niedziela, 29 listopada 2015

Poddaj się magii zapachu

Agata Mańczyk kojarzyła mi się do niedawna tylko z literaturą młodzieżową. Przeczytałam dwie jej książki przeznaczone dla nastoletniego czytelnika, a mianowicie "Pierwszą noc pod gołym niebem" oraz "Rupieciarnię na końcu świata" - dobrze napisane, z ciekawymi bohaterami i interesującą intrygą.
Kilka tygodni temu dowiedziałam się, że autorka napisała również coś dla dorosłych, byłam ciekawa jak poradziła sobie z tym wyzwaniem i tak oto stałam się posiadaczką tomu "Huczmiranki. Eukaliptus i werbena". Od razu nadmieniam, że książka jest pierwszą częścią większej całości, a kolejny tom zapowiadany jest na wiosnę przyszłego roku.

Zwykli ludzie raczej nie zastanawiają się jaką rolę w ich życiu odgrywają zmysły. Przypominają sobie o nich najczęściej wtedy, kiedy przydarzy się choroba i czasowo lub na stałe tracą któryś z nich. I nie mają pojęcia, że istnieje ktoś kto włada zmysłami...

W Warszawie od dziesięcioleci toczy się rywalizacja pomiędzy trzema tajemniczymi rodami. Kaczatowie władają smakiem, Bergonowie dźwiękami a Huczmiranki zapachem. Poprzez swoje moce działają na otaczających ich ludzi, wpływają na ich emocje i czerpią z nich życiodajną energię. 
Ród Huczmiran składa się wyłącznie z kobiet - owszem pojawiają się od czasu do czasu jacyś mężowie, ale kiedy spełnią swój obowiązek prokreacyjny i na świecie pojawią się kolejne Huczmiranki ich tatusiowie znikają w tajemniczych okolicznościach. Najważniejszą instancją jest Zjazd Rodzinny, czyli spotkanie wszystkich żyjących członkiń rodu - jego decyzje są niepodważalne, natomiast w codziennych sprawach największą władzę ma seniorka rodu i wszystkie Huczmiranki mają jej być posłuszne. Od czasu do czasu zdarzają się jednak buntowniczki...

Dwie z nich, żyjąca pod koniec XIX wieku Linda oraz wchodząca w dorosłość w latach sześćdziesiątych XX wieku Daria, przedłożyły własne szczęście nad dobro rodu i gorzko tego pożałowały. Żyjąca współcześnie Nina również próbowała wyrwać się spod kurateli rodziny i przeżyła w związku z tym ogromną tragedię, a teraz próbuje wrócić do swojego starego życia. Wszystko jednak wskazuje na to, że jej losem interesują się nie tylko kobiety z rodziny, ale również Bergonowie i Kaczatowie. Okazuje się, że Nina niewiele wie o swojej rodzinie i o skrywanych skrzętnie rodowych tajemnicach. Szybko też się przekonuje, że tak naprawdę nie ma przy niej nikogo komu mogłaby zaufać...

"Huczmiranki" to wielowątkowa saga obyczajowa z elementami fantastyki. Autorka przeplata ze sobą losy Lindy, Darii i Niny oraz innych kobiet z ich rodu.Akcja toczy się na przestrzeni ponad 100 lat, jednak próżno w tej książce szukać tła społecznego, no może poza kilkoma zdaniami o tym, że w latach powojennych żyło się ciężko i były braki w zaopatrzeniu. Bohaterki żyją wśród zwykłych ludzi, jednak ich problemy są dla nich zupełnie nieistotne. Huczmiranki nie budzą sympatii - są dumne, zimne, bywają okrutne nawet wobec najbliższych, dobro rodu jest dla nich ważniejsze niż szczęście sióstr, córek czy wnuczek. Niezmienne od lat zasady, we współczesnym świecie są już mocno anachroniczne, niejednokrotnie zamiast wzmacniać więź wpływają na jej osłabienie i prowadzą do konfliktów i zatargów w łonie rodziny.

Jako, że jest to tom pierwszy większej całości to wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Akcja toczy się nieśpiesznie, a czytelnik ma możliwość na spokojnie poznać wszystkie osoby dramatu. Na końcu książki dodane są drzewa genealogiczne rodów, które pomagają w uporządkowaniu sobie poszczególnych stopni pokrewieństwa. Tak przy okazji - mnie w pewnym momencie te wykresy sporo namieszały, bo ich autor, ze sobie tylko znanych powodów, dosyć luźno podszedł do tematu i kolejne osoby w pokoleniu nie wpisywał "po starszeństwie" tylko chyba według sympatii. A akurat starszeństwo w rodzie Huczmiran odgrywało bardzo ważną rolę...

