Jesienna pogoda sprzyja jednakowoż wspominkom...
Kolejny z zapomnianych już dzisiaj francuskich mistrzów "płaszcza i szpady", którego książka rozpalała wyobraźnię nastolatki to Paul Feval.
Przyszedł na świat w 1817 roku, z pochodzenia był Bretończykiem a z zawodu prawnikiem. Nie zrobił jednak kariery sądowej i musiał imać się rozmaitych zajęć aby mieć z czego żyć. Spróbował też swoich sił w dziedzinie literatury i to okazało się strzałem w dziesiątkę. Już jego debiutancka nowelka pt. "Klub fok" zyskała duże uznanie wśród czytelników "Paryskiego Przeglądu" a młody autor miał otwarte drzwi do największych francuskich czasopism. Kolejne utwory potwierdzają talent dwudziestokilkuletniego adwokata i skutkują propozycją wydania powieści. Feval miał początkowo obiekcje, bo wydawca zażyczył sobie powieści, której akcja toczyć się miała w ówczesnym Londynie - tymczasem pisarz niemal zupełnie nie znał angielskich realiów. W końcu przyjął propozycję a "Tajemnice Londynu" stały się ogromnym sukcesem wydawniczym. Odtąd Feval zaliczony został do grona najwybitniejszych pisarzy francuskich a wszystkie jego powieści były rozchwytywane przez zachwyconych czytelników co przełożyło się również na zdecydowaną poprawę jego warunków materialnych. Niestety wskutek nieprzemyślanych inwestycji pisarz utracił niemal cały majątek, wkrótce zmarła jego żona a on sam został sparaliżowany, a co za tym idzie niezdolny do pisania. Ten uwielbiany przez współczesnych pisarz zmarł w biedzie w 1887 roku jako pensjonariusz jednego z paryskich hospicjów.
Największą część twórczości Fevala stanowią kryminały, ale nie gardził też innymi gatunkami literackimi - można go uznać (obok Brama Stockera) za ojca powieści "wampirycznych", pisał utwory obyczajowe, religijne oraz historyczno-przygodowe. I to te ostatnie, a właściwie jeden z nich, przyniosły mu ponadczasową sławę.
Utwór o którym mowa to "Kawaler de Lagardere", znany również pod tytułem "Garbus" - książka wydana została w 1857 roku a pierwsze polskie wydanie datuje się na rok 1914.
Tytułowy bohater to dziecko paryskiej ulicy, sierota bez nazwiska (Lagardere to nazwa pałacu w którego ruinach pomieszkiwał), niezwykle uzdolniony szermierz, zabijaka i utracjusz, chodzący własnymi drogami, łamiący serduszka romantycznych dam i ich pokojówek, szczęściarz, który potrafił wyjść cało z największych opresji. Przypadkiem wplątuje się w konflikt pomiędzy dwoma z najpotężniejszych ludzi we Francji księcia Gonzagi i księcia de Nevers, a kiedy ten ostatni umiera na skutek ran odniesionych w pojedynku Lagardere bierze na siebie odpowiedzialność za jego dziecko, maleńką Aurorę, owoc tajemnego związku łączącego Neversa z narzeczoną Gonzagi...
Wagabunda musi zmienić swoje życie, porzucić nazwisko, ukrywać się przed mściwym i potężnym magnatem i zająć się wychowaniem i ochroną powierzonego mu niemowlęcia...
"Kawaler de Lagardere" to przede wszystkim opowieść "płaszcza i szpady" gdzie znajdziemy liczne pojedynki, galopady, ucieczki, porwania i cudowne ocalenia, będzie też wątek uczuciowy, chociaż w nieco innej formie niż ta do której przyzwyczaił nas mistrz gatunku Aleksander Dumas. Ale książka Fevala promuje takie cechy jak przyjaźń, odpowiedzialność, dotrzymywanie danego słowa, poświęcenie i odwagę. Zaznaczam jednak od razu, że nie jest to niestrawne moralizatorstwo - autor potrafi mówić o tych wartościach niejako przy okazji, mimochodem, ale tak, że zapada to głęboko w serce i umysł czytelnika.
Książka Fevala doczekała się kilku ekranizacji, ostatnio w 1997 roku powstał film "Na ostrzu szpady" w reżyserii P. de Broca. Jak dla mnie najlepsza jest jednak wersja z 1959 roku (film nosił tytuł "Garbus") gdzie główną rolę grał ówczesny niekwestionowany amant francuskiego kina Jean Marais.
