wtorek, 30 sierpnia 2011

Największy brylant w koronie Królowej Kryminału



Nie czytałam jeszcze wszystkich powieści autorstwa Agathy Christie ale sądzę, że nie pomylę się zbytnio wyrażając pogląd, że jedną z najlepszych jej książek, lub zgoła najlepszą, jest "Dziesięciu Murzynków" lub jak kto woli "I nie było już nikogo" bo pod takim tytułem poznałam tę książkę.

Bohaterami jest 10 osób, które pewnego dnia spotykają się w pięknej willi na niewielkiej wyspie należącej... no właśnie już od początku wszystko jest niezwykle tajemnicze począwszy od właściciela domu. Ośmiu gości i dwójka służących nie zetknęli się nigdy dotąd ze sobą ani z osobą, która ich zaprosiła. Gospodarz jest nieobecny ale wszystko na wyspie jest przygotowane na przyjęcie gości. Kiedy wszyscy spotykają się na kolacji ich uwagę przykuwa niezwykła dekoracja - 10 małych figurek odnoszących się do dziecięcego wierszyka o Murzynkach, z których każdy zginął gwałtowną śmiercią - co więcej w każdym pokoju znajduje się tekst tego wiersza.
Podczas posiłku następuje niezwykłe wydarzenie - pojawia się głos, który oskarża wszystkie przebywające na wyspie osoby o różnorodne zbrodnie. Zbrodnie za które osoby te uniknęły kary... 
I w ten sposób tajemnica zaczyna mieszać się z grozą, która rośnie kolejnego dnia kiedy okazuje się, że jedna z osób nie żyje a ze stołu zniknął jeden Murzynek...

Uczciwie trzeba powiedzieć, że początek książki nieco mnie znudził - biorąc pod uwagę dosyć dużą liczbę bohaterów, których chociaż pokrótce należało przedstawić przez pierwsze kilka stron trzeba się po prostu przebić - przyznam się, że w pewnej chwili występujące postacie zaczęły mi się mylić. Trwało to jednak tylko chwilę a kiedy już zawiązała się konkretna akcja nie mogłam się oderwać od książki

To chyba pierwszy przeczytany przeze mnie kryminał gdzie do samego końca nie miałam pojęcia kto, dlaczego i przede wszystkim jak popełnił kolejne morderstwa. Książka ta różni się od zdecydowanej większości utworów Królowej Kryminału - nie ma tutaj detektywa (ani zawodowca, ani amatora) natomiast zbrodnie odbywają się niemal na naszych oczach potęgując napięcie i nastrój grozy.

Zdecydowanie polecam wszystkim wielbicielom powieści kryminalnych aczkolwiek odradzam czytania w nocy i w pustym domu...

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

"Nie zawrócę" - wyniki losowania

Tak na szybko, bo wybywam i nie wiem o której wrócę. Przepraszam, że bez zdjęcia ale aparat udał się na wędrówkę z moim siostrzeńcem i jeszcze nie wrócił do bazy:(

Do losowania zgłosiło się 9 osób spośród których ręka mojego dziecka wybrała Patrycję.

Gratuluję i proszę o namiary potrzebne do wysyłki.

niedziela, 28 sierpnia 2011

Jak jeden książę chciał rządzić a drugi wręcz przeciwnie

Rozbicie dzielnicowe w Polsce to okres, kiedy władza centralna zostaje osłabiona (czasami wręcz zanika) natomiast w siłę i znaczenie rośnie rycerstwo. I od rycerstwa coraz częściej zależy kto ma władzę (lub jej pozory) i mieszka na wawelskim wzgórzu.
Kolejna książka J.I. Kraszewskiego pt. "Stach z Konar" opowiada o takiej właśnie sytuacji kiedy to rycerstwo ziemi krakowskiej zrzuca z tronu krakowskiego Mieszka III Starego a powołuje nań jego młodszego brata Kazimierza, któremu historia nada później przydomek Sprawiedliwego.

Kim jest tytułowy Stach z Konar? Otóż trafiłam gdzieś na anegdotę związaną z Kazimierzem Sprawiedliwym - lubił on ponoć grywać w kości o wysokie stawki. Pewnego razu jeden z jego rycerzy przegrał do władcy potężną sumę pieniędzy i w rozpaczy zafundował swojemu księciu prawy prosty... Po niewczasie opamiętał się co zrobił i uciekł. Kiedy go odnaleziono i doprowadzono do Kazimierza zamiast spodziewanego wyroku śmierci otrzymał przebaczenie i nagrodę za to, że uświadomił księciu, że władca nie może powierzać żadnych spraw przypadkowi.
Ta anegdota stała się podstawą stworzenia postaci Stacha - z tym, że tutaj otrzymuje on co prawda przebaczenie lecz zostaje wygnany. Wraca jednak i pod przybranym nazwiskiem stara się chronić księcia i robi wszystko aby doprowadzić do objęcia przez Kazimierza  tronu krakowskiego.


Akcja książki rozpoczyna się wiosną 1177 roku kiedy to rycerstwo małopolskie pod wodzą wojewody Szczepana Pobożanina (przydomek pochodzi od nazwy herbu Pobóg) i biskupa Gedki z rodu Gryfitów powstaje przeciwko władzy zwierzchniej trzeciego z kolei syna Bolesława Krzywoustego - Mieszka. Kraszewski opisuje go jako zawziętego okrutnika, którego urzędnicy na czele z wielkorządcą Kietliczem łupią tak rycerstwo jak i kmieciów, planującego nawet podporządkowanie sobie duchowieństwa. Jego przeciwieństwem jest książę sandomierski Kazimierz - człowiek cichy, bogobojny (chociaż wrażliwy na niewieście wdzięki), miłujący księgi i uczone dysputy. Tego to człowieka postanawiają osadzić na tronie zbuntowani ziemianie. Kazimierz wzbrania się jak może przed tym niechcianym zaszczytem, ukrywa się w klasztorze w Sulejowie a kiedy już zostaje odnaleziony to trzeba go do Krakowa transportować niemal na siłę a po dotarciu tam jego otoczenie nie spuszcza go z oka aby czasem nie uciekł. 

Kraszewski w opisie braci i stosunków między nimi opierał się na kronice Wincentego Kadłubka, który żył współcześnie do opisywanego konfliktu, jednak będąc związanym z kancelarią Kazimierza Sprawiedliwego jest źródłem conajmniej wątpliwym jeśli chodzi o obiektywizm. Prawda jak to najczęściej bywa w takich wypadkach jest gdzieś pośrodku - ani Mieszko nie był takim wcieleniem zła ani Kazimierz aniołem w ludzkiej skórze...

