Maria Nurowska - jedna z najpopularniejszych polskich pisarek i jedna z nielicznych, którym udało się zyskać popularność poza granicami naszego kraju. Z jej bogatego dorobku literackiego znałam do tej pory tylko sagę "Panny i wdowy", a i po nią pewnie bym nie sięgnęła gdyby nie serial telewizyjny zrealizowany w 1991 roku przez Janusza Zaorskiego.
"Księżyc nad Zakopanem" to swego rodzaju biografia pisarki, chociaż głównym bohaterem nie jest ona sama ale kolejne domy, które w swoim czasie stanowiły jej miejsce na Ziemi. A było tych domów sporo - jej ojciec był leśnikiem i często zmieniał miejsce pracy. Było to po części spowodowane specyfiką zawodu jak również problemami ze Służbą Bezpieczeństwa - pochodził z przedwojennej inteligencji, a jego żona w czasie wojny miała kontakty z AK, to wystarczyło aby rodzina znalazła się w kręgu zainteresowania "bezpieki". Tak więc dzieciństwo Marysi upływało w coraz to nowych leśniczówkach a kiedy już dorosła to również nigdzie długo nie mogła znaleźć miejsca - zmieniała kolejne mieszkania i cały czas szukała domu, który mogłaby nazwać swoim. Raz miał to być zrujnowany dworek na Podlasiu, kiedy indziej willa w nadmorskiej miejscowości, wreszcie dom pod Gubałówką.
Niejako mimochodem, pomiędzy opisami kolejnych perturbacji z różnego rodzaju fachowcami budowlanymi (swoją drogą temat na osobną książkę) podaje Nurowska pewne fakty ze swojego życia, tak prywatnego jak i artystycznego. I właściwie nie do końca wiadomo czy były to najważniejsze wydarzenia w jej życiu, które w jakiś sposób ukształtowały kobietę, pisarkę, matkę i babcię, czy po prostu pamięć powiązała je ściśle z opisywanymi budynkami.
Książkę czyta się szybko, bowiem Nurowska potrafi zaciekawić, nawet kiedy opisuje balustradę przy schodach i tę łatwość narracji należy zaliczyć na ogromny plus tej książki. Czytelnik ma wrażenie, że siedzi z kubkiem gorącej herbaty na werandzie z widokiem na tatrzańskie turnie i słucha wspomnień gospodyni. A wspomnienia jak to wspomnienia - nie przychodzą w kolejności chronologicznej, ot jakiś drobiazg, który zauważymy kątem oka przywołuje wizje z przeszłości, pojawiają się dygresje, przeskakujemy z tematu na temat...
I moim zdaniem tak trzeba tę książkę traktować - jako garść wspomnień, którymi Maria Nurowska chciała się podzielić z czytelnikami, bo jeśli ktoś szuka typowej biografii z datami, przypisami i odnośnikami to srodze się zawiedzie bo to nie taka książka jest. Na taką "prawdziwą" biografię Marii Nurowskiej będziemy musieli jeszcze poczekać.
Świetna autorka.Chyba nie czytałam jej książki, która byłaby kiepska.
OdpowiedzUsuńNa pewno sięgnę po tę książkę
OdpowiedzUsuń