Jeśli lubicie sagi rodzinne z odrobiną magii to ta książka jest dla was :) 

poniedziałek, 23 listopada 2015

Przed Mikołajem o Mikołaju

Ananiasz jest prymusem i ulubieńcem pani nauczycielki,Kleofas jest najsłabszy w klasie, Alcest ponad wszystko kocha jedzenie, Gotfryd ma bogatego tatę, który mu wszystko kupuje, Euzebiusz jest bardzo silny, Joachim jest mistrzem gry w kulki, a Rufus ma gwizdek z kulką, bo jego tato jest policjantem...

Nie ma chyba dorosłego ani dziecka w wieku szkolnym, który przynajmniej raz nie zetknął by się z wymienionymi wyżej chłopcami. Kiedy pod koniec lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku Rene Goscinny i Jean-Jacques Sempe opublikowali we francuskim dzienniku "Sud-Ouest Dimanche" opowiadanie o perypetiach kilkuletniego chłopca imieniem Mikołaj nie mieli pojęcia, że powołali do życia legendę. Reakcja czytelników była tak entuzjastyczna, że wkrótce pojawiły się kolejne utwory - przez kolejne sześć lat powstało ich ponad 200. Wkrótce też opowiadania zostały wydane w formie książkowej - seria liczy sobie 8 tomów.

"Mikołajek" to pierwsza część cyklu, w skład tomu wchodzi 19 opowiadań, których akcja w większości toczy się w szkole do której uczęszcza Mikołaj. Chłopcy są niezwykle żywotni, uwielbiają się bić i kłócić, a to co według nich jest pyszną zabawą jakoś niespecjalnie podoba się dorosłym.
Przyjęło się (całkiem zresztą słusznie), że "Mikołajek" to książka o dzieciach dla dzieci. Jednak dorosły czytelnik bez problemu zauważy, że autorzy oczami dziecka patrzą na świat dorosłych. Mikołaj i jego koledzy świetnie wyłapują brak konsekwencji nauczycieli i rodziców, niby przypadkiem punktują wszelkie mijanie się z prawdą i z dziecięcą naiwnością opowiadają o rozmaitych przywarach i śmiesznostkach dorosłych.
Dyrektor szkoły, opiekun zwany Rosołem, tato Mikołaja, ich sąsiad, pan Bledurt to galeria zabawnych typów, którzy traktują siebie bardzo poważnie, co jeszcze potęguje ich śmieszność...
Właściwie tylko pani nauczycielka, która klasę Mikołajka dostała chyba za karę, jest osobą zrównoważoną  i odpowiedzialną.

Jeśli więc ktoś nie zna jeszcze Mikołajka, lub chciałby przypomnieć sobie jak robiono klasowe zdjęcie, czym zakończyła się wizyta u Ananiasza, co się stało z rowerem i dlaczego chłopiec postanowił się ożenić z Ludeczką kiedy już dorośnie - to serdecznie zapraszam do lektury. A ponieważ przed nami czas mikołajowo-świąteczny to uważam, że "Mikołajek" ja i wszystkie inne książki z tej serii świetnie się sprawdzą jako prezent.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Kłamstwo sprzed lat

Niemal dokładnie 3 lata temu, w październiku 2011 roku po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością angielskiej pisarki Marcii Willet. Stało się to za sprawą naszego bibliotecznego DKK, a książka którą wtedy czytaliśmy nosiła tytuł "Letni domek". Urzekł mnie wtedy styl autorki, nieszablonowa intryga oraz fakt, że do końca nie udało mi się rozwiązać zagadki, która stanowiła sedno powieści...

Po tak długim okresie czasu trafiła w moje ręce kolejna powieść tej pani, a mianowicie "Wspomnienie burzy". Miałam nadzieję na "powtórkę z rozrywki" i od razu powiem, że się nie zawiodłam.