"Stach z Konar" to największa objętościowo książka Kraszewskiego z jaką spotkałam się do tej pory. I wydaje mi się, że niektóre opisy są zbyt długie a kilka scen mógł sobie autor spokojnie darować - skróciłoby to książkę o ok. 1/3 - wersja którą ja czytałam to ponad 600 stron formatu B5 z bardzo drobnym drukiem...
Aczkolwiek gwoli sprawiedliwości przyznać trzeba, że akcja jest dosyć wartka a i bohaterowie też ciekawi. I przy okazji bohaterów przyszło mi do głowy coś takiego: mam wrażenie, że naszemu drogiemu JIK-owi jakaś kobieta mocno dopiekła w czasie gdy pisał tę książkę. Różne bowiem niewieście portrety znam z jego dzieł, ale tak zdecydowanie negatywnej postaci jak Dorota z Tęczyna jeszcze nie spotkałam. Jeśli dodamy do tego szereg nadzwyczaj niepochlebnych uwag o rodzie niewieścim w ogóle to wnioski nasuwają się same...


sobota, 27 sierpnia 2011

TOP10 - miejsca znane z literatury, które chciałabym odwiedzić




Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięć miejsc znanych z literatury, które chcielibyśmy odwiedzić!

Nazwy miejsc podlinkowane są do stron z których pochodzą zdjęcia.



Ankh-Morpork - główne miasto Świata Dysku. Moja przygoda z Pratchettem dopiero się zaczyna, ale już widzę, że będzie to jedna z milszych znajomości. Gdyby była możliwość to chętnie zwiedziłabym cały Dysk, najlepiej w towarzystwie maga Rincewinda ewentualnie może razem z czarownicami bym się zabrała...
A gdyby jeszcze udało się zdobyć Bagaż z myślącej gruszy to już nikt nie byłby mi straszny:) 


Fantazjana - kraina, którą wymyślił niemiecki pisarz Michael Ende, autor "Niekończącej się historii". Historię małego chłopca Bastiana Buksa, który czytając pewną tajemniczą księgę przenosi się do krainy fantazji poznałam najpierw z ekranizacji, która powstała w 1984 roku. Dopiero wiele lat później przeczytałam książkę, która stała się inspiracją dla Wolfganga Petersena, reżysera tego filmu. Gdybym mogła to chciałabym przelecieć się na grzbiecie Falkora, zaprzyjaźnić się z Atreyu i zwiedzić pałac Dziecięcej Cesarzowej.
A na razie zostaje mi tylko piosenka promująca film, którą śpiewał Limahl.


Hogwart - to miejsce do którego wybiera się większość blogowiczów typujących ulubione książkowe miejsca. Czytałam Książki o Harrym Potterze jako osoba już całkiem dorosła ale urzekły mnie tak jak młodych czytelników. Szkoła Magii i Czarodziejstwa pełna jest tajemniczych komnat, przejść i zakamarków...
Pospacerować po błoniach wokół szkoły, obejrzeć mecz quidditcha, zjeść posiłek w głównej sali, odwiedzić domek Hagrida, zajrzeć do pokoju wspólnego Gryfonów - dnia nie wystarczy na obejrzenie najciekawszych miejsc w zamku.


Jalna - powieściowy cykl "Rodzina Whiteaoków" Mazo de la Roche poznałam dzięki mojej mamie, gorącej wielbicielce tej sagi. W latach 80-tych udało nam się zakupić do domowej biblioteczki cały komplet i są to książki do których chętnie sięgamy. Tytułowa Jalna to nazwa majątku w Kanadzie w którym mieszkają Whiteakowie. Saga obejmuje 100 lat istnienia Jalny - akcja rozpoczyna się w pierwszej połowie XIX wieku. Powstało 16 tomów - byłoby ich pewnie więcej, bo na to wskazuje treść ostatniego tomu niestety na przeszkodzie stanęła śmierć autorki.




Jezioro Muskoka - to tutaj L.M. Montgomery osadziła akcję "Błękitnego Zamku". To jedyna jej powieść, której akcja toczy się poza Wyspą Księcia Edwarda. Jezioro leży w dystrykcie Ontario i otoczone jest pieknymi lasami. Może gdybym dobrze poszukała to spotkałabym gdzieś nad jego brzegiem Joannę i Edwarda (nijak nie mogę sobie ich wyobrazić jako Velancy i Bernarda...)


Ker-Paravel - "Opowieści z Narnii" C.S. Lewisa to cykl siedmiu książek zaczytanych już niemal na śmierć - teraz podczytujemy je z Piotrusiem w ramach bajek na dobranoc. Przygody Piotra, Zuzanny, Edmunda i Łucji w tajemniczej krainie do której weszli przez starą szafę w garderobie opisane w pierwszym tomie cyklu i kolejne odsłony narnijskiej historii to świetna lektura dla młodych ale i tych starszych też. Wspaniale byłoby odwiedzić krainę mówiących zwierząt, dobrych olbrzymów, faunów, karłów i driad. No, może z jedną Białą Czarownicą niekoniecznie chciałabym się spotkać...


Longbourn - to dom rodzinny Elizabeth Bennet, bohaterki "Dumy i uprzedzenia" Jane Austen. To moja ulubiona powieść tej autorki. Marzy mi się herbatka z Jane  i Lizzy Bennet, przechadzka po wzgórzach otaczających dom - może gdzieś spotkałybyśmy pana Bingleya albo pana Darcy'ego...


Lothlorien - znane również pod nazwą Lorien. To jedno z miejsc gdzie toczy się akcja "Władcy Pierścieni" J.R.R. Tolkiena. Mieszkają tam leśne elfy, których władcami są Celeborn i Galadriela. Królowa elfów, jedna z powierniczek pierścieni władzy to jedna z moich ulubionych postaci z tej powieści - piękna, mądra i tajemnicza. Spotkanie z nią byłoby z pewnością niezwykłym przeżyciem.


Sherwood - las, który stał się domem najsłynniejszego bodaj banity Robin Hooda. Biorąc pod uwagę ilość filmów i seriali, których był bohaterem jest co najmniej dziwne, że mój pierwszy kontakt z księciem Sherwood był książkowy a nie filmowy. Stało się to za sprawą książek Tadeusza Kraszewskiego "Robin Hood" i "Marianna żona Robin Hooda".
Ach, przenieść się chociaż na jeden dzień do obozu leśnych rycerzy...


