to pozycja wręcz obowiązkowa. Pewien niedosyt mogą odczuć jednak osoby nastawione na typowy kryminał - jest tu co prawda zbrodnia, jest policyjne śledztwo oraz domorosła pani detektyw, jednak zabójstwo Karolci stanowi chwilami zaledwie tło dla problemów krakowskiego półświatka w który to zmuszona jest wejść pani profesorowa Szczupaczyńska.


niedziela, 13 sierpnia 2017

Królewna i jej niania w odmętach wielkiej polityki

Bycie królewską córką nie zawsze gwarantuje szczęśliwe i spokojne dzieciństwo. Na własnej skórze przekonała się o tym Katarzyna de Valois - bohaterka książki Joanny Hickson pt. "Oblubienica z Azincourt.

Katarzyna przyszła na świat 27 października 1401 jako dziesiąte z kolei dziecko francuskiego króla Karola VI Szalonego i jego żony Izabeli Bawarskiej. Jej dzieciństwo nie należało do najszczęśliwszych - ojciec był już człowiekiem bardzo chorym, natomiast matka, zajęta rządami w jego imieniu oraz snuciem intryg nie miała czasu dla swojego potomstwa. Sytuacja Katarzyny (jak i jej rodzeństwa) pogorszyła się jeszcze bardziej w czasie walki o wpływy pomiędzy diukiem Burgundii Janem bez Trwogi a bratem króla Ludwikiem Orleańskim. Królewskie dzieci były dla obu stron niezwykle cenną zdobyczą, bowiem dzięki małżeństwu z nimi można było wejść do rodziny królewskiej - tak zresztą zrobił Jan bez Trwogi, żeniąc swojego syna z królewną Michaliną, natomiast królewiczów Jana i Ludwika związał odpowiednio ze swoją córką i siostrzenicą.
Katarzynie była jednak pisana inna przyszłość - 25 października 2015 roku, dwa dni przed jej czternastymi urodzinami miała miejsce jedna z najkrwawszych bitew średniowiecza - starcie wojsk francuskich i angielskich pod Azincourt. Francuzi ponieśli tam druzgocącą klęskę, natomiast najmłodsza (i jedyna niezamężna) królewska córka stała się ważną kartą przetargową w negocjacjach pokojowych, wtedy bowiem pojawił się projekt zeswatania Katarzyny z angielskim władcą Henrykiem V Lancasterem. Na ślub trzeba było jednak poczekać jeszcze pięć lat, bowiem sytuacja polityczna zmieniała się jak w kalejdoskopie, a wraz z nią losy królewskiego mariażu. Dopiero 2 czerwca 1420 roku Katarzyna i Henryk zostali małżeństwem.

Akcja powieści obejmuje życie Katarzyny od chwili narodzin aż do lutego 1421 roku, kiedy to opuszcza Francję i udaje się do swojej nowej ojczyzny.
Narratorką a zarazem drugą równoprawną bohaterką książki jest Guillaumette Lanier - początkowo mamka, później niańka a wreszcie dama dworu Katarzyny, która spisuje swoje wspomnienia po śmierci ukochanej władczyni. 

Mette trafia do królewskiego pałacu w wieku 15 lat i z niewielkimi przerwami trwa przy królewnie przez kolejne dziewiętnaście, a następnie wyrusza z nią również do Anglii. To ona opowiada o ciężkim dzieciństwie Katarzyny, to ona z czasem staje się najbliższą i najbardziej zaufaną osobą dla nastolatki i młodej kobiety.
Katarzyna jest dla Mette najważniejsza, ale kobieta ma również swoje życie osobiste - męża i dwójkę dzieci. To dzięki temu poznać możemy również warunki życia mniej uprzywilejowanych warstw społeczeństwa francuskiego - chociaż mam wrażenie, że dzieci Mette miały o wiele szczęśliwsze dzieciństwo niż królewska córka...
Katarzyna i Mette są świadkami wielu ważnych wydarzeń z okresu wojny stuletniej oraz wewnętrznych starć pomiędzy zwalczającymi się wielmożami, w książce jest mnóstwo polityki, ale... jak to się czyta! 

Joanna Hickson stworzyła opowieść ściśle opartą na faktach historycznych. Rzadko się zdarza, aby historyczna książka trzymała się faktów a równocześnie była tak ciekawa i wciągająca. Niestety ma ona jedną ogromną wadę - kończy się niejako w połowie... Jest to spowodowane tym, że autorka napisała drugą część pt. "Oblubienica Tudorów", która to książka opowiada o życiu Katarzyny w Anglii - niestety nie wiedzieć czemu Wydawnictwo Literackie, pomimo zapowiedzi, nie wydało tej książki. Wiem oczywiście jak potoczą się dalsze losy Katarzyny, jej męża i francuskiej rodziny, ale chętnie bym je poznała w wykonaniu Joanny Hickson.
Szkoda, wielka szkoda...

środa, 2 sierpnia 2017

Oddać czy zostawić? Oto jest pytanie! (Cz. 2)

Kolejne książki przeczytane przy odgruzowywaniu biblioteczkowych półek - i znów dylemat: zostają czy wędrują do biblioteki...

Ta książka na pewno zostaje! 
Mowa tu o powieści Macieja Grabskiego "Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy", stanowiącej drugą część tomu "Ksiądz Rafał", którym zachwycałam się dokładnie 6 lat temu - LINK  I również 6 lat temu książkę zakupiłam, przeczytali ją wszyscy "krewni i znajomi królika", a następnie, jako, że stanowiła moją własność, wylądowała na półce, bo inne książki (czyt. recenzyjne) miały pierwszeństwo...