Hester mieszka na obrzeżach Exmoor w posiadłości zwanej Domem nad Mostem. Jest emerytowaną wykładowczynią literatury, nigdy nie wyszła za mąż, a towarzystwa dotrzymuje jej kot o wdzięcznym imieniu Święty Franciszek. Starszej pani przydarzyła się kontuzja i przyjeżdża do niej z Londynu jej córka chrzestna Clio. Pobyt na prowincji, oprócz opieki nad Hester, staje się dla młodej kobiety czasem przemyśleń i zmian w dotychczasowym, niezbyt udanym, życiu.
Do Exmoor przyjeżdża ktoś jeszcze - Jonah jest scenarzystą filmowym, marzy o napisaniu własnej sztuki. W miasteczku pojawia się w związku z projektem w którym bierze udział, ale jest to dla niego miejsce szczególne - w czasie wojny w Domu nad Mostem przez pewien czas przebywała kilkuletnia Lucy, która po latach została jego matką. Lucy nigdy nie chciała opowiadać o tamtych latach - Jonah czuł, że ma to związek z jakimś bolesnym przeżyciem.

Spotkanie z Jonahem wywołuje u Hester lawinę wspomnień, którymi dzieli się z młodym mężczyzną. Również Lucy na wieść, że Jonah trafił do Domu nad Mostem przerywa milczenie. Cóż takiego zdarzyło się przed laty, że wspomnienia o tamtych odległych dniach są nadal boleśnie żywe? Kto ciekawy zapraszam do lektury.

"Wspomnienie burzy" to opowieść o emocjach i namiętności, która niszczy wszystko co stanie jej na drodze. Czas wojny nie oszczędzał nikogo, decyzje podejmowane były często pod wpływem chwili, bez oglądania się na uczucia osób postronnych. Kłamstwo i zdrada dorosłych niejednokrotnie dotykały dzieci, które nie były sobie w stanie poradzić z ich ciężarem. 

Jonah poznaje dwie wersje wydarzeń sprzed lat. Która z nich jest prawdziwa? Dlaczego to co dla Lucy miało kluczowe znaczenie Hester uznaje za nic nie znaczący epizod? Odkrywanie prawdy boli, ale równocześnie niesie ukojenie. Szkoda, że na ten moment wyzwolenia niektórzy musieli czekać ponad sześćdziesiąt lat...

Serdecznie zachęcam do lektury tej książki.


piątek, 13 listopada 2015

Jagodno po raz drugi

Prawie cztery miesiące temu, za sprawą "Zaplątanej miłości" Karoliny Wilczyńskiej, po raz pierwszy odwiedziłam niewielką podkielecką wieś Jagodno. W tym tygodniu wybrałam się tam po raz kolejny, bowiem po różnych pocztowo-kurierskich perypetiach dotarł do mnie kolejny tom serii "Stacja Jagodno" noszący tytuł "Marzenia szyte na miarę".

Róża Marcisz zajmuje coraz więcej miejsca w życiu Tamary i jej córki Marysi. W tej, było nie było, obcej osobie odnalazły to czego brakowało im w kontaktach z Ewą, ich rodzoną matką i babcią - ciepło, zrozumienie, wsparcie i miłość. Niemal każdą wolna chwilę spędzają w małym białym domku, poznają okolicę i mieszkających tam ludzi. Wioska, która wydawała się sielską oazą spokoju pokazuje im swoje drugie oblicze - mieszkający tu ludzie mają rozmaite problemy: bieda, brak perspektyw, przemoc w rodzinie... Można by jeszcze wiele wymieniać. Zadbane i nowoczesne obejścia kryją niejeden rodzinny dramat, a wstyd lub duma nie pozwalają wyciągnąć ręki po pomoc.

Wydarzenia opisane w pierwszym tomie zbliżyły do siebie Tamarę i Marysię. Wydawać by się mogło, że będą już żyły długo i szczęśliwie, jednak jest to spokój pozorny. Tamara czuje się winna wobec córki, że nie poświęcała jej dosyć czasu, zaś Marysia nie chce się przyznać, że traumatyczne przeżycia sprzed kilkunastu tygodni nadal ją męczą i nie jest w stanie wrócić do normalnego funkcjonowania.
W "Marzeniach szytych na miarę" dowiadujemy się nieco więcej o Ewie, matce Tamary. Kobieta nie może już udawać przed sobą i światem, że Róża Marcisz nie istnieje. Córka i wnuczka nie zadają pytań, starają się nawet w rozmowie nie wspominać o staruszce, ale Ewa zdaje sobie sprawę, że musi zmierzyć się z własna przeszłością...

Ponieważ książka stanowi kolejny tom cyklu to oczywiste jest, że niektóre sekrety się ujawniają, ale na ich miejsce pojawiają się nowe, chociażby sprawa tajemniczych hrabianek Leszczyńskich, które Marysia poznaje w czasie jednej ze swych wędrówek po okolicy.