Wideacre - większość pewnie kojarzy nazwisko pisarki Philippy Gregory z książkami opisującymi dzieje rodziny Tudorów. Tych nie miałam jeszcze przyjemności poznać, czytałam natomiast trzytomowy cykl obyczajowy ("Majątek Wideacre", "Dziecko szczęścia", "Meridon") opisujący dzieje rodziny Laceyów zamieszkujących tytułową posiadłość. Akcja powieści toczy się w XVIII wieku - pełno w niej namiętności i skrywanych uczuć. Trzy kobiety należące do trzech pokoleń zrobią wszystko aby utrzymać w swoich rękach rodową siedzibę - w czasach, kiedy dziedziczyć mogli tylko mężczyźni jest to zadanie niemal niewykonalne... Dom dla którego jedna z bohaterek jest w stanie popełnić każdy występek musi być niezwykły...

piątek, 26 sierpnia 2011

Stosik na koniec wakacji

Nie wiadomo jak i kiedy nadszedł koniec wakacji. Wakacji, których niestety, z różnych przyczyn, nie mogę zaliczyć do szczególnie udanych...
Ale nie ma co narzekać, bo wygląda na to, że wszystkie kłopoty zaczynają zmierzać do szczęśliwego finału:)
A ponieważ to już ostatnie wolne dni to postanowiłam je poświęcić literaturze całkowicie niepoważnej, nieambitnej czyli czytadłom po prostu;)
Oczywiście nie są to jakieś byle jakie czytadła, a książki autorek, które lubię i cenię bardzo. Zresztą, patrząc po wielu znajomych blogach to nie tylko ja tak myślę:)
A oto książki, które wypożyczyłam z myślą o pożegnaniu wakacji:


Patrząc od dołu:
  • "Stach z Konar" J.I. Kraszewski - to akurat nie czytadło, ale kolejny tom "Dziejów Polski" - mam nadzieję, że do niedzieli uda mi się skończyć jego lekturę.
  • "Artystka wędrowna" M. Szwaja - to jedyna z książek tej autorki, której jeszcze nie czytałam.
  • "Żony" M. Osborne - tej autorki nie znam, ale pani w ibliotece bardzo chwaliła.
  • "Miłosne przysięgi" N. Roberts - ostatni tom "Kwartetu weselnego". Szkoda...
Na samej górze znajduje się książka Kasi Michalak "Sklepik z niespodzianką. Bogusia". Niektórzy pewnie pamiętają, że jakiś czas temu kupiłam go sobie i już prezentowałam. To jednak nie jest ten sam egzemplarz - dostałam bowiem od Autorki tę właśnie książkę z dedykacją.

Bardzo za nią kochana Kasiu dziękuję:)

W związku z tym zrobił mi się dubel, ale... już chyba mam pomysł co z nim zrobić:)

Zrobiło się troszkę chłodniej więc idę sobie na balkon w towarzystwie... Stacha z Konar;)

Udanego ostatniego weekendu wakacji życzę :O)


czwartek, 25 sierpnia 2011

Geolog ratuje świat

Uwielbiam  wszelkiej maści sensacje a moim ulubionym autorem z tego nurtu jest Clive Cussler.  Dlatego też znane mi jest również nazwisko Jacka du Brula, który jest współautorem jego 5 książek z serii „Oregon”.
Tym razem jednak w moje ręce dostała się książka „Operacja Przystań Charona”, która jest samodzielnym dziełem tego pisarza i stanowi 2 tom serii opisującej przygody pewnego niezwykłego geologa nazwiskiem Philip Mercer. Dodam jeszcze, że większość książek z Mercerem Jack du Brul napisał jeszcze przed nawiązaniem współpracy z Cusslerem i że ten ostatni zwrócił uwagę na młodszego kolegę po piórze właśnie dzięki tym powieściom.

Akcja książki, która powstała w 1999 roku toczy się gdzieś pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Prezydent USA przedstawia nowatorski plan uniezależnienia Stanów Zjednoczonych od dostaw ropy z Bliskiego Wschodu proponując w zamian wykorzystanie krajowych zasobów tego surowca znajdujących się na Alasce oraz paliw alternatywnych. Gdyby udało się wprowadzić ten plan w życie państwa arabskie straciłyby zupełnie wpływ na światową gospodarkę a firmy zajmujące się handlem z nimi odnotowałyby ogromne straty. Przeciwko pomysłowi protestują również organizacje ekologiczne, gdyż prace wiertnicze na Alasce naruszą tamtejszy ekosystem. Jeżeli znajdzie się ktoś, kto skoordynuje działania niezadowolonych powstałą sytuacją to USA stanie przed największym kryzysem w swojej historii. A jeżeli jeszcze tym kimś będzie były agent KGB, który przed rozpadem Związku Radzieckiego wszedł w posiadanie planów i kodów dostępu pewnej operacji dywersyjnej to może to być cios po którym Stany Zjednoczone mogą się już nie podnieść.

Tymczasem Philip Mercer po zakończeniu testów nowego wiertła górniczego odpoczywa łowiąc wraz ze znajomymi ryby u wybrzeży Alaski. W czasie wyprawy ich kuter trafia na łódź na której doszło do jakiejś tragedii. Ciała załogi są na wpół spalone, a zniszczenia na pokładzie sugerują potężny wybuch. Znalezisko zostaje zgłoszone do Straży Wybrzeża a Mercer i towarzyszące mu osoby wracają do swoich domów. Kilka dni później okazuje się, że wszyscy towarzysze Philipa z owej rybackiej wycieczki nie żyją a na niego samego zostaje zorganizowane dwa zamachy, z których tylko cudem udaje się mu wyjść cało. Ślady prowadzą na Alaskę a kilka szczegółów wskazuje, że ze sprawą ma coś wspólnego Iwan Kierikow, dawny agent KGB i zaciekły wróg Mercera…

Książkę podobnie jak inne z tego gatunku czyta się z zapartym tchem. Szybkie tempo, zwroty akcji, niesamowite przygody, niezniszczalny, główny bohater stanowiący połączenie Jamesa Bonda z Dirkiem Pittem i zawikłana intryga to niepodważalne atuty tej historii. Jack du Brul stworzył sympatycznego, choć nie pozbawionego wad bohatera, który ma analityczny umysł, jest ekspertem w swojej dziedzinie, jest atrakcyjny, wytrzymały, odważny aż do brawury, niesamowicie inteligentny ale kiedy przeholuje z napojami wyskokowymi to jak normalny facet cierpi na ”syndrom dnia następnego”…

Jedynym, jak dla mnie, mankamentem tej książki była zbytnia rozwlekłość opisów w kilku miejscach tekstu. Wiadomo, muszą być zarysowane realia kreowanego świata, odniesienia społeczne i polityczne jednak jest to powieść sensacyjna i moim zdaniem zbyt duże rozbudowanie tych partii tekstu tylko spowalnia akcję. Właściwie to bardzo mnie ciekawi jak wyglądałaby ta książka gdyby autor pisał ją już po okresie współpracy z Cusslerem, u którego te właśnie wątki są skrócone do niezbędnego minimum.

