W Siedmiu Królestwach narasta chaos...
Po śmierci króla Roberta Baratheona i namiestnika Neda Starka władzę w imieniu małoletniego Jeffreya sprawuje królowa Cersei z rodu Lannisterów oraz jej brat karzeł Tyrion mianowany nowym lordem namiestnikiem. Stannis i Renly Baratheonowie ogłaszają się niezależnie od siebie jedynymi prawowitymi spadkobiercami zmarłego brata i obydwaj przywdziewają korony. Równocześnie lordowie północy niechętni zarówno Lannisterom jak i Baratheonom ogłaszają królem Robba Starka, najstarszego z synów Neda. Tytuł królewski przyjmuje również Balon Greyjoy, władający Żelaznymi Wyspami. Wojna obejmuje cały kraj, zamki przechodzą z rąk do rąk, lordowie i rycerze giną w walce albo (znacznie częściej) przechodzą na stronę tego, kto w danej chwili może więcej zaoferować, wioski są palone, a ich mieszkańcy mordowani lub brani do niewoli.
W tym ogólnym szaleństwie próbują się utrzymać przy życiu młodzi Starkowie - Sansa jest zakładniczką Jeffreya i Cersei w Królewskiej Przystani, Arya, której cudem udało się uciec z miasta wędruje w przebraniu chłopca po bezdrożach i lasach królestwa, Bran i Rickon przebywają w rodzinnym zamku, który wydaje się być najbezpieczniejszym schronieniem zaś Jon Snow służy w Nocnej Straży i poznaje kolejne niebezpieczeństwa, które czają się za Murem.
Tymczasem w odległych krainach Daenerys szuka sposobu aby wrócić do ojczyzny i odebrać Żelazny Tron. Ludzi ma wprawdzie garstkę, ale zyskała coś co znacznie podnosi jej notowania w królewskim wyścigu...
Że Martin pisze ciekawie, nie trzeba nikogo przekonywać. Podziwiać należy ogrom pracy włożony chociażby w wymyślenie tych wszystkich rodów, herbów, genealogii, opowieści związanych z rodzinami, zamkami i ziemiami, oraz tego, że autor to wszystko ogarnia - z pewnością ma tych swoich bohaterów skatalogowanych na jakimś twardym dysku, ale i tak szacunek wielki mu się należy. W porównaniu do pierwszego tomu więcej jest w "Starciu królów" okrucieństwa, brudu, strachu i nieszczęścia ale takie są prawa wojny niestety. Oprócz bohaterów znanych z pierwszego tomu pojawia się całe mnóstwo nowych postaci - jedne tylko w epizodach, inne spotykamy częściej i wszystko wskazuje na to, że i w dalszych tomach cyklu będą miały do odegrania jakąś rolę.
Książka ma jednak jedną zasadniczą wadę - objętość. Za nic nie nadaje się do czytania w fotelu. Po kilkunastu minutach ręce nie wytrzymują ciężaru, bo ta urocza cegiełka ma 1020 stron i waży ponad kilogram...
Przyznam się, że czytając "Grę o tron" wykrystalizowała mi się piątka ulubionych bohaterów - jeden z nich, czyli Ned niestety już nie żyje, ale pozostałej czwórce udało się przeżyć "Starcie królów" i mam nadzieję, że w dalszym ciągu szczęście ich nie opuści. O czym się pewnie na dniach przekonam, bo kolejne dwa tomy czekają na półce:)
Kiedyś na pewno sięgnę po książkę i serial
OdpowiedzUsuńZdecydowanie warto.
UsuńAch, jak Ci dobrze, że masz czas na Grę o tron :) Ja na razie mam 2 pierwsze tomy na półce w domu ale nie mam co ich przewozić do Krakowa (+3kg do torby) bo i tak "nauka mnie najbardziej kręci" :D Ale widziałam serial i jeżeli to jest wierna kopia to... ach!
OdpowiedzUsuńTeż mam swoich ulubieńców ale słyszałam że Martin uwielbia wykańczać swoich bohaterów... więc staram się nie przywiązywać ^^ Scena ścięcia Neda Starka to był mały atak serca.
Z czasem to różnie bywa, ale akurat w tym tygodniu obydwoje z Piotrusiem chorowaliśmy i trochę lektury podgoniłam:)
UsuńJedyny plus choroby :) ja mam katar ponad tydzień i zaczynam się martwić, w końcu: leczony i nieleczony... wiadomo :D
UsuńAle niestety katar to nie pełnoprawna choroba i wszystkie zajęcia muszę zaliczać...
Za mną już wszystkie tomy Sagi. Martin nie obchodzi sie z bohaterami dobrze...w paru miejscach aż prosi się krzyknąć "Nie!" i rzucić w kąt. Jednak z uporem maniaka czyta się dalej. Ciekawe kiedy spodziewać się można kontynuacji "Tańca ze smokami", mam nadzieję, że autor nie będzie trzymał czytelników w niepewności przez 10 lat.
OdpowiedzUsuńGdzieś wyczytałam, że kolejny tom ma wyjść pod koniec przyszłego roku...
UsuńJeśli ich lubisz, to lepiej się pożegnaj. Pewnie w 27 tomie ich zabije
OdpowiedzUsuńA to mnie pocieszyłeś - bo jak będzie pisał w takim tempie jak teraz (1 książka co 6 lat) to ja 27 tomu nie dożyję ich literackiego zgonu;P
UsuńPo trzecim tomie porzuciłem nadzieję na to, że skończy :). Kolejne leżą na półce, ale na razie czekam może zdarzy się cud.
Usuńwitajcie, a mnie bierze złośc bardziej nie o to, że autor źle kończy z ulubionymi bohaterami, ale że o nich wogóle zapomina...
Usuńno skręca mnie, bo objętość dotąd mnie skutecznie zniechęcała. A film pokochałem!
OdpowiedzUsuńA ja nie czytałam i nie mam zamiaru. Tak samo jak sagi Zmierzch nie czytałam. A tempo pisania podobno Martin zwiększył bo go producenci serialu poganiają:)
OdpowiedzUsuń6 lat czekania na nowe części trudno nazywać "zwiększeniem tempa pisania" ;)
Usuńoj, ale porównanie sagi do Zmierzchu, to już cios poniżej pasa:(
UsuńJestem fanką "Pieśni lodu i ognia". Im dalej, tym lepiej :)
OdpowiedzUsuńnie czytałam, ale zaciekawiłaś mnie...
OdpowiedzUsuńJa zaczęłam od serialu, który bardzo mi się podobał. Póki co przeczytałam tylko pierwszy tom, ale kolejne, jako e-booki grzecznie czekają w czytniku.
OdpowiedzUsuńwysłuchałam audiobooka pierwszego tomu, czytanego z podziałem na role, raczej słuchowisko czyli, świetnie zrealizowany i podobała mi się sama treść. Teraz muszę już na papierze, bo dalej nie nagrali. Ciekawa jestem ciągu dalszego.
OdpowiedzUsuńtakie cegły lepiej na czytniku się czyta, ale ja też mam papierowe, tylko w miękkiej okładce, pierwsze wydanie, więc lżejsze
UsuńPrzepadam za tą sagą :)
OdpowiedzUsuńEch, mnie objętość nie odstrasza ;) Wręcz przeciwnie, mogłabym jeszcze dłużej przebywać w świecie Westeros. Ale ja chyba mam lekką obsesję na punkcie tego cyklu, więc nie jestem miarodajna ...
OdpowiedzUsuń