Karolina Wilczyńska stworzyła po raz kolejny ciepłą i wzruszającą historię, taka od której nie sposób się oderwać dopóki człowiek nie dotrze do ostatniej kartki (ja w każdym razie nie potrafiłam odłożyć jej na bok i przeczytałam w ciągu jednego wieczoru i sporego kawałka nocy). Przyznaję, że niektóre wątki może troszkę za łatwo się rozwiązały, ale z drugiej strony prawdziwe życie również potrafi nas pozytywnie zaskoczyć. 

Cóż jeszcze? Wydawca zapewnia, że już niedługo ukaże się kolejny tom serii pt. "Po nitce do szczęścia". Pozostaje czekać i mieć nadzieję, że owo "niedługo" szybko przyjdzie ;)

poniedziałek, 9 listopada 2015

A ja lubię książki sensacyjne

Moje dziecko doszło do tego etapu, kiedy młodego faceta coraz bardziej zaczyna interesować płeć przeciwna. Nie wiem czy wszyscy chłopcy tak mają, czy mój jest wyjątkiem, ale na swoje koleżanki patrzy przez pryzmat... mamy. To znaczy nie tyle na ich wygląd (pierwszeństwo mają niebieskookie blondynki) co na zainteresowania. I tu zaczynają się schody - większość panien w stosownym wieku wielbi kolor różowy (którego mama organicznie nie trawi), jest pod urokiem rozmaitych wampiropodobnych przystojniaków (mamusia o najsłynniejszym z nich wyraża się per "smętny Edzio") i nie ma bladego pojęcia co to jest blaster (a mama to wie). To tylko kilka przykładów, ale synek mój jedyny posunął się nawet do poddania w wątpliwość faktu, że jego mama była kiedyś dziewczynką...
Z całą stanowczością oświadczam, że mama była wiele lat temu nieletnim dziewczęciem, tyle, że z dosyć nietypowymi zainteresowaniami. I tak koleżanki zaczytywały się Siesicką a ja wolałam serię o Panu Samochodziku Zbigniewa Nienackiego, one chadzały do kina na "Pożegnanie z Afryką" ja zdecydowanie wolałam "Zaginionego w akcji", one ekscytowały się "Modą na sukces" a ja przepadałam za "Battlestar Galactica". Nic więc chyba dziwnego, że jednym z moich ulubionych współczesnych pisarzy jest niejaki Clive Cussler, autor kilku serii książek sensacyjno- przygodowych, z których największą popularnością cieszy się cykl o przygodach Dirka Pitta. Większość książek Cusslera już za mną, aczkolwiek dopiero w tych dniach udało mi się przeczytać tę od której wszystko się zaczęło...

Debiutancka powieść Cusslera pt. "Afera śródziemnomorska" ujrzała światło dzienne w 1973 roku, natomiast w Polsce pojawiła się dopiero 17 lat później. Co ciekawe, książka ostatecznie stanowi drugi tom serii, bowiem dziewięć lat później, w 1982 roku, Cussler napisał "Wir Pacyfiku" opowiadający o zdarzeniach chronologicznie wcześniejszych niż te opisywane w "Aferze".

Akcja "Afery Śródziemnomorskiej" zamyka się w kilku letnich dniach, a jej scenerię stanowi grecka wyspa Thasos. Znajduje się tam baza lotnicza Stanów Zjednoczonych, natomiast w odległości kilku mil kotwiczy "Pierwsze podejście", statek badawczy NUMA (Narodowa Agencja Badań Podwodnych i Morskich). Pewnego sobotniego popołudnia bazę atakuje niemiecki myśliwiec z czasów... I wojny światowej. Samolocik wyrządza całkiem spore szkody w zgromadzonym na lotnisku sprzęcie, na szczęście zdezorientowanym lotnikom przychodzi z pomocą dwójka przyjaciół - Dirk Pitt i Al Giordano lecą właśnie na statek NUMA i słysząc wezwanie z bazy przeganiają intruza. 
Pitt i Giordano zostali wezwani na "Pierwsze Podejście" przez komandora Rudiego Gunna - na statku ma miejsce kilka wypadków i dowódca podejrzewa zorganizowaną akcję sabotażową.
Pitt widzi związek pomiędzy atakiem na lotnisko oraz wypadkami na statku i dosyć szybko odkrywa kto za tym stoi, ale to dopiero początek przygody. Przeciwnik ma nieograniczone wręcz możliwości i wszystko wskazuje na to, że życie majora Pitta i jego przyjaciół zawisło na włosku...