Jest to jednak niedogodność na tyle drobna, że można ją wybaczyć autorowi a samą książkę serdecznie polecić fanom powieści sensacyjnej – to naprawdę świetna historia i warto po nią sięgnąć.

Książkę do recenzji otrzymałam z serwisu Na Kanapie.


środa, 24 sierpnia 2011

Podaj dalej...

Jakiś czas temu na blogu niedopisanie wygrałam książkę Jolanty Guse pt. "Nie zawrócę". Warunkiem udziału w zabawie była deklaracja przeczytania książki, zrecenzowania i posłania jej w dalszą podróż.
Punkt pierwszy zrealizowany, punkt drugi czyli recenzja znajduje się poniżej, punkt trzeci... A proszę bardzo - zapraszam chętnych, którzy chcieliby przeczytać tę książkę, coś na jej temat napisać i posłać dalej do zgłaszania się pod tym tekstem do niedzieli 28 sierpnia do północy. Losowanie w poniedziałek. 

**********************************************************************************
Jolanta Guse jest tłumaczką, felietonistką, pisarką i przewodniczką wycieczek. Doświadczenia z tego ostatniego zajęcia wykorzystała autorka w swojej najnowszej książce pt. "Nie zawrócę". 
Bohaterką powieści jest Laura - pięćdziesięciolatka, której świat właśnie się zawalił. 12 lat wcześniej wyszła za mąż za obcokrajowca i wyjechała do Hiszpanii. Stała się żoną przy mężu, dbała o Carlosa, dom oraz o własny wygląd - wiadomo wszak, że żona jest najlepszą wizytówką męża. Wszystko to zniknęło jak sen w chwili kiedy Carlos postanowił wymienić Laurę na młodszy model. Przed żoną postawił wybór - albo przyjmuje do wiadomości istnienie "tej trzeciej" i jej dziecka i żyje sobie wygodnie w mężowskim domu albo może sobie odejść bez grosza przy duszy.
Laura unosi się honorem, opuszcza słoneczną Hiszpanię i wraca do zimnej Warszawy gdzie tak naprawdę nie ma dla niej miejsca. Znajomi i przyjaciele rozproszyli się a ci, którzy zostali niezbyt chętnie podtrzymują znajomość z pozbawioną środków do życia kobietą, matka staruszka ledwie sama wiąże koniec z końcem ze swojej emerytury, rodzina jakoś niespecjalnie kwapi się z udzieleniem pomocy. Najważniejszą sprawą dla Laury staje się znalezienie pracy - jakiejkolwiek pracy. Przed małżeństwem z Carlosem pracowała jako przewodniczka i pilot wycieczek, zna kilka języków - jednak w czasach kiedy młodzi nie mają pracy znalezienie zajęcia przez kobietę w średnim wieku graniczy niemal z cudem. Taki cud, a nawet kilka cudów zdarzają się w przypadku Laury - znajduje pracę, odnawia swoje uprawnienia zawodowe i odbudowuje życie prywatne. Wszystko to udaje się dzięki determinacji i wierze w swoje możliwości.


Muszę przyznać, że ocena tej książki sprawiła mi niejaką trudność. Bo z jednej strony jeśli chodzi o jej walory, że tak powiem, terapeutyczne to jest to faktycznie pozycja, którą można polecić kobietom znajdującym się na życiowych zakrętach. Podnosi na duchu, uczy wiary we własne możliwości i umiejętności, pokazuje, że jeśli czegoś będziemy bardzo chcieć i dążyć do tego ze wszystkich sił to mamy ogromne szanse na zwycięstwo.
Natomiast jest w tej książce pewna chaotyczność i pośpiech. Wydarzenia gonią za sobą jak w powieści sensacyjnej, lub jak... przewodnik wycieczki, który ma w ciągu kilku godzin pokazać wszystkie zabytki Krakowa, łącznie z całym Wawelem. Jest też kilka zaczętych wątków o których autorka chyba w pewnym momencie zapomniała i tak zostały zawieszone w próżni.

Pomimo tych niedociągnięć książka stanowi sympatyczną lekturę na popołudniowy lub wieczorny relaks ze słowem pisanym w tle.

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

O tym jak snajper strzela i kto ustrzelił "Snajpera"

Nie wiem czemu panuje przekonanie, że książki sensacyjne to typowo "męska literatura" jest. Ja tam akurat bardzo lubię tego typu powieści, chociażem baba. I muszę powiedzieć, że serce zabiło mi mocniej kiedy okazało się, że będę miała możliwość przeczytać "Snajpera" autobiograficzną książkę Howarda E. Wasdina, byłego komandosa jednej z najlepszych jednostek specjalnych na świecie - SEAL Time Six, wydaną przez Znak litera nova. Współautorem książki jest Stephen Templin, wykładowca japońskiego w Meio Uniwersity, który poznał Howarda Wasdina w czasie jednego ze szkoleń wojskowych.

Howard Wasdin przyszedł na świat w 1961 roku na Florydzie, jednak kiedy miał kilka lat jego rodzina przeniosła się do Georgii. Chłopiec nie pamiętał swojego ojca a ojczyma wspomina jako despotę znęcającego się nad pasierbem za najmniejsze przewinienie. Po ukończeniu szkoły średniej rozpoczął studia jednak oszczędności wystarczyło zaledwie na półtora roku. Aby zebrać fundusze na dalszą naukę Wasdin postanowił zaciągnąć się do marynarki wojennej. A stamtąd już prosta droga (oczywiście dla tych najlepszych) zawiodła go do SEAL.
W swojej książce Howard Wasdin opisuje mordercze szkolenie, któremu był poddawany na różnych etapach swojej kariery, mówi o misjach które wykonywał jako snajper, przybliża w końcu zasady i procedury obowiązujące w SEAL Tim Six. Procedury, które nie raz i nie dwa razy ocaliły życie jemu i jego kolegom.

Zasadniczą i najlepszą moim zdaniem część książki stanowi niemal kronikarski opis walk w Mogadiszu, stolicy Somalii, które to działania zostały przedstawione m.in. w filmie Ridleya Scotta pt. "Helikopter w ogniu". Wasdin przedstawia te wydarzenia jako ich naoczny świadek oraz czynny uczestnik bitwy na ulicach miasta.

