niedziela, 29 lipca 2012

Historia kolejnymi adresami pisana...

Maria Nurowska - jedna z najpopularniejszych polskich pisarek i jedna z nielicznych, którym udało się zyskać popularność poza granicami naszego kraju. Z jej bogatego dorobku literackiego znałam do tej pory tylko sagę "Panny i wdowy", a i po nią pewnie bym nie sięgnęła gdyby nie serial telewizyjny zrealizowany w 1991 roku przez Janusza Zaorskiego.

"Księżyc nad Zakopanem" to swego rodzaju biografia pisarki, chociaż głównym bohaterem nie jest ona sama ale kolejne domy, które w swoim czasie stanowiły jej miejsce na Ziemi. A było tych domów sporo - jej ojciec był leśnikiem i często zmieniał miejsce pracy. Było to po części spowodowane specyfiką zawodu jak również problemami ze Służbą Bezpieczeństwa - pochodził z przedwojennej inteligencji, a jego żona w czasie wojny miała kontakty z  AK, to wystarczyło aby rodzina znalazła się w kręgu zainteresowania "bezpieki". Tak więc dzieciństwo Marysi upływało w coraz to nowych leśniczówkach a kiedy już dorosła to również nigdzie długo nie mogła znaleźć miejsca - zmieniała kolejne mieszkania i cały czas szukała domu, który mogłaby nazwać swoim. Raz miał to być zrujnowany dworek na Podlasiu, kiedy indziej willa w nadmorskiej miejscowości, wreszcie dom pod Gubałówką.

Niejako mimochodem, pomiędzy opisami kolejnych perturbacji z różnego rodzaju fachowcami budowlanymi (swoją drogą temat na osobną książkę) podaje Nurowska pewne fakty ze swojego życia, tak prywatnego jak i artystycznego. I właściwie nie do końca wiadomo czy były to najważniejsze wydarzenia w jej życiu, które w jakiś sposób ukształtowały kobietę, pisarkę, matkę i babcię, czy po prostu pamięć powiązała je ściśle z opisywanymi budynkami. 

Książkę czyta się szybko, bowiem Nurowska potrafi zaciekawić, nawet kiedy opisuje balustradę przy schodach i tę łatwość narracji należy zaliczyć na ogromny plus tej książki. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi z kubkiem gorącej herbaty na werandzie z widokiem na tatrzańskie turnie i słucha wspomnień gospodyni. A wspomnienia jak to wspomnienia - nie przychodzą w kolejności chronologicznej, ot jakiś drobiazg, który zauważymy kątem oka przywołuje wizje z przeszłości, pojawiają się dygresje, przeskakujemy z tematu na temat...

I moim zdaniem tak trzeba tę książkę traktować - jako garść wspomnień, którymi Maria Nurowska chciała się podzielić z czytelnikami, bo jeśli ktoś szuka typowej biografii z datami, przypisami i odnośnikami to srodze się zawiedzie bo to nie taka książka jest. Na taką "prawdziwą" biografię Marii Nurowskiej będziemy musieli jeszcze poczekać.

2 komentarze:

  1. Świetna autorka.Chyba nie czytałam jej książki, która byłaby kiepska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno sięgnę po tę książkę

    OdpowiedzUsuń

Posty anonimowe będą kasowane - proszę podpisz się:)