Akcja powieści rozpoczyna się 17 października 1978 roku. Dzień wcześniej Karol Wojtyła został wybrany na kolejnego papieża, a ksiądz Rafał i jego parafianie dowiedzieli się o śmierci biskupa Jakuba. Obydwa te wydarzenia będą miały ogromny wpływ na gródeckiego proboszcza i jego ludek.

Gródek powoli przestaje być enklawą spokoju gdzieś na uboczu wielkiego świata. I chociaż nikt z miejscowych o to nie zabiega to świat i jego problemy zaczynają wchodzić na parafie i do domów. Ksiądz Rafał zostaje wciągnięty w konflikty personalne w dekanacie i kurii (co jest tym bardziej nieprzyjemne, że nowy ordynariusz nie kryje swojej niechęci do niego) i jest naciskany aby zajął jakieś konkretne stanowisko. Do Gródka docierają również zmiany, które dotknęły wówczas całą Polskę - powstaje "Solidarność", władze robią się coraz bardziej nerwowe aż wreszcie nadchodzi pamiętny 13 grudnia 1981...

Powrót do Gródka to jak ponowne spotkanie z długo niewidzianymi przyjaciółmi - już po kilku chwilach znalazłam się w centrum wiejskiego życia, kibicowałam bohaterom znanym z poprzedniego tomu, poznawałam nowych sąsiadów, razem z nimi przeżywałam radości i zmartwienia.

Zastanawiałam się na czym polega wyjątkowość tej powieści i właściwie nic mądrego nie wymyśliłam. Gródek jest taki trochę baśniowy ale równocześnie bardzo realny i prawdziwy, ludzie nie są idealni, nawet ci najbardziej pozytywni mają swoje wady i uprzedzenia. Chyba najważniejszy jest główny bohater - ksiądz Rafał Nowina to taki duszpasterz, którego życzyłabym każdej parafii, duchowny z powołania i wierny zasadom.

Szkoda, że Maciej Grabski poprzestał tylko na tych dwóch powieściach...

***********************************

Artur Andrus nie należy do moich ulubieńców jeśli chodzi o naszych rodzimych satyryków. Owszem, podobały mi się jego dwie książki poświęcone Marii Czubaszek i Wojciechowi Karolakowi, jednak prawda jest taka, że to były wywiady, więc pan Artur nie miał (biorąc pod uwagę osobowość swojej interlokutorki)zbyt wielkiego pola do popisu... Natomiast jego twórczość sceniczna to nie do końca moje klimaty.
Nic więc dziwnego, że tom "Vietato fumare czyli reszta z bloga i coś jeszcze" (ktoś mnie nim obdarował...) poleżał sobie na półce ponad dwa lata. Teraz wychynął z czeluści zapomnienia i został wreszcie przeczytany.

Jest to zbiór felietonów, które pierwotnie pojawiały się na autorskim blogu pana Artura, w "Gazecie Lekarskiej" oraz miesięczniku "Zwierciadło" - taki trochę groch z kapustą.
Artur Andrus jest mistrzem skojarzeń odbiegających od utartych schematów - jego myśli biegają sobie jak zajączki po zielonej łączce i czytelnik nijak nie może być pewny co z czym zostanie połączone w zgrabną całość. Ma też manierę tworzenia "poezji zaangażowanej" - rytm i rym niejednokrotnie pozostawiają co nieco do życzenia ale już puenta jest zawsze błyskotliwa i trafia w punkt.

Nie ukrywam, że przy kilku tekstach zdarzyło mi się uśmiechnąć, ale jednak mojego nastawienia do tego pana ta książka nie zmieniła. To w dalszym ciągu nie moja bajka, więc książka wędruje do biblioteki.

********************************************

To chyba wie każdy czytelnik - jeżeli książki stanowią cykl należy je czytać po kolei. W innym wypadku, kiedy czytamy "od końca" albo nie połapiemy się w fabule (bo nawiązuje do poprzednich tomów) albo zniknie element zaskoczenia (bo wiemy co będzie dalej).

Tak było w przypadku powieści "Powrót na Staromiejską" Anny Mulczyńskiej. Książka stanowi pierwszy tom opowieści o Weronice Peterson, którą ja poznałam przy okazji "Przyjaciółek ze Staromiejskiej" - LINK, będących jej kontynuacją.

Weronika przez kilka lat mieszkała w Szwecji - tam studiowała, wyszła za mąż, prowadziła wraz z przyjaciółkami niewielki sklepik. Teraz wraca do Polski i w odziedziczonym po dziadku domu zakłada swoją własna firmę - sklep noszący wdzięczną nazwę "Robótkowo" w którym każda wielbicielka rękodzieła poczuje się jak w niebie.

"Powrót" to jedna z ciekawszych książek obyczajowych, jakie dane mi było ostatnio przeczytać - Weronika to osóbka z charakterem - trochę już w życiu przeszła, ale nadal patrzy w przyszłość z optymizmem. W kontaktach z płcią przeciwną jest raczej ostrożna (nauczyło ją tego jej małżeństwo) ale jeśli kogoś polubi i mu zaufa to będzie prawdziwa przyjaźń, a może i coś więcej.

Na Staromiejskiej znajdzie Weronika prawdziwych przyjaciół, trafi też na ludzi, którzy nadwyrężą jej zaufanie, jak to w życiu. Zawróci też w głowie pewnemu właścicielowi restauracji z drugiej strony ulicy...

I wszystko byłoby fajnie, gdyby nie to, że dokładnie wiedziałam jak się książka skończy, bo znałam już drugi tom. Tak więc powieść godna uwagi, jednak tylko i wyłącznie w odpowiedniej kolejności, czyli najpierw "Powrót na Staromiejską" a dopiero potem "Przyjaciółki ze Staromiejskiej".

A książka wędruje do biblioteki - niech i inni sobie poczytają.