Książkę przeczytałam a właściwie pochłonęłam w ciągu trzech wieczorów. Pewne utrudnienie może stanowić nagromadzenie szczegółów technicznych i opisów uzbrojenia ale w kontekście tematu jest to jak najbardziej zrozumiałe. Muszę przyznać, że początkowo trochę mi zgrzytał nieco naiwny styl narracji oraz głoszenie prawd objawionych w stylu "Nie był to pierwszy raz kiedy zabijałem dla ojczyzny. I nie będzie ostatni" czy "Im więcej potu na ćwiczeniach tym mniej krwi w walce"jednak w pewnym momencie zrozumiałam, że taka narracja dodaje książce wiarygodności. Przecież swoją historię opowiada żołnierz, zwykły chłopak z Południa a nie jakiś uczony intelektualista. 
Uważam, że jest to kawałek dobrej literatury, który przybliża, na ile to oczywiście możliwe, kulisy działania  żołnierzy najlepszych  sił specjalnych na świecie.

**********************************************************************************

A teraz coś na co czeka pewnie większość z Was czyli wyniki losowania. Zaskoczyła mnie ilość zgłoszeń - aż 58 osób wyraziło chęć przygarnięcia "Snajpera", który trafił do mnie podwójnie. W związku z tak licznym udziałem postanowiłam rozlosować jeszcze jedną książkę a mianowicie mój "recenzyjny" egzemplarz książki Wasdina. Oto relacja z losowania:
Wszyscy, którzy zgłosili się do losowania

Najpierw trzeba porządnie wymieszać...

A teraz losujemy...

I już wszystko wiadomo:)


Książki wędrują do Madlen i Wiedźmy - gratuluję i proszę o kontakt na adres anek7@poczta.onet.pl

I od razu zapowiadam kolejne losowanie w najbliższych dniach... Może już w środę?

niedziela, 21 sierpnia 2011

Jak palatyn Petrek zadarł z księżną Agnieszką

Do lektury kolejnego tomu "Dziejów Polski" Kraszewskiego czyli "Historii prawdziwej o Petrku Właście palatynie, którego zwano Duninem" podchodziłam z niejakim wzruszeniem, ponieważ akcja tej powieści umiejscowiona jest między innymi w Miechowie i okolicach czyli o przysłowiowy rzut kamieniem od mojej wsi, mieszkam bowiem w odległości 9 km od tego miasta.

Głównych bohaterów jest dwóch - tytułowy Piotr Włostowic, palatyn (najwyższy urzędnik) Bolesława Krzywoustego i strażnik jego testamentu oraz młody rycerz Jaksa Gryfita z Miechowa.
Akcja powieści toczy się w latach 40-tych XII wieku. Kraj podzielony jest pomiędzy synów Krzywoustego nad którymi zwierzchnią władzę sprawuje Władysław II, najstarszy potomek Bolesława. Stara się on obalić testament ojca, wygnać młodszych braci i przejąć władzę nad wszystkimi ziemiami polskimi. Sprzeciwiają się temu możnowładcy oraz hierarchia kościelna a głównym wyrazicielem tego sprzeciwu jest właśnie wojewoda Petrek. Ufając w swoją potęgę ośmiela się on zwracać uwagę Władysławowi za jego niewłaściwe postępowanie oraz, co okazuje się bardziej niebezpieczne, popada w konflikt z księżną Agnieszką. A nie ma ponoć nic gorszego niż narazić się na gniew kobiety, która ma władzę...
Petrek przypadkowo spotyka młodego Jaksę, który przybywa do Wrocławia w odwiedziny do swego stryja biskupa Jana Gryfity. Pomiędzy wojewodą a młodym rycerzem nawiązuje się nić sympatii a kiedy jeszcze Jaksa pozna córkę Petrka piękną Błogosławę...

To jedna z tych książek historycznych autorstwa JIK-a gdzie, mówiąc współczesnym żargonem, autor popłynął i część wydarzeń nie ma solidnego oparcia w źródłach historycznych. To znaczy bohaterowie powieści istnieli naprawdę, główne fakty takie jak bunt możnych przeciw Władysławowi, oblężenie Poznania czy uwięzienie Petrka też miały miejsce ale znalazło się tutaj sporo nieścisłości jak choćby osoba córki Petrka - w żadnym ze źródeł nie występuje Błogosława, chociaż dzieci wojewody są wymieniane w kilku dokumentach. Nie będę pisać o innych wątpliwych faktach, żeby nie robić spojlerów - jeżeli ktoś będzie sobie chciał porównać prawdę historyczną z prawdą JIK-a w tej akurat powieści nie będzie miał z tym większych trudności...
Zachęcam do przeczytania tej książki, bo mimo nieścisłości historycznych jest to świetnie napisana powieść przygodowo - obyczajowa.
A ponieważ bohaterem jest jeden z najsłynniejszych moich krajanów pozwolę sobie zamieścić kilka zdjęć - co prawda z JIK-iem one wiele wspólnego nie mają ale może kogoś zainspirują do odwiedzenia miejsc związanych z Jaksą Gryfitą:)

Jaksa Gryfita w 1162 roku udał się do Ziemi Świętej -
na portrecie przedstawiony w stroju krzyżowca

Nie zachowały się budynki pierwszego kościoła i klasztoru Bożogrobców
sprowadzonych przez Jaksę do Miechowa.
Obecny wygląd bazylika miechowska uzyskała na przełomie XIV i XV wieku.
W podziemiach bazyliki znajduje się miniatura Bazyliki Grobu Bożego w Jerozolimie.
Umieszczone są w niej relikwie Ziemi Świętej przywiezione przez Jaksę z pielgrzymki.
Ponieważ kościół miechowski kilkakrotnie ulegał pożarom aktualne wnętrze
pochodzi z II połowy XVIII wieku.
W herbie Miechowa znajduje się Gryf (rodowy znak Jaksy)
trzymający tarczę z herbem Bożogrobców.

sobota, 20 sierpnia 2011

TOP10 - książka dla nastolatka




Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu ma blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.

Dziś przyszła pora na... Dziesięć lektur obowiązkowych każdego nastolatka!