Książka jest niewielka objętościowo tak, że można ją przeczytać w jedno popołudnie, co przy powieściach tego typu stanowi zaletę. Główni bohaterowie mają dużo szczęścia (w końcu cykl powieściowy nie może się skończyć na jednej pozycji...), aczkolwiek zdarzają im się bardzo niebezpieczne przygody, z których wychodzą mocno potłuczeni.
Dirk Pitt to twardziel z niekonwencjonalnym poczuciem humoru, który zawsze potrafi znaleźć celną ripostę, nawet mając pistolet przystawiony do głowy. Ponieważ, jak już wspomniałam, czytałam późniejsze tomy, to trochę mnie zaskoczyło jego zachowanie - Pitt bywa tu chwilami chamowaty, brutalny i niemal nie rozstaje się z papierosami. Z tego wniosek, ze bohater wraz z cyklem (i panującą modą) przeszedł kilka przeobrażeń i Dirk z ostatnich tomów różni isę od tego z pierwszych. Chociaż z drugiej strony trudno się dziwić - tylko krowa nie zmienia przyzwyczajeń.

Książka całkiem, całkiem, chociaż do "Zabójczych wibracji" (mój ulubiony tom) się nie umywa. No ale to przecież debiut był, a od tego momentu autor bardzo się rozwinął.

sobota, 7 listopada 2015

Greckie smaki

Planując wakacyjne (i każde inne również) podróże większość z nas nastawia się na jakiś konkretny temat - więc jedni chcą zwiedzić jak najwięcej zabytków, inni oglądają cuda przyrody zaś niektórzy wędrują szlakiem swojego ulubionego bohatera (literackiego, filmowego czy nawet historycznego). Zdarzają się jednak i tacy dla których najważniejszym celem wyprawy jest poznanie nowych smaków - takie kulinarne podróże są coraz modniejsze, a duża w tym zasługa różnej maści programów o jedzeniu i gotowaniu serwowanych niemal przez wszystkie stacje telewizyjne.

Christopher Bakken jest poetą, tłumaczem i nauczycielem akademickim. Jest też wielkim miłośnikiem greckiej literatury, kultury i... kuchni. Od lat podróżuje po tym kraju, ma tam wielu znajomych i przyjaciół, wreszcie prowadzi w Grecji warsztaty literackie dla pisarzy (jakkolwiek to rozumieć...).  
Dwa lata temu w Stanach Zjednoczonych ukazała się jego książka "Honey, Olives, Octopus: Adventures at the Greek Table", którą, pod zmienionym nieco tytułem "Smakując Grecję. Wyprawy po greckim stole", wydało kilka miesięcy temu Wydawnictwo Pascal.

Tytuł mówi sam za siebie - autor przemierza kraj tropem charakterystycznych greckich smaków. Nie skupia się jednak na gotowych daniach (chociaż kilka receptur w książce zamieszcza) ale opowiada o produktach, które królują w tradycyjnych greckich domach. Czegóż tam nie ma: oliwki, chleb, ryby i inne owoce morza, sery, kozie mięso, ciecierzyca, wino i miód. Do tego mnóstwo świeżych ziół i warzyw, nieco owoców, trochę przypraw oraz coś co powoduje, ze nawet najprostsze potrawy zyskują wyjątkowy smak - uwielbienie dla tradycji oraz autentyczna pasja twórców tych smakołyków o których opowiada Bakken.
Jest w tej książce jeszcze coś - nostalgia za światem, który powoli przemija. Autor wspomina poprzednie pobyty w Grecji kiedy duża część lokali gastronomicznych była niewielkimi firmami rodzinnymi, których właściciele mieli za punkt honoru używanie świeżych miejscowych produktów. Niestety postępująca globalizacja sprawiła, ze wiele z tych firm upadło, część przestawiła się na tańsze (i gorsze jakościowo) produkty z marketów a tylko nieliczne zachowały dawny styl i menu. Na całe szczęście są jeszcze w Grecji miejsca gdzie można posmakować tradycyjnej kuchni - coraz trudniej je znaleźć, ale jeśli już komuś się to uda z pewnością nie pożałuje.