Mój domowy egzemplarz nosi liczne ślady obcowania z czytelnikami;) |
Utwór o którym mowa to "Kawaler de Lagardere", znany również pod tytułem "Garbus" - książka wydana została w 1857 roku a pierwsze polskie wydanie datuje się na rok 1914.
Tytułowy bohater to dziecko paryskiej ulicy, sierota bez nazwiska (Lagardere to nazwa pałacu w którego ruinach pomieszkiwał), niezwykle uzdolniony szermierz, zabijaka i utracjusz, chodzący własnymi drogami, łamiący serduszka romantycznych dam i ich pokojówek, szczęściarz, który potrafił wyjść cało z największych opresji. Przypadkiem wplątuje się w konflikt pomiędzy dwoma z najpotężniejszych ludzi we Francji księcia Gonzagi i księcia de Nevers, a kiedy ten ostatni umiera na skutek ran odniesionych w pojedynku Lagardere bierze na siebie odpowiedzialność za jego dziecko, maleńką Aurorę, owoc tajemnego związku łączącego Neversa z narzeczoną Gonzagi...
Wagabunda musi zmienić swoje życie, porzucić nazwisko, ukrywać się przed mściwym i potężnym magnatem i zająć się wychowaniem i ochroną powierzonego mu niemowlęcia...
"Kawaler de Lagardere" to przede wszystkim opowieść "płaszcza i szpady" gdzie znajdziemy liczne pojedynki, galopady, ucieczki, porwania i cudowne ocalenia, będzie też wątek uczuciowy, chociaż w nieco innej formie niż ta do której przyzwyczaił nas mistrz gatunku Aleksander Dumas. Ale książka Fevala promuje takie cechy jak przyjaźń, odpowiedzialność, dotrzymywanie danego słowa, poświęcenie i odwagę. Zaznaczam jednak od razu, że nie jest to niestrawne moralizatorstwo - autor potrafi mówić o tych wartościach niejako przy okazji, mimochodem, ale tak, że zapada to głęboko w serce i umysł czytelnika.
Książka Fevala doczekała się kilku ekranizacji, ostatnio w 1997 roku powstał film "Na ostrzu szpady" w reżyserii P. de Broca. Jak dla mnie najlepsza jest jednak wersja z 1959 roku (film nosił tytuł "Garbus") gdzie główną rolę grał ówczesny niekwestionowany amant francuskiego kina Jean Marais.
Jean Marais jako Lagardere |
Poza Dumasem, tego typu książek nigdy nie czytałam. Ciekawe, czy taka lektura miałaby szansę mi się spodobać. :)
OdpowiedzUsuńTrochę inna ta książka niż muszkieterowie, ale warto spróbować:)
UsuńAleż niespodziankę mi zrobiłaś! Bardzo lubię tę powieść, mam do niej wielki sentyment. Należy do lektur, od których zaczęła się moja przygoda z Francją:)
OdpowiedzUsuńMiło mi, tym bardziej, że to jedna z bardziej zaczytanych książek w moim domu:)
UsuńPojęcia nie mam, czy to czytałem, hmm. No to mam o czym myśleć wieczorem:P
OdpowiedzUsuńNo nie może być...
UsuńZnam klasyczną powieść, której nie zna (być może) ZwL...
Urosłam w swoich oczach;)
Hi hi, a jak czytałaś Tajemnice Paryża Sue, to możesz urosnąć w dwójnasób, bo ja nie zmogłem:D Jednak z moich medytacji może wyniknąć wniosek, że jednak to znam:P
UsuńA już się ucieszyłam;(
Usuń"Tajemnic Paryża" nie czytałam niestety...
Niewiele straciłaś:) A ja właśnie stwierdziłem, że nie będę sobie łamał głowy, czy czytałem Fevala, po prostu kiedyś go dopadnę i sprawdzę. Chociaż motyw niemowlęcia nic mi nie mówi.
UsuńBo ono niemowlęciem jest tylko na samym początku - później wyrasta na śliczną panienkę;)
UsuńMoże gdyby wyrosła na szpetną, to bym ją zapamiętał:P Za dużo tych ładnych panienek w literaturze:D
UsuńChyba jednak nie czytałam. Zupełnie mi się nie kojarzy.
OdpowiedzUsuń