Coraz trudniejsze zadania stawia Klaudyna... Jako, że 13 lat miałam już baaardzo dawno temu (większości blogerów nie było pewnie jeszcze na świecie nawet) więc dosyć długo zastanawiałam sie jaki zestaw książek dla nastolatka zaproponować - przecież w czasach mojej młodości nie było ani Harrego Pottera ani Belli Swan... Klaudyna dała mi wolną rękę - mogłam wybrać współczesne książki, które według mnie powinien przeczytać młody człowiek lub wygrzebać z otchłani pamięci coś co sama czytałam i co mogłoby przypaść do gustu dzisiejszym nastolatkom. Po namyśle wybrałam to drugie rozwiązanie... Pominęłam w tym zestawieniu książki takie jak "Ania z Zielonego Wzgórza", "Mały książę" czy "Kamienie na szaniec" - nie dlatego, że ich w młodości nie czytałam - powodem jest fakt, że znajdują się na dzień dzisiejszy w kanonie lektur szkolnych więc młodzież prędzej czy później, z większym lub mniejszym zapałem będzie musiała po nie sięgnąć...
A więc ruszajmy w przeszłość:)

"Godzina pąsowej róży" Marii Kruger - historia Andy, dziewczyny żyjącej w latach 60-tych XX wieku, która przez przypadek przenosi się o 80 lat wstecz. Zderzenie sposobu życia, postępowania i obyczajów z drugiej połowy XX i końca XIX wieku prowadzi do wielu zabawnych sytuacji. Przez dość długi okres czasu marzył mi się taki skok w przeszłość...
To jedna z wielu książek tej autorki czytana przeze mnie i moje koleżanki - bo to zdecydowanie dziewczyńska lektura jest:)




"Kwiat kalafiora" Małgorzaty Musierowicz - to pierwsza książka tej autorki jaką przeczytałam i według mnie najlepsza. Gabrysia Borejko jest ode mnie kilka lat starsza, bliżej mi wiekowo do młodszych Borejkówien, ale to ona jest moją ulubioną bohaterką tego cyklu. Książki są pełne ciepła, humoru i specyficznej atmosfery. Większość osób, które chociaż raz trafiły do domu przy ulicy Roosevelta na poznańskich Jeżycach wraca tam regularnie i śledzi losy kolejnych pokoleń... O rany, Gabrysia jest już przecież babcią...




"Ludzie jak wiatr" Krystyny Siesickiej - mniej popularna niż "Zapałka na zakręcie" i "Jezioro osobliwości" ale godna polecenia. Dziennikarz przyjeżdża do znajomej leśniczówki, żeby tam odpocząć i w spokoju popracować nad książką. Przez przypadek staje się świadkiem rodzącego się pierwszego uczucia i niszczących go nieporozumień. Wspaniała książka o dorastaniu, szukaniu siebie i przyjaźni. Jest też wątek sensacyjno - kryminalny...





"Pan Samochodzik i templariusze" Zbigniewa Nienackiego - najpierw obejrzałam serial na motywach tej powieści ze Stanisławem Mikulskim w roli pana Tomasza a dopiero później sięgnęłam po książkę. Przeczytałam zresztą (a później zakupiłam) cały cykl. To książki przygodowo-podróżnicze z elementami historii (ale bez przesady). A chyba każdy młody człowiek ma taki okres w życiu kiedy marzą mu się przygody, poszukiwanie skarbów, śledzenie przestępców...

"Niewiarygodne przygody Marka Piegusa" Edmunda Niziurskiego - nie ma chyba wśród moich rówieśników osoby, która nie czytałaby przynajmniej jednej książki tego autora. Niesamowite przygody i awantury w które wplątywali się jego bohaterowie, swoisty język po którym nawet nie widząc okładki można było rozpoznać książkę Niziurskiego to pozostało w mojej pamięci. Pechowy Marek Piegus, detektyw Hipolit Kwass, przestępcy Wieńczysław Nieszczególny, Albert Flasz i Teofil Bosman, mozna by jeszcze długo wymieniać oryginałów którzy czekają na czytelnika na kartach tej książki.


"Szaleństwa panny Ewy" Kornela Makuszyńskiego - tu miałam trudny wybór, bo jeszcze kilka innych książek tego autora darzę sympatią. Wybrałam tę książkę, bo jest wręcz przeładowana optymizmem i dobrymi emocjami. Ewa Tyszowska to nastolatka żyjąca w międzywojennej Warszawie. jej tato jest światowej sławy mikrobiologiem, który w związku z pracą musi wyjechać na rok do Chin. Ewą opiekuje się sąsiadka, która nie rozumie dziewczynki i zwyczajnie jej nie lubi. Ewcia postanawia uciec z domu... Jak to u Makuszyńskiego - beczka śmiechu ale i łezka też się w oku zakręci...


"Tajemnica Abigel" Magdy Szabo - to również powieść o dojrzewaniu ale osadzona w bardzo trudnych czasach. Główna bohaterka, 14-letnia Gina Vitai to córka oficera armii węgierskiej. Jej pozbawione trosk życie kończy się w 1943 roku - ojciec wywozi ją z Budapesztu na prowincję i instaluje na pensji imienia biskupa Matuli. Gina nie wie czym spowodowana jest decyzja ojca, nie chce się przystosować do rygorystycznych warunków na pensji ani nie potrafi porozumieć się z koleżankami. Szybko okazuje się, że to zaledwie początek jej kłopotów i dopiero zaczyna jej grozić prawdziwe niebezpieczeństwo... Jedyna szansa to pomoc tajemniczej Abigel...


"Tajemnica zielonej pieczęci" Hanny Ożogowskiej - to też jedna z bardziej lubianych autorek z czasów mojej wczesnej młodości. Jej książki pełne humoru i prześmiesznych przygód osadzone były najczęściej w polskiej szkole lat 70-tych gdzie uczniowie nosili granatowe fartuszki z białym kołnierzykiem, dyżurny na początku lekcji składał meldunek nauczycielowi, na przerwach dziewczyny skakały "w gumę" a chłopcy grali w "zośkę" - dla mnie to książki szczególne bo ja do takiej szkoły chodziłam. Ta akurat książka opowiada o grupie przyjaciół z pewnej warszawskiej podstawówki, którzy przez przypadek wplątują się w grupę chuliganów i jak próbują się z niej wyplątać...


"Tajemnicza wyspa" Juliusza Verne'a - przeczytałam większość książek tego prekursora literatury fantastyczno-naukowej. I jakoś najbardziej zapadła mi właśnie w pamięć ta książka stanowiąca zamknięcie "Trylogii morskiej" w skład której wchodzą jeszcze "Dzieci kapitana Granta" oraz "20000 mil podmorskiej żeglugi". Przygody pięciu rozbitków czytałam z zapartym tchem. Wyspa dostarczyła im pożywienie oraz bogactwa mineralne z których potrafili skorzystać - wszak Cyrus Smith, jeden z rozbitków jest inżynierem.  Na dokładkę wokół wyspy zaczynają się dziać jakieś dziwne rzeczy a nieuchwytny "ktoś" obserwuje naszych bohaterów i w krytycznych momentach spieszy z pomocą...



"Zwyczajne życie" Joanny Chmielewskiej - to nie była pierwsza książka tej autorki, bo jakoś tak najpierw trafiłam na jej "dorosłą" książkę - było to "Wszyscy jesteśmy podejrzani". Przygody Tereski i Okrętki poznałam dopiero później... Dwie młode dziewczyny trafiają na trop przestępczej afery i próbując pomóc organom ścigania wprowadzają masę zamieszania i wpadają w potężne kłopoty. Jest też pewien przystojny milicjant...




Dopiero teraz zauważyłam, że osiem książek z tej 10-tki to książki polskich autorów. I tak sobie myślę, że to chyba dowód na to, że w latach 60-tych i 70-tych (bo z tego okresu w większości pochodzą te książki) powstawało sporo dobrej literatury dla dzieci i młodzieży oraz, że było wtedy grono świetnych pisarzy tworzących dla tych grup wiekowych. A dzisiaj? Jakoś mi się tylko Rafał Kosik kojarzy...

piątek, 19 sierpnia 2011

Kolejny stos i bardzo radosna wiadomość:O)

Dzisiejszy stos zawdzięczam dwóm przemiłym dziewczynom - Ewie u której wygrałam książkę Mari Jungstedt "Umierający dandys" oraz pewnej sympatycznej biblionetkowiczce kryjącej się pod nickiem Niebieski ptak która zaproponowała mi pożyczkę trylogii "Millenium" autorstwa Stiega Larssona. Powiem szczerze, że kiedy otwarłam paczkę z Larssonem to usiadłam z wrażenia. No niby wiedziałam, że to opasłe tomiska są, ale rzeczywistość przerosła moje wyobrażenia. Na szczęście książki mogę trzymać do końca roku...

Ach, a ten śliczny kotek to zakładka, którą Ewa dołączyła do książki. Cudny jest, prawda?

**********************************************************************************

A teraz ta radosna wiadomość:
Będzie kolejna WYMIANKA:O) 


Sabinka i Lena organizują  wymiankę pod hasłem "Z książką przy kominku". Szczegóły i regulamin znajdziecie TUTAJ.

Tajemniczy depozyt i niebezpieczna wyprawa

Wędrując w poszukiwaniu czytelniczych inspiracji po blogach książkowych widać, że najczęściej omawiane książki (tak gdzieś 80%) to nowości. Jest to zrozumiałe, bo spora część blogerów współpracuje z wydawnictwami, a i idąc do jakiejkolwiek księgarni na jej półkach nie znajdziemy jakichś starszych pozycji niż te z obecnego i ewentualnie ubiegłego roku. Jak więc trafić na godne uwagi a nieco starsze wydawnictwa? Użytkownicy BiblioNETki już od dawna głoszą, że najlepszymi polecankami są biblionetkowe konkursy. Dwa razy w miesiącu, wśród konkursowych fragmentów można znaleźć literackie perełki od których puchnie schowek lub (jak w moim przypadku) wydłuża się lista z którą odwiedzam bibliotekę.

Jedną z takich wypatrzonych w konkursie książeczek była powieść Władysława Łozińskiego pt. "Oko proroka czyli Hanusz Bystry i jego przygody".
Autor powieści to żyjący w drugiej połowie XIX wieku historyk i pisarz, kolekcjoner dzieł sztuki oraz przez wiele lat sekretarz lwowskiego instytutu Wydawniczego im. Ossolińskich. Wspomnieć należy, że starszym bratem Władysława był Walery Łoziński, również pisarz, autor m.in. "Zaklętego dworu" (książkę spopularyzował serial telewizyjny z 1976 roku pod tym samym tytułem gdzie główne role zagrali Roman Wilhelmi, Jerzy Bińczycki, Krzysztof Jasiński i Olgierd Łukaszewicz) a kuzynem ze strony ojca wybitny historyk Karol Szajnocha. Łoziński napisał kilka opracowań oraz powieści historycznych, których akcja toczyła się głównie w XVII i XVIII wieku, pisał też powieści obyczajowe osadzone w czasach mu współczesnych.

Bohaterem książki jest młody chłopiec Hanusz (Janek) Bystry, którego rodzice są wolnymi kmieciami i posiadają gospodarstwo we wsi niedaleko Sambora w ziemi przemyskiej. Na ziemię Bystrych ma ogromną ochotę hajduk Kajdasz służący u podstarościego Białczyńskiego. Marek Bystry, ojciec Hanusza, zdobył co prawda szczęśliwym przypadkiem przyrzeczenie samego króla Zygmunta III Wazy, że gospodarstwo na wieczne czasy otrzyma rodzina Bystrych, jednak stosowny dokument z królewskiej kancelarii nie nadchodził. W końcu aby oddalić od rodziny widmo wysiedlenia ułożył się Marek z Białczyńskim, że zapłaci mu 100 dukatów a podstarości zostawi rodzinę Bystrych w spokoju. Kwota to była niemała i na gospodarstwie chłopskim niemożliwa do zdobycia, więc Marek zatrudnia się jako furman u lwowskich kupców, którzy wysyłają karawanę z towarem do Turcji. Wyprawa jest mocno ryzykowna, jako, że rzecz dzieje się w 1622 roku, zaledwie rok po szczęśliwie zakończonym oblężeniu Chocimia a dwa lata po klęsce pod Cecorą i stosunki na pograniczu są mocno napięte. Niestety nie ma innej możliwości zdobycia potrzebnych pieniędzy i żegnany przez żonę i syna Marek wyrusza w podroż do  Stambułu. Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem, ale w pewnym momencie karawana ze Lwowa zostaje napadnięta, towary rozgrabione a o ludziach ginie ślad.
I w tym momencie zaczyna się właściwa akcja utworu - Hanusz, który w chwili zaginięcia ojca ma 14 lat musi dorosnąć. Skutkiem nieszczęśliwych wypadków ucieka z rodzinnej wsi i udaje się do Lwowa gdzie znajduje mieszkanie i pracę u pewnego kupca. Nie jest mu jednak pisane spokojne życie - Hanusz ma bowiem w swoim tobołku tajemniczą paczuszkę, którą dał mu na przechowanie Samen, młody Kozak służący w wojsku koronnym. (W przerwach między wyprawami wojennymi oddziały koronne kwaterowane były w tzw. królewszczyznach, czyli wsiach należących bezpośrednio do Korony - wieś Hanusza była taką właśnie królewszczyzną) Okazuje się, że tajemniczy przedmiot jest poszukiwany przez kilka osób a Hanuszowi grozi ogromne niebezpieczeństwo. W tym samym czasie chłopiec dowiaduje się, że istnieje szansa, że jego ojciec żyje i znajduje się w tureckiej niewoli. Chłopak chwyta się tej szansy i wyrusza na poszukiwania ojca. Czy uda się odnaleźć Marka i uwolnić go? Czym jest tajemniczy przedmiot, który ściąga na głowę Hanusza tyle niebezpieczeństw? I czy uda się Bystrym odzyskać własny dom? Odpowiedzi na te i pewnie jeszcze inne pytania trzeba szukać w książce.