Więc jeśli ktoś planuje wypad do Grecji, to może warto odpuścić sobie na chwilę zatłoczone turystyczne szlaki i udać się śladem Christophera Bakkena? Może nie zobaczymy wszystkich opisywanych w przewodnikach antycznych ruin, ale za to spróbujemy ravioli z Naksos, revithokeftedes z Chios lub grilowanej ośmiornicy z targu Modiano w Salonikach. 

poniedziałek, 2 listopada 2015

Ostatnia wizyta nad Czarnym Potokiem

Dzieje każdej rodziny kryją w sobie niejedną tajemnicę. Spowodowane jest to m.in. zawiłościami historii, która, czy tego chcemy czy nie, ma wpływ na życie każdego człowieka. Odpowiedzialne są za to również normy obyczajowe - młodym osobom, przyzwyczajonym do społecznościowego ekshibicjonizmu (chociażby na FB) chyba nawet do głowy nie przychodzi, że jeszcze nie tak znowu dawno (20-30 lat temu) była cała lista spraw z których nie tylko nie wypadało się chwalić znajomym, ale również skrzętnie ukrywano je przed rodziną...

Marta, Joanna i Elwira przyjaźniły się od najmłodszych lat. kiedy dorosły ich drogi się rozłączyły, jednak po kilku latach znów spotkały się w rodzinnym miasteczku. Tak się złożyło, że zarówno Marta jak i Joanna musiały zająć się przeszłością swoich rodzin (o ich poszukiwaniach opowiadają książki Anny J. Szepielak "Młyn nad Czarnym Potokiem" oraz "Wspomnienia w kolorze sepii"). Elwira kibicuje koleżankom, jednak uważa, że w dziejach jej chłopskiej rodziny nie ma nic ciekawego. Gdybyż wiedziała jak się myli...

"Znów nadejdzie świt" to ostatnia część trylogii o Marcie, Joannie i Elwirze, której tematem są dzieje przodków ostatniej z kobiet. Historia zaczyna się kilka lat po powstaniu styczniowym, kiedy w tragicznych okolicznościach giną rodzice kilkuletniej Karoliny. Ponieważ byli zatrudnieni we dworze, więc dziedzic podejmuje się opieki nad sierotą - dziewczynka zostaje oddana pod nadzór ochmistrzyni i ma się szkolić na pannę pokojową.
Dorosła Karolina decyduje się wyjść za mąż za miejscowego chłopa i chociaż nie do końca jest akceptowana przez wiejską społeczność udaje jej się stworzyć z Jędrzejem zgodne i kochające się małżeństwo. Młoda kobieta nie zdaje sobie jednak sprawy, że jej spokojne życie skończy się w chwili, kiedy nowy dziedzic zwróci się do jej męża z nietypową prośbą...

Karolina, Antonina, Franciszka, Barbara i Matylda, antenatki Elwiry, to kobiety, które los niejednokrotnie i ciężko doświadczał. Nieświadome, że na ich losie zaważyła tragedia sprzed lat, borykają się z codziennymi problemami, starają się chronić swoich bliskich i skrzętnie skrywają rodzinne tajemnice. Są silne, zdeterminowane i zawsze starają się stawiać dobro najbliższych ponad wszystko. Niejednokrotnie muszą podejmować trudne decyzje, lecz jeśli już coś postanowią to nic ich nie jest w stanie zawrócić z obranej drogi. 
Elwira jest ich nieodrodną potomkinią - jest lojalna wobec rodziny i stanowi oparcie dla przyjaciół. A kiedy los stawia przed nią problem podobny do tego jaki był udziałem jej babek nie waha się ani chwili...

"Zanim nadejdzie świt" stanowi zamknięcie trylogii o mieszkankach miasteczka nad Czarnym Potokiem, jednak książkę można czytać jako odrębną całość. Chociaż nie ukrywam, że warto znać poprzednie części - Anna J. Szepielak stworzyła ciekawą i barwną opowieść o przeszłości i teraźniejszości, o tym jak zagmatwane potrafią być ludzkie losy i o tym, ze najważniejszymi wartościami w życiu są miłość i przyjaźń, bo tylko one mogą być dla nas wsparciem w trudnych chwilach. 

niedziela, 1 listopada 2015

Przejść na drugą stronę cienia...



Świat literatury stał się uboższy,
 bo w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy odeszli:




26.12 - Stanisław Barańczak


4.01 - Edmund Wnuk - Lipiński


7.01 - Tadeusz Konwicki


8.01 - Krystyna Nepomucka


29.01 - Colleen McCullough


12.03 - Terry Pratchett


26.03 - Tomas Tranströmer


13.04 - Günter Grass


24.05 - Krzysztof Kąkolewski


3.07 - Krystyna Siesicka


30.08 - Oliver Sacks


19.09 - Jackie Collins


5.10 - Henning Mankell