Powieść przeznaczona była dla młodszego czytelnika, jednak i dla starszego może stanowić ciekawą lekturę. Autor stawia na drodze swojego bohatera przeróżne przeszkody, kilkakrotnie Hanuszowi tylko cudem udaje się wyjść z opresji, tak, że emocje przy czytaniu są gwarantowane. Są tutaj również akcenty patriotyczne - trzeba pamiętać, że książka powstała w okresie zaborów. Bardzo dużą uwagę autor poświęcił warstwie społeczno - obyczajowej. Odmalował przedstawicieli chłopstwa i mieszczaństwa a także drobnej szlachty, opisał działalność składu kupieckiego, pokazał ówczesną modę i obyczaje. Pomimo, że słownictwo jest stylizowane to nie stanowi to zbyt wielkiej przeszkody - w egzemplarzu, który ja czytałam (Wydawnictwo Łódzkie 1986) znajdował się poza tym słownik z trudniejszymi wyrazami do którego można było sięgnąć w razie problemów.

Gorąco polecam tę piękną, chociaż dzisiaj już nieco zakurzoną historię i mam nadzieję, że kolejni czytelnicy z zapartym tchem będą śledzić przygody Hanusza na polskiej i tureckiej ziemi - właściwie trudno powiedzieć gdzie groziły mu większe niebezpieczeństwa....

wtorek, 16 sierpnia 2011

Niespodziewana wygrywajka:)

Co prawda planowałam jakąś wygrywajkę na koniec wakacji - ale życie pisze własne scenariusze i tak się złożyło, że przez pomyłkę otrzymałam z Wydawnictwa Znak litera nova dwa egzemplarze tej samej książki. Oczywiście mogłabym sobie jeden egzemplarz podczytywać w kuchni a drugi w sypialni, ale to byłaby chyba za duża rozpusta...

Po konsultacji z panem Tomaszem ze "Znaku" ogłaszam zatem niespodziewaną i całkiem nadprogramową "Wygrywajkę" w której można zgarnąć nowiutki egzemplarz tej oto książki:

Ponieważ jeszcze jej nie przeczytałam to nie mogę służyć własną opinią ale może zachęci Was to co napisano o niej TUTAJ.

Zgłoszenia pod tym postem przyjmuję do niedzieli 21 sierpnia do północy - losowanie w poniedziałek. Osoby nie mające bloga proszę o pozostawienie adresu do kontaktu.

Gdyby ktoś z Was, celem promocji książki, zechciał wstawić link u siebie na blogu będę bardzo wdzięczna - aczkolwiek nie ma takiej konieczności.

poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Całkiem niemagiczna historia pewnego maga

Choć moje doświadczenia z fantastyką nie są zbyt duże to jednak książki z tej kategorii, które przeczytałam do tej pory miały jedną zasadniczą cechę - były wciągające a lektura nawet jakichś szczególnie opasłych tomów nie przeciągała się zbytnio w czasie. Tymczasem powieść o której chcę dzisiaj napisać wlokła mi się niemiłosiernie.

Marina i Siergiej Diaczenkowie to rosyjskie małżeństwo tworzące powieści fantastyczne. Na polskim rynku ukazało się kilkanaście ich powieści - samodzielnie lub w antologiach. Moje pierwsze, średnio udane, spotkanie z tym pisarskim duetem to książka "Magom wszystko wolno". Autorzy wykreowali w swojej powieści świat (trochę na wzór feudalnej Europy) gdzie zwykli ludzie i magowie żyją obok siebie. Magiem w tym świecie można zostać poprzez urodzenie (mag dziedziczny) bądź na drodze długotrwałej edukacji (mag mianowany). Nie muszę chyba dodawać, że magowie dziedziczni uważają się za lepszych i potężniejszych od tych mianowanych, zaś magowie mianowani mają głęboko zakorzenione kompleksy wobec tych dziedzicznych.
Głównym bohaterem jest niejaki Hort zi Tabor dziedziczny mag "ponad rangą". Magowie są podzieleni na stopnie ze względu na swoje magiczne umiejętności - "ponad rangą" to stopień najwyższy. Hort mieszka na prowincji, jest raczej samotnikiem, wolny czas urozmaica sobie gnębieniem okolicznych wieśniaków - aczkolwiek trzeba przyznać, że robi to sporadycznie. Wszystko się zmienia gdy Hort zostaje wylosowany w magicznej loterii - wygraną jest Rdzenne Zaklęcie Kary. Polega ono na tym, że jego właściciel ma jednorazową możliwość ukarania śmiercią dowolnej istoty żywej, która sobie w taki czy inny sposób na taką karę zasłużyła. Hort musi opuścić swój dom, udać się do stolicy, stawić czoła tłumom petentów proszących go o użycie wygranego zaklęcia przeciwko ich wrogom i nie dać się uwikłać w wielką politykę - jak widać nagroda w loterii przynosi mu więcej kłopotu niż pożytku. Zi Tabor postanawia w końcu użyć tego zaklęcia wobec potężnego czarownika, który preparuje ludzkie dusze. Nieoczekiwanym sprzymierzeńcem maga staje się pani Ora Szantalia - jedna z bardzo nielicznych kobiet - magów.

Jak widać z powyższego opisu Diaczenkowie mieli świetny pomysł na powieść i obiektywnie mówiąc wyszedł im całkiem porządny kawał literatury - tylko w moim odczuciu bardziej psychologicznej niż fantastycznej. Hort zi Tabor jest osobą nieszczególnie wzbudzającą sympatię, a na temat jego pokręconej psychiki można by napisać obszerną pracę naukową. Nie uważam broń Boże, że bohater powieści fantastycznej ma być prosty jak konstrukcja cepa ale co za dużo to też niezdrowo... Akcja też się trochę wlecze a dodatkowo pełno jest wstawek z podręczników dla kandydatów na magów co nie ma żadnego wpływu na przebieg akcji a tylko zwiększa objętość książki.

Mnie ta książka nie porwała niestety... Ale nie chciałabym się uprzedzać do tej pary autorów - mam w domu jeszcze ich "Czas wiedźm". Może to